Fot: Pixabay

„Ex-flagowce” i średnia półka pokazują, że na dobry smartfon nie trzeba wydawać kroci. Wreszcie!

Od pewnego czasu z coraz większą uwagą obserwuję „średnią półkę”. No, może czasem jeszcze zerknę rozmarzonym wzrokiem w stronę topowych urządzeń, które potrafią kosztować po 3-4 tysiące złotych, jednak odnoszę wrażenie, że konsument wreszcie nie musi stawać w rozkroku i wybierać między dobrą specyfikacją, aparatem czy – co najważniejsze – ceną.

Jak zawsze subiektywny wstęp

Na początku należy niejako doprecyzować, co rozumiemy jako średnią półkę. Pomijam tu specyfikację, bo – dla przykładu – po oznaczeniach procesorów od Qualcomma można ten podział przeprowadzić całkiem precyzyjnie. Czy tego jednak chcemy czy nie, dla większości kluczem będzie wycena. Moje widełki, które określam mianem „półki średniej”, to kwota rzędu 1000-1700 złotych.

Wiadomo, czasem można kupić ciekawe urządzenie nieco taniej, jednak początkowe wyceny wielu urządzeń nie ułatwiają precyzyjnego rozgraniczenia, gdzie kończy się średniak, a zaczyna urządzenie drogie. Dużo wnosi też stan naszego konta, zapatrywanie się na urządzenia mobilne czy nawet sposób korzystania ze smartfona.

Znam wiele osób, dla których kwota rzędu tysiąca, to wydatek astronomiczny, wielokrotnie przewyższający ich potrzeby. Spoko, rozumiem. Każdy ma swój poziom komfortu i należy go uszanować. Ostatecznie, era kiedy telefon miał akcentować pewnego rodzaju przynależność do grupy społecznej, powoli kończy swój żywot. Rynek zweryfikował tę chwilową modę, która – najwyraźniej – nie przyjęła się.

Średni telefon, średnie możliwości? Już nie

Swoją historię opieram na więcej niż jednym reprezentancie półki średniej. Część z Was najpewniej wie, że prowadzę swój własny kanał recenzencki na YouTube, a nieodłączną częścią tego biznesu jest konieczność, czy też raczej chęć, testowania kolejnych urządzeń. W tym konkretnym przypadku, pozytywnie zaskoczyły mnie zwłaszcza nowe Motorole: Moto G6 i G6 Plus, które nie kosztują kroci, a dają całkiem pokaźny wachlarz możliwości.

To nie jedyne ciekawe konstrukcje, które pozwalają na obalenie teorii, wedle której średniak, to telefon, który prędzej czy później zacznie zamulać bądź nie zdoła wygenerować dla Was świetnych fotek. Uwielbiam jakość zdjęć z Samsunga Galaxy A8 czy ex-flagowego Honora 9. Zresztą, przykłady można by mnożyć jeszcze przez kilka kolejnych akapitów.

Na dobrą sprawę, w kwocie do 1500 złotych możemy już nabyć nieco starsze urządzenie z flagowym rodowodem. Samsung Galaxy S7 Edge to dla wielu dalej synonim świetniej jakości zdjęć. Niemałą robotę wykonuje też Xiaomi czy OnePlus, które – dzięki rozsądnej i bardzo wyważonej polityce cenowej – mogą zaoferować świetne urządzenia, które nie wydrenują Waszych portfeli.

https://www.tabletowo.pl/2018/06/17/jaki-smartfon-kupic-do-1500-zl-czerwiec-2018/

No i najważniejsze. Czy jakieś zaawansowane graficznie gry, jak choćby popularne na Androidzie PUBG Mobile faktycznie potrafi komuś jeszcze zamulać? Lubię tę grę, biegam, szukając tych nieszczęsnych skrzynek, byle tylko zdobyć Sniper Suite i nie pamiętam, żeby ten tytuł kiedyś mi się zawiesił czy przycinał, rzecz jasna pomijając lagi, które są oczywistym następstwem średniej jakości połączenia z siecią. Słowem – czy przeciętny użytkownik naprawdę potrzebuje czegoś więcej?

Przyszłość pozwoli nam zaoszczędzić?

Koszty produkcji podzespołów maleją. Dynamika branży oraz naturalna kolej rzeczy, za jaką należy uznać dostępność funkcji, które do tej pory były przewidziane dla smartfonów typu Premium, cały czas przyspiesza. W pewnym sensie, ze smartfonami dzieje się teraz to, co kilka lat temu spotkało samochody z segmentu C. Nastąpiło uwolnienie funkcji, za które w wyższych modelach producenci życzyli sobie grubych tysięcy złotych. Ciśnienie w oponach, zaawansowane panele nawigacyjne, tempomaty i dziesiątki innych bajerów trafiły tam, gdzie leży najwięcej pieniędzy – do półki średniej.

Sądzę, że podwójne moduły aparatu głównego, wsparcie dla szybkiego ładowania czy format 18:9, to dopiero początek zmian, które szykują dla nas producenci. Przysłowie głosi, że jeśli już powiedziało się A, to trzeba powiedzieć też B. Wydaje się więc, że sztuczna inteligencja czy coraz to lepsze rodzaje matryc głównych niebawem na dobre rozgoszczą się w gronie smartfonowych średniaków.

Pytanie tylko, co dalej. Skoro lwia część technologii zostanie uwolniona dla mas, to jakie nowości będą czekać na tych, którzy mają dość kasy, aby z dnia na dzień kupić sobie smartfon za 3-5 tysięcy złotych. Prestiż? Przywilej bycia pierwszym betatesterem? Nie wiem, czy to wystarczy. Nie wiem też, czy legendarny składany smartfon, nad którym pracuje wiele firm, będzie odpowiedzią na trwającą na rynku niemoc twórczą.

Wiem natomiast, że już w 2018 roku zwykły średniak, to nieraz udana konstrukcja, która większości z Was zapewni odpowiedni komfort pracy i rezerwę mocy.

Kończąc, chciałem zapytać, czy Waszym zdaniem urządzenia z półki średniej już dziś mają czym kusić. Może posiadacie właśnie taki smartfon? Jeśli tak, to jak działa? Narzekacie na coś? A może uważacie, że lepiej kupić ex-flagowca? Koniecznie dajcie znać w komentarzach ;)

zdjęcie główne z: Pixabay