Przyszłość to nie film science-fiction

Chyba coraz mniej nam się wydaje, że za parę lat będziemy latać na Marsa w celach turystycznych. Ludzie powoli stają się też realistami, jeżeli idzie o technologie, które właśnie wchodzą w życie. A jaka będzie przyszłość? Odpowiedź jest krótka – nudna.

Podobno istnieją ludzie, którzy nie mają konta na Facebooku. Mój znajomy wyznaje zasadę, że po powrocie z pracy wyłącza internet w komórce i jedyny tekst, z jakim ma kontakt, to książka. Ewentualnie przepis, jak szybko przyrządzić pizzę w mikrofali.

Jasne, że technologie zmieniają nasze życie. Nie wyobrażam sobie dzisiaj dnia bez korzystania ze smartfona. Chociażby z tak podstawowych funkcji jak mail, nawigacja czy zapisane artykuły do przeczytania. Wczoraj mieliśmy kolejną konferencję Apple’a i znowu z ust Tima Cooka dowiedzieliśmy się, jak bardzo firma z Cupertino chce zmienić świat, zrewolucjonizować nasze życie i uczynić je bardziej „amazing”.

Wiele osób wiąże spore oczekiwania z technologiami. Z wchodzącymi powoli na rynek wearables, ale też sztuczną inteligencją czy nowymi środkami transportu. Marzymy o wirtualnym asystencie rodem z filmu „Ona”, a naszym codziennym problemem jest zbyt szybko rozładowująca się bateria w telefonie. Może jeszcze parę lat i naukowcy rozwiążą ten problem. Może jeszcze kilka wersji iOS i nie będę musiał wykonywać kilkudziesięciu stuknięć palcem, żeby dowiedzieć się, którym tramwajem mam dojechać do pracy, bo autobus właśnie mi uciekł.

Jeżeli na co dzień intensywnie korzystacie z nowych technologii, znacie z pewnością ten ból. Chciałoby się, żeby było lepiej. Płynniej. Szybciej i bez kombinowania. Bez zamulającego zasięgu internetowego w komórce i bez zbyt słabego wyświetlacza na nasze jakże mocne, polskie słońce.

Niestety, problemy się nie skończą. Nie będzie też jak w bajce – będzie normalnie. Właśnie czytałem wypowiedź Palmera Luckeya, założyciela Oculus VR:

Kiedy już w końcu będziemy mieli SI – powiedział – będzie to znacznie nudniejsze, niż wielu ludzi myśli.

I dodał, że to, co w końcu uda się osiągnąć w kwestii Sztucznej Inteligencji, nie będzie raczej dobrym materiałem na ekscytującą powieść science-fiction. Można się raczej spodziewać, że przyszłość, którą tak wielu wyczekuje z utęsknieniem, „może być niedoskonała”. Jak wszystko, czego dotknie się człowiek (wiem, banał).

Luckey mówił to w odniesieniu do filmów takich jak chociażby „Matrix” czy „Terminator”, gdzie wszechpotężna SI dorównuje mocą samemu Bogu. Jego zdaniem czekająca nas przyszłość technologii będzie dużo bardziej prozaiczna i pełna błędów. Zupełnie tak samo, jak dzisiaj.

Oglądając filmy science-fiction często zastanawiam się, dlaczego wszystko tam działa bez żadnych problemów. Rzadko zdarza się, aby system nagle się zawiesił, a aplikacja, z której korzysta bohater, zaczęła „zamulać”. Może dlatego, że nasze sny o przyszłości chcą być doskonałe. Marzymy, że jeszcze kilka generacji smartfonów i iPhone Pro czy inny Nexus 20 będą idealnymi narzędziami spełniającymi wszystkie nasze oczekiwania. Prawda jest taka, że będą miały więcej ciekawych funkcji i będą ułatwiały życie, ale go nie zmienią.

Chyba lepszym rozwiązaniem jest przyzwyczaić się do wiecznej niedoskonałości. Im więcej technologii w naszym życiu, tym więcej rzeczy może się zepsuć. Im bardziej coś ma być doskonałe, tym wyraźniej widać tego braki. Zresztą, cytując klasyka – „Jeszcze nigdy tak nie było, żeby wszystko gut chodziło”.

P.S. Dzięki wszystkim, którym chciało się przeczytać moje przemyślenia ;)

źródło: CNet