Fotograficzny spacer po Rzymie z ASUSem ZenFone 4

Artykuł sponsorowany

ASUS ZenFone 3 reklamowany był hasłem „stworzony do fotografii”. I o ile faktycznie wcześniejsze generacje przedstawicieli tej serii nie zachwycały pod względem jakości zdjęć, tak w trójce byłam pozytywnie zaskoczona otrzymywanymi efektami, o czym Wam wielokrotnie dawałam znać w swoich wpisach. Pod koniec zeszłego miesiąca przyszła pora na europejską premierę jego następcy, czyli ZenFone’a 4, który pod względem aparatu ma prezentować się jeszcze ciekawiej niż jego poprzednik. Czy tak jest faktycznie? Sprawdziłam podczas spaceru po Wiecznym Mieście. Zapraszam – pozwiedzajcie Rzym ze mną.

Myśleliście, że żartuję? Serio mówiłam o tym zwiedzaniu ;). Bo skoro aparat, to i nagrywanie wideo. Kilka minut ujęć i złapanych chwil nagranych oczywiście ASUSem ZenFone 4 znajdziecie na poniższym wideo. Różne warunki oświetleniowe plus rejestrowanie dźwięku – jak sobie poradził? Moim zdaniem bardzo dobrze, choć miejscami widać, że im więcej jasnego tła, tym bardziej przepala niebo. Spójrzcie zresztą sami (uwaga! Jako podkład najfajniejsza wersja Despacito, jaką słyszałam oraz bit Boba Sinclara, który to był gościem specjalnym konferencji ASUSa w Rzymie):

Skupmy się już na samych zdjęciach – parametry aparatu

Wiecie, że w ZenFonie 4 zastosowano dokładnie tę samą optykę, co w Xiaomi Redmi Pro 2, Moto Z2 Play, Moto G5 Plus czy, z droższych modeli, HTC U11 (wspominam go nie bez powodu, bo jest w mojej trójce najlepszych androidowych smartfonów, jeśli pod uwagę bierzemy możliwości fotograficzne)? W każdym z nich znajdziemy Sony IMX362 o następujących parametrach: 1/2.55″, 1.4μm f/1.8, 83°, 25 mm i OIS, czyli optyczna stabilizacja obrazu.

Ale to nie wszystko. Podobnie, jak w przypadku ZenFone’a Zoom S, także i w ZenFonie 4 ASUS zdecydował się zastosować dwa obiektywy. Z tą różnicą, że w pierwszym z modeli mamy zoom, a w drugim – szeroki kąt, co według mnie jest strzałem w dziesiątkę; jestem przekonana, że wśród Was również znajdę najwięcej zwolenników szerokokątnego obiektywu niż teleobiektywu czy soczewki monochromatycznej. Szkoda, że wciąż na rynku dostępne smartfony z szerokim kątem można policzyć na palcach jednej ręki, ale na tym większe zainteresowanie zasługuje właśnie ZenFone 4.

Szeroki kąt w tym przypadku ma 8 Mpix f/2.2, czyli już parametry widocznie słabsze od głównego aparatu, ale za to kąt widzenia znacznie się rozszerza – z 83 do 120 stopni. I to jest naprawdę rewelacyjna sprawa. Często bowiem na wyjazdach chcielibyśmy „zmieścić” w jednym kadrze jak najwięcej, a nie zawsze da się oddalić od fotografowanych obietów. Wtedy szeroki kąt jest niezastąpiony.

No dobrze, ale wiadomo, że papier wszystko przyjmie. Jak zatem ZenFone 4 radzi sobie w rzeczywistości?

To jaki w końcu jest ten aparat?

Aparat główny jest typowym reprezentantem średniej półki cenowej, do której ZenFone 4 się zalicza. Jeśli spodziewaliście się flagowej jakości, pora zejść na ziemię – nie-flagowa cena idzie w parzą z nie-flagowym, ale wciąż dobrym aparatem, za pomocą którego można uchwycić ulotne chwile w niezłej jakości. Bo – hej! – to nie jest smartfon za 3 czy 4 tysiące złotych! O tym warto pamiętać.

Szczegółowość tych zdjęć stoi na bardzo dobrym poziomie, podobnie zresztą jak odwzorowanie barw. HDR działa bezproblemowo, ale – co najważniejsze – faktycznie wyciąga obiekty z cienia i robi to naturalnie, bez często spotykanej sztuczności w podbijaniu chociażby nasycenia barw.

Największe nadzieje, nie ukrywam, pokładałam w szerokim kącie, któremu poświęcam najwięcej uwagi. Wszystko za sprawą tego, że w teorii jest to świetne rozwiązanie, które aż się prosi, by było implementowane przez pozostałych producentów smartfonów.

O ile efekt rybiego oka nie przeszkadza mi ani trochę, to widać jednak, że kolory zaczynają być przekłamane i często wyblakłe, przez co – niestety – nie można powiedzieć, że jest to rozwiązanie dopracowane i dla wszystkich. Niemniej jednak bardzo cieszy fakt, że szeroki kąt tu znajdziemy, bo właśnie dzięki niemu zdjęcia na portalach społecznościowych mogą wyglądać jeszcze lepiej. A po dodaniu kilku filtrów, chociażby w darmowym Snapseed, fotografie te prezentują się naprawdę świetnie – kto nigdy nie dodał żadnego filtra, niech pierwszy rzuci ZenFonem… tfu, kamieniem ;).

Przykładowe zdjęcia z szerokokątnego obiektywu i normalnego w bezpośrednim porównaniu ze sobą:

Jest jeszcze jedna rzecz w aparacie ZenFone’a 4, na którą warto zwrócić uwagę, i nie jest nią wcale tryb portretowy, który nieszczególnie przypadł mi do gustu (ma spore trudności z wycinaniem sylwetki z tła). Na plus natomiast sama aplikacja aparatu, a konkretnie tryb profesjonalny. W dalszym ciągu (kontynuując tradycję ZenFone’a 3) zmiana z automatu na profesjonalny powoduje automatyczne dobieranie ustawień pod panujące w konkretnej chwili warunki – fajna sprawa, zwłaszcza dla osób, które nie do końca orientują się w fotografi, nawet mobilnej.

Jak widzicie, ZenFone 4 pod względem aparatu spokojnie zadowoli sporą część użytkowników, niekoniecznie tych mniej wymagajacych. Nie ukrywam, że trzymam kciuki za ZenFone’a 4, bo to naprawdę udany smartfon, z baterią, która bardzo pozytywnie zaskakuje. Ale są bariery, które trudno przeskoczyć. A tutaj takową jest cena… 1999 złotych w chwili, gdy taniej można mieć np. LG G6 (który też ma szeroki kąt) czy Samsunga Galaxy S7, niestety, nie wróży zbyt dużego sukcesu nowemu smartfonowi od ASUS. Zwłaszcza, że… w cenie ZenFone’a 4 można mieć dwa – wcale-nie-jakoś-strasznie-gorsze Zenfony 3, tyle że bez szerokokątnego obiektywu.

Wpis powstał przy współpracy z ASUS Polska