Mysz gamingowa Lioncast LM60 – dobra jakość i zbyt wysoka cena (recenzja)

Mysz Lioncast LM60 to kolejna z nowości niemieckiego producenta, która wchodzi na polski rynek. Jednocześnie nie jest to model, który w szczególny sposób rzucałby się w oczy na sklepowej półce. Czy ma czym przekonać potencjalnych użytkowników?

Zawartość opakowania

Mysz zapakowana jest w typowe dla producenta opakowanie w kolorach bieli i burgunda. Przód zdobi zdjęcie i kilka na wpół reklamowych informacji, tył to z kolei dość szczegółowe dane techniczne, które nie są codziennością w tej kategorii sprzętu. Wewnątrz pudełka znajduje się gryzoń, zabezpieczony taką ilością twardej pianki, że jest w stanie wytrzymać chyba każdy rodzaj podróży.

Opakowanie niepozorne, ale ilość pianki w środku czyni je pancernym

Mysz jest wykonana przyzwoicie. Korpus jest dość długi i delikatnie profilowany pod kątem użytkowników praworęcznych. Boki wykończone są gumowaną wykładziną, poprawiającą chwyt – działa bardzo dobrze, choć kropkowana faktura nie należy do moich ulubionych. Wszystkich przycisków jest 7 – na górze standardowo lewy i prawy, wciskana rolka oraz pojedynczy przycisk dodatkowy pod rolką. Lewy bok mieści trzy – domyślnie są to przyciski naprzód i wstecz oraz uruchomienia predefiniowanej rozdzielczości – można oczywiście dopasować je do swoich wymagań. Całość upakowana jest w dość niepozorną obudowę – na pierwszy rzut oka nic nie wskazuje z jak zaawansowaną konstrukcją mamy do czynienia.

Mysz w całej okazałości – widoczny wskaźnik dpi i linijka ledowa

Tymczasem sercem myszy jest nowoczesny sensor Pixart PMW 3389 o rozdzielczości maksymalnej sięgającej 16000 dpi. Odczyt stanu gryzonia następuje z częstotliwością 1000 Hz, a czas reakcji sięga 1 milisekundy. Przyciski kryją wysokiej klasy mikroprzełączniki Omron – zgodnie z deklaracjami producenta powinny wytrzymać do 50 mln kliknięć.

Nie zabrakło systemu podświetlenia RGB z bogatą możliwością sterowania ustawieniami – niezależnie dla kółka, loga, diod sygnalizujących czułość i ledowej linijki w podstawie urządzenia, podzielonej dodatkowo na część lewą i prawą.

Ślizgacze

Lioncast LM60 w praktyce

Aby w pełni wykorzystać możliwości myszy, należy zainstalować oprogramowanie ze strony producenta. W chwili, gdy piszę ten tekst, jest ono w wersji 0.9 beta i to niestety widać, gdyż, łagodnie mówiąc, napisane jest niechlujnie i roi się w nim od błędów.

Zaczyna się już w momencie pierwszego podłączenia gryzonia – na każdym komputerze do którego go podłączałem, trzeba to było zrobić na dwa razy, gdyż po pierwszym podłączeniu LM6o tylko mrugał sobie na czerwono diodą logo. Dopiero wypięcie kabla i ponowne wpięcie sytuację naprawiało. Z tym, że mysz startuje z ustawieniem czułości na 50 dpi – do przesunięcia kursora na sensową odległość potrzebna jest na biurku przestrzeń wielkości boiska. W tym miejscu poddałem się po raz pierwszy i konfigurację czułości przeprowadziłem za pomocą prywatnie posiadanego Logitecha G502 Proteus.

Kolejny błąd znalazłem podczas konfigurowania klawiszy myszy. Moje ustawienie przycisków bliżej/dalej jest dokładnie odwrotne od oferowanej domyślnie przez LM60. Przeszedłbym nad tym do porządku dziennego i w chwilę sobie przestawił co trzeba, gdyby nie to, że numery klawiszy podane na stronie konfiguracyjnej zupełnie nie odpowiadają rzeczywistości – nr 4 zamieniony jest z nr 6. Zorientowanie się w tym wprawdzie nie zajęło dużo czasu, ale to pierwszy przypadek, kiedy w ogóle musiałem się tym zajmować.

Dalej poszło już z górki – w zakładce sterowania podświetleniem poza paskudną literówką („buttom” zamiast „bottom”) nie działa także zaznaczenie „ALL LEDS” – a raczej działa, ale tylko i wyłącznie w sterowniku, gdyż mysz całkowicie ignoruje wszelkie ustawienia dokonane w ten sposób. Jeśli mamy życzenie jednak ustawić wszystkie światła identycznie, musimy te pięć razy po kolei kliknąć, zaznaczając każdy kwadracik.

W zakładce z makrami niczego złego nie odkryłem, ale to prawdopodobnie tylko dlatego, że makr zasadniczo nie używam. Aby leżącego jednak kopnąć jeszcze raz dodam, że jeśli wybierzemy, aby program do LM60 startował automatycznie wraz z systemem, to on to zrobi i wywali się na środek pulpitu – nikt chyba tam nie słyszał o starcie w postaci zminimalizowanej do systemowego zasobnika…

Powierzchnia myszy łatwo łapie brud

Jeśli już przebrniemy przez program konfiguracyjny, to mysz spisuje się doskonale. Można jej używać wygodnie zarówno kładąc na niej dłoń, jak i poruszając nią palcami. Sensor pracuje niezawodnie na każdej powierzchni, na jakiej miałem okazję go sprawdzić, włącznie ze śnieżnobiałym, gładkim papierem. Nie wykryłem żadnych śladów akceleracji wstecznej ani pozytywnej.

Standardowy LOD wynosi około 1,2 mm, z tym że można go nieznacznie powiększyć wybierając stosowną opcję w sterowniku. Bardzo wysoka czułość sensora w praktyce nie przełożyła się na wzrost użyteczności – przy tych wartościach parametr ten ma znaczenie głównie marketingowe, gdyż przez większość czasu używać i tak będziemy zakresu 400 – 6000 dpi.

Jeśli miałbym wskazać jakąś wadę, to brak możliwości regulacji wagi myszy – jest bardzo lekka i nie każdemu to będzie odpowiadać.

Podczas testów praktycznych, prowadzonych głównie w Anthem, nie mogłem narzekać – nie zdarzyło się, by w ferworze walki gryzoń zawiódł. Natomiast po tych intensywnych rozgrywkach zauważyłem, że plastik, z którego wykonana jest powierzchnia myszy, łapie odciski palców i ślady od potu wyraźnie łatwiej niż inne myszy, których miałem okazję używać. I, niestety, by je usunąć, nie wystarczy pobieżne przejechanie ściereczką.

Wykładziny antypoślizgowe

Podsumowanie

Mysz Lioncast LM60 trafia właśnie do sprzedaży w Polsce. Jej ceny zaczynają się od ~330 279 zł. I jest to kwota, trzeba przyznać, dość wygórowana, jak za mysz nie oferującą wielu fajerwerków. Odświeżonego Logitecha G502 z sensorem Hero można kupić już od 250 zł, a oferuje on równie dobry sensor, lepsze wykończenie i znacznie większe możliwości dostosowania do swoich potrzeb.

W tej sytuacji cena i chlewik, jaki producent ma w tej chwili w oprogramowaniu kontrolnym, staje się głównym moim zarzutem w stosunku do LM60. Od strony sprzętowej jest to bardzo przyzwoita mysz dla miłośników klasycznych, nieudziwnionych konstrukcji, z bardzo dobrym sensorem i znośnymi możliwościami dostosowania do swoich potrzeb. Liczę też, że producent „ogarnie” swój software i doprowadzi go do przyjętych u innych standardów jakości.

Aktualizacja: do pierwotnego tekstu wkradł się błąd ze strony producenta, dotyczący SRP, która wynosi 279, a nie 330 zł.

Mysz gamingowa Lioncast LM60 – dobra jakość i zbyt wysoka cena (recenzja)
Zalety
bardzo dobrze pracujący sensor
dobra jakość wykonania
brak konstrukcyjnych ekstrawagancji
Wady
zbyt wysoka cena w stosunku do możliwości i konkurencji
niechlujnie napisane oprogramowanie z dużą ilością błędów
pakiet z oprogramowaniem jest niepodpisany cyfrowo, co wywołuje systemowe ostrzeżenie o niebezpieczeństwie
brak możliwości regulacji wagi myszy dodatkowymi obciążnikami
7
OCENA