Mortal Kombat 11 – najlepsza bijatyka tej generacji konsol! (recenzja)

Trudno nie znać gier z serii Mortal Kombat. Pewnie większość z was miała chociaż raz styczność z którąś z części tego licznego cyklu. Ja sam grałem praktycznie we wszystkie główne odsłony Mortal Kombat, a część dziewiąta sprawiła, że stałem się fanem MK, zagłębiając się dokładnie w fabule i całym lore tej długiej i nieźle pokręconej już serii. Tak więc na część jedenastą czekałem z niecierpliwością i – jak już widzicie po ocenie końcowej – warto było.

Seria Mortal Kombat to już kawał growej historii, którą kilka dni temu w skrócie przedstawił nam Adam. Od ostatniej części – Mortal Kombat X -minęły już 4 lata i przyszła pora na jego następcę, z 11 w tytule. Byłem dobrej myśli; przed premierą nie oczekiwałem jakiejś rewolucji w tej serii i wszystko wskazywało na to, że NetherRealm Studios wie, co robi. Finalnie nie zawiodłem się, gra w każdym calu spełniła moje oczekiwania, a w szczególności te związane z historią.

Fabuła

Niektórzy z was mogą chwytać się teraz za głowę, myśląc „Kto może czekać na historię opowiedzianą w bijatyce?”. I trudno się z tym nie zgodzić, bo to gameplay powinien stać na pierwszym miejscu w bijatykach i nie inaczej jest w Mortal Kombat 11. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by i historia była atrakcyjna. Dla mnie fabuła opowiedziana w ostatnich częściach MK to swoistego rodzaju blockbustery gier wideo. Taki hołd dla starych filmów akcji klasy B, które miały dostarczyć widzowi zwykłej rozrywki.

Duet młody i stary Cage to świetny akcent humorystyczny całej historii

I to właśnie robi historia w Mortal Kombat 11 – bawi, ale przy okazji jest całkiem nieźle napisana i samoświadoma. Jest tu masa klisz filmowych, dialogi wybrzmiewają, a postacie są niezwykle charyzmatyczne i stanowią oś napędową całej historii. Jest dokładnie to, czego oczekiwałem. „Jedenastka” jest kontynuacją historii ze swojego poprzednika, choć na upartego zaczyna się w taki sposób, że osoby niezaznajomione z Mortal Kombat X też mogą się tu odnaleźć. Choć nie ma co ukrywać, dużo tracą – by wyciągnąć 100% z opowiedzianej tu historii i zaszytych easter eggów, warto znać całą serię… i film aktorski z 1995!

Gra podczas kampanii fabularnej da nam czasem wybór, którą postacią chcemy odbyć walkę

Postępowanie Raidena sprawia, że bogini umiejąca manipulować czasem – Kronika, doprowadza do kolizji przeszłości z przyszłością w celu wymazania Boga Piorunów z kart historii. Dzięki temu wydarzeniu na jednym ekranie możemy zobaczyć dwie wersje znanych nam wojowników, tych młodszych wiekiem, jak i tych obecnych, których dzieli kilkadziesiąt lat. Jest to świetny zabieg fabularny, który został poprowadzony w należyty sposób. Nie chcę jednak zbyt dużo zdradzać z fabuły, ta trwa 6 godzin i warto przeżyć ją na własnej skórze. Wierzcie mi – bawiłem się wybornie. Jest tu miejsce zarówno na humor, jak i na świetnie wyreżyserowane sceny akcji. Jeśli jednak jesteście ciekawi, jak wygląda początek historii w Mortal Kombat 11, to zapraszam na kilkudziesięciominutowy zapisu rozgrywki z samego początku trybu fabularnego:

Rozgrywka

Czas napisać parę słów o tym, co w Mortal Kombat 11 najważniejsze, czyli o rozgrywce. I na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że jest to tylko drobna ewolucja względem części dziesiątej – ale z drugiej strony trudno ulepszyć coś, co już było blisko perfekcji. Trybów gry jest dużo. Oprócz kampanii fabularnej mamy oczywiście walkę z botami lub z lokalnym przeciwnikiem na jednym ekranie, drabinki, rozgrywki online, treningi zwykłe i te uczące Fatality, Wieże Czasu i moją ukochaną Kryptę, którą delikatnie niszczą mikrotransakcje, o których na koniec.

A jak się walczy? Jak zawsze świetnie, ale można i tu wyczuć drobne modyfikacje pod maską względem Mortal Kombat X. Co jednak ważne, wszystkie zmiany możemy zaliczyć na plus. W grze nie znajdziemy już X-Rayów w takiej formie, jak w poprzednich dwóch częściach. Teraz ich miejsce zastępuje „Fatal Blows”, które możemy uruchomić, gdy pasek naszego życia spadnie poniżej określonego poziomu. Ruch ten możemy wykonać tylko raz na pojedynek i tak, jak wcześniej, X-Raye potrafią zmienić losy walki. Wrócił też ruch Mercy, znany z dużo starszych odsłon serii. Modyfikatory postaci również zostały prawidłowo przemodelowane, do tego wszystkiego możemy jeszcze naszych wojowników customizować wizualnie. Fatality i Brutality jak zawsze nie zawodzą i są niezwykle krwawe i – na swój chory sposób – pomysłowe.

W grze jest dostępnych 25 wojowników. Jedną z nich – Frozen odblokowujemy dopiero po kilku godzinach kampanii fabularnej

Każdy wyprowadzony przez nas cios jest niezwykle satysfakcjonujący, a mnogość combosów i animacji niektórych postaci doprowadza wręcz o zawroty głowy. Nie czuć też żadnej rażącej dysproporcji pomiędzy bohaterami, co jest niezwykle ważne, gdy weźmiemy pod uwagę starcia online. Liczba i różnorodność aren też jest jak najbardziej zadowalająca i nikt nie powinien narzekać na brak zawartości. Tym bardziej, gdy zajrzymy do Krypty, w której możemy spędzić długie godziny, znajdując nowe przedmioty i masę odniesień do filmu i poprzednich gier z serii. Składając to wszystko w całość, mogę w tym miejscu zaryzykować stwierdzeniem, że obecnie nie znajdziecie lepszej bijatyki pod względem modelu walki i zawartości niż Mortal Kombat 11.

Tak właściwie można o tym mówić co premierę nowej części Mortal Kombat, ale… twórcy znów przekraczają granice brutalności.

Wspomnieć też muszę kilka słów o trybie wieloosobowym przez sieć – poprzednie części miały trochę problemów technicznych na początku z optymalizacją walk online. Tutaj jednak nie odnotowałem żadnych znaczących problemów, kod sieciowy jak najbardziej daję radę, za co duży plus twórcom. Objawia się to tym, że gra jest dość mocno nastawiona na esport ze wszystkimi swoimi statystykami – zobaczymy, jak to się rozwinie. Osobiście trzymam za to kciuki.

Strona audiowizualna

Do recenzji dostałem wersję na PlayStation 4, gdzie ogrywałem ją na podstawowej wersji konsoli. Graficznie mamy tu do czynienia z całkiem niezłym skokiem względem poprzednika. Dla mnie przede wszystkim faktura skóry wydaje się o wiele bardziej naturalna, co tylko podkreśla brutalność niektórych scen. Podkręcono również szczegółowość, zarówno postaci, jak i aren. Gra działa w 60 FPS podczas walk, zaś w cutscenkach spada do 30 klatek na sekundę – tak samo, jak w poprzedniku. To chyba mój jedyny zarzut – ten skok wydajnościowy jest dość zauważalny i chętnie bym się go pozbył, nawet kosztem nieco mniejszej ilości wodotrysków na ekranie.

Na arenach nadal znajdziemy interaktywne elementy, które pozwolą nam rozprawić się z przeciwnikiem

Zastrzeżeń nie mam natomiast do strony audio, ta stoi na najwyższym poziomie. Świetna muzyka dodaje rytmu walkom, „mięsiste” dźwięki podkręcają tylko moc wyprowadzanych ciosów, a dialogi są bardzo dobrze nagrane i czuć, że aktorzy głosowi dali z siebie wszystko.

Mikrotransakcje

Nie wiem czy pamiętacie, ale jedna z poprzednich gier Warner Bros. – Śródziemie: Cień Wojny miała system mikrotransakcji, co zostało mocno skrytykowane przez graczy. Po czasie wycofano się z tej decyzji i kontrowersyjne rozwiązanie zostało z gry usunięte. Więc jak myślicie, co robi Warner Bros. przy okazji premiery kolejnej głośnej gry od siebie?

Niektóre areny wręcz kipią od detali i smaczków w tle.

Tak, ja też liczyłem, że uczy na błędach, ale jak widać firma ta nie zna powiedzenia, że „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Mortal Kombat 11 również ma irytujące mikrotransakcje. I ja dobrze wiem, że jest to rzecz całkowicie opcjonalna, zakup wirtualnych skórek nie jest wymagany i wszystkie rzeczy można zdobyć samemu, jednak wspomniane mikrotransakcje psują system progresji w grze, przez co dochodzi miejscami do grindu.

Z bólem serca muszę niestety odjąć jeden punk od oceny końcowej za taką politykę firmy. Dla mnie osobiście niedopuszczalnym jest, by gra za ponad 200 złotych, miała w sobie jeszcze mikrotranskacje. Może to tylko ja mam takie zdanie, dajcie znać w komentarzach, co wy sądzicie na ten temat.

Podsumowanie

Liczę na to, że Warner Bros. w porę się obudzi i usunie z gry system mikrotransakcji i naprawi kilka małych potknięć. Są ku temu duże szanse, ponieważ już teraz, chwilę po premierze, do gry trafiło kilka aktualizacji, które poprawiają nieco wspomniany grind i dalej ulepszają rozgrywkę. Nawet w obecnej formie trudno znaleźć na PC, PS4 i Xbox One lepszą bijatykę od Mortal Kombat 11. Jest to tytuł diabelsko grywalny, dopracowany praktycznie w każdej linijce kodu, z masą trybów, dobrze działającym trybem multiplayer, a to wszystko podkreśla świetna oprawa graficzna i bardzo dobre udźwiękowienie. Jak najbardziej warto zagrać w ten tytuł.

Mortal Kombat 11 – najlepsza bijatyka tej generacji konsol! (recenzja)
Fabuła
8
Grywalność
9.5
Grafika
8.5
Audio
9
Wykonanie
8.5
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
Świetny tryb fabularny
Satysfakcjonujący system walki - zarówno dla hardcorowego, jak i niedzielnego gracza
Dużo różnorodnej zawartości
Oprawa audiowizualna na bardzo wysokim poziomie
Genialnie zaprojektowana Krypta
Kopalnia easter eggów
Fatality i Brutality jak zawsze nie zawodzą
Wady
Mikrotransakcje
Trochę zbyt dużo grindu (które zaczęto naprawiać w patchach)
9
OCENA
Exit mobile version