klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański - Tabletowo.pl)

Recenzja Keychron V4. Mała, ale wariatka!

Keychron to jedna z tych firm, zajmujących się klawiaturami, której poczynania śledzę najbardziej uważnie. Od kiedy tylko pojawiła się na rynku, ciągle wprowadza innowacje i obniża progi cenowe cech, które jeszcze kilka lat temu zarezerwowane były tylko dla najdroższych modeli. Dziś pod lupę biorę najnowszy dodatek do portfolio, czyli Keychron V4 – małą klawiaturę, mającą na celu zaoferować jak najwięcej cech pożądanych przez entuzjastów, w możliwie jak najniższej cenie. Zapraszam do lektury!

Im więcej lat siedzę w hobby klawiaturowym, tym bardziej zachwyca mnie, jak świetne klawiatury są w stanie powstać w małych pieniądzach. Gdy dopiero zaczynałem swoją przygodę, za 500 złotych można było co najwyżej złożyć miernej jakości GK61 z wybranymi przełącznikami i keycapami. Teraz firmy, takie jak Keychron, kompletnie zmieniają wartość pieniądza w klawiaturach i oferują niespotykane dotychczas w tej półce cenowej aspekty.

Pamiętam jeszcze jak Keychron dopiero wkraczał w świat klawiatur i od razu skradł serca odbiorców serią K. Były to produkty skierowane do osób spędzających większość czasu przed komputerem na pracy z tekstem. Nie kosztowały dużo, a oferowały naprawdę świetne wrażenia z pisania.

Później powstała seria Q, której celem było ułatwienie wejścia do hobby dla świeżo upieczonych entuzjastów. Ja osobiście nie przepadałem za nią, gdyż użycie w niej słabej jakości aluminiowej obudowy było nietrafionym pomysłem.

W tym roku Keychron wydał swoje pierwsze produkty z serii V, która ma jeszcze bardziej obniżać koszty produkcyjne, porzucając aluminium na rzecz tworzywa sztucznego. Jest to, paradoksalnie, moim zdaniem, genialne rozwiązanie, bo zawsze uważałem dobrej jakości plastik za lepszy materiał od słabej jakości aluminium. Zobaczmy zatem czy V4, sześćdziesięcioprocentowa klawiatura z nowej serii Keychrona, poradzi sobie w moim teście!

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Opakowanie

Klawiatura przychodzi zapakowana w bardzo minimalistyczne pudełko w kolorze czarnym. Na jego froncie znalazł się konturowy obrazek, mający zwizualizować wygląd modelu Keychron V4. Dookoła niego znajdują się z kolei napisy „A Sleek, Compact Customizable Mechanical Keyboard” oraz „An open source customizable keyboard for peak productivity”. To jednoznacznie określa, że klawiatura ta jest skierowana do osób poszukujących kompaktowego produktu, podatnego na customizację.

Na odwrocie opakowania umieszczony został render dwóch wariantów klawiatury: jeden z półprzezroczystą i drugi z nieprześwitującą obudową. Obok wypisane zostały główne cechy modelu wraz z krótkimi opisami. Są to:

  • kompaktowy rozmiar 60%,
  • kompatybilność z systemami Windows oraz macOS,
  • wsparcie oprogramowania QMK i VIA,
  • hot-swap,
  • stabilizatory przykręcane na śrubki,
  • ponad 10 efektów podświetlenia,
  • pianka, absorbująca dźwięk i wibracje, umieszczona w obudowie.

Akcesoria

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegoś producenta za najbogatszy zestaw akcesoriów, to byłby to zdecydowanie Keychron. Z każdą ich klawiaturą zawsze przychodzi sporo naprawdę przydatnych dodatków, których często nie znajdziemy nawet w komplecie z klawiaturami znacznie droższymi. Nie inaczej jest w przypadku tego modelu, z którym dostajemy:

  • instrukcję obsługi,
  • fiszkę obrazującą działanie podstawowych funkcji i skrótów,
  • fiszkę informującą jak wkładać przełączniki, żeby nie popsuć gniazd hot-swap,
  • trzy dodatkowe keycapy z funkcjami Mac,
  • druciany keycap puller,
  • mały switch puller,
  • dwa śrubokręty kompatybilne ze wszystkimi śrubkami użytymi do złożenia tej klawiatury,
  • zapasowe śrubki,
  • czarny kabel USB-C do USB-C z przejściówką do USB-A.

Powiedzcie mi teraz, który inny producent dorzuca do swoich klawiatur tak wiele akcesoriów? No właśnie… żaden. Mamy tu ich nie tylko wiele, ale są one również dobrej jakości. Z reguły keycap pullery, dołączane do klawiatur mainstreamowych producentów, są w pełni plastikowe, w wyniku czego mogą porysować ścianki nakładek. Tu mamy natomiast drucianą wersję, która jest znacznie wygodniejsza w obsłudze i przy okazji nic nie zepsuje.

Ponadto mamy tu śrubokręty, co może oznaczać tylko jedno: Keychron wręcz zaprasza nas do otworzenia tej klawiatury i modyfikowania jej wedle własnego uznania. Skoro więc jest taka możliwość, to na pewnym etapie dzisiejszej recenzji zajrzę również do środka obudowy.

Kilka słów muszę powiedzieć także o kablu. Ten jest w czarnym oplocie i stosunkowo dobrze układa się na biurku. Zwinięty jest organizerem, co może być przydatne w trakcie transportu. Świetnym rozwiązaniem jest też użycie w nim dwóch końcówek USB-C, dzięki czemu użytkownicy MacBooków mogą bez większych problemów podpiąć tę klawiaturę. Dla tych, którzy nie mają takiego portu w komputerze, jest z kolei dołączona przejściówka. Wszystko jest tu przemyślane i stworzone tak, aby zapewnić klientowi maksymalną wygodę.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard akcesoria
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Od góry

Keychron V4 to klawiatura w rozmiarze 60%, a więc pozbawiona sekcji numerycznej, nawigacyjnej czy nawet rzędu klawiszy funkcyjnych. Jedyna fizycznie obecna tu sekcja to ta alfanumeryczna: literki, cyferki i modyfikatory. Z tego powodu jest to dla wielu wręcz nieużywalna klawiatura, gdyż brakuje jej masy przydatnych przycisków. Inni zauważą jednak jej zalety, takie jak mniejszy ogólny rozmiar, a więc więcej miejsca na ruchy myszką. Osobiście wolę klawiatury TKL ze względu na łatwiejszy dostęp do strzałek i rzędu funkcyjnego, ale dobrą „sześćdziesiątką” też nie pogardzę.

Nie jest też zresztą tak, że klawiszy, takich jak strzałki, tu nie ma. Są, ale ukryte zostały pod warstwami. Dostęp do nich uzyskać można poprzez przytrzymanie klawisza FN (lub FN1, gdyż w przypadku tego modelu klawisze te są dwa) i wciśnięcie wybranego klawisza z poboczną funkcją. W ten sposób użytkownik nie traci żadnej funkcji, pomimo braku blisko połowy fizycznych klawiszy.

Recenzowana dziś klawiatura ma bardzo charakterystyczny wygląd. Ramki obudowy są bowiem wyraźnie szersze niż w standardowych modelach, takich jak Genesis Thor 660. Nie są one natomiast równej szerokości – te boczne są nieco węższe. Na testy trafił do mnie wariant z nieprześwitującą obudową w kolorze czarnym, natomiast dostępna do zakupu jest też wersja wykonana z materiału przepuszczającego część światła, wyglądającego nieco jak przyciemnione szyby samochodu. Próżno jej jednak szukać w polskiej dystrybucji. Nie jest to natomiast w mojej opinii duża strata, bo klasyczny wariant wygląda zdecydowanie bardziej elegancko.

Producent zdecydował się na zastosowanie popularnego układu ANSI wraz ze standardowym rzędem dolnym. Mamy tu więc długi lewy Shift oraz niski Enter. Dzięki temu nie ma również problemów z potencjalną wymianą keycapów, gdyż większość zamienników jest przystosowana do takiego układu.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Od spodu

Główną cechą różniącą się pomiędzy seriami Q i V jest materiał obudowy. W przypadku tej pierwszej mieliśmy do czynienia z anodyzowanym aluminium, natomiast w tej drugiej, niezaprzeczalnie bardziej budżetowej, zdecydowano się na tworzywo ABS. Niektórzy z Was mogą uznać, że wychodzi to klawiaturze na gorsze, ale ja jestem zupełnie innego zdania. Uważam bowiem, że obudowy z grubego ABS-u brzmią o wiele przyjemniej niż te z taniego aluminium.

Co ciekawe, na spodzie modelu Keychron V4 znalazły się rozkładane nóżki. Pozwalają na regulację nachylenia do użytkownika, a w dodatku są dwustopniowe, więc właściciel ma do wyboru aż trzy różne kąty. Ja osobiście korzystałem z tego najwyższego, gdyż jestem przyzwyczajony do mocno pochylonych w moją stronę klawiatur, nawet pod kątem 10 stopni.

Ponadto w każdym z rogów znalazły się podłużne gumki antypoślizgowe, które spełniają się idealnie w powierzonym im zadaniu. Również wspomniane przed chwilą nóżki są zakończone gumkami, więc nawet po ich rozłożeniu klawiatura nie ślizga się po nawierzchni.

Poza tym spód obudowy jest płaski i nic więcej ciekawego tu nie znajdziemy, natomiast chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt wizualny. Mam tu na myśli śrubki, których jest łącznie osiem i są wyraźnie widoczne z tej perspektywy. Każda z nich jest w kolorze złotym, co pasuje perfekcyjnie do czarnej obudowy. Łączą one górną część z dolną, a ich odkręcenie, dołączonym do zestawu imbusem, pozwoli nam zajrzeć do środka, ale to za chwilę.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Od boku

Wspomniane przeze mnie przed chwilą złote śrubki są widoczne również od frontu klawiatury. Tworzy to naprawdę przyjemną dla oka estetykę. Lubię bowiem, jak w klawiaturach Keychrona główki śrubek wystają nieco ze swoich dziurek i dodają kolejny kolor do całości.

Co jednak dziwne, śrubki nie są tak samo widoczne, jeśli spojrzymy na klawiaturę z przeciwnej strony. Widać natomiast z tej perspektywy port USB-C, osadzony blisko jednej z krawędzi bocznych (lewej z perspektywy osoby piszącej na klawiaturze), a także przełącznik umieszczony obok. Pozwala on na zmianę trybu systemowego pomiędzy Mac i Windows. Szkoda jednak, że złącze do podłączenia kabla nie zostało wyśrodkowane, gdyż wyglądałoby to bardziej estetycznie.

Od boku można zobaczyć jak górna część obudowy, która jest szersza, nachodzi na tę dolną. Tworzy to tak zwany „seamless design”, dzięki któremu granica pomiędzy częściami nie jest wyraźnie zaznaczona przez widoczną przerwę. Nie widać z tej perspektywy natomiast przełączników. Keychron V4 nie jest bowiem klawiaturą z floating-key design, co może się jednym podobać, a dla innych może być cechą nie do zaakceptowania. Ja osobiście nienawidzę klawiatur z wystającymi przełącznikami, bo wyglądają one moim zdaniem goło i tanio. Dlatego też Keychron V4 wizualnie bardzo przypadł mi do gustu.

Od środka

Na początku miałem problemy ze skutecznym rozebraniem tej klawiatury na części. Odkręcenie ośmiu śrubek od spodu nie wystarczyło bowiem do tego celu i konieczne było wykręcenie również ośmiu kolejnych, ukrytych pod keycapami. Tuż po tym uzyskałem dostęp do wyciągnięcia z obudowy stalowej płyty mocującej oraz połączonej z nią kolejnymi śrubkami płytki drukowanej.

Wnętrzne wyłożone zostało białym silikonem, który pełni rolę materiału absorbującego niepożądane dźwięki. Pomiędzy PCB, a płytą mocującą znalazła się z kolei warstwa czarnej pianki, która również jest tam w celach akustycznych i ma za zadanie eliminować wszelki metaliczny pogłos.

Budowa Keychron V4 opiera się o tak zwany „tray mount”, który polega na przykręceniu PCB lub płyty mocującej do dolnej części obudowy za pomocą losowo rozmieszczonych śrubek. Taka forma montażu nie jest lubiana wśród entuzjastów, ale jest zdecydowanie tańsza w produkcji niż bardziej finezyjne wymysły. Osobiście nie uważam, żeby w przypadku tego modelu wrażenia z pisania były jakkolwiek gorsze tylko i wyłącznie przez to, jak jest ona złożona i skręcona, ale warto o tym wspomnieć, bo niektórzy mogą oczekiwać montażu podobnego do tego z serii Q.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard od środka
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Keycapy

Świetną robotę Keychron wykonał w kwestii nakładek. Są one bowiem wykonane z wytrzymałego tworzywa PBT oraz metodą podwójnego wtrysku. Ponadto korzystają z nietypowego profilu OSA, który rzadko możemy spotkać fabrycznie w klawiaturach.

PBT jest materiałem bardziej wytrzymałym od ABS-u, dzięki swojej odporności na czynniki zewnętrzne. Przede wszystkim nie żółknie, ani nie ściera się tak szybko, jak ABS. Warto natomiast zaznaczyć, że zastosowane tu nakładki są fabrycznie i tak dosyć gładkie, co osobiście mi bardzo pasuje, ale nie każdemu może przypaść do gustu. Dodatkowo PBT ma lepszą odporność na temperaturę, dzięki czemu można myć takie keycapy w gorącej wodzie i nie martwić się o odkształcenia.

Jest natomiast jedna wada, na którą przeciwnicy PBT często zwracają uwagę: wyginanie się keycapów podczas produkcji. Najbardziej zagraża to tym najdłuższym nakładkom, takim jak spacja. Zauważyłem, że w przypadku Keychron V4 rzeczywiście keycapy cierpią na lekkie odgięcia, ale nawet w przypadku spacji jest to bardzo słabo zauważalne, więc nie powinno mieć żadnego znaczącego wpływu na użytkowanie.

Metoda podwójnego wtrysku polega z kolei na wykonaniu znaków z jednego kawałka tworzywa (tutaj białego), a reszty bryły z drugiego. Następnie obie te części są ze sobą łączone we wspólną całość. Dzięki temu legendy są częścią powierzchni keycapa, przez co niemożliwym jest ich zmazanie bez uszkodzenia konstrukcji nakładki. Oznacza to więc, że jest to najbardziej wytrzymała technika produkcji, a stworzone z jej użyciem keycapy powinny wystarczyć na wiele długich lat.

Kolory użytych w Keychron V4 nakładek są nietypowe, gdyż nie wszystkie z nich są czarne. Producent zdecydował się na zastosowanie szarego w przypadku modyfikatorów oraz cyfr od 5 do 8, czarnego do literek, pozostałych cyferek i spacji, a także czerwonego jako akcentów w miejscu Esc i Enter. Jest to o tyle nietypowe, że na ogół widuje się literki w jaśniejszym kolorze, a modyfikatory w ciemniejszym. Tu jest jednak na odwrót. Ponadto muszę zwrócić uwagę, że klawisz \| jest szary, mimo że nie jest modyfikatorem. Nie podoba mi się też, że niektóre cyferki są szare. Bardziej estetycznie byłoby pozostawić je w kolorze czarnym. Pomijając jednak te drobne „wady”, podoba mi się takie połączenie barw, gdyż pasują one perfekcyjnie do czarnej klawiatury.

Czcionka jest bardzo minimalistyczna, a wszystkie legendy są umieszczone na samym środku keycapów. Podoba mi się, że każdy modyfikator reprezentowany jest przez słowo napisane małymi literami, a niektóre z nich mają dodatkowo ikonki obok (profesjonalnie nazywa się to „text+icon modifiers”). Nie pasuje do tego niestety użycie wielkich znaków w przypadku klawiszy liter. Niemniej jednak nie mogę pod żadnym pozorem nazwać tego rozwiązania brzydkim, bo ma ono swój urok.

Kilka słów chciałbym powiedzieć również o profilu, który jak już wspomniałem jest dość nietypowy. Nazywa się on OSA i swoim kształtem ma przypominać zarówno profil SA, jak i MT3. Przez to też keycapy te są wysokie, a ich powierzchnia jest okrągła i lekko wgłębiona. Muszę przyznać, że korzystało mi się z nich bardzo dobrze, a profil ten gwarantuje naprawdę świetny poziom wygody dla moich palców. Wpływ na to miał zdecydowanie fakt, że jestem ogromnym fanem sferycznych wysokich profili, więc jeśli wolicie płaskie i niskie nakładki, to OSA raczej nie przypadnie Wam do gustu.

Stabilizatory

Coś, co szczególnie wyróżnia Keychron V4 na rynku klawiatur pre-built (czyli tych, które są fabrycznie złożone i przychodzą do nas jako kompletny produkt), to stabilizatory. Typowy model od firm, takich jak Razer czy Genesis, ma stabilizatory osadzone w płycie mocującej. Keychron postawił jednak na wariant mocowany do PCB. W dodatku w recenzowanym dziś modelu użyto wariantu przykręcanego na śrubki, dzięki czemu nie ma szans, że stabilizator w jakiś sposób wyskoczy czy wypadnie.

Keychron zadbał również o poprawne smarowanie. Widzicie, jeśli użyjemy kompletnie suchych stabilizatorów w klawiaturze, to każde wciśnięcie klawisza stabilizowanego będzie skutkowało głośnym klekotaniem. Dlatego też na druciki nakłada się gruby smar. Producent w tym przypadku zastosował odpowiednią ilość i w odpowiednich miejscach, dzięki czemu Keychron V4 nie cierpi prawie w ogóle na grzechoczące stabilizatory. Konkurencjo, ucz się!

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Przełączniki

Dziwny wybór (a przynajmniej moim zdaniem) padł z kolei w kwestii przełączników. Obecnie na rynku króluje producent znany pod nazwą Gateron i to jego produkty uznawane są za preferowaną opcję, jeśli chodzi o klawiatury mechaniczne, oparte o przełączniki typu MX (Cherry MX i ich klony). Dlatego też dziwi mnie, że Keychron nie zdecydował się na modele z oferty tej chińskiej firmy.

Zamiast tego Keychron V4, podobnie jak cała seria V, opiera się o produkowane przez Huano na specjalne zamówienie Keychrona przełączniki. Brandowane są one logiem producenta klawiatury, natomiast wystarczy spojrzeć na spód ich obudowy (oczywiście mając odpowiednią wiedzę na ten temat), aby przekonać się, że to Huano z krwi i kości. Jeśli nigdy nie słyszeliście tej nazwy, to nie jest to nic dziwnego – producent ten jest zdecydowanie bardziej znany z produkcji mikroprzełączników do myszek.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Do wyboru na stronie producenta są warianty Red, Brown oraz Blue, natomiast w polskiej dystrybucji Keychron V4 występuje tylko w tym pierwszym. Całkowita nazwa tych przełączników to Keychron K Pro Red – są one liniowe, a zatem ich skok jest płaski i nie czuć w żaden sposób momentu aktywacji. Zamontowana wewnątrz sprężyna stanowi jedyny opór przy wciskaniu i wymaga od palców użycia 45 gramów siły w celu osiągnięcia punktu aktywacji (2 mm). Producent nie chwali się co prawda ile potrzeba siły, aby doprowadzić trzon do samego spodu, natomiast wynosi ona prawdopodobnie około 65 gf. Cały dystans pokonywany przez trzon ma z kolei długość 4 mm.

Keychron chwali się, że przełączniki K Pro Red są fabrycznie przesmarowane. Zweryfikowałem to i niestety nie jest to prawda. Smaru nie znalazłem ani na trzonie, ani w obudowie, ani nawet na sprężynkach. Mimo to muszę przyznać, że są to stosunkowo gładkie przełączniki jak na Huano. W swojej kilkuletniej karierze kolekcjonera przełączników nie trafiłem na żaden model tego producenta, który nie miałby wyraźnie wyczuwalnego tarcia. Tutaj jest inaczej i chwała za to ludziom odpowiadającym za produkcję i kontrolę jakości tego konkretnego modelu. Wolałbym co prawda zobaczyć tu stare dobre Gaterony z fabrycznym smarowaniem, ale Redy od Keychrona to tylko o jeden szczebel niższa jakość. Można je zresztą bardzo łatwo wymienić.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Hot-swap

Na spodzie płytki drukowanej umieszczone zostały gniazda hot-swap marki Gateron. Służą one jako alternatywa dla lutowania i są preferowane przez większość klientów na obecnym rynku. Dzięki takim gniazdom jesteśmy w stanie wymienić przełączniki w klawiaturze bez potrzeby używania lutownicy. Wystarczy, za pomocą odpowiedniego narzędzia, wyciągnąć przełącznik i włożyć w jego miejsce inny.

Takie gniazda mają co prawda swoją deklarowaną żywotność i niektórzy sceptycy powołują się na to jako argument przeciwko hot-swapowi, ale ja osobiście miałem już w życiu wiele klawiatur z wymienialnymi przełącznikami i w żadnej nigdy nie padło mi ani jedno gniazdo.

Możliwość wyciągania przełączników jest z kolei ogromnym atutem z dwóch powodów. Po pierwsze jesteśmy w stanie w dowolnym momencie wymienić bez większego wysiłku przełączniki na jakieś inne, które mogą być kompletnie niepodobne do tych fabrycznie zamontowanych. Kompatybilność jest szeroka, gdyż wejdą tu wszystkie przełączniki typu MX, czyli Cherry MX, Kailh, Gateron, Outemu, itp.

Po drugie, dzięki możliwości swobodnego wyciągania przełączników, możemy wyjąć zamontowane tu Keychron K Pro Red i własnoręcznie je przesmarować. Pominiemy przy tym proces odlutowywania i lutowania, co oszczędzi nam kupę czasu, a dzięki smarowaniu korzystanie z klawiatury stanie się jeszcze przyjemniejsze.

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Brzmienie

Dzięki plastikowej obudowie oraz wypełnieniu jej środka warstwą silikonu, dźwięk recenzowanej dziś klawiatury jest bardzo charakterystyczny. Stuknięcie jest solidne i żywe, a jego głębokość jest dodatkowo uwydatniona przez wysokie, puste w środku, keycapy. Można więc spokojnie nazwać brzmienie Keychron V4 basowym.

Jak już wspominałem wcześniej, smarowanie stabilizatorów jest tu bliskie perfekcji, dzięki czemu klikanie klawiszy stabilizowanych nie wiąże się z generowaniem niepożądanego klekotania. Muszę natomiast zwrócić uwagę na fakt, że po tygodniu testów spacja zaczęła lekko cykać co kilka wciśnięć. Jest to zatem znak, że choć smarowanie jest dobre, to bardzo szybko trzeba będzie je własnoręcznie poprawić w celu utrzymania idealnego brzmienia.

Choć przełączniki nie zostały nasmarowane w żadnym stopniu, to ich sprężynki nie rezonująna na tyle głośno, aby były słyszalne podczas pisania. Jeżeli natomiast fabryczny smar faktycznie by się tam znalazł, to klawiatura ta brzmiałaby jeszcze czyściej i przyjemniej dla ucha. Smar eliminuje bowiem niechciane, „plastikowe”, dźwięki z przełączników, a zostawia tylko wdzięczne stukanie.

Jeśli natomiast chodzi o głośność, Keychron V4 zdecydowanie nie należy do grupy najcichszych klawiatur. Mimo zabudowania przełączników przez ścianki obudowy, fale dźwiękowe znajdują swoje ujście po ówczesnym uwydatnieniu przez wysokie keycapy, co skutkuje stosunkowo głośnym brzmieniem. Choć nie jest to poziom klawiatury z przełącznikami klikającymi, to mimo wszystko fani ciszy powinni celować w inny model lub zainwestować w wymianę przełączników na jakieś wyciszone.

Tak brzmi klawiatura Keychron V4

Podświetlenie

Niektórzy z Was mogli już zauważyć, że zamontowane w Keychron V4 keycapy nie mają prześwitujących literek. Oznacza to, że podświetlenia mogłoby tu kompletnie nie być, a większości klientów nie zrobiłoby to większej różnicy.

Keychron zdecydował się jednak zamontować diody RGB pod każdym z przełączników. Przez osadzenie ich w orientacji południowej emitowane światło jest bardziej skierowane w stronę użytkownika urządzenia. Diody te są jednak przylutowane na powierzchni PCB, przez co intensywność nie należy do najlepszych. Na najwyższej jasności światło przenika dosyć skutecznie przez szpary pomiędzy keycapami, ale im ciemniejszy poziom, tym mniejszy sens obecności diod w tym produkcie.

Uważam mimo wszystko, że takie podświetlenie może mieć swoje zalety. Co prawda nie poprawi ono widoczności literek w ciemną noc, ale wygląda naprawdę ładnie, jeśli dopasuje się jego kolor do klawiatury. Ja osobiście używałem statycznego czerwonego oświetlenia na mniej więcej 50% jasności. Wyglądało to moim zdaniem naprawdę super, szczególnie wieczorami. Taki delikatny blask spod nakładek.

Inne barwy również są doskonale reprodukowane przez użyte tu diody. Tęcza wygląda żywo i ładnie, a biały jest rzeczywiście biały. No, widać w nim odrobinę zimnego niebieskiego, ale to wciąż lepiej niż gdyby miał to być różowy. Zastrzeżenia mam wyłącznie do żółtego. Jeśli wybierzemy zwyczajną, jasną żółć, to diody dodadzą do niego sporo zieleni, przez co finalnym efektem będzie limonkowy. Należy więc umieścić suwak na spektrum bliżej pomarańczowego, jeśli chce się uzyskać prawdziwy żółty.

Zdziwił mnie natomiast kompletny brak lampek kontrolnych. Normalnie w tak małych klawiaturach producent decyduje się na zmianę koloru diody pod klawiszem CapsLock, gdy ten zostanie włączony. W modelach 60% brakuje bowiem miejsca na ulokowanie gdzieś niezależnych, fizycznych lampek. Keychron nie zastosował jednak ani jednego, ani drugiego. Włączając w V4 CapsLocka nie jesteśmy więc poinformowani o tym w żaden sposób przez klawiaturę, a szkoda.

Oprogramowanie

W większości wypadków klawiatury wspierane są przez dedykowane do nich aplikacje. Większe firmy, takie jak Corsair czy Razer, mają wszystko zamknięte w pojedynczym programie i większość produktów marki można konfigurować w jednym miejscu. W przypadku Keychron V4 sytuacja jest zgoła inna. Model ten korzysta bowiem z otwartego oprogramowania QMK, które w hobby klawiaturowym jest uznawane za swego rodzaju Święty Graal i praktycznie każdy drogi model musi wspierać QMK, bo inaczej nikt nie będzie nim zainteresowany.

Graficzną aplikacją obsługującą QMK jest z kolei VIA i ją również wspiera recenzowany dziś produkt. Przy każdym jej uruchomieniu musimy co prawda załadować odpowiedni plik dostępny do pobrania na stronie producenta, ale to prawdopodobnie tylko kwestia czasu aż Keychron V4 będzie współpracować z VIA z pominięciem tego kroku.

W samej aplikacji jesteśmy w stanie zmienić działanie wszystkich klawiszy wedle uznania. W dodatku całość odbywa się „w locie”, a więc nie musimy nic zapisywać, aby zmiany zostały wprowadzone. Ponadto mamy do dyspozycji kilka warstw. Dla użytkowników macOS domyślna warstwa to ta oznaczona cyferką 0, a poboczna (ta, do której dostęp uzyskuje się poprzez przytrzymanie klawisza FN) to 1. W przypadku Windowsa są to, kolejno, 2 i 3. Warstwa numer 4 jest z kolei wspólna, a skrótów pod nią ukrytych używa się przytrzymując klawisz FN1.

Druga zakładka pozwala na nagrywanie makr, natomiast w trzeciej możemy konfigurować podświetlenie. Do wyboru jest parę efektów, a do większości z nich możemy dopasować kolor, prędkość i jasność. Dla przeciwników oprogramowania Keychron przewidział inne rozwiązanie: wszystkie funkcje sterowania podświetleniem znaleźć można na jednej z warstw pobocznych.

Oczywiście wszystkie zmiany, wprowadzone w aplikacji VIA, są zapisane bezpośrednio w pamięci klawiatury, dzięki czemu możemy ją podpiąć do innego komputera i wciąż będzie ona „pamiętać” naszą konfigurację. Należy też pamiętać, że QMK to ogromny potencjał i VIA nie wykorzystuje go w całości. Jeśli ktoś potrafi programować, to z pewnością będzie w stanie tworzyć funkcje, na których konfigurację nie pozwala interfejs VIA. Nie można natomiast nazwać tej apki niekompletną, bo w końcu dla typowego użytkownika jest tu wszystko, co potrzebne do podstawowej konfiguracji.

Ocena końcowa

Na tym etapie jestem w stanie jednogłośnie stwierdzić, że nie ma obecnie na polskim rynku klawiatur lepszej opcji kompaktowego urządzenia za 499 złotych. Choć nie obyło się bez małych potknięć, wciąż uważam Keychron V4 za jedną z najlepszych klawiatur 60%, z jakimi miałem dotychczas do czynienia. Ba, mogłaby ona kosztować nawet 100 złotych więcej, a ja i tak bym ją polecał.

Dzięki dobrze wykonanej obudowie z ABS-u, świetnym i wytrzymałym keycapom z PBT, stosunkowo gładkim przełącznikom i prawie perfekcyjnym stabilizatorom, klienci są w stanie w relatywnie niskich pieniądzach liznąć trochę świata klawiatur, tworzonych przez i dla entuzjastów. Jeśli z kolei kogoś kompletnie nie obchodzi to hobby, to recenzowany dziś model i tak będzie fantastycznym wyborem, gdyż oferuje on topową jakość w tych pieniądzach.

Osobiście nie jestem w stanie dostrzec praktycznie żadnych poważnych wad w tej klawiaturze. Co prawda stabilizator pod spacją zaczął nieprzyjemnie cykać po tygodniu testów, a producent zdecydował się na niezbyt lubiany „tray mount”, ale poza tym jest to klawiatura wręcz perfekcyjna.

Szkoda trochę, że w Polsce dostępna jest wyłącznie w wersji z nieprześwitującą obudową oraz z liniowymi przełącznikami Keychron K Pro Red. Fajnie byłoby zobaczyć ją też w bieli albo innym kolorze niż ten nudny czarny.

Poza tym jest to jednak genialny produkt, który polecam każdemu!

klawiatura mechaniczna Keychron V4 keyboard
Recenzja Keychron V4. Mała, ale wariatka!
Zalety
dobra jakość wykonania
świetne, wytrzymałe i wygodne keycapy
prawie perfekcyjne stabilizatory przykręcone do PCB
schludny wygląd bez żadnych udziwnień
stosunkowo gładkie przełączniki liniowe
przyjemne dla uszu brzmienie
trzystopniowa regulacja kąta nachylenia
bardzo bogaty zestaw przydatnych akcesoriów
odpinany kabel USB-C
wsparcie zarówno Windows, jak i macOS
ładne, naturalne podświetlenie
obsługa otwartego oprogramowania QMK i interfejsu VIA
relatywnie niska cena, jak na ilość pozytywnych cech
kompaktowy rozmiar, pozwalający na swobodniejsze ruchy myszą...
Wady
...który może się jednak dla niektórych okazać zbyt mały i niepraktyczny
smarowanie niektórych stabilizatorów już po tygodniu nadaje się do poprawienia
brak innych opcji kolorystycznych niż czarny
brak możliwości wyboru wariantu przełączników w polskiej dystrybucji
9.5
Ocena