Nie skłamię, jeśli powiem, że zarówno ja, jak i spora rzesza tu zgromadzonych, najbardziej czekamy na premierę Huawei Mate 9, która zaplanowana jest na najbliższy czwartek, 3 listopada. Na oficjalną prezentację czekają jednak również inne, interesujące smartfony, a wśród nich Moto M. Urządzenie zadebiutuje 8 listopada.
Najnowsza propozycja Lenovo, a zarazem protoplastka zupełnie nowej rodziny w portfolio, będzie kolejnym orężem w walce o klienta. A nie jest to łatwa sprawa, zwłaszcza na rodzimym dla tej firmy rynku, gdzie konkurencja jest ogromna. Nad koncernem wisi także widmo „wypadnięcia” na dobre z rankingów największych producentów smartfonów na świecie, więc Chińczycy robią, co mogą, aby do tego nie dopuścić.
Moto M na pewno ma duży potencjał sprzedażowy, ale na drodze do sukcesu może stanąć jej cena. Mówi się bowiem, że smartfon ma kosztować aż 1999 juanów (~1200 złotych). „Aż”, ponieważ w Chinach za taką samą kwotę da się kupić flagowego, a tym samym o wiele lepiej wyposażonego Xiaomi Mi 5S.
Jeśli jednak model trafiłby z taką ceną na inne rynki, na przykład europejski, to na pewno by się dobrze sprzedał. Problem w tym, że nie ma na to szans, ponieważ do tych 1200 złotych trzeba doliczyć co najmniej kilka stówek różnych opłat i haraczy. Moto M może mieć więc ogólnie „pod górkę”, ponieważ za podobne pieniądze będzie można kupić tegoroczne flagowce, które zdążą jeszcze stanieć.
Specyfikacja Moto M ma obejmować m.in. 5,5-calowy wyświetlacz IPS Full HD, ośmiordzeniowy procesor MediaTek Helio P15 2,2 GHz z układem graficznym Mali-T860 MP2, 4GB RAM, 32GB/64GB pamięci wewnętrznej (+microSD), aparaty 16 Mpix (tył) i 8 Mpix (przód), czytnik linii papilarnych, akumulator 3000 mAh i system operacyjny Android 6.0.1 Marshmallow.
Źródło: TechDroider