Fot: Pixabay

Czy potrzebny nam OnePlus 7 i 7 Pro, gdy mamy Xiaomi Mi 9?

Na premierę OnePlusa 7 Pro czekałem z ogromną uwagą. Dosłownie chłonąłem kolejne przecieki o tym smartfonie, błagając wszechświat o to, aby producent nie przesadził z jego wyceną. No i wreszcie, doczekałem się. O smartfonie wiemy już wszystko. Urządzenie wciąż wzbudza we mnie bardzo przychylne emocje, jednak czar jakby prysł.

Jak zawsze subiektywny wstęp

Rynek zmienia się bardzo dynamicznie. Gdyby ktoś powiedział mi pięć lat temu, że o nasze serca i portfele będą rywalizować takie marki, jak Xiaomi czy OnePlus, zapewne tylko bym się ironicznie uśmiechnął. To jednak dość ważny wątek, który na pewno warto poruszyć już na początku tego felietonu. Zmiany, które dokonały się w świecie smartfonów na przestrzeni ostatnich lat, to nie tylko zasługa tych firm, które jakiś czas temu były w Polsce niemal zupełnie nieznane, anonimowe.

W mojej opinii, obecność „Azjatyckich Tygrysów” w dużej mierze wzięła się stąd, że renomowani producenci pogubili się gdzieś po drodze i – niczym Nokia przed erą smartfonów – zaczęli tworzyć konstrukcje nudne, powtarzalne, a na dodatek fatalnie wycenione. W sumie, kwestią czasu było pojawienie się marek, które zdołają przełamać ten impas. Z perspektywy czasu wiemy, że padło właśnie na Xiaomi oraz OnePlusa. To właśnie te dwie firmy wprowadziły na rynek udane konstrukcje, które nie tylko miały najnowsze podzespoły, ale i należyte wsparcie techniczne oraz świetną wycenę.

Niestety, ale najnowsze flagowce obu tych firm dość dobrze pokazują, że ich ścieżki się rozchodzą. Xiaomi postawiło na walkę marketingiem i ceną, a OnePlusa 7 Pro rozpatruję raczej jako zwrot w kierunku flagowców pełną gębą. Czy też może raczej pełnym portfelem. Właśnie przez pryzmat portfela patrzę na te dwie konstrukcje i nie przychodzi mi do głowy zbyt wiele argumentów, dlaczego miałbym dopłacać dodatkowy tysiąc złotych do „zabójcy flagowców”.

Różnice są, jednak czy są one warte aż tyle?

Rozpocznijmy sobie od analizy suchych faktów. Fakty nie lubią słowotoku, dlatego też dziś zdecydowałem się zebrać najważniejsze informacje w formie tabeli:

LP  Xiaomi Mi 9  OnePlus 7 Pro 
Ekran   6,39″, AMOLED, 2380 x 1080 pikseli, Gorilla Glass 6  6,67″, AMOLED ,1440 x 3210 pikseli, odświeżanie 90 Hz, Gorilla Glass 6
Pamięć RAM   6 GB  6/8/12 GB
Pamięć na pliki użytkownika   64/128 GB  128/256 GB (pamięć UFS 3.0)
Wsparcie dla karty microSD   BRAK  BRAK
Aparat główny  48 Mpix f/1.8 (Sony IMX586), ultraszeroki kąt 16 Mpix f/2.2, tele 12 Mpix f/2.2, 2-krotny zoom optyczny 48 Mpix f/1.6 + 8 Mpix f/2.4 + 16 Mpix f/2.2, 3-krotny zoom optyczny
Kamera selfie  20 Mpix f/2.0  16 Mpix, f/2.0
Akumulator   3300 mAh  4000 mAh
System operacyjny   Android Pie z nakładką MIUI 10  Android Pie z nakładką Oxygen OS
Oficjalna polska cena   1899 złotych (6/64GB) lub 1999 złotych (6/128 GB)  3100 złotych (6/128 GB), 3250 złotych (8/256 GB), 3450 złotych (12/256 GB)

Trudno nie wyciągnąć tutaj dwóch zasadniczych wniosków. Tak, OnePlus 7 Pro jest bez dwóch zdań urządzeniem wyposażonym o wiele lepiej. Czy jednak te różnice usprawiedliwią konieczność dołożenia dodatkowego tysiąca złotych? Dyskutowałbym. Drugi z wniosków, jaki nasuwa mi się po przejrzeniu specyfikacji technicznej tych urządzeń, można zamknąć w stwierdzeniu „cena zaczęła grać rolę”. Powiem więcej, gdybym wahał się nad zakupem jednego z tych dwóch smartfonów, to niemal w każdym scenariuszu wskazałbym na Xiaomi Mi 9.

Nie faworyzuję tej marki, ale przez lata nauczyłem się patrzeć na urządzenia z dość dużym dystansem, czasem wybierając przy tym mniejsze zło. Owszem, zachwyca mnie wysuwana, peryskopowa kamerka selfie w OnePlus 7 Pro, ale nie wyceniłbym jej na taką kwotę. Potrójny zoom optyczny? Jasne, na papierze wygląda lepiej niż podwójny, jaki oferuje Xiaomi, ale należy pamiętać o czyhającym za rogiem Huawei P30 Pro.

Recenzja P30 Pro po miesiącu – wszyscy skupiają się na aparacie… a co z resztą?

Patrząc w pełni obiektywnie, P-trzydziestka Pro to urządzenie, które ma na rynku już pewien staż. Wiemy też, że Huawei pompuje niesamowite pieniądze w układ foto, który najprawdopodobniej w niemal każdym scenariuszu przebije możliwości zarówno Xiaomi Mi 9, jak i OnePlusa 7 Pro, że o OnePlus 7 nie wspomnę. Różnica w cenie jest stosunkowo nieduża, bo za flagowca od Huawei trzeba obecnie zapłacić jakieś 3500-3700 złotych.

Chcecie wiedzieć, dlaczego OnePlus 7 nie ma ekranu z otworem?

Mając do wydania taką gotówkę, nie wahałbym się zbyt długo. Oczywiście, nie sposób nie docenić 90-Hz ekranu, który na rynku wciąż jest towarem luksusowym, jednak tutaj po raz kolejny wracamy do sygnalizowanej przeze mnie w poprzednich akapitach „wartości różnic”. Dbam o swój wzrok, a jednak na pierwszym miejscu zdecydowanie postawiłbym optykę aparatu głównego. Podejrzewam, że nie ja jeden dokonałbym takiego wyboru.

A może raczej zwrócić się ku OnePlus 7?

Chiński gigant daje osobom niezdecydowanym wybór. Jeśli ktoś z sobie znanych względów nie odnajduje większej zasadności zakupu wersji z dopiskiem Pro w nazwie, zawsze mamy niżej klasyfikowanego, OnePlusa 7. Czy to urządzenie może wygrać w Polsce z Xiaomi Mi 9? Tutaj również należy rozpocząć od faktów:

LP  Xiaomi Mi 9  OnePlus 7
Ekran   6,39″, AMOLED, 2380 x 1080 pikseli, Gorilla Glass 6  6,41″, AMOLED , 2340×1080 pikseli, Gorilla Glass 6
Pamięć RAM   6 GB  6/8 GB
Pamięć na pliki użytkownika   64/128 GB  128/256 GB (pamięć UFS 3.0)
Wsparcie dla karty microSD   BRAK  BRAK
Aparat główny  48 Mpix f/1.8 (Sony IMX586), ultraszeroki kąt 16 Mpix f/2.2, tele 12 Mpix f/2.2, 2-krotny zoom optyczny 48 Mpix f/1.7 z PDAF i OIS + 5 Mpix z f/2.4
Kamera selfie  20 Mpix f/2.0  16 Mpix, f/2.0
Akumulator   3300 mAh  3700 mAh
System operacyjny   Android Pie z nakładką MIUI 10  Android Pie z nakładkąOxygen OS
Oficjalna polska cena   1899 złotych (6/64GB) lub 1999 złotych (6/128 GB) 2450 złotych (6/128 GB), 2600 złotych (8/256 GB)

W mojej subiektywnej opinii, brak „bajerów” w postaci peryskopowej kamery selfie czy 90-Hz ekranu jak najbardziej można przeżyć. Nie będę zdziwiony, jeśli z dwóch nowych urządzeń tego producenta to właśnie OnePlus 7 będzie cieszył się nieco większą popularnością. Jak jednak wygląda odniesienie do Xiaomi Mi 9 w podstawowej wersji? W mojej subiektywnej opinii, o wiele lepiej w ujęciu cenowym, jednak jak sądzicie, za czym ludzie prędzej ustawią się w kolejce: za pamięcią UFS 3.0 czy potrójnym aparatem głównym?

OnePlus 7 – nadal flagowiec, ale bez bajerów, jak w OnePlus 7 Pro

W mojej subiektywnej opinii, zdecydowana większość wybierze ten drugi wariant. Chciałbym się mylić, jednak wydaje mi się, że rywal Xiaomi nie rozłożył balansu między tymi urządzeniami idealnie. Tworzy się tutaj pewna niewielka nisza, w którą zaskakująco dobrze wpasowuje się nie tylko Xiaomi, ale i kilka innych firm, które mogą zaoferować więcej za mniej. Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że w cenie OnePlus 7 można kupić choćby takie konstrukcje, jak Pixela 2XL, Sony Xperię XZ3 czy nawet iPhone’a 8, to wybór wcale nie jest tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać.

Oczywiście, można wskazać na pojedyncze aspekty, w których OnePlus 7 wypada lepiej, jednak sądzę, że zdecydowana większość użytkowników patrzy na urządzenie jako spójną całość. No i – czy tego chcemy czy nie – mówimy tu o flagowcu w nieco odchudzonej wersji. Żadne z trzech wymienionych przeze mnie wcześniej urządzeń, jakie można nabyć w tej cenie nie jest okrojoną wersją. To pełnoprawne produkty, które sprawdziły się u wielu użytkowników na świecie.

Więcej zalet czy mniej wad?

Przed publikacją tego tekstu zapytałem kilku kolegów z redakcji o to, jak oni zapatrują się na tego typu wybór. Zdania były podzielone, jednak w paru kwestiach w pełni zgadzam się z moimi kolegami po klawiaturze. Wydaje mi się, że najbliżej mi do stwierdzenia, wedle którego wyświetlacz nie rekompensuje pozostałych mankamentów, na czele z brakiem wsparcia dla karty microSD, nieobecnością portu słuchawkowego 3,5 mm czy „umowną” wodoodpornością.

Xiaomi również nie jest idealne. Wracamy tu do punktu wyjścia: idealny telefon nie istnieje i najpewniej nigdy nie powstanie, bo wtedy nie byłoby większego sensu w tworzeniu następców. Ergo, firma by nie zarobiła i zapewne po kilku kwartałach odczułaby to dość boleśnie. Tak więc mamy trzy smartfony, które aspirują do zaszczytnego miana pogromcy flagowców. Jedno z nich kosztuje mniej niż dwa tysiące złotych. Drugie – odczuwalnie więcej. Trzecie – mimo odczuwalnie niższej wyceny – wciąż pozostaje z tyłu, a na dodatek nie wywołuje tego efektu WOW, który może wpłynąć na decyzję zakupową wielu osób.

Xiaomi Mi 9 – smartfon skazany na sukces (recenzja)

Wydaje mi się, że zakup flagowca z logo OnePlus wymaga czegoś, co możemy sobie określić mianem zaufania do marki. Miałem przyjemność spędzić z Oxygen OS wiele czasu na OnePlus 6 i uważam, że to jedna z najlepszych nakładek, jakie możemy znaleźć na rynku. Co ciekawe, o wiele więcej czytelników Tabletowo wyżej ceni sobie MIUI od Xiaomi. Może więc ta idealna wydajność Oxygen OS to już sprawa zamknięta? Coś na wzór legendy, którą ten system zdążył obrosnąć w przeszłości i teraz po prostu jedzie na tej renomie?

smartfon OnePlus 7 Pro Mirror Gray
OnePlus 7 Pro Mirror Gray (fot. @oneplus)

Nie potrafię wskazać na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiem też, czy firma nie strzeliła sobie w kolano, decydując się na tak wycenioną wersję Pro. Gdyby ten smartfon kosztował 2500-2700 złotych, zniszczyłby konkurencję bez chwili zawahania. I wtedy Huaweiowi zapewne nie pomógłby ani pięciokrotny zoom, ani marketing. Xiaomi wciąż byłoby bardziej atrakcyjne cenowo, jednak w takim scenariuszu atuty OnePlus 7 Pro byłyby o wiele łatwiejsze do obrony. Pięć czy sześć stów dopłaty zawsze wygląda lepiej niż kwota, która przekracza tysiąc złotych. Zwłaszcza w Polsce, gdzie wciąż to cena dyktuje warunki gry.

Fot: własne

Felieton powinien – przynajmniej w teorii – kończyć się pointą. Jakąś trafną uwagą, która w prosty sposób udzieli odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Z kontekstu mogliście wnioskować, że udzielenie jej będzie tylko formalnością. Chcąc zachować obiektywizm, nie mogę napisać, że tylko jedno z tych urządzeń zasługuje na Waszą uwagę. W każdym wariancie, bez względu na to czy mówimy o Xiaomi czy o OnePlusie, byłoby to nie fair.

Uważam, że te urządzenia potrzebują siebie nawzajem. Xiaomi potrzebuje rywala, by móc pokazać, kto tutaj jest prawdziwym pogromcą flagowców w ujęciu cenowym. OnePlus potrzebuje przeciwnika w dużej mierze po to, aby pokazać, w jaki sposób można ewoluować ze swoim produktem i strategią sprzedaży. Która z tych narracji trafi do większej liczby osób? To już zależy tylko i wyłącznie od nas – kupujących.

Zakup którego urządzenia na dla Was większy sens?