Współczesne konsole przyzwyczaiły nas do tego, że ich naprawa wcale nie jest taka łatwa, jak urządzeń sprzed 30 lat. Okazuje się, że w kilku kwestiach Nintendo Switch 2 to dodatkowy krok wstecz względem sprzętu poprzedniej generacji.
Nintendo Switch i jego problemy
Pierwsze (i jedyne) Nintendo Switch kupiłem około rok po premierze – w 2018 roku. Od tego czasu ukończyłem na nim kilkanaście gier, a większość z nich przeszedłem raczej w trybie stacjonarnym, choć z opcji przenośnej również zdarzyło mi się skorzystać. Dwa razy miałem okazję przekonać się, że konsola ma swoje problemy.
Pierwszy z nich dotyczył absolutnej klasyki, czyli driftujących analogów w kontrolerze. Jakiś czas wcześniej otrzymałem w prezencie zamienniki zewnętrznego producenta, więc zmiana nie była absolutnie pilna, jednak lubię, kiedy moja elektronika pozbawiona jest problemów. Niestety, wymiana na gwarancji oznaczała tyle zachodu i wydatków, że postanowiłem zrobić to sam i przy okazji wymienić gałki na niepsujący się wariant wykorzystujący efekt Halla.
Po otwarciu okazało się, że czeka mnie jeszcze jeden zakup. Lewy Joy-Con miał bowiem spuchnięty akumulator, a takiej usterki absolutnie nie powinienem zostawić na potem. Całość udało mi się zrobić samemu i nie była ona przesadnie trudna.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ okazuje się, że kupując Nintendo Switch 2 „łatwa naprawialność” to nie jest cecha, którą otrzymujemy w zestawie.
Nintendo Switch 2 rozebrany. Nie jest dobrze
Specjaliści z iFixit postanowili sprawdzić, czy nowy Switch – oprócz lepszego procesora czy większego ekranu – został także lepiej zaprojektowany i jest przez to przyjaźniejszy serwisantom. Jak już możecie się domyślić, jest wręcz przeciwnie. Co gorsza, decyzje Nintendo wyglądają na celowe.
Zacznijmy od tego, co pierwsze rzuciło się ekspertom w oczy, czyli akumulator w kontrolerach. Nintendo zastosowało w tym przypadku mocny klej do przytwierdzenia ogniwa. Nie dość, że całość jest bardzo trudna w usuwaniu i wymaga wprawy oraz sporej dawki alkoholu izopropylowego, to jeszcze istnieje ogromna szansa, że uszkodzimy przy okazji piankową wyściółkę. Biorąc pod uwagę fakt, że każde ogniwo prędzej czy później wymaga wymiany, Japończycy nie postarali się w tej kwestii.
Przechodząc do analogów wcale nie jest lepiej. Choć podczas rozbiórki sprzętu okazało się, że dostęp do nich jest nieco łatwiejszy, to sama wymiana może być trudniejsza niż w poprzedniku. Co gorsza, cała konstrukcja wygląda jak żywcem wzięta z poprzednika, co każe zakładać, że problemy z dryfującymi analogami powrócą. Na małą obronę Nintendo dodam, że firma nie mogła zastosować gałek wykorzystujących efekt Halla ze względu na zastosowanie magnesów do systemu mocowania Joy-Conów do korpusu. Z drugiej strony niektórzy twierdzą, że można było w miejsce tradycyjnych systemów zastosować sensory TMR.
Oprócz tego Nintendo Switch 2 dostało się za ukrywanie śrubek pod naklejkami, których naruszenie może oznaczać zakończenie gwarancji w niektórych krajach oraz przylutowanie czytnika kartridży, portu USB-C i pamięci wbudowanej bezpośrednio do płyty głównej.
Ostatecznie serwis iFixit wystawił Nintendo Switch 2 ocenę 3/10 w kwestii naprawialności. Poprzednik otrzymał natomiast ocenę 4/10. Jeżeli więc chcecie zaglądać do nowej konsoli Japończyków jak najrzadzej, warto dobrze zabezpieczyć analogi przed uszkodzeniami i dbać o baterię w Joy-Conach. W przeciwnym razie ewentualna naprawa będzie czasochłonna lub kosztowna.
Jeżeli zakup konsoli dopiero przed Wami przypominam również, abyście nie zrywali fabrycznej folii z ekranu Nintendo Switcha 2.