Recenzja Dreame A2. Arcydrogi robot koszący

Całe życie mieszkam w bloku bez ogródka, więc konieczność dbania o takowy była mi całkowicie obca. Odkąd jednak mam dom, a wraz z nim kawałek trawnika, sytuacja diametralnie się zmieniła. I o jakże się cieszę, że zbiegło się to z rozwojem rynku kosiarek automatycznych! Jedną z nich jest Dreame A2, którą mam okazję testować już przeszło dwa miesiące.

Co trzeba wiedzieć o Dreame A2?

Dreame A2 to kosiarka automatyczna, którą można w pewien sposób odnieść do odkurzacza inteligentnego. Do działania, a nawet samego mapowania ogrodu, nie potrzebuje żadnych kabli granicznych, stacji RTK ani radaru – dzięki wbudowanemu LiDAR-owi i systemowi OmniSense 2.0 ogarnia mapę samoistnie. 

I to dosłownie – można puścić robota po ogrodzie tak, jak robi się to z robotami sprzątającymi, by sam zmapował przestrzeń. Nie zawsze jednak jest to idealne i w moim przypadku też nie było, więc postanowiłam przejść się za robotem dookoła działki sterując nim z poziomu aplikacji i wyznaczyć granice trawnika ręcznie.

Dla Dreame A2 punktem orientacyjnym na mapie jest stacja bazowa, która odpowiada za ładowanie robota (gdy potrzebuje uzupełnić energię, wraca do niej automatycznie) i czyszczenie czujnika LiDAR (ma wbudowaną szczoteczkę od wewnętrznej strony). Baza jest dość sporych rozmiarów i warto ją przytwierdzić do podłoża dołożonymi do zestawu sprzedażowego wkrętami.

Dreame A2

Zacznijmy od kilku słów o samym robocie. Wystarczy szybki rzut oka na jego konstrukcję, by dostrzec ewidentną inspirację rynkiem motoryzacji. Z tyłu przez całą szerokość obudowy przebiega czerwony pasek (jak światła stopu), który jednak nie ma żadnej funkcji – świecić też nie potrafi.

Z przodu natomiast jest listwa, która świeci i pozwala z daleka dostrzec jaki jest status pracy robota (sygnalizuje je różnymi kolorami: zielonym, niebieskim, czerwonym). Sama kosiarka wykończona jest na błysk, co mi osobiście nie przypadło do gustu.

Bezpośrednio na górze obudowy robota, pod sporych rozmiarów klapką, umieszczony jest panel sterowania z pokrętłem i ekranem. Z jego pomocą będziemy wpisywać kod PIN – najczęściej, gdy robot straci połączenie z podłożem – wtedy bowiem robot stale wydaje z siebie komunikaty głosowe związane z zaistniałą sytuacją, których nie można wyłączyć inaczej niż wpisując PIN. Fajna sprawa – zwłaszcza, że taki, jakby nie było, niesamowicie drogi gadżet, może być łakomym kąskiem dla złodziei. Z poziomu ekranu możemy też jednak np. wystartować kosiarkę – nie musimy wykorzystywać do tego aplikacji mobilnej.

Łączność i aplikacja mobilna

Aby zdalnie sterować robotem, ten musi mieć połączenie z internetem. Przy czym – o ile w przypadku poprzednika, Dreame A1 – gdy nie było zasięgu WiFi można było dokupić moduł GSM (24/7 On Link), zapewniający zdalne połączenie – tak w przypadku Dreame A2 takowy moduł jest zainstalowany w robocie domyślnie. I to jest świetna rzecz, bo nie każdy ma mały ogródek (a Dreame A2 przeznaczony jest do ogródków nawet 3000 m2), w którym da radę zapewnić dostęp do WiFi w każdym jego kącie.

Swoją drogą, moduł LTE ma działać bezproblemowo przez trzy lata od momentu pierwszej konfiguracji kosiarki. Po tym czasie – jak stoi w instrukcji obsługi – należy wysłać mejla do Dreame w celu przedłużenia możliwości korzystania z usługi. Na jakich warunkach? Nie wiadomo.

Do sterowania robotem koszącym używamy dokładnie tej samej aplikacji, która służy do obsługi odkurzaczy inteligentnych Dreame, czyli Dreame Home. Oczywiście z poziomu aplikacji możemy ustawić strefy zakazane, kierunek jazdy (a nawet to, by za każdym razem zmieniał kierunek o 5 stopni, by nie robiły się koleiny), przeszkody, etc. Możemy też ustawić docelowy harmonogram, w jakim ma pracować robot, wysokość koszenia trawy (od 30 do 70 mm) i całą masę innych rzeczy. 

To także tutaj włączymy opcję, dzięki której robot będzie wracał do bazy, gdy deszcz zacznie padać podczas jego pracy. I, rzeczywiście, wraca – za każdym razem, gdy na czujniku pojawi się kropla deszczu, kosiarka automatycznie kieruje się do stacji ładującej. 

Dreame A2

Początkowo miałam obawy o pozostawianie jej na zewnątrz, gdy leje, ale kilka ulew utwierdziło mnie w przekonaniu, że obawy te były nieuzasadnione. IPX6, jak się okazuje, wystarcza. Do tego stopnia, że można robota myć wodą ze szlaufa – byle nie myjką ciśnieniową.

Podczas działania robota koszącego mamy stały podgląd w aplikacji na to, jaką trasą jedzie, ile procent zadania zrealizował oraz ile procent baterii mu zostało – przy czym dane te potrafią aktualizować się ze sporym, nawet minutowym, opóźnieniem.

Co jednak najważniejsze, a co jest nowością w automatycznych kosiarkach Dreame, jest tu kamera (2 Mpix), za sprawą której możemy w każdej chwili podejrzeć stan koszenia czy po prostu wykorzystać ją jako stróża posiadłości. Tu jednak potrzebne jest połączenie WiFi – gdy je straci, my tracimy podgląd.

Oczywiście robot łączy się z telefonem też po Bluetooth. To tylko będąc w jego zasięgu możemy sterować urządzeniem ręcznie, jak również ręcznie zmapować ogród – zdalnie obu rzeczy nie zrobimy.

A jak jest z jakością koszenia z użyciem Dreame A2?

Dreame A2 radzi sobie z całkiem wysoką trawą, jak i miejscami mocno wysuszoną. Co więcej, nic sobie nie robi z tego, że teren jest nierówny – gdy nie jest w stanie przejechać do przodu, cofa, obraca się i obiera nieco inną ścieżkę. Nieźle radzi sobie z trudnym terenem, choć kilka razy zdarzyło mu się zakopać. To z kolei oznacza, że jazda po prostym trawniku będzie dla niego kaszką z mleczkiem.

To, z jaką skutecznością kosi Dreame A2, jest wypadkową wielu czynników – wstępnej wysokości trawy, jej gęstości, ustawień związanych z omijaniem przeszkód i ustawionej wysokości koszenia. Jeśli zaczniemy od bardzo wysokiej trawy, a w ustawieniach będziemy mieć włączone omijanie przeszkód, na trawniku zostaną nieskoszone kępki o sporej wysokości. Gdy je wyłączymy, trawa zostanie skoszona po całości. No, nie wliczając w to krawędzi.

Tak wyglądał trawnik po pierwszym koszeniu w kwietniu – wspomniane wyżej nieskoszone kępki trawy

Krawędzie wymagają dopieszczenia – Dreame A2 zostawia sporą odległość od krawędzi, w efekcie czego bez pomocy podkaszarki się nie obejdzie. Zaraz, zaraz, ale przecież Dreame A2 ma system EdgeMaster, który wysuwa nożyki tak, by krawędzie też były ścięte? To prawda, ale – aby to działało – dookoła trawy nie może być betonowego ogrodzenia czy wysokiej krawędzi tarasu. A dokładnie tak jest u mnie, więc rozwiązanie to w ogóle się nie sprawdza – w ruch i tak musi iść podkaszarka.

Gdy wokół trawnika znajduje się np. ścieżka ze żwirku czy innego rodzaju płaska powierzchnia (najlepiej tak zwana opaska), Dreame A2 dojedzie do samej krawędzi i – dzięki wysuwaniu tarczy tnącej – wykona swoje zadanie tak jak trzeba, zostawiając naprawdę niewielki pasek nieściętej trawy.

Mój trawnik co prawda nie jest szczególnie wymagający pod względem ukształtowania terenu (nie ma dużych wzniesień – a te Dreame A2 pokonuje nawet o nachyleniu do 26,5°, ani stałych przeszkód – poza jedną), ale jest maksymalnie nierówny, przez co może stanowić wyzwanie. Dreame A2 radzi sobie z nim zupełnie nieźle, tylko czasem mając problem z wydostaniem się z większych kolein – do tego stopnia, że ze trzy czy cztery razy zdarzyło się, że nie poradził sobie z takowej wyjechać.

Jeśli chodzi o samą trasę przejazdu, w przypadku Dreame A1 miałam spore zastrzeżenia – jeździł bardzo chaotycznie, ale na koniec dnia kosił wszystko tak, jak trzeba. Dreame A2 pod tym względem radzi sobie o wiele lepiej, przy czym wciąż nie powiedziałabym, że idealnie – zamiast systematycznej jazdy pas po pasie, zdarzają mu się wycieczki na drugi koniec trawnika, bo takie ma widzi mi się.

Przeszkody i czas pracy

A co z przeszkodami? Dreame A2 jeździ bardzo ostrożnie, zachowując sporą odległość od nich. To jednak można zmieniać z poziomu ustawień. Wejście w drogę robotowi skutkuje jego zawróceniem, podobnie jest z leżącym wężem ogrodowym czy stojącą donicą – przeszkody są rozpoznawane poprawnie i omijane. Nie wiem natomiast jak to jest z mniejszymi obiektami.

Swoją drogą szkoda, że aplikacja pokazuje wykryte przeszkody dopiero po zakończeniu koszenia – podczas jego trwania możemy się jedynie domyślać, po nieskoszonym terenie, że w tym miejscu mamy do czynienia z jakiegoś rodzaju przeszkodą. Co więcej, nie mamy do dyspozycji możliwości robienia zdjęć przeszkodom – co dziwne jest o tyle, że przecież jest tu kamera.

Wielokrotnie robot zaskoczył mnie tym, jak zwinnie obraca się tuż obok betonowych bloczków, stanowiących granicę działki. Chwilami, gdy wydawało mi się, że nie będzie w stanie zrobić obrotu tak, by się nie otarł, zaskakiwał mnie, robiąc to bez żadnego zająknięcia. Przy czym ewidentnie nie zawsze tak jest, bo na obudowie znalazłam dwa większe obtarcia.

Co jednak najważniejsze, podczas koszenia Dreame A2 jest niezwykle cichy – nie wydaje z siebie więcej niż 60 decybeli, a sam producent wspomina nawet o 55 dB. Dzięki temu można go ustawić nawet na nocne koszenie – nie powinien nikomu przeszkadzać.

Jeśli zaś chodzi o czas działania, wszystko zależy od pierwotnej wysokości trawy, ustawionej wysokości koszenia, nierówności terenu i przeszkód, które robot musi omijać. Wydajność kosiarki (w aplikacji do znalezienia jako Skuteczność koszenia) określana przez producenta to 120 m2 na godzinę w przypadku standardowego trybu koszenia lub 200 m2 na godzinę w trybie wysokim.

W rzeczywistości raz Dreame A2 potrafi skosić niecałe 400 m2 w 221 minut i w międzyczasie dwukrotnie się ładować, by następnym razem kosić 385 minut i ładować się dwa razy częściej. Ostatecznie, gdy udało się wreszcie opanować jego pracę do perfekcji (czyt. wyłączyliśmy omijanie przeszkód i skosiliśmy ręcznie wszelkie kępki), koszenie powtarzalnie trwało 197-200 minut, powodując powrót kosiarki do ładowania tylko dwukrotnie.

I gdy już zmierzałam ku końcowi tej recenzji, Dreame A2 postanowił zacząć pokazywać swoje kolejne oblicze. Raz na cykl ładowania potrafi wypluć komunikat, że znajduje się poza obrębem mapy, choć tak nie jest. W dodatku nie jest wcale w tym miejscu, które wskazuje mapa. Mogę to zweryfikować patrząc przez okno lub… kamerę, jeśli nie ma mnie w domu.

Problemem jest to, że jeśli nie będzie kontynuował koszenia i nie wróci do bazy, rozładuje się w miejscu, w którym stoi, i trzeba będzie go przenieść do ładowania ręcznie. Bo – jak już wiecie – nie można robotem sterować zdalnie (aby to zrobić musi być podłączony do telefonu przez Bluetooth). Rozumiem kwestie bezpieczeństwa, ale czasem taka zdalna nawigacja ułatwiłaby sprawę.

Ciekawostka? Po jakiś czasie (~godzinie) robot potrafi się odnaleźć i kontynuować koszenie. Podobne problemy miewa z trafieniem do stacji bazowej – jeździ wokół niej i czasem dopiero za piątym czy nawet szóstym razem dokuje. Co ciekawe, takie zachowanie robota koszącego Dreame A2 nie występowało przez pierwszy miesiąc testów – pojawiło się to dopiero później.

Podsumowanie – jest słodko-gorzko. I zdecydowanie za drogo

O co mi chodzi z tym, że koszenie krawędzi to pułapka? Sprawa jest prosta. Spodziewam się, że gros osób podjara się, że nigdy więcej nie będą musiały sięgać po podkaszarkę – do tego stopnia, że nie zweryfikują do końca jak ten EdgeMaster w Dreame A2 działa. A, jak wykazałam, działa – owszem – ale tylko w konkretnych warunkach. Jeśli macie opaskę dookoła ogrodu, powinno to działać świetnie. W przeciwnym razie – niestety – z koszeniem trawy przy krawędziach przez ten sprzęt musicie się pożegnać. Tak jak ja.

O czym warto wiedzieć w przypadku Dreame A2 to przede wszystkim to, że pokonuje wzniesienia do 26,5°, ma kamerę (co prawda tylko o rozdzielczości 2 Mpix, ale to wciąż rzadkość w tego typu sprzęcie) i GPS, który pozwala zlokalizować kosiarkę, gdy ktoś ją ukradnie. Co też bardzo istotne, wyposażony jest w moduł 4G, dzięki któremu nie musimy się stresować jego zdalną obsługą, gdy szwankuje WiFi. W pudełku z kosiarką są wymienne ostrza w ilości 81 (jeden zestaw przewidziany jest na 100 godzin pracy).

A do tego wszystkiego po prostu porządnie kosi – przy czym trzeba zrobić mu do tego odpowiednio dobre warunki (porządnie i nisko ściąć trawę kosiarką), a za jego obsługę odpowiada intuicyjna aplikacja mobilna – przy czym ta często ma spore opóźnienia w odświeżaniu widoku robota (często trzeba czekać nawet do minuty zanim pojawi się właściwa lokalizacja kosiarki i rzeczywisty stan koszenia).

Nie obeszło się też bez większych wad. Jeśli nie ustawicie harmonogramu koszenia i z jakiegoś powodu będziecie włączać kosiarkę ręcznie, jak Wam się przypomni, może się zdarzyć tak, że trawa urośnie na tyle wysoka, że jej część Dreame A2 będzie traktować jako przeszkodę i… omijać. Wtedy pomaga wyłączenie omijania przeszkód, ale to moim zdaniem dość ryzykowne, jeśli macie ich na trawniku więcej. Przy czym można w tych rejonach zaznaczyć obszar wyłączony z koszenia i po problemie.

Inna sprawa, że temu robotowi zdarza się zakopać lub ślizgać po trawie – w teorii A1 Pro ma bardziej terenowe koła, ale w praktyce podobno nie radzą sobie wcale jakoś zauważalnie lepiej od tych z A2.

Niestety, cena Dreame A2 jest zaporowa. Aktualnie kosztuje 11799 złotych (w niektórych sklepach o tysiaka mniej). Do głowy nie przychodzi mi inny komentarz niż: o matko o.O

Uważam, że kupno Dreame A2 w tej cenie jest fanaberią. To fajny sprzęt, ale kupując kosiarkę automatyczną za takie pieniądze spodziewałabym się, że będzie idealna i rzeczywiście bezobsługowa (choć może bezproblemowa to lepsze słowo), a tu zbyt często pojawiają się jakieś niedociągnięcia, które niestety nie pozwalają mi stwierdzić, że jest warta tych pieniędzy.

Gdzie kupić?

Dreame A2

ok. 11799 zł
(Przybliżona cena z dnia: 5 lipca 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.
Recenzja Dreame A2. Arcydrogi robot koszący
Zalety
jak już kosi, kosi skutecznie
spory zakres regulacji koszenia - 3-7 cm
ekran na kosiarce, który umożliwia rozpoczęcie koszenia (bez konieczności klikania w aplikacji)
intuicyjna aplikacja do obsługi
moduł LTE w cenie kosiarki
GPS z opcją podejrzenia lokalizacji kosiarki w Google Maps
kamera
głośność pracy
nie wymaga kabli granicznych
dużo wymiennych ostrzy w zestawie
Wady
aby skutecznie kosił, trzeba wyłączyć wykrywanie przeszkód (w końcu kępka trawy to przeszkoda...)
koszenie krawędziowe sprawdzi się tylko w określonych warunkach
wykrywanie lokalizacji poza mapą, mimo że robot jest w jej obrębie
brak możliwości zdalnego sterowania poza zasięgiem Bluetooth
na odświeżenie podglądu stanu pracy robota w aplikacji często trzeba długo poczekać
CENA (!)
6.8
Ocena