Borderlands 3 Google Stadia

Borderlands 3 – kosmicznie dobra zabawa z kilkoma potknięciami (recenzja)

I oto jest, jedna z najgłośniejszych premier drugiej połowy 2019 roku. Jedna z najbardziej oczekiwanych gier serii, którą pokochały miliony ludzi na całym świecie, w tym w Polsce. Jaka jest trzecia część Borderlands? Czy spełniła oczekiwania fanów i czy osoby niezaznajomione z tym cyklem mają tu czego szukać? Zapraszam do mojej recenzji!

Powrót na Pandorę

No dobrze, Borderlands 3 nie jest trzecią, ale tak naprawdę czwartą odsłoną serii, bo w międzyczasie Gearbox wydał średnio lubiany przez graczy Borderlands: The Pre-Sequel. Nie zapominajmy także o grze od Telltale Games – Tales from the Borderlands, która całkiem sprawnie rozbudowywała fabułę serii. Patrząc na te wszystkie produkcje, można odnieść wrażenie, że bez znajomości wszystkich gier osadzonych w świecie Borderlands nie warto do „trójki” w ogóle podchodzić. Jednak nowi gracze nie mają się czego obawiać, gra rozpoczyna się od pokazówki wyjaśniającej co, jak i gdzie, więc bez problemu można się w tym wszystkim połapać. No i też nie oszukujmy się, fabuła serii nie jest jakoś szczególnie skomplikowana i gra raczej zyskuje ciekawym, barwnym światem niż rozbudowaną historią. Oczywiście warto znać poprzednie odsłony, bo odniesień i znanych postaci w Borderlands 3 jest sporo, ale nawet i bez tego fabułę gry śledzi się przyjemnie.

Mało co daje tyle satysfakcji w grach, co soczysty headshot w Borderlands!

Wprowadzenie do gry (swoją drogą naprawdę zabawne i dobrze wyreżyserowane) trwa jakieś sześć minut i tak, jak wspomniałem, wyjaśnia nam podstawy świata gry, a także przedstawia grywalnych bohaterów. Tych jest czwórka i różnią się nie tylko charakterem, ale i zdolnościami specjalnymi, wyboru musimy dokonać od razu, w kogo chcemy się wcielić. Ja głównie grałem Zanem, ale sprawdziłem na potrzeby recenzji pozostałe postacie i najciekawiej gra się chyba FL4K(iem?). Wybór na Zane padł przez wygląd i charakter. Historia zaczyna się na dobrze znanej fanom Pandorze, ale potem zwiedzimy także inne planety przy pomocy naszego statku.

A kogo wy byście wybrali?

O statku za chwilę, wróćmy jednak do pierwszej lokacji, jaką znajdziemy w grze. Pandora pełni tu rolę swoistego rodzaju samouczka, a także prologu do całej historii, w której poznajemy szwarccharaktery. Te kompletnie nie przypadły mi do gustu, co było niezłą motywacją, by jak najszybciej się ich pozbyć. Szwarccharakterami jest tutaj rodzeństwo obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami – Troy i Tyreen, którzy przy pomocy… nazwijmy to social mediów, próbują zdobyć sławę i władzę nad szalonymi mieszkańcami planety.

W pewnym momencie ten wesoły duet zachodzi naszemu bohaterowi za skórę, zabiera ważną dla głównego wątku fabuły rzecz i… tu zaczyna się próba odnalezienia rodzeństwa i odzyskania zguby. Nie brzmi to może jakoś porywająco, ale w grach Borderlands to świetny gameplay i oryginalny świat z barwnymi postaciami zapada w pamięć, a nie sama fabuła. Dużym spojlerem nie będzie to, że w grze mamy swój własny, całkiem spory statek, w którym będziemy mogli podróżować między kilkoma planetami. Na samym statku jest też co robić, więc nikt na nudę nie powinien narzekać i jest to kolejne fajne urozmaicenie gry, które pomaga na chwilę odpocząć od ciągłego strzelania.

Oto główne pomieszczenie w naszym statku. Claptrap nie bez przyczyny jest przy oknie.

Rozgrywka – niezmiennie wyśmienita

Gameplay w najnowszej odsłonie Borderlands nie zmienił się jakoś znacząco od pierwszej części serii, a obie gry dzieli już prawie 10 lat – co w teorii powinno sprawić, że rozgrywka w „trójce” może być odczuwalnie przestarzała na tle konkurencji. A ta nie śpi! Spójrzmy chociażby na takie Destiny 2 czy Shadow Warrior 2, które są bardzo dobrymi przykładami tego, jak powinno się dziś robić solidne loot shootery. Jednak będąc szczerym trudno mi nazwać Borderlands 3 grą przestarzałą, system strzelania pomimo tego, że zachował swój rdzeń, to jednak z odsłony na odsłonę coraz bardziej nabierał kształtów, co sprawia, że nie czuć, że ta formuła ma już prawie dekadę na karku.

Niektóre bronie mają specjalne funkcje dodatkowe – takie, jak np. proste tarcze, przyjmujące na siebie trochę obrażeń.

Strzela się wyśmienicie, a i jest czym strzelać, bo pukawek w „trójce” jest od zatrzęsienia. I to naprawdę przeróżnych, zaryzykuję stwierdzeniem, że każdy gracz znajdzie tu coś dla siebie, ja w szczególności upodobałem sobie strzelby, które często wyrzucają oponentów w powietrze lub odrzucają ich na znaczne odległości. Dopełnieniem tej taktyki była dla mnie snajperka, którą zaczynałem pojedynki, a gdy dochodziło do bliższych starć, brałem do ręki wspomnianą strzelbę. Jednak także osoby lubiące się w pistoletach czy karabinach znajdą tu coś dla siebie, sporo pukawek ma również alternatywny rodzaj strzału, np. pistolet z granatnikiem. Nawet fani strzelania burgerami zostaną zaspokojeni. Serio.

Niekiedy Borderlands 3 potrafi zaskoczyć ładnym widoczkiem.

W walce pomogą nam wspomniane umiejętności specjalne postaci, granaty, niekiedy fabularni towarzysze, a także rozsiane tu i tam pomoce środowiskowe, jak beczki, nie tylko wybuchające, ale i zatruwające czy mrożące przeciwników. Powalczymy najczęściej z ludzkimi oponentami, ale pod lufę nawinie się niekiedy zróżnicowana, niebezpieczna przyroda odwiedzanych planet. Podoba mi się to, że odwiedzane lokacje nie różnią się tylko wizualnie, ale i strukturalnie, tak więc zupełnie inaczej walczy się na pustynnej Pandorze, a inaczej na Eden-6.

Kilka razy zdarzyło mi się, że gra nie wyświetlała napisów podczas dialogów. Podobne małe błędy występowały co jakiś czas w grze, jak np. problemy ze znacznikami na minimapce.

Wspomnę też słówkiem o sztucznej inteligencji, jeśli chodzi o zwierzynę, to ta głównie szarżuje bezmyślnie na gracza, czasem łącząc się w większe grupy, które są trudniejsze do wyeliminowania. Z ludzkimi przeciwnikami jest już trudniej, bo ci dzielą się na kilka typów, tak więc znajdziemy tu i snajperów, i mechaników odpowiedzialnych za działka, szarżujących i atakujących walką wręcz psychopatów czy zwykłych żołnierzy. Większość z nich strzela celnie, niekiedy rzuca granaty, a nawet zdarzyło mi się kilka razy zostać otoczonym czy zmuszonym do zmiany pozycji. Muszę przyznać, że większe grupy przeciwników potrafią stanowić całkiem spore wyzwanie.

No cóż, brama wygląda zachęcająco…

Jeszcze większym wyzwaniem są walki z bossami, już jedna z pierwszych – z Mouthpiece jest fantastycznie zaprojektowana i potrafi dać w kość bez odpowiedniej taktyki. Samo dotarcie do tego przeciwnika zapowiada, na co trzeba się przygotować, a gdy już pojawimy się na arenie, musimy nie tylko uważać na niego i na jego pomocników, ale i na samą arenę, która wypełniona jest zabójczymi pułapkami środowiskowymi. Jeśli zginiemy (i gramy sami) gra daję nam szansę na odrodzenie się natychmiast podczas walki, by to zrobić, musimy… mordować przeciwników, gdy jesteśmy na klęczkach. Jeśli nam się to nie uda, cofamy się do poprzedniego punktu zapisu. Przed śmiercią pomogą nam się uchronić zarówno ulepszenia pancerza, jak i zdobyte zdolności specjalne postaci.

Cały czas odnoszę wrażenie, że przerywniki filmowe powodują znaczne zmniejszenie rozdzielczości.

Miłym zaskoczeniem są sporo większe lokacje niż w poprzednikach, gęsto zapełnione przeróżnymi atrakcjami. Szkoda tylko, że tak często zobaczymy w grze ekrany ładowania, które do najkrótszych nie należą. Na naszej drodze (oprócz loading screenów) stanie również mnóstwo znajdziek do odkrycia, proste losowe wydarzenia, posterunki wrogów, masa (ale to naprawdę MASA) skrzynek do otwarcia czy całkiem ciekawe zadania poboczne. Między tym wszystkim możemy poruszać się o własnych nogach lub przy pomocy pojazdów. Te są nawet fajne, urozmaicają rozgrywkę, ale nadal nie mogę się przyzwyczaić do ich sterowania, wolałbym coś na wzór tego, co widzieliśmy w grze Mad Max. Wehikuły często też posłużą nam w misjach do wykonania jakichś celów, więc ich obecność nie jest tu dodana na siłę, to się chwali.

Pojazdy (jak zresztą wszystko w świecie Borderlands) są uzbrojone i gotowe do rozwałki.

Nie pochwalę za to braku polskiej wersji językowej, niby człowiek zna ten angielski na takim poziomie, że potrafi bez problemu śledzić fabułę, ale nie potrafię zrozumieć skąd taki ruch wydawcy. Seria Borderlands cieszy się w Polsce całkiem sporą popularnością i sympatią, co sugerowałoby, że rodzimy język powinien zawitać w opcjach. Nie da się też na koniec nie wspomnieć o tym, że to już czwarta odsłona serii, z bardzo podobną rozgrywką. Rozumiem przez to osoby, które mogą narzekać na pewnego rodzaju wtórność gry czy małą ilość zmian. Mnie to nie przeszkadza, nie odczuwam monotonni, choć jeśli kiedyś nadejdzie Borderlands 4, nie ukrywam, że i ja będę mógł wtedy odczuć zmęczenie materiałem. A tak, Gearbox znów postawił na sprawdzoną formułę, trochę bezpieczną, ale nadal jeszcze satysfakcjonującą. Tym bardziej, gdy gramy z kumplem.

Przed wami tarczownik, kolejny typ przeciwnika, który często będzie stawał nam na drodze.

Tryb kooperacji

W paru słowach wypadałoby wspomnieć o rozgrywce wieloosobowej w Borderlands 3. Nie znajdziemy tu żadnego deathmatchu, king of the hill czy innej typowej rozgrywki wieloosobowej dla dwóch drużyn, Gearbox nadal stawia na kooperację i dobrze, bo właśnie w tym Borderlands 3 sprawdza się najlepiej. Możemy grać zarówno przez sieć (do 4 osób) lub na jednej konsoli na podzielonym ekranie (do 2 osób), ponadto mamy dwa tryby co-opa – jedna standardowa kooperacja, a druga to (przyjacielska) rywalizacja. Jeśli macie możliwość zagrania z kimś w kooperacji, to zróbcie to, gra zyskuje wtedy jeszcze bardziej na swojej grywalności!

Wspominałem, że postacie w Borderlands są specyficzne?

Oprawa audiowizualna

Dla mnie z audio w grach jest tak, że większość gier mogę wrzucić do jednego worka, gdzie muzyka czy dźwięki są spoko, ale nie wybijają się ponad inne tytuły. Co jakiś czas pojawi się jakaś perełka, jak The Last of Us czy Children of Morta, ale… Borderlands 3 się do tych perełek nie zalicza. Dubbing jest „okej”, muzyka przyjemnie zachęca do walki, a pukawki brzmią nieźle, ale trudno tu mówić o nowej jakości wyznaczającej nowe standardy w tej kategorii gier. I w sumie nie inaczej jest z oprawą wizualną.

Projekty niektórych budynków są naprawdę pomysłowe i trudno tu mówić o „recyklingu” wykorzystanych już budowli.

Grafika na pierwszy rzut oka nie zmieniła się znacząco od poprzednich części, co może oznaczać dwie rzeczy – twórcy olali sprawę i dalej trzymają się starej technologii lub poprzednie gry z serii bardzo dobrze się zestarzały. I ja skłaniałbym się ku tej drugiej opcji. Technologia cel shadingu sprawia, że nawet takie pierwsze Borderlands wygląda po latach całkiem nieźle. Jednak nie dajcie się zwieźć pozorom, przy najnowszej odsłonie serii, sporo zmian znajdziemy pod maską gry. Eksplozje wyglądają świetnie, efekty cząsteczkowe nie zawodzą, fizyka uległa znacznej zmianie na lepsze, dodano sporo drobnych usprawnień graficznych – może na screenshotach tego aż tak bardzo nie widać, ale w ruchu łatwo dostrzec te zmiany i bez wątpienia Borderlands 3 można nazwać krokiem na przód, jeśli chodzi o oprawę graficzną. Fakt, gra ma słabsze momenty i niekiedy potrafi przestraszyć słabej jakości teksturą czy naprawdę drętwą mimiką postaci, jednak finalnie i tak muszę zaliczyć Borderlands 3 grafikę na plus.

Czasem w grze pojawią się i takie „kwiatki”.

Na plus nie mogę jednak zaliczyć wydajności Borderlands 3 i to na wszystkich platformach, na jakich gra została wydana – łącznie z ulepszonymi wersjami konsol, o których na końcu. Oberwało się wszystkim, można powiedzieć, że po równo, bo zarówno gracze PC, jak i konsolowi, skarżą się na przeciętną optymalizację gry. Do recenzji dostałem wersję na PlayStation 4 i przyznać muszę, że nie grało się najprzyjemniej. Zacznę jednak od pozytywów – na konsolach można zmienić FOV, co nie tak często się zdarza, a sam preferuję jak najszerszą widoczność w grach pierwszoosobowych. I na tym pozytywy się tak właściwie kończą. Po pierwsze – spadki wydajności są niestety częste i znaczące i, co ciekawe, natrafimy na nie nawet w menu ekwipunku, co było niezwykle irytujące.

Manewrowanie po menu ekwipunku jest średnio wygodne przy pomocy kontrolera – lagujący interfejs niestety nie pomaga.

Po drugie, wolne wczytywanie tekstur i bardzo słabej jakości cienie. No i po trzecie, bardzo długie ekrany wczytywania, które tak jak wspomniałem w części poświęconej rozgrywce, pojawiają się dość często. Spoglądając na filmiki porównujące konsole – to, co napisałem o wersji na PlayStation 4, możecie też odnieść do wersji na Xbox One, z tym, że konsola Sony pozwoli nam na grę w 1080p, a konkurencja od Microsoftu 900p. Na PC nie jest niestety lepiej w kwestii wydajności, bardzo kiepsko zaimplementowano DirectX 12 do Borderlands 3 i gra przez to ma spore problemy na niektórych konfiguracjach sprzętowych, zalicza niespodziewane spadki płynności i tak, jak na konsolach, ekrany wczytywania trwają dłużej niż powinny. Twórcy już pracują nad odpowiednimi łatkami.

Poniżej omawiana wcześniej możliwość zmiany pola widzenia, po lewej najniższe, a po prawej najwyższe ustawienie FOV (na PlayStation 4):

Jeśli chodzi o Xboxa One X i PlayStation 4 Pro, posiadacze tych wersji konsol mogą cieszyć się z suwaczka w menu opcji, który pozwoli na wybranie jednego z dwóch trybów. Pierwszy to ulepszona grafika, gdzie gra zwiększa rozdzielczość (ale nie do pełnego 4K) i w teorii dodaje lub podbija niektóre detale i efekty graficzne. Gra z pewnością wygląda lepiej, ale nadal ma zablokowany licznik na 30 FPS, jednak jak donosi kanał Digital Foundry, spadki wydajności są znaczne w szczególności na konsoli Sony. Dla równowagi, posiadacze Xboxa One X skarżą się na przegrzewanie konsoli, więc spokojnie – każdy został potraktowany po macoszemu. Sprawiedliwie.

Wydaje mi się więc, że lepiej odpalić Borderlands 3 w trybie nastawionym na wydajność, który może i zachowuje 1080p, ale za to stara się utrzymać grę w 60 klatkach na sekundę. I stara się to dobre określenie, bo Borderlands 3 i w tym trybie ma spore problemy z wydajnością. Jednak moim zdaniem lepsze spadki z 60 FPS na 40 niż z 30 na 20.

Ile Gearbox zapłacił mi za tę recenzję?

Nie ukrywam, że jestem zaskoczony tym, jak wielki hejt posypał się na Borderlands 3 po premierze, a nawet jeszcze długo przed. Wszystko zaczęło się od ogłoszenia, że Borderlands 3 nie pojawi się na platformie Steam, tylko będzie ono ekskluzywnie dostępne na Epic Games Store – przynajmniej na moment premiery. Po 6 miesiącach gra zadebiutuje również poza sklepem Epica, jednak decyzja o wyłączności dosyć mocno pobudziła fanów platformy Gabe Newella. Trochę mnie to nie dziwi, sam nie jestem zwolennikiem posiadania na pulpicie 15 różnych launcherów do gier i wolę mieć wybór co gdzie kupuję i gdzie mam. Nagle więc recenzenci obsypują Borderlands 3 (całkiem zasłużonymi) wysokimi ocenami, ale wśród ocen graczy gra wcale nie ma tak lekko – co powoduje spory dysonans między opinią recenzentów i graczy, co może prowadzić do niezrozumienia u niezorientowanych w sytuacji graczy.

Nie wiem czy zauważyliście, ale w tle jest naprawdę brzydka tekstura…

Oczywiście wiem, z czego wynika ta niska ocena wśród graczy. Wściekli użytkownicy są w stanie wystawić grze skrajnie niską ocenę, jeśli coś naprawdę im się nie spodoba – dla mnie jednak to, w którym sklepie została gra wydana na PC, nie ma zbyt dużego znaczenia w kontekście recenzji i wystawienia noty grze, oceniam produkt, a nie politykę wydawcy czy sposób dystrybucji. Druga sprawa to to, że ogrywałem Borderlands 3 na konsoli, więc „wojny sklepowe” mnie ominęły… w przeciwieństwie do problemów z wydajnością na PlayStation 4.

Czy ogłoszenie, że Borderlands 3 pojawi się ekskluzywnie na Epic Games Store sprawiło, że twoje zainteresowanie grą spadło?

Tak więc odpowiadając na powyżej zadane pytanie – nic mi Gearbox (czy dowolna inna jednostka związana z grą) za tę pozytywną recenzję nie zapłacił, Borderlands 3 to naprawdę dobra gra (choć nie idealna) i niech wam ją nie zepsuje to, w którym sklepie ją kupicie.

Podsumowanie

Jedną z najlepszych rekomendacji, jaką mogę wystawić grze, jest liczba godzin, jaką z nią spędziłem. W przypadku Borderlands 3 nie ukrywam, jest ona całkiem spora i w dodatku nabiłem ją w dość krótkim czasie. Oznacza to jedno – najnowsze dzieło Gearbox wciąga jak cholera, wręcz uzależnia, zarówno swoją świetną rozgrywką, jak i znanym z gier wieloosobowych skrzynek z lootem (tu jednak bez wydawania prawdziwych pieniędzy). Borderlands 3 ma kilka potknięć, niektórych całkiem sporych, ale bledną one, gdy zestawimy je z radością, jakie daje nam rozgrywka – w szczególności w kooperacji.

Ja Borderlands 3 polecam zarówno fanom cyklu (którzy będą wniebowzięci), jak i nowym graczom, którzy z serią nie mieli wcześniej styczności. Trzeba mieć wspomniane błędy na uwadze, ale nie powinny one aż tak bardzo dać wam w kość.

Wolfenstein: Youngblood – stracone pokolenie (recenzja)

Borderlands 3 zadebiutowało 13 września 2019 roku na PC, PlayStation 4 i Xbox One.

Borderlands 3 Google Stadia
Borderlands 3 – kosmicznie dobra zabawa z kilkoma potknięciami (recenzja)
GRYWALNOŚĆ
9
GRAFIKA
7
AUDIO
7
FABUŁA
7
WYKONANIE
6
ZAWARTOŚĆ
9
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
Przyjemny, wypracowany przez lata system strzelania
Kooperacja (nie tylko przez sieć, ale i lokalnie na jednym ekranie)
Większe, bardziej otwarte i różnorodne lokacje
Świetne walki z bossami
Wiele drobnych usprawnień w rozgrywce względem poprzedników
Masa zawartości
Niezła grafika, z wieloma usprawnieniami względem poprzedników...
Wady
...ale z paroma niedociągnięciami jak doczytywanie się tekstur, niskiej jakości cienie, beznadziejna mimika twarzy czy słaba wydajność na konsolach i przeciętna optymalizacja na PC
Tak właściwie to brak większych zmian w rozgrywce (co dla niektórych może być plusem)
Kilka pomniejszych błędów
Sterowanie pojazdami
Częste i długie ekrany wczytywania
Brak polskiej wersji językowej
7.5
OCENA