(fot. pixabay.com)

Google i Facebook mogą śledzić historię odwiedzanych stron pornograficznych

Tryb incognito w większości popularnych przeglądarek internetowych nie zapewnia prywatności. Owszem, historia odwiedzanych stron nie jest zapisywana lokalnie, ale jak najbardziej możliwe jest śledzenie aktywności użytkownika. Tak, dotyczy to także osób, które czasami lubią wejść na strony z filmami czy zdjęciami dla dorosłych.

No cóż, niektórzy mogą wiedzieć, jakie strony pornograficzne odwiedzasz

Niepokojące wyniki, zarówno dla naszej prywatności, jak i bezpieczeństwa, dostarczyli naukowcy z Microsoftu, Carnegie Mellon University oraz Uniwersytetu Pensylwanii. Przeanalizowali oni ponad 22 tys. stron z treściami pornograficnzymi i zauważyli, że aż 93% przesyła dane do firm trzecich.

Niektórzy użytkownicy, aby uniknąć śledzenia i zapisywania historii, odwiedzają strony pornograficzne korzystając z trybu incognito w przeglądarce internetowej. Specjaliści ds. bezpieczeństwa zwracają jednak uwagę, że jego aktywacja nie pomaga – strony wciąż mogą gromadzić dane, a następnie przekazywać je do innych firm. Jak wspomniałem we wstępie, ten tryb zapewnia po prostu, że historia nie jest zapisywana na urządzeniu.

Dlaczego widzisz akurat ten post na Facebooku? Oto wyjaśnienie

Raport wskazuje, że Google był numerem jeden wśród firm trzecich, które otrzymują dane o odwiedzanych stronach z materiałami dla dorosłych. Firma z Mountain View lub jedna z zależnych spółek (np. platforma reklamowa DoubleClick) miała narzędzia śledzące na 74% przeanalizowanych stron. Facebook nie może pochwalić się równie „dobrym” wynikiem, bowiem jego trackery znajdowały się na 10% stron. Do zestawienia załapał się jeszcze Oracle z wynikiem 24%.

Facebook zdążył już odnieść się do powyższych informacji. Rzecznik firmy wyraźnie zaznaczył, że Facebook nie chce stron pornograficznych, które korzystają z jego narzędzi biznesowych. Takie treści naruszają bowiem standardy społeczności. Jeśli Facebook dowie się, że wybrane strony łamią przyjęte zasady, to może wymusić na nich zaprzestanie używania wspomnianych narzędzi.

Na odpowiedź Google również nie musieliśmy długo czekać. Firma twierdzi, że nie zezwala na reklamy Google na stronach z treściami dla dorosłych. Ponadto, oprogramowanie nie może być używane do tworzenia profili reklamowych i reklam opartych o preferencje seksualne użytkownika.

źródło: CNET, The New York Times