Historia serii Mortal Kombat – jak narodziła się legenda?

Wydaje mi się, że nie ma dziś wśród nas osób, które nie kojarzyłyby chociaż ze słyszenia serii Mortal Kombat. I trudno się temu dziwić – w końcu mówimy o najsłynniejszej komputerowej bijatyce w świecie gamingu, która liczy sobie już 27 lat. Pomimo sędziwego wieku i eksploatowanego uniwersum każda następna odsłona przyciąga miliony graczy, którzy z rozkoszą oddają się krwawym walkom i bezwzględnemu „fatality”. 23 kwietnia miała miejsce premiera jedenastej już części tej kultowej serii. Na potrzeby Mortal Kombat 11 twórcy wprowadzili szereg zmian usprawniających i uatrakcyjniających rozgrywkę. Mowa nie tylko o odświeżonej warstwie graficznej, ale i sporych zmianach w obszarze mechaniki. W związku z tą wielką premierą, przygotowałem dla Was tekst, skupiający się na narodzinach legendarnej marki Mortal Kombat i jej historii w dziejach gamingu. Zaczynajmy!

Jak narodziła się legenda?

Gdy na początku lat 90’ programista Ed Boon i scenarzysta John Tobias dostali zlecenie na stworzenie gry automatowej, opierającej się na brutalnych walkach, z pewnością nikt nie spodziewał się, na jaką żyłę złota trafili. Twórcy z Midway Games (obecnie NetherRealm Studios pod protektoratem Warner Bros. Entertainment) początkowo planowali przenieść do świata gier film pt. „Krwawy Sport”, ale ze względu na duże problemy z uzyskaniem praw autorskich, zdecydowali się postawić na swoje autorskie dzieło.

Marzeniem Eda Boona i Johna Tobiasa było stworzenie gry mogącej zrzucić z tronu ówczesnego króla bijatyk Street Fightera II. Głównymi założeniami były szczegółowe modele postaci i oryginalny pomysł na rozgrywkę. Cóż, wygląda na to, że swój cel osiągnęli z oszałamiającym skutkiem.

Street Fighter II jako klasyka gatunku

Niedługo później, w 1992 roku, świat gamingu po raz pierwszy usłyszał o Mortal Kombat. Gra powstała na automaty (na konsole i komputery w 1993 roku) i w zasadzie z miejsca zdobyła uznanie graczy, którzy zachwalali przede wszystkim realizm, grafikę i tzw. „fatality”, czyli wykończenie przeciwnika w wyjątkowo brutalny sposób.

Ed Boon wspominał po latach:

„Wierzyliśmy, że gra osiągnie jakiś sukces i zwróci nam zainwestowane pieniądze, które włożyliśmy w jej stworzenie, ale nigdy bym się nie spodziewał, że 20 lat później nadal będziemy robić kolejne części serii Mortal Kombat”.

W pierwszym Mortalu, gracze mieli do dyspozycji siedem postaci, z czego każda miała inne „fatality” i inne ciosy specjalne. Krew tryskała na wszystkie strony, a mnogość sposobów na ukatrupienie przeciwnika robiła nie lada wrażenie. Tak ogromna skala przemocy i wszechobecny w grze brutalizm spowodowały, że do Mortal Kombat przylgnęła łatka produkcji kontrowersyjnej. Ba! Wiele państw w ogóle nie chciało dopuścić jej do dystrybucji z troski o dobro graczy. Wśród krajów europejskich były na przykład Niemcy, które słyną z dość restrykcyjnego podejścia do widoku krwi i śmierci w grach komputerowych (co ostatnio zaczyna się powoli zmieniać).

Niektóre środowiska doszukały się w grze elementów satanistycznych i demonicznych, przez co także krytykowali Mortal Kombat oraz twórców za „nieprzemyślane” działania. Przez jakiś czas debatowano nawet o złagodzeniu lub całkowitym usunięciu z gry wspomnianego wcześniej „fatality”.

To jednak nie wszystko. Po wielkim sukcesie gry oczywistym faktem było, że gra trafi na pecety i konsole. W wersjach dla niektórych konsol (w tym mało popularnego w Polsce Super Nintendo SNES) całkowicie ocenzurowano krew, zastępując ją potem i zrezygnowano z bardziej brutalnych „fatality”, jak chociażby z przerobienia kogoś na mielonkę. Nintendo podjęło taką decyzję w trosce o najmłodszych konsumentów i ich wrażliwość. Pomimo faktu, że konsola SNES pod względem technicznym miażdżyła konkurencję, Mortal Kombat zupełnie się na niej nie przyjął. I chyba trudno się temu dziwić. Słabe wyniki sprzedażowe zmusiły Nintendo do zrezygnowania z cenzury przy okazji premiery Mortal Kombat II.

Mortal Kombat – dawniej ta grafika robiła olbrzymie wrażenie

Inną ciekawą konsekwencją wydania Mortal Kombat, było powołanie amerykańsko-kanadyjskiej organizacji Entertainment Software Rating Board (ESRB), która miała się zająć ocenianiem zawartości gier komputerowych i wyznaczaniem granic wiekowych. Organizacja ta zaczęła działać już w 1994 roku, a więc zaledwie dwa lata po premierze pierwszego Mortal Kombat. W odpowiedzi na zarzut promowania przemocy, Midway Games dodało do Mortal Kombat II dwa humorystyczne finishery. Pierwszym z nich było „babality”, w którym po wygranej walce przemieniamy przeciwnika w płaczącego bobasa. Drugim zaś było friendship, czyli wykonanie przez zwycięzce jakiejś śmiesznej czynności. Co więcej, w wersji Megadrive pojawiał się też trzeci sposób wykończenia swojego oponenta. Było to tzw. „fergality”, które zmieniało przegranego w Fergusa McGoverna – szefa Probe Software.

Jak widzicie początki serii Mortal Kombat były dosyć burzliwe, choć ostatecznie twórcy wyszli ze swoich problemów obronną ręką. Trudno mi sobie wyobrazić jak bardzo innowacyjny był pomysł Boona i Tobiasa. Urodziłem się kilka lat po premierze „jedynki”, a moje pierwsze wspomnienia z tą marką zaczynają się dopiero przy Mortal Kombat III. Nie zmienia to jednak faktu, że błyskotliwym, choć w gruncie rzeczy prostym pomysłem, Mortal Kombat podbiło serca graczy na całym świecie i po pewnym czasie zdetronizowało fenomenalnego Street Fightera II od Capcomu.

Sukces gry i jej ekranizacja

O ogromnej popularności MK, świadczy także próba przeniesienia go na ekrany filmowe. W 1995 roku do kin trafił film Mortal Kombat z Christopherem Lambertem w roli Lorda Raydena. Ekranizacja kultowej bijatyki została ciepło przyjęta zarówno przez graczy, jak i krytyków. Co więcej, przez wiele osób (w tym również mnie!) jest uważany za jeden z najbardziej klimatycznych filmów lat 90’.

Muszę przyznać, że mam do tej serii stosunek wyjątkowy. Nie wiem, jak to dobrze określić, ale Mortal Kombat jest dla mnie swoistą sztuką zabijania i sztuką umierania zarazem. Finezja i pomysłowość w kwestii uśmiercania człowieka jest po prostu imponująca. Gra zawierała w sobie także mnóstwo pomniejszych sekretów, które mogliśmy odkryć używając specjalnych kombinacji klawiszy. Przez ten fakt wokół Mortal Kombat narosło wiele legend i mitów, z których tylko niektóre okazały się być prawdziwe.

Mortal Kombat nie jest wbrew pozorom chamską i prymitywną bijatyką, w której nie obowiązują żadne zasady, a wszystkie elementy zostały wrzucone do gry ot tak. To przecież rozbudowane uniwersum z naprawdę skomplikowaną fabułą. Wymyślenie i zaprojektowanie tak prostego, a jednocześnie wciągającego tytułu zasługuje na wielkie wyrazy uznania. Zresztą, opinie graczy mówią same za siebie i ja także uważam tę serię za najwybitniejszą bijatykę, jaka kiedykolwiek powstała. Wyczekuję dnia, w którym do moich rąk trafi Mortal Kombat 11, aby znów móc stanąć na arenie i zmiażdżyć któregoś z wrogów za pomocą spektakularnego „fatality”!

Film Mortal Kombat z 1995 roku to obowiązkowa pozycja dla fanów serii

Mortal Kombat II – chwil spędzonych z tą grą się nie zapomina

Po sukcesie Mortal Kombat było jasne, że twórcy zdecydują się na stworzenie kontynuacji. I w ten sposób w roku 1994 do naszych rąk trafił Mortal Kombat II. Gra oferowała większą liczbę postaci, nowe kombinacje ataków, więcej humoru i niesamowitą – jak na tamte czasy – oprawę graficzną. Zarówno krytycy jak i gracze nie szczędzili „dwójce” pozytywnych opinii, przez co zyskała ona miano najlepszej ze wszystkich dotychczasowych części.

Twórcy udostępnili graczom dwanaście postaci, których celem było wygranie turnieju za bramami Zaświatów. Ponadto, do gry dodano wspomniane już wcześniej finishery: babality i friendship, mające być humorystyczną odpowiedzią na zarzuty o wyjątkowy brutalizm rozgrywki i powstanie ESRB. Jedną ze zmian w MK II było usunięcie minigry „Test Your Might”, która w pierwszej części stanowiła przerywnik pomiędzy niektórymi walkami i umożliwiała nabijanie punktów.

Co ciekawe, z drugą odsłoną tej kultowej serii bijatyk wiąże się też jeden z najsłynniejszych gagów w historii gamingu. Sławetne „TOASTY!” Dana Forbena, które pojawia się losowo podczas wykonywania ciosu podbródkowego. Ten humorystyczny dodatek z czasem stał się nierozłącznym elementem serii, bez którego trudno sobie wyobrazić istnienie Mortal Kombat. Zresztą, posłuchajcie, a na pewno skojarzycie, o co chodzi:

„TOASTY!” to także jedno z najbardziej znanych „fatality” Scorpiona, w którym zabija on swojego przeciwnika potężną kulą ognia. Oczywiście również wtedy przypomina o sobie pan Forben swoim kultowym okrzykiem.

Skoro już jesteśmy przy ciekawostkach, to wiecie, że Johnny Cage był pierwszą postacią w grze i że był wzorowany na Jean Cloude Van Dammie? Jego strój wzięto z filmu „Krwawy Sport”, a jako jeden z kombosów dodano „split punch” – słynny cios ze szpagatu wymierzony w krocze.

Mortal Kombat – seria pełna sekretów

Przy okazji omawiania Mortal Kombat II muszę napomknąć o jeszcze jednej niezwykle ważnej kwestii. Rzadko się bowiem zdarza, aby gamingowe fantazje graczy miały okazje zaistnieć w rzeczywistości, dzięki przychylności twórców. Wokół pierwszej części Mortal Kombat narosło wiele legend, głównie za sprawą samego Midway Games, które zaimplementowało do gry kilka sekretnych smaczków.

Wiecie, to ten moment, gdy przechodzicie grę po raz enty i nagle okazuje się, że przypadkiem trafiliście do nieznanej wcześniej lokacji i musicie zmierzyć się z potężnym przeciwnikiem, o którego istnieniu nie mieliście pojęcia. Czujecie się jak Indiana Jones po odszukaniu Świętego Graala, bo oto odkryliście jeden z wielu sekretów Waszej ukochanej gry. Wasza wyobraźnia zaczyna funkcjonować w alternatywnej rzeczywistości, a wokół produkcji pojawiają się najrozmaitsze plotki, które trudno zweryfikować. Znacie to uczucie, prawda? Gracze Moral Kombat znają na pewno i to nazbyt dobrze.

W ten sposób narodziła się m.in. legendarna postać o imieniu Ermac. Nazwa ta występowała w automatowym Mortal Kombat jako program służący do zliczania błędów. Gracze byli jednak przekonani, że kryje się pod nią tajemniczy bohater, co skłoniło twórców do stworzenia czerwonego ninja i nadania mu imienia – Ermac. Podobna sytuacja miała zresztą miejsce ze słynnym finisherem „animality”, w którym postać miała się rzekomo zmieniać w dziką bestię. Pomysł, choć kompletnie nieprawdziwy, spodobał się twórcom do tego stopnia, że postanowili go dodać w Mortal Kombat Trilogy z 1996 roku.

„Animality” tak naprawdę wymyślili gracze

Mortal Kombat III kolejnym przykładem na to, że liczą się gracze

W 1994 roku na rynek trafił Mortal Kombat III, który delikatnie mówiąc nie przypadł wielu graczom do gustu. Twórcy postanowili odejść od ponurych lokacji przypominających kazamaty i tonące we krwi areny, na rzecz spokojniejszych krajobrazów.

Po raz kolejny dodano do gry kilka nowych postaci, takich jak Kabal, Nightwolf czy Sektor, ale postanowiono także usunąć niektórych wojowników (np. Scorpiona czy Sub-Zero). Ta decyzja wzburzyła graczy, którzy domagali się przywrócenia swoich ulubionych bohaterów.

Zaledwie pół roku po premierze trójki, wyszło Ultimate Mortal Kombat III, które usprawniało rozgrywkę i przywracało usunięte wcześniej postaci – gracze mogli odetchnąć z ulgą. Dwa lata później premierę miało Mortal Kombat Trilogy, które łączyło elementy ze wszystkich dotychczasowych części. Mogliśmy w niej zagrać jedną z trzydziestu trzech postaci, a także podziwiać dodatkowe „fatality”, w tym m.in. „brutality”, czyli niszczycielską szarżę rozrywającą przeciwnika na kawałki.

Mortal Kombat 4 – gra, która zmieniła oblicze serii

Po premierze Mortal Kombat Mythologies: Sub- Zero w 1997 roku, stanowiącego swoisty spin-off serii, nadszedł moment na Mortal Kombat 4. To właśnie przy „czwórce” spędziłem najwięcej godzin i nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że to tę część pokochałem najbardziej.

Mortal Kombat 4 jest pierwszą częścią serii, w której wprowadzono pełną grafikę 3D. Poza tym, dodano możliwość ulepszania naszych postaci i zestaw potężnych broni, które mogliśmy w krwawy sposób wykorzystać.

Twórcy postawili sobie za cel jak najbardziej spektakularne i widowiskowe walki, dlatego w „czwórce” uświadczymy dużo więcej brutalnych „fatality” niż w poprzednich częściach. Gdy przesiadałem się do Mortal Kombat 4 byłem zdumiony jak realistycznie wyglądają potyczki i co są w stanie zaoferować gry wideo. Od tej pory skrupulatnie śledziłem rozwój gamingu, który z czasem stał się nieodzownym elementem mojego życia.

Uwaga, uwaga – szybki przeskok do 2011 roku!

Wybaczcie ten nagły nagły przeskok o kilkanaście lat w przód, ale uważam, że od Mortal Kombat 4 do Mortal Kombat 9, nie wydarzyło się zbyt wiele w historii serii, dlatego pozwolę sobie ten okres pominąć.

Obok MK9 z 2011 roku nie można przejść obojętnie. Twórcy postawili jeszcze większy nacisk na brutalność i na innowacyjne sposoby uśmiercania przeciwników. Pojedynki były bardziej dynamiczne, a animacje, które towarzyszyły walkom, osiągnęły iście mistrzowski poziom. Do naszej dyspozycji oddano dwa tryby rozgrywki: Story Mode oraz Tag Team (walki dwuosobowych drużyn).

Największą zmianą było wprowadzenie systemu X-Ray, który umożliwiał zastosowanie wyjątkowo drastycznych i niszczycielskich ataków. Jego działanie było uzależnione od paska energii, który ładował się wraz zadawaniem i otrzymywaniem obrażeń. Po jego naładowaniu mogliśmy cieszyć oko destrukcyjną paletą ciosów. Ponadto, każdy bohater posiadał swoją własną sekwencję super ataków, co w znacznym stopniu urozmaicało pojedynki.

W 2015 roku na rynek trafił Mortal Kombat X, będący kontynuacją MK z 2011 roku. Oprócz niezwykle realistycznej oprawy graficznej, w grze zmieniono sposób prowadzenia walki na bardziej ofensywny, co wielu graczy przyjęło dosyć chłodno. W konsekwencji próbowano spowolnić rozgrywkę poprzez szereg aktualizacji, ale efekt końcowy i tak nie był zadowalający.

Poza tym, dostaliśmy nową ścieżkę fabularną, nowe lokacje, areny i rozbudowany system pojedynków multiplayer. Sukces gry zachęcił twórców do przeniesienia Mortal Kombat X na urządzenia mobilne (Android i iOS) – swoją drogą wyszło im to naprawdę dobrze, więc jeśli jeszcze nie graliście, to gorąco polecam spróbować.

Mortal Kombat X jest moim zdaniem naprawdę rewelacyjne

Mortal Kombat 11 – czy pobije na głowę poprzednie odsłony serii?

Jesteśmy w trakcie przygotowywania dla Was recenzji najnowszego MK, dlatego uzbrójcie się w cierpliwość a już niebawem dowiecie się czy twórcy stanęli na wysokości zadania i stworzyli hit, którego żal nie mieć w swojej biblioteczce. Pierwsze recenzje MK 11 sugerują, że możemy mówić o sporym sukcesie zespołu NetherRealm Studios. Krytycy chwalą bardziej taktyczne podejście do walki i ograniczenie elementów losowości, czyli m.in. sposobów rozpoczynania kombinacji ataku lub obrony. Poza tym, dobrze wypadły nowe możliwości defensywne i ogólny balans rozgrywki.

Ja już oddaję się brutalnej i krwawej rzeczywistości i coś mi się wydaję, że wsiąknę na dziesiątki długich godzin. Zwłaszcza, że czeka na nas tryb multiplayer, a nie ma nic lepszego od wielkiego mordobicia ze swoimi znajomymi. Do zobaczenia na arenie!

OŚ CZASU:

  • Mortal Kombat (1993)
  • Mortal Kombat II (1994)
  • Mortal Kombat 3 (1995)
  • Mortal Kombat Trilogy (1996)
  • Mortal Kombat 4 (1998)
  • Mortal Kombat Advance (2001)
  • Mortal Kombat: Deadly Alliance (2002)
  • Mortal Kombat: Tournament Edition (2003)
  • Mortal Kombat: Mystyfication (2004)
  • Mortal Kombat: Shaolin Monks (2005)
  • Mortal Kombat: Armageddon (2006)
  • Mortal Kombat: Unchained (2006)
  • Ultimate Mortal Kombat (2007)
  • Mortal Kombat vs DC Universe (2008)
  • Mortal Kombat Arcade Kollection (2011)
  • Mortal Kombat X (2015)
  • Mortal Kombat XL (2016)
  • Mortal Kombat 11 (2019)