Recenzja Fitbit Charge 3 – w oczekiwaniu na nowe funkcje

Oficjalna premiera opaski sportowej Fitbit Charge 3 miała miejsce w sierpniu, lecz faktycznie dostępna w handlu jest od niedawna. Z niecierpliwością oczekiwałem na możliwość przetestowania urządzenia we własnym zakresie – używam na co dzień Xiaomi Mi Banda 2 zamiennie z Fitbit Alta HR, a Charge 3 stoi gdzieś pomiędzy tymi prostymi modelami, a dużo bardziej zaawansowanymi zegarkami Versa i Ionic, które niedawno także miałem możliwość recenzować. A zatem, jak nowy Fitbit sprawdził się w praktyce?

Fitbit Charge 3

Zacznijmy od początku

Opaska zapakowana jest w charakterystyczne dla całej rodziny urządzeń Fitbit tekturowe opakowanie. Typowy jest także minimalizm zawartości – poza samym smartbandem znaleźć można w środku tylko zdawkową dokumentację, kabel z klipsem do ładowania i dodatkowy pasek. I właściwie nic więcej nie jest potrzebne. Fitbit Charge 3 ma rozmiary bardzo dobrze pasujące do nadgarstka i spory (jak na opaskę) wyświetlacz pokryty szkłem Corning Gorilla Glass 3. Ma też na lewej krawędzi indukcyjny przycisk, który działa po mocniejszym przyciśnięciu – jego przypadkowa aktywacja jest niemożliwa, a jednocześnie stanowiąc integralną część obudowy nie wpływa na pogorszenie szczelności.

Fitbit Charge 3
akcelerometr trójosiowy
żyroskop trójosiowy
pulsometr optyczny
odczyt pulsometru 5 s / 1 s w czasie ćwiczeń
czujnik wysokości tak
czujnik oświetlenia tak
czujnik nasycenia SpO2 tak
wibracja tak
lokalizacja korzysta z lokalizacji smartfona
odczyt lokalizacji w zależności od smartfona, typowo co 5 s
NFC dostępne są dwie wersje, z NFC i bez
Wyświetlacz dotykowy OLED
Wodoodporność 5 ATM
Bateria 7 dni

Cena na dzień publikacji recenzji wynosi ~699 zł

Tarcza zegara

Charge 3 jako pierwsza opaska sportowa w ofercie Fitbita jest wodoodporna – długo to zajęło projektantom, ale się udało ;-). Można w niej pływać i jest w stanie rejestrować taką aktywność. Jak widać z tabeli, jest to też pierwszy smartband w ofercie wyposażony w detektor wysycenia krwi tlenem – czujnik tego typu montowany był już w zegarkach Versa i Ionic, ale do niczego nie był wykorzystywany. I… tu póki co jest tak samo, z tym, że producent przewiduje udostępnienie do końca roku odpowiedniej aktualizacji oprogramowania, który wspomniany czujnik zmusi do użytecznej pracy.

Docelowo opaska ma pozwalać na ciągły monitoring nasycenia, co wraz z zaawansowaną analizą snu ma pozwalać na wykrywanie bezdechów (pozdrawiam chrapiących), problemów alergicznych i astmatycznych. Planowane jest też wprowadzenie do aplikacji zbiorczej analizy powiązanych danych – co z tego wyjdzie, czas pokaże, w momencie pisania recenzji żadna z tych funkcji nie była jeszcze dostępna, choć dzień wcześniej firmware dostał aktualizację.

Jeśli chodzi o gromadzenie danych, to Charge 3 pozwala na przechowywanie szczegółów z 7 dni aktywności oraz 30 dni podsumowań – z reguły jednak synchronizacja będzie częstsza, choć podczas testów zdarzyło się, że przez kłopoty z połączeniem przez kilka dni nie była przeprowadzana.

Czujniki i styki ładowania

Fitbit Charge 3 w akcji

Przygotowanie opaski do działania wymaga pobrania na smartfon aplikacji Fitbit. To w niej wybieramy jakie urządzenie przygotowujemy do pracy – logujemy się przy tym na swoje konto Fitbit (lub tworzymy je, jeśli nie nie korzystaliśmy wcześniej z żadnych urządzeń tego producenta), a program nawiązuje połączenie ze smartbandem przez Bluetooth LE, aktualizuje oprogramowanie, jeśli to konieczne, a po zakończeniu pierwszego uruchomienia pozwala dopasować działanie całości do swoich potrzeb. Możemy wskazać, na której ręce będzie noszona opaska (poprawia to dokładność), ustawić alarmy, zachętę do zażycia odrobiny ruchu oraz skonfigurować, które powiadomienia mają być widoczne – lista aplikacji tworzona jest na podstawie powiadomień na ekranie, więc początkowo nie jest ona zbytnio rozbudowana. Możemy też ustawić szybkie odpowiedzi na wiadomości, o ile korzystamy z Androida – iOS na nie niestety nie pozwala.

Jak już pisałem, Charge 3 stoi gdzieś pomiędzy prostym smartbandem, a smartwatchem – i widać to w oprogramowaniu. Można zmienić tarczę zegara – ale póki co wybrać można tylko jedną z predefiniowanych ośmiu. Można dodawać aplikacje – ale póki co wszystkie dostępne są preinstalowane na urządzeniu, a ich liczba wynosi oszałamiające 6 sztuk. Na szczęście przynajmniej w ich przypadku jest szansa na większy wybór w przyszłości.

Funkcje, które najczęściej będą wykorzystywane, to pulsometr, krokomierz i monitoring snu. Fitbit Charge 3 tutaj nie zawodzi. Krokomierz pracuje z podobną dokładnością jak w smartzegarkach Versa i Ionic, a pulsometr i monitoring snu chyba nawet lepiej. I bez zapowiadanej aktualizacji można się z przeglądu wykresów niejednego dowiedzieć.

Analiza snu

Jeśli chodzi o aktywność fizyczną, urządzenie dobrze sobie radzi z automatycznym rozpoznawaniem rodzaju, niezależnie czy jest to spacer, bieg, jazda na rowerze czy pływanie. Warto jednak skorzystać z możliwości ręcznej aktywacji treningu – dane o pulsie są wtedy pobierane co sekundę, a nie co pięć, dodatkowo opaska może rejestrować również ślad GPS – niestety, nie mając własnego odbiornika wymaga do tego podłączonego smartfona. Treningi z zarejestrowanym śladem (i tylko takie) mogą być automatycznie synchronizowane z popularnymi serwisami typu Strava czy Endomondo. Co ciekawe, nie ma w opcjach aktywności możliwości włączenia autopauzy, z której korzystałem podczas testów Ionica i Versy – podczas jazdy na rowerze przydawała się na przykład do postojów na fotografowanie i jej brak jest dość dziwny. Warte zaznaczenia jest, że Fitbit konsekwentnie ignoruje wszelkie prośby użytkowników o udostępnienie możliwości synchronizacji danych z serwisami w rodzaju Apple Health.

Dobra robota, ale w rzeczywistości to był zwykły spacer :)

Fitbit na co dzień

Na czas testów Fitbit Charge 3 zastąpił mi zarówno dotychczas używaną opaskę, jak i mój ulubiony automatyczny zegarek Seiko. Nosiło mi się go bardzo wygodnie – pasek leżał doskonale, a gabaryty urządzenia w moim przypadku też sprawdziły się idealnie. Typowo dla tej klasy urządzeń wyświetlacz nic nie pokazuje, dopóki go nie włączymy – ruchem nadgarstka, puknięciem w ekran lub naciśnięciem przycisku z boku. Niestety po aktywacji tarcza zegara pozostaje aktywna przez zaledwie 3 sekundy i nie znalazłem nigdzie możliwości zmiany tego ustawienia na wartość nieco bardziej sensowną – mam nadzieję, że w przyszłych wersjach oprogramowania taka możliwość jednak się pojawi, bo 3 sekundy to zwyczajnie mało.

To ja, Charge 3

Podobnie zresztą marzyłbym, by Fitbit usunął inną bzdurę ze swojej aplikacji na smartfonie – otóż jeśli chcielibyśmy rozpocząć rejestrację aktywności z aplikacji, a nie z opaski, to dostępne typy to „spacer”, „wędrówka”, „bieganie” i… koniec. Dlaczego lista nie może być identyczna z tą bezpośrednio na urządzeniu – nie mam pojęcia, ale brak możliwości włączenia rejestracji jazdy na rowerze z aplikacji jest, delikatnie mówiąc, absurdalny i nielogiczny. Podobnie zresztą jak brak autopauzy (o czym już wspominałem), obecnej przecież w smartwatchach Fitbita, co powodowało rozjazdy w danych między Stravą a Fitbitem – a nie można wykorzystać pulsometru z opaski bezpośrednio ze Stravą, bo… nie.

Dobrze za to wygląda czas pracy na jednym ładowaniu. Producent deklaruje działanie opaski przez 7 dni i nie ma w tym żadnej przesady – jak na działający 24/7 pulsometr jest to bardzo dobry wynik. Klips ładujący jest dość wygodny i działa pewnie, choć chętnie powiedziałbym kilka ciepłych słów („ty kutwo”) księgowemu, który zadecydował o długości kabla – przydałoby się parę centymetrów więcej. Fajną opcją jest też tryb relaksu, przydatny zwłaszcza cholerykom (to ja) – jest to krótkie, kilkuminutowe ćwiczenie oddechowe, pomagające w radzeniu sobie ze stresem. I to działa – warto w codziennej gonitwie czasem z niego skorzystać.

Na zakończenie

Przez trzy tygodnie z Fitbita Charge 3 korzystało mi się bardzo dobrze. Nie znaczy to, że nie ma wad – wręcz przeciwnie, miejscami wygląda jak produkt w wersji beta, co zresztą producent w dorozumiany sposób potwierdza, przygotowując wspominane wyżej aktualizacje dodające brakujące funkcje. Część tych (w moim pojęciu) wad to konsekwencja siłowego pozycjonowania Charge 3 jako gorszego niż Versa i Ionic. To prawda, są to inne produkty, ale usunięcie z oprogramowania autopauzy nie ma żadnego innego logicznego uzasadnienia niż sztuczne ograniczenie funkcjonalności. Uważam takie działanie za dość ryzykowne – smartwatchy i smartbandów na rynku nie brakuje, a w cenie porównywalnej z Charge 3 można już poprzebierać w produktach. Już podczas testów Versy i Ionica narzekałem, że jeśli chodzi o dodatkowe aplikacje to brak tam wyboru i nie ma w zasadzie nic ciekawego. Tu sytuacja ma spore szanse być znacznie gorsza, a syndrom oblężonej twierdzy, jaki zdradza Fitbit, z łatwością na dłuższą metę może okazać się zabójczy. Programista mając do wyboru napisanie aplikacji dla Fitbita, Android Wear, Tizena czy wearOS wybierze platformę popularniejszą i trudno mu się dziwić. Pozostaje mieć nadzieję, że planowane zmiany okażą się na tyle interesujące, że Charge 3 nie zostanie niedługo samotną, niechcianą sierotką. Byłoby szkoda, bo to bardzo fajny sprzęt.

Recenzja Fitbit Charge 3 – w oczekiwaniu na nowe funkcje
Zalety
Bardzo wygodny
Indukcyjny przycisk
Connected GPS
Łatwy montaż pasków
Tekstowe powiadomienia
Dokładny pulsometr
Czujnik SpO2
Ponadprzeciętny monitoring snu
Wkrótce NFC z Fitbit Pay (dostępny w Santader) w wersji Special Editon
Bardzo dobry czas pracy na jednym ładowaniu
Wady
Niewielki wybór tarcz i aplikacji
Pełna funkcjonalność opaski dopiero w przyszłości, po aktualizacji oprogramowania
Funkcjonalność aplikacji „Ćwiczenia” sztucznie ograniczona w porównaniu ze smartwatchami Fitbita
Aplikacja na smartfony posiada ograniczoną listę dostępnych aktywności
Brak „prawdziwego” GPS
Brak współpracy z aplikacjami innych firm bez pośrednictwa platformy Fitbit
7.5
OCENA