Ori and the Will of the Wisps

Recenzja Ori and the Will of the Wisps – tej gry nie wkładamy między bajki

Ori and the Will of the Wisps
Na bazie wersji
Nintendo Switch
Premiera
17 września 2020
Producent
Moon Studios
Platformy
PC / Xbox Series X / Xbox One / Nintendo Switch

Ori and the Will of the Wisps jest drugą częścią serii platformówek, które wpisują się w charakter metroidvanii i prawdopodobnie zapiszą jako jedne z najlepszych – jeśli już tego nie zrobiły. Oficjalnie żałuję, że nie doświadczyłem tej gry wcześniej, bo to najprawdopodobniej najważniejsze dla mnie doświadczenie z tego gatunku.

Przy czym należałoby wspomnieć, że nie jestem fanem gier platformowych. Bo, w zasadzie, w co ja tam grałem? Limbo? Super Meat Boy? Tego drugiego chyba nawet nie skończyłem. Dlatego jestem takim tentego gamoniem, który nie za specjalnie miał pojęcie o tym, jak platformówki wyglądają dzisiaj. Stąd też pewnie moje niemałe zaskoczenie, ile przy takiej mechanice można zawrzeć innych elementów, które czynią grę nietuzinkową i wciągającą. Jak więc pewnie odgadnęliście – nie miałem okazji zagrać w część poprzednią.

Ori and the Will of the Wisps sprawdziłem na konsoli Nintendo Switch – w trybie stacjonarnym i przenośnym, w tym z użyciem Nintendo Switch Pro Controller. Jednak nawet nie myślałem, żeby grać w ten tytuł dłużej inaczej niż stacjonarnie. Gdybym miał wykazać się tą samą zręcznością na handheldzie, co przy telewizorze z profesjonalnym kontrolerem, to chyba krew by mnie zalała, zwłaszcza, że jeden przycisk mojego prawego Joy-Cona już nie wciska się jak trzeba.

Ori and the Will of the Wisps w Media Expert

Zdaję sobie sprawę, że to raczej niecodzienny wybór platformy dla Ori and the Will of the Wisps, które cechuje się przepięknym stylem artystycznym… I kiedy słyszymy, że na takim Xbox Series X może zadziałać nawet w rozdzielczości 6K lub 120 klatkach na sekundę. To, jak ta gra wygląda na konsoli Microsoftu, mogę sobie jedynie wyobrazić.

Bunkrów nie ma, ale…

Ale już osobiście przyjrzałem się wersji Nintendo Switch, której obraz na konsoli oczywiście różni się od tego, co zobaczymy po przerzuceniu go na telewizor. W zależności od naszych preferencji, wciąż otrzymujemy śliczną oprawę graficzną (taką z paroma ostrymi krawędziami lub chwilami wyglądającą niewyraźnie), ale nie mogłem przestać snuć marzeń o tym, jak wiele lepiej może ona wyglądać na innym sprzęcie.

W Ori and the Will of the Wisps jesteśmy świadkami czarującej baśni, zarówno fabularnie, jak i wizualnie. Nie odchodząc na razie od wrażeń wzrokowych – jest na czym oko zawiesić. I nie mowa tutaj wyłącznie o świetnie dobranej palecie kolorów, ale i obrazkach, które pojawiają się na pierwszym i każdym dalszym planie czy pełnych wyrazu stworach, które chyba przyjdzie mi zapamiętać tak dobrze, jak pierwsze gry wideo z dzieciństwa.

Szczególnie mi było brak na to słów w momencie, w którym po raz pierwszy stanął przede mną jakiś wielki ropuch-mędrzec porośnięty mchem – a imię jego Kwolok. Rzeczony urok dotyczy wszystkich pozostałych postaci, niezależnie od czasu ekranowego. W ten świat chce się uwierzyć, mimo tego, że jest bezspornie baśniowy. Może w jakiś sposób łechce moją tęsknotę za takim Fable? A zaśnieżony las w tle pobudza kontemplację równie dobrze, co migające światełka na cudzym balkonie kilkupiętrowego bloku jakimś późnym wieczorem?

Ori and the Will of the Wisps
Kwolok jest między innymi strażnikiem dla stworków przypominających fretki – chodzi o Moki

Chyba się wzruszę

Być może to ten wszechobecny patos lub grandilokwencja zamieszkujących lasy istot. Chociaż te trudne słowa zastosowałem raczej na wyrost, w przypadku Ori and the Will of the Wisps, podniosłego sposobu przedstawiania historii odmówić nie można. Cieszę się, że stwory mówią w wymyślonym języku, a wspomniany przeze mnie w poprzednim akapicie ropuch miał niezwykle donośny głos, który, podobnie jak reszta, wpływa pozytywnie na całe to artystyczne doznanie. A gra studia Moon Studios zaprawdę takim jest.

Nie jest to pompa na miarę tytułów od Naughty Dog, choć przy ich ostatnim tytule powiedziałbym, że zrobiła się z tego nawet większa wydmuszka. Ale to nadal kawał imponującej opowieści, w której tytułowy duszek – Ori, ma za zadanie w tej części gry zjednoczenie rodziny, wyleczenie krainy Niwen oraz poznanie swojego prawdziwego przeznaczenia.

Z tego względu, że Ori and the Will of the Wisps nie należy do najdłuższych (bo jedno przejście nie powinno zająć w ostateczności więcej czasu niż kilkanaście godzin) i że stała się, przynajmniej dla mnie, niecodziennym doświadczeniem, nie chciałbym, żebyście i Wy poznali jej wątki w inny sposób niż samodzielnie.

Mogę za to z całą pewnością powiedzieć, i to z czystym sumieniem, że historia jest – i tutaj użyję niezwykle zwykłego słowa – piękna, w istocie tego słowa. Przemyślana od samego początku i dopięta na ostatni guzik, poruszająca serca i wyciskająca łzy estetom. Autentycznie boję się szukać porównania w bajkach Disney’a, bo mogłoby to być krzywdzące – i gdyby takie było, to trudno mi nawet stwierdzić, dla której z wymienionych stron. Ich oblicza za to zdają się bliskie.

Wszystkie odczucia wyniesione z Ori and the Will of the Wisps potęguje nie tylko wychwalana przeze mnie grafika i fabuła gry, ale w głównej mierze muzyka. Kompozycje w niej zawarte, jak te od Rusella Shawa z mojej najbardziej ulubionej serii gier wideo, będą mnie prześladować na długo – bez pejoratywnego wydźwięku. I – jak zdążyłem powtórzyć tutaj kilka razy – nie nazwałbym tej gry po prostu grą, a doświadczeniem. Doświadczeniem, którego nie wiedziałem, że będę potrzebować w swoim życiu.

Ori and the Will of the Wisps
Oto ja, niosący pochodnię

Ori and the Will of the Wisps to kawał dobrej gry

Skoro to, co najlepsze, w ramach wręcz spirytualnego doświadczenia mamy za sobą – czas na gameplay! Ori to taki duszek, co nie znaczy, że wszystko będzie przez niego nieszkodliwie przechodzić. Będzie, bardzo znamiennie, w szczególności wtedy, kiedy jak ja zdecydujecie się zagrać w Ori and the Will of the Wisps na najwyższym poziomie trudności, którego sobie chyba nigdy nie odmówię, w żadnym wypadku.

To stąd moje przekonanie, że nie miałbym dość nerwów grać w przenośnym trybie konsoli Nintendo Switch. Ori and the Will of the Wisps to gra wymagająca nie tylko zręczności i precyzji, ale i całej naszej uwagi. Wprost nie wyobrażam sobie skupić się na grze choćby w autobusie, na pewno nie na tym poziomie trudności. Chociaż ten z czasem maleje.

Z początku odniosłem wrażenie, że gra stale stawia wyzwanie, i tak też się zdarza, ale nie do końca. Jednego razu miałem kłopot przejść pewną poboczną aktywność, ale wystarczyło, odpowiednio dla metroidvanii, zrobić postęp gdzieś indziej i powrócić mocniejszym, aby już bez problemu pokonać przeszkodę. Przy walce z bossami zdarzyło mi się kilka razy z rzędu zginąć, ale – jak się okazuje – kiedy już nauczymy się bardzo nieskomplikowanego schematu, według którego atakują nas przeciwnicy – Ori and the Will of the Wisps staje się proste. A już na pewno w chwili, kiedy udało się nam zdobyć zanadto punktów życia. Zdecydowanie miałem więcej frajdy, kiedy byłem chucherkiem.

Żeby tym chucherkiem nie być, u różnych postaci mamy możliwość zakupu umiejętności aktywnych lub pasywnych. Jest ich trochę. A żeby je otrzymać, wystarczy uiścić odpowiednią opłatę – temu służą zbierane przez nas punkty blasku, które najczęściej będziemy otrzymywać z pokonanych przeciwników.

Tutaj pozwolę sobie ponownie powrócić do tematu najwyższego poziomu trudności (przy okazji, są dostępne trzy: łatwy, normalny oraz trudny). Trzeba przyznać, że nie rozwijałem za specjalnie swoich umiejętności poza dodatkowym życiem, które jeszcze można było zdobywać dzięki ukrytym na mapie ogniwom zdrowia. I to po prawdzie wystarczyło, żebym poradził sobie z zawartością gry. W sumie to trochę szkoda. Zabrakło mi odpowiedniej motywacji do całej reszty, a to właśnie wybór tego najtrudniejszego poziomu zwykle taką jest. To taki Geralt na Jaskółce, wyłącznie, bez olejów i innych eliksirów, jeżeli wiecie, o czym mówię.

Sam wybór natomiast mnie zaskoczył i w ogóle to, co działo się na mapie. Różne sklepiki, aktywności. Wcale nie trzeba było zabierać się tylko za wątek główny. Obawiałem się, że Ori and the Will of the Wisps jako platformówka nie da mi tyle swobody, ale jednak dała jej całkiem dużo. Poza umiejętnościami, zdobyte surowce lub walutę wydamy na różne sztuczki, jak chociażby zamiana maksymalnego zdrowia z energią albo rozbudowanie swego rodzaju osady, co da nam trochę wygód i parę nowych możliwości w rozwoju swojej postaci.

Ori and the Will of the Wisps
Przepięknie. Tylko szkoda, że w tak niskiej rozdzielczości

Kto nie skacze, ten nie Ori

Walka w Ori and the Will of the Wisps jest bardzo dynamiczna i kiedy już poznamy przeciwników, także tych pomniejszych, to do każdego będziemy podchodzić nieco inaczej. Ori to całkiem skoczny byt, który nawet w powietrzu może wyprowadzać ciosy czy strzelać z łuku. I sterowanie nim jest niezwykle responsywne i przyjemne. Gra krok po kroku wprowadza nowe rozwiązania i pozwala nam spokojnie się z nimi zapoznać, tak, żebyśmy wiedzieli, z czym się to wszystko je.

Poza walką będziemy oczywiście nadzwyczaj sporo skakać, ażeby gdzieś dotrzeć czy zdobyć coś, choćby ukrytego. Co rusz gdzieś tam na horyzoncie widać zagadkę do rozwiązania, przy której zadajemy sobie pytanie – a jak się tam dostać? Większość niestety stoi za konieczną do zdobycia mechaniką, więc zostaniemy zmuszeni do powrotów, ale to przecież domena tego gatunku. Tak czy siak, czego nie zrobimy – jest to szalenie satysfakcjonujące!

To samo tyczy się porozrzucanych na mapie aktywności. Chyba jedną z moich ulubionych zostały gonitwy. To takie wyścigi z duszkiem jak w grach wyścigowych. Ale te tutaj poddadzą nasze zręczne umiejętności testowi. Dla przykładu, w jednej gonitwie musiałem zejść z punktu startowego do miejsca kilka poziomów niżej, unikając przy tym śmiercionośnych przeszkód. Za pierwszymi razami nie było to takie łatwe, ale ja sam robiłem sobie z tego większe wyzwanie, chcąc uzyskać jak najlepszy czas.

Ori and the Will of the Wisps zachęca również, żeby grę ukończyć więcej niż jeden raz. Dlatego znajdziemy w niej wbudowane osiągnięcia, które zakładają między innymi przejście gry w dużo krótszym czasie. Co wzbudza moje zainteresowanie, a nie wzbudzałoby, gdyby rozgrywka nie była tak nęcąca. W końcu to platformówka, na dodatek tak urzekająca, że głupio byłoby nie przeżyć jej przynajmniej dwa razy. Raz dla samej uczty, drugi dla sprostania jakimś wyzwaniom, może nawet swoim własnym.

Ori and the Will of the Wisps
Przerywniki filmowe w tej produkcji są zniewalające

Czy potrzeba czegoś więcej?

Na dobrą sprawę to wszystko, co ma do zaoferowania Ori and the Will of the Wisps. Ale nie poczułem, żeby to było mało. Moon Studios oddało nam do dyspozycji niepowtarzalne narracyjnie doświadczenie, którego zasmakować powinien każdy, nawet taki zaspołek, jak ja. Ori and the Will of the Wisps to produkcja nie tylko ze sporawym kunsztem artystycznym, bo też takim rzemieślniczym, spełniającym się w swoich ambicjach.

Z drugiej strony przyszło mi ją poznać na platformie Nintendo Switch, która – w porównaniu do pozostałych, na które Ori and the Will of the Wisps wyszło – jest tą najsłabszą. Gdybym miał dokonać wyboru, gdzie chciałbym doświadczyć gry po raz pierwszy, to nie byłaby to konsola japońskiego giganta. Ale ze strony technicznej nie ma czego tej wersji zarzucić (oczywiście mając na uwadze możliwości sprzętu) i myślę, że byłaby doskonałym zakupem dla tych osób, które już te przygody znają i mają ochotę do nich powrócić raz jeszcze.

Ori and the Will of the Wisps ma w sumie wszystko, czego oczekiwałbym po grze, która miałaby mnie wciągnąć na kilkadziesiąt godzin, zakładając, że przejdę ją więcej niż jeden jedyny raz. Są to charyzmatyczne i zapadające w pamięć postacie, czarujące swoim wyglądem lokacje, no i toczącą je wszystkie sentymentalną historię. Jeśli to nie gra na szóstkę za dodatkowe zadanie, to przynajmniej na solidną piątkę z plusem.

Ori and the Will of the Wisps miało swoją premierę 11 marca 2020 roku na platformach PC oraz Xbox One, 17 września 2020 na Nintendo Switch, a 10 listopada 2020 roku na Xbox Series X|S.

Recenzja stworzona na bazie wersji Nintendo Switch.

Ori and the Will of the Wisps
Ori and the Will of the Wisps
Ty druha we mnie masz
Ori and the Will of the Wisps to jedno z najlepszych doświadczeń, które możemy wyciągnąć z tak ponurego roku, jakim jest rok 2020. To zjawiskowa opowieść, wypełniona arcyciekawymi istotami i porywającymi miejscami, które na długo zapadną w pamięć każdego, kto wykaże się choć odrobiną wrażliwości.
Grywalność
8.5
Fabuła
10
Grafika
8
Audio
10
Wykonanie
9
Zawartość
9
Zalety
Rasowa baśniowa opowieść, której trzeba skosztować
Barwne stwory zamieszkujące równie intrygujący świat
Olśniewająca oprawa audiowizualna, wręcz bezbłędna
Przyjemna rozgrywka, zwyczajnie chce się w to grać, nawet więcej niż jeden raz
Pełna swoboda w tworzeniu własnego duszka
Polska wersja językowa
Wady
Oczekiwałbym czegoś więcej od wysokiego poziomu trudności
Sporadyczne, pomniejsze błędy
A może by tak nie na Nintendo Switch?
9.1
Ocena