(fot. Blu-Ray Clips, The Matrix, Produced by Warner Bros.)

Bądź baterią dla swoich urządzeń mobilnych. Brzmi jak Matrix, a to prawdziwy pomysł naukowców

Baterie w smartfonach i urządzeniach typu wearables to odwieczny problem ich posiadaczy. Z jednej strony nie chcemy, by sprzęty mobilne były duże i ciężkie, a z drugiej – marzymy o tym, by nie ładować ich co chwilę. Singapurscy naukowcy zastanawiają się, co by było, gdyby to nasze ciało zajęło się transportowaniem energii do baterii naszych gadżetów.

Prawdziwe bezprzewodowe ładowanie

Producenci smartfonów już od lat oferują w swoich urządzeniach obsługę bezprzewodowego ładowania. Zwykle chodzi o możliwość korzystania z ładowarek indukcyjnych, na które trzeba odłożyć sprzęt, by powoli odzyskiwał procenty naładowania akumulatora. Jednak prawdziwym hitem byłaby technologia umożliwiająca prawdziwe bezprzewodowe ładowanie – czyli takie, w którym danego gadżetu wcale nie musielibyśmy odkładać w specjalne miejsce.

Xiaomi Mi Air Charge Technology (źródło: Xiaomi)
Xiaomi Mi Air Charge Technology (źródło: Xiaomi)

Nad odpowiednimi rozwiązaniami pracują na przykład Xiaomi, Vivo czy Motorola. Od czasu do czasu prezentują szerszej publice swoje koncepty, a nawet działające prototypy urządzeń, które potrafiłyby ładować nasze urządzenia mobilne na odległość. Zespół naukowców z Singapuru wpadł jednak na nieco inny pomysł – a co gdyby wykorzystać ludzkie ciało do magazynowania i przesyłania energii?

Słuchaj, bateryjko

Jeśli jesteśmy zaznajomieni z fabułą trylogii filmów Matrix, to orientujemy się, że zarzewiem wojny między ludźmi i maszynami był kryzys energetyczny. Maszyny potrzebowały źródła zasilania, a szereg fatalnych decyzji doprowadził do tego, że zaczęły one wykorzystywać ludzkie ciała jako akumulatory.

Pomysł zespołu naukowców z Wydziału Inżynierii Elektrycznej i Komputerowej Narodowego Uniwersytetu Singapuru nie jest aż tak mocno pokręcony (i całe szczęście), ale wciąż może budzić kontrowersje. Otóż wpadli oni na rozwiązanie problemu z obszarowymi ładowarkami bezprzewodowymi, nad którymi pracują największe koncerny produkujące elektronikę. Ponieważ polegają one na pomyśle, by „wypełniać” dane pomieszczenie falami elektromagnetycznymi, wpływającymi na odbiorniki indukcyjne w urządzeniach umieszczonych w zasięgu sfery, ludzkie ciało zwykle przeszkadza w transmisji energii. Wystarczy, że człowiek znajdzie się między odbiornikiem a emiterem fal, a zostaną one częściowo wytłumione. Co za tym idzie – szybkość ładowania zostanie znacznie zmniejszona. Specjaliści z Singapuru podeszli do tematu inaczej: zamiast postrzegać ludzkie ciało jako przeszkodę, postanowili skorzystać z jego właściwości.

Naukowcy z NUS opracowali system transmisji energii, w której ciało człowieka służyłoby za przewodnik. Źródłem zasilania mógłby być na przykład nasz smartfon, a odbiornikami – urządzenia noszone pokroju smartwatcha czy słuchawek TWS. Dopóki trzymalibyśmy smartfon w dłoni, gadżety noszone ładowałyby się bezprzewodowo. Przy zachowaniu odpowiednio długiego lub częstego czasu kontaktu dłoni ze smartfonem, posiadane wearables nie musiałyby byś ściągane przez całe dnie.

Ponadto, singapurscy naukowcy przyjrzeli się temu, jak wykorzystać fakt, że ludzkie ciało przejmuje część fal elektromagnetycznych z otoczenia. Gdyby udało się przekierować tę energię do ładowania urządzeń mobilnych, w pewnym sensie moglibyśmy stać się akumulatorami dla naszych gadżetów. Oczywiście jest zbyt wcześnie, by mówić o praktycznym wykorzystaniu tego typu rozwiązań, nie mówiąc już nawet o ich komercyjnym wdrożeniu. Wojna z maszynami najwyraźniej nie nastąpi tak szybko, jak by mogło się wydawać.