Lark 7i – recenzja tabletu z Windowsem 10 za 300 złotych

Tablety pracujące na Windowsie to ostatni bastion Microsoftu, jeśli mówimy o ekspansji systemu na urządzenia „kieszonkowe”. Choć z oczywistych względów do 7-calowego Larka to określenie nie pasuje w stu procentach. Czy można pracować, grać i surfować po sieci z wykorzystaniem tabletu, który kosztuje mniej niż 300 złotych? Między innymi tego dowiecie się z naszej recenzji.

Parametry techniczne Lark 7i:

W momencie publikacji recenzji Lark 7i Ultimate (Windows 10) kosztował ~199 złotych.

Wzornictwo i jakość wykonania

Lark 7i Ultimate to urządzenie pełne kompromisów. Łatwo je odnaleźć m.in. w jakości materiałów wykończeniowych. Dominuje plastik. Najzwyklejszy w świecie. Na frontowej tafli tworzywo zdaje się być bardzo twarde, przez co cały czas obawiam się nieco o podatność na pękanie, na przykład na skutek upadku na kant obudowy. Muszę jednak zaznaczyć, że do tej pory zastosowane materiały chronią wyświetlacz nienagannie.

Na pleckach odnajdziemy o wiele ładniejsze, pełne delikatnie odczuwalnych opuszkami palców, niby okręgi. Tylna ściana obudowy urządzenia nie przejawia tendencji do ślizgania się, toteż byłbym raczej spokojny o bezpieczeństwo Waszego Larka 7i Ultimate, jeśli – na przykład – położycie go na nieco skośnej, szklanej powierzchni.

Na tylnej ścianie tabletu odnajdziemy pojedynczy głośnik, a także oznaczenia handlowe producenta oraz oczko aparatu głównego o matrycy 2 Mpix, które jednak z oczywistych względów nie zagwarantuje Wam nadspodziewanie wysokiej jakości zdjęć.

Lark 7i Ultimate

Trzymając urządzenie w orientacji pionowej, na lewej krawędzi Larka odnajdziemy wejście na kartę pamięci microSD. Jest ono dla tego tabletu niczym woda dla spragnionego na pustyni, ale o tym szerzej przeczytacie w dalszej części recenzji.

Górna krawędź oddaje nam do dyspozycji wejście na port ładowarki USB typu B, port microHDMI, diodę oraz wejście na słuchawki audio Jack 3,5 mm. Prawa ściana skrywa plastikowe (co nie powinno Was dziwić) przyciski regulacji głośności oraz przycisk Power. Dolna ściana tabletu jest niezagospodarowana. Pod wyświetlaczem odnajdziemy windowsowski odpowiednik przycisku Home. Po przeciwnej stronie, nad wyświetlaczem, mamy 1,3 Mpix kamerkę do wideorozmów.

Rozmieszczenie poszczególnych przycisków można więc uznać za standardowe. Mało tego, na dłuższą metę docenicie należycie zachowane odstępy między portami oraz przyciskami regulacji głośności, a włącznikiem/wyłącznikiem. W tej kwestii konstruktorzy dołożyli całkiem sporych starań ku temu, aby obcowanie z tym urządzeniem przebiegało w pełni bezproblemowo.

Wyświetlacz

Warto zwrócić uwagę na zastosowanie matrycy IPS, która jak na urządzenie za mniej niż trzysta złotych, świeci nadspodziewanie dobrze, gwarantując poprawne kąty. Rozdzielczość 1024×600 pikseli nie może oczywiście przynosić urządzeniu wielkiej chluby, jednak jeśli zamierzacie kupić Larka 7i Ultimate i godzicie się z wydatkiem rzędu 300 złotych, to musicie liczyć się z kompromisami, o czym pisałem już we wstępie. Zastosowana rozdzielczość i brak warstwy ochronnej to i tak błahostka. Matryca IPS daje radę, tym samym – patrząc przez pryzmat relacji ceny do jakości – naprawdę jest całkiem sensownie.

Lark 7i Ultimate

Jak już wiecie, pod wyświetlaczem odnajdziemy dotykowy przycisk z logo Windowsa. Muszę tu nadmienić o tym, że w moim egzemplarzu jego działanie zazwyczaj wprowadza pewien element losowości, chociaż po ponad miesiącu z Larkiem wyrobiłem sobie teorię, wedle której czasem to system operacyjny jest winny tego, że reakcja bywa znacząco opóźniona. Muszę tu także przyznać, że tablet zazwyczaj podróżuje ze mną w plecaku typu kostka. Bez żadnego etui czy podobnych wynalazków. Widać niewielką ilość mikro rys, jednak wyświetlacz znosi te podróże nadspodziewanie dobrze.

SPIS TREŚCI:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Bateria. Głośnik i aparat
3. Mój dzień z Lark 7i Ultimate. Podsumowanie

Działanie i oprogramowanie

Urządzenie napędza Intel Atom Z3735G, który królem benchmarków raczej nie jest. Na pokładzie odnajdziemy zaledwie 16GB pamięci na nasze pliki, z czego realnie rozpoczynamy przygodę z ledwie kilkoma gigabajtami po zainstalowaniu zaledwie garści aplikacji, takich jak przeglądarka, Steam (byłem naiwny, myślałem, że w coś pogram ;)) czy komunikator.

Generalnie, w kwestii takiej ilości pamięci RAM spokojnie można powiedzieć, że warunki do pracy dla mobilnych okienek są iście spartańskie. Windows 10 żywi się aktualizacjami, które są wydawane bardzo systematycznie. Pewnie spora część z Was o tym wie, bo być może pracujecie na tym systemie, ale z dziennikarskiego obowiązku muszę tu o tym napomknąć. Dlaczego? Z prostego względu: pamięci na nasze pliki jest tak mało, że wiele aktualizacji nie zdoła nawet pobrać się, nie mówiąc o instalowaniu.

A gdybyście chcieli pójść drogą na skróty i pobierać aktualizacje na kartę microSD, to wiedzcie o tym, że jakieś marne 8GB nie wystarczy. Co to, to nie. Nośnik o pojemności 16GB to podstawa. Jak na ironię, dobra sztuka kosztuje nieraz 50% wartości tego tabletu. Prosta ekonomia podpowiada więc, że życie bez większych łatek systemowych to będzie dla Was chleb powszedni. Nie utrudnia mi to pracy z Larkiem, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że w obecnych czasach niemożność instalowania łatek bezpieczeństwa i usprawnień na dłuższą metę może być dla mnie – i dla Was – niekorzystna.

Lark 7i Ultimate

O nacechowaniu gamingowym trudno mi powiedzieć w sumie cokolwiek. Z dwóch względów: po pierwsze, odpalą się tylko proste, a wręcz najprostsze gierki, w które nie grywam. Po drugie zaś, ogranicznik stanowi ilość pamięci na Wasze pliki. Tym samym tworzy się tutaj pewnego rodzaju krąg absurdu.

Jego dopełnieniem jest niejako gratisowa roczna subskrypcja dla pakietu Office, której jednak z tego samego względu nie sposób wykorzystać. Ale Office to już całkiem dobry motywator ku temu, aby kupić kartę microSD. A gdy ją kupicie, to można już instalować aktualizacje, co jednak trwa stosunkowo długo. A czas jest tutaj na wagę złota.

Bateria

Lark 7i Ultimate ma niewymienne ogniwo o pojemności 3000 mAh, czyli nieco mniejsze niż to, jakie odnajdziemy w wielu smartfonach. Tam jednak akumulator musi napędzać działanie relatywnie mniejszych, roboczo przyjmijmy że 5-calowych, konstrukcji.

W chwili, gdy siadałem do pisania tego wpisu, miałem dokładnie 65% naładowania baterii. Mija 30 minut, a licznik pokazuje 40% naładowania akumulatora. Pracuję na niemal maksymalnych ustawieniach jasności z wyłączonym trybem oszczędzania baterii.

Po kilku próbach i błędach doszedłem do tego, że dla 20-30 minut więcej nie będę ślepił w przyciemniony ekran, bo jednak bardziej cenię sobie swój wzrok niż ten dodatkowy „ekstra” czas. A zwróćcie proszę uwagę na to, że akumulator stopniał o ponad 20% tylko na pisaniu tekstu z wykorzystaniem podpiętej przez port microUSB klawiatury, która raczej nie podbiera wiele prądu.

Wezmę jednak Larka w obronę, bowiem w tej cenie po prostu nie należy spodziewać się innych efektów. Nie można odnosić czasu pracy na jednym ładowaniu do smartfonów z dwóch względów: przytoczonego już wcześniej obszaru roboczego ekranu, a także ze względu na specyfikę dziesiątego Windowsa. Pracuję w trybie PC, jednak tryb tabletu nie daje niemal żadnych oszczędności na baterii, toteż zawsze warto mieć pod ręką ładowarkę. Odnośnie zaś samej ładowarki, ta dołączona w zestawie radzi sobie poprawnie, choć jeśli macie przy sobie jakąś szybko ładującą, wykonaną przez producenta Waszego smartfona, ja nie zawahałbym się ani chwili.

Przy moim użytkowaniu urządzenia, pracując na przeglądarce Chrome (1-2 karty w tle), na maksymalnej jasności osiągam czasy rzędu trzech godzin przy stałym przeglądaniu YouTube’a. W trybie „pisania i konsumpcji treści” (1-4 karty Chrome’a, nadal maksymalna jasność) czas ten może wzrosnąć do mniej więcej 3,5-4 godzin. 

O autorskich aplikacjach nie ma co mówić, bowiem ze względu na taką, a nie inną ilość pamięci na pliki, nie byłoby ich chyba gdzie wgrać. Zresztą, nawet gdyby się udało, to Windows 10 dławi się poniżej 500MB wolnego miejsca – sprawdzone ;) – i czasem najprostszym sposobem na przywrócenie względnie poprawnej kultury pracy jest zresetowanie tabletu.

Głośnik

Lark 7i Ultimate

Pojedynczy głośnik ulokowany na pleckach jest w stanie wygenerować nadspodziewanie dobry – jak na sprzęt za trzy stówy – dźwięk, choć oczywiście o głębi czy podbiciu basowym można zapomnieć. Emitowany dźwięk powinien przemawiać do miłośników teorii o płaskiej Ziemi – jest dokładnie tak samo płaski, jak Matka Ziemia w tej zyskującej na popularności teorii. Przy tym wszystkim, jest też w zupełności wystarczający do YouTube’a, który działa w miarę płynnie, jeśli tylko nie przesadzicie z rozdzielczością i nie przekroczycie szalonej wartości 480p.

SPIS TREŚCI:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Bateria. Głośnik i aparat
3. Mój dzień z Lark 7i Ultimate. Podsumowanie

 

Mój dzień z Larkiem 7i Ultimate

Zapytacie: Krzysiek, po kiego Ci ten tablet? Upadłeś na głowę, żeby tak marnować ciężko zarobione pieniądze?

Po chwili namysłu odpowiem, że mimo tych wszystkich braków, nie uważam tych trzech stów za wyrzuconych w błoto. Mało tego, w mojej sytuacji była to całkiem trafiona inwestycja, którą zrealizowałbym jeszcze raz. Pozwólcie, że najpierw opiszę Wam mój typowy dzień z Larkiem 7i Ultimate, a następnie w podsumowaniu zawrę wszystkie jego plusy i minusy.

Tablet, razem z kuriozalnie wielką, pełnoprawną klawiaturą z klawiszami numerycznymi, biorę ze sobą przykładowo do pracy. Czasem jest luźniej, a łatwiej mi pisać dla Was z wykorzystaniem tego sprzętu, aniżeli ślepić w ekran telefonu, na dodatek męcząc się z klawiaturą ekranową i Androidem, który – mimo że jest świetnym systemem – to jednak dla mnie niezbyt nadaje się do pisania. A tak się składa, że piszę dużo: przez newsy, artykuły czy tego typu recenzje, po całe rozdziały, które następnie składam w książki i rozsyłam do wydawnictw z nadzieją na to, że ktoś się nad tą twórczością pochyli i zechce ją wydać. Dwa razy się udało ;).

Kończąc tę prywatę: po kilku dniach nauczyłem się, że prościej jest, gdy Lark ładuje się w nocy. Wynika to z tego, że czas ładowania ogniwa jest relatywnie długi. Te osiem godzin wystarcza aż nadto. Ma to o tyle duże znaczenie, że w mojej sytuacji port ładowarki (microUSB) pełni funkcję wejścia na klawiaturę, o której wzmiankowałem w poprzednim akapicie. Dlatego też nie mogę jednocześnie pisać z wykorzystaniem klawiatury i ładować urządzenia. Byłoby to możliwe z wykorzystaniem łączności Bluetooth, jednak przypominam, że szukałem zestawu w stu procentach budżetowego.

Gdy jest spokój, a ja mam pozamykane wszystkie swoje tematy, odpalam hotspota z telefonu, włączam mój super-zestaw za 300 złotych, siadam i po prostu piszę. Piszę bez ślepienia w ekran, bo wyświetlacz, który tu odnajdziemy, jest całkiem niezły. Piszę bez przejmowania się płynnością działania, bo mimo 1GB pamięci RAM, Lark 7i Ultimate pozwala mi na odpalenie przeglądarki, kilku kart w tle i zachowaniu wystarczającej kultury pracy. Nauczyłem się natomiast wielu użytecznych skrótów na klawiaturze, bowiem tapanie w ekran czasem po prostu mija się z celem. Jest to zjawisko losowe, jednak w trybie PC konstrukcja czasem źle interpretuje miejsce dotyku – widać to zwłaszcza na przeglądarce, gdy chcemy odpalić nową kartę – i trzeba usiłować trafić w małą ikonkę, co może wywołać irytację. Ctrl+T to po prostu lepsze rozwiązanie. Tak samo jak Page Up/Down jest bardziej komfortowe w przewijaniu stron, a skróty z Altem i Shiftem to obecnie mój chleb powszedni.

Tym samym docieramy do trudnego pytania: czy z tym tabletem można pracować bez fizycznej klawiatury? Generalnie można, ale czasem trzeba po prostu wrzucić na luz, uśmiechnąć się pod nosem i tapnąć drugi czy trzeci raz, żeby dana funkcja zatrybiła. Ale jak już zaskoczy, to zazwyczaj działa poprawnie. Rzecz jasna, jeśli nie jest grą, materiałem wideo w wysokiej rozdzielczości czy nie daj Boże aktualizacją ;)

Podsumowanie

Czy w 2017 roku taki sprzęt ma przed sobą przyszłość? Mimo szeregu wątpliwości, uznam, że tak. Tablety to z natury konstrukcje przewidziane do konsumowania, nie zaś generowania treści. Wszyscy wiedzą, że jeśli chcemy pisać mobilnie, to kupujemy ultrabooka lub taniego używanego laptopa, prawda?

A jeśli nie można sobie z wielu względów pozwolić na targanie ze sobą 3-kilogramowej kobyły, to w grę wchodzą właśnie tablety na Windowsie, który na tych konstrukcjach sprawdza się nadspodziewanie dobrze. Firma Lark znalazła sobie niezłą niszę, którą usiłuje zagospodarować. Zazwyczaj z poprawnymi efektami, bowiem w ramach ich oferty można odnaleźć także i tablety z rozsądniejszą specyfikacją, które mają już 2 GB RAM, co jest krokiem w zdecydowanie dobrą stronę.

Kończę pisać ten wpis. Zaczynałem z baterią na poziomie 65%. Piszę mniej więcej godzinę, może godzinę i piętnaście minut, bo kilka razy trzeba było odpowiednio wyważyć słowa. Jasność wysoka, tryb oszczędzania akumulatora wyłączony. Piszę, więc wszystko działa płynnie. Zostało mi 23% akumulatora. Wniosek nasuwa się sam: Lark 7i Ultimate spełnił swoje zadanie, do którego został przeze mnie zakupiony.

Jeśli zaakceptujecie jego ograniczenia, spartańską specyfikację, a nie wymagacie od tabletu cudów, to maleństwo ogarnie, da radę. Trzymając się tej prostej zasady, 7i Ultimate będzie tanim, acz niezłym narzędziem do prostych misji, gdzie Android nie zawsze daje sobie radę. To chyba najlepsze podsumowanie możliwości tego urządzenia.

SPIS TREŚCI:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Bateria. Głośnik i aparat
3. Mój dzień z Lark 7i Ultimate. Podsumowanie

Exit mobile version