(fot. Tesla)

Wielu kierowców przecenia możliwości Autopilota w Tesli. Problemem jest… jego nazwa

System wsparcia kierowcy, który utrzymuje samochód w wyznaczonym pasie ruchu i zachowuje bezpieczną odległość od poprzedzającego pojazdu, przez Teslę określany jest jako Autopilot. Nazwa chwytliwa, ale jak pokazują nowe wyniki badań, może ona wprowadzać w błąd.

Tesla wielokrotnie podkreślała, że nie oferuje samochodów w pełni autonomicznych. Zadaniem kierowcy jest czuwanie nad pracą komputera, nawet jeśli aktywne są wszystkie systemy wsparcia. Całość wciąż jest niedoskonała i może popełniać błędy, za które odpowiada kierowca. Niektórzy jednak, mimo komunikatów producenta, zbytnio ufają elektronice. Owszem, nagrania pokazujące, jak komputer Tesli uniknął wypadku mogą robić wrażenie, ale trzeba zawsze pamiętać, że nie brakuje sytuacji, gdy oprogramowanie zawiodło.

Nawet skomputeryzowanej Tesli nie powinniśmy aż tak bardzo ufać

Według badań przeprowadzonych przez Institute for Highway Safety, wiele osób nie rozumie w pełni rzeczywistego poziomu automatyzacji nowoczesnych samochodów. Problemem są chociażby marketingowe nazwy systemów wsparcia, które mogą sugerować wyższe możliwości niż te faktycznie dostępne. Dotyczy to szczególnie Autopilota w Teslach.

W badaniu pytano o możliwości oferowane przez wybrane systemy w nowoczesnych samochodach – Autopilot (Tesla), Traffic Jam Assist (Audi, Acura), Super Cruise (Cadillac), Driving Assistant Plus (BMW) i ProPilot Assist (Nissan). Prawie połowa uczestników badania (48%) stwierdziła, że można bez obaw zdjąć ręce z kierownicy w Tesli. Z kolei 34% osób nie widzi nic złego w rozmawianiu przez telefon podczas używania Autopilota. Co jeszcze bardziej może przerażać, prawie 10% badanych uważa, że w Tesli można oglądać filmy i zapomnieć o prowadzeniu.

(fot. IIHS)

Systemy pozostałych producentów wypadły „gorzej” od Autopilota. Niestety, w wybranych kategoriach i tak osiągnęły zbyt wysoki wynik. Takie podejście wielu osób może doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze. Systemy bezpieczeństwa, zamiast być dodatkową warstwą ochrony, błędnie są postrzegane jako rozwiązania, które wręcz zastępują człowieka za kierownicą.

To człowiek nadal jest najważniejszy

Podczas szkolenia Mercedes-Benz Safety Experience, w którym miałem ostatnio przyjemność uczestniczyć, usłyszałem świetne podsumowanie nowoczesnych samochodów naszpikowanych elektroniką. Jeden z instruktorów słusznie zauważył, że mimo obecności elektroniki i systemów bezpieczeństwa, nowymi autami powinniśmy jeździć, jakby nie oferowały tych wszystkich rozwiązań. Owszem, elektronika znacząco wpływa na komfort podróży i bezpieczeństwo, ale należy wiedzieć, że mimo jej obecności, to wciąż kierowca jest najważniejszym i podstawowym elementem systemu bezpieczeństwa.

źródło: Engadget, IIHS