Tim Cook stara się wykreować Apple jako firmę dbającą o prywatność i dobro swoich klientów. Owszem, w pewnych aspektach nie można temu zaprzeczyć, ale patrząc na ostatnie działania w Chinach, na myśl przychodzi jedno stwierdzenie – w Cupertino zdrowsze podejście do użytkowników jest stosowane najczęściej w sytuacjach, w których finansowo się to opłaca.
Apple w Chinach nie jest aż tak pewne siebie
Cóż, chcesz sprzedawać swoje produkty w Chińskiej Republice Ludowej, to musisz słuchać się rządu. Wiele firm, mimo promowania prywatności, stosowania własnych zasad i polityki, ostatecznie ugina się i dostosowuje do narzuconych wytycznych. W końcu Chiny to ogromny rynek, na którym nie brakuje klientów mogących wydać większą sumę pieniędzy. Nie wszystkim może się to podobać, ale trzeba mieć na uwadze, że to nie korporacje są od ustalania prawa, a władze danego kraju.
Sytuację w Chinach świetnie rozumie Apple, które wyjątkowo bez większego narzekania przystaje na kolejne zasady ustalane przez rząd. Czasami jest to usunięcie niewygodnej emoji, a w innych przypadkach nawet wycofanie aplikacji z App Store. Tak właśnie postąpiła firma w przypadku oprogramowania wykorzystywanego przez mieszkańców Hongkongu.
Z oficjalnego sklepu nagle zniknęła aplikacja zapewniająca dostęp do usługi HKmap.live, którą protestujący używają do oznaczania lokalizacji policji i informowania o zamknięciu ulic. Na iOS obecnie dostępna jest wyłącznie webowa wersja, którą możecie sprawdzić pod tym linkiem.
Apple zdążyło już wydać oświadczenie, które przedstawia oficjalne stanowisko. Czytamy w nim, że App Store ma być bezpiecznym i zaufanym miejscem. Natomiast aplikacja HKmap.live była używana w sposób zagrażający organom ścigania i mieszkańcom Hongkongu. Przykładowo widoczność lokalizacji policji ułatwia przeprowadzanie zasadzek i zagraża bezpieczeństwu publicznemu. Według Apple, taka funkcjonalność łamała lokalne przepisy.
Z kolei według twórców HKmap.live, ich aplikacja nigdy nie została stworzona w celu zachęcenia do działań przestępczych. Usługa i towarzyszące jej oprogramowanie na smartfony ma po prostu gromadzić informacje udostępniane przez użytkowników i źródła publiczne, zapewniając m.in. podgląd na żywo.
Wcześniej Apple usunęło inną aplikację
Nie jest pierwsza sytuacja, w której Apple ingeruje w protesty odbywające się w Hongkongu. Firma wcześniej wycofała z sklepu aplikację Quartz, która zapewniała dostęp do wiadomości i relacji z protestów. Możliwe więc, że HKmap.live nie jest ostatnim oprogramowaniem, które zostanie zakazane na terenie Chin, a następnie zniknie z App Store.
źródło: The Verge