Honor 9, czyli jak stworzyć „bezpiecznego flagowca”?

Świat Zachodu zobaczył już oficjalnie Honora 9, czyli budżetową wariację Huawei P10, którego zresztą prywatnie uważam za urządzenie całkiem ciekawe. Czy nowy Honor zdoła zostać zapamiętanym i docenionym?

Od jakiegoś czasu z zaciekawieniem patrzę, jak firma-córka Huaweia radzi sobie na rynku. Kolejne flagowce Honora utwierdzają mnie w przekonaniu, że problemy wieku dziecięcego i przypadkowe wpadki to już raczej przeszłość i z roku na rok dostajemy propozycję coraz zgrabniej wyważoną i dopasowaną do oczekiwań specyficznej klienteli.

Czemu specyficznej? Już tłumaczę. Była, jest i będzie taka grupa osób, która zrobi co może, aby kupić flagowca w dobrej cenie. No bo trzy tysiaki za nowość sygnowaną logo firmy X, to za dużo. Bo telefon to coś więcej niż logo i reklamy, na które składamy się wszyscy, płacąc taką a nie inną kwotę, na dodatek suto powiększoną o sklepowe marże. I ja tych ludzi niezmiernie szanuję i życzę zarówno sobie jak i Wam, aby ta ich walka, w której są oni na (niemal) przegranej pozycji zmieniła coś w kwestii galopujących cen.

I tutaj docieramy do pozytywnej opinii, jaką zamierzam wystawić dziś firmie Huawei i jej podejściu do najmłodszego dziecka producenta – Honora 9. Wiemy już, że polska cena wyniesie początkowo 2199 złotych. Niby dużo, jednak jeśli spojrzycie na porównanie specyfikacji Huawei P10 i nowego Honora, to nagle zdacie sobie sprawę z tego, że to paręset złotych różnicy. A mówimy o takim samym procesorze, tej samej ilości pamięci RAM, a także zbliżonych względem siebie aparatach, choć oczywiście trzeba tu zwrócić uwagę na brak OIS (optycznej stabilizacji obrazu) w Honorze 9.

Nowe urządzenie to – na papierze – ciekawa opcja także dla fanów chińskich marek, które coraz śmielej walczą o serca i portfele polskich użytkowników. Zapewne część z Was – tak samo jak ja – jest typem kupującego, który chce mieć wszystko dostarczone pod sam nos – bez konieczności ściągania telefonu zza granicy, bez obawy o opłatę celną w pakiecie. Honor i Huawei będą dostępne w polskiej dystrybucji sklepowej, a coraz głośniej mówi się także o sposobności ściągnięcia telefonu z Niemiec w odrobinę niższej cenie.

W tych „ekonomicznych” flagowcach kusi również jeszcze jedna kwestia: telefony zazwyczaj tanieją relatywnie szybko. Jeśli wyjść z założenia, że Honor 9 wkroczy na polski rynek w lipcu, to jestem niemal pewien, że pod koniec września będzie go można kupić z wielu źródeł w Polsce za cenę niższą aniżeli dwa tysiące złotych.

Jak na całkiem fajnie zgraną specyfikację techniczną, to atrakcyjna cena. Honor jest też pewnego rodzaju łącznikiem między A-brandem a B-brand’em, co wielu z Was może pomóc podjąć ostateczną decyzję. Jestem więcej niż ciekaw, czy urządzenie zostanie w Polsce przyjęte ciepło, tym bardziej, że w tym roku konkurencja nie zaspała i można znaleźć kilka co ciekawszych propozycji, które mogą uchodzić za naprawdę godnych przeciwników dla tego urządzenia.

Przepraszam, jeśli wpis wyszedł trochę jak laurka dla tej firmy. Nie taki był mój zamysł, jednak im dłużej analizowałem specyfikacje techniczne i kwestię dostępności rywali Honora 9, tym jego odbiór stawał się w moich oczach coraz cieplejszy, acz trzeba oczywiście poczekać jeszcze na jego testy. Papier zniesie wszystko, ale rzeczywistość najpewniej zweryfikuje nowego Honora już za kilka tygodni.

Kupicie? Poczekacie, aż potanieje i kupicie wczesną jesienią? A może odpuścicie i zdecydujecie się na jakiś inny telefon z tego przedziału cenowego? Dajcie znać w komentarzach :)

A poniżej pogadanka Kasi na temat tego, co myśli o Honorze 9: