Motorola Moto G7 Power – recenzja króla baterii

Rodzina Moto G od zawsze budziła we mnie pozytywne skojarzenia. Bardzo dobry stosunek ceny do jakości był na tyle przekonujący, że na kilka lat stałem się szczęśliwym posiadaczem dwóch generacji tych smartfonów (drugiej i trzeciej) i nie przypominam sobie żadnych negatywnych emocji związanych z ich użytkowaniem. Jak to jednak bywa w życiu, nadeszła potrzeba większej zmiany, następnie potrzeba czegoś z wyższej półki i tak, z każdym moim kolejnym telefonem, Motorola, jako opcja zakupowa, odchodziła w coraz większe zapomnienie. Bardzo więc ucieszyła mnie możliwość przetestowania jednego z przedstawicieli najnowszej, siódmej już generacji. Czy Motorola Moto G7 Power jest godnym reprezentantem rodziny Moto G i pozostawiła po sobie równie dobre wrażenie co jej poprzednicy? I dlaczego została określona mianem króla baterii…?

Specyfikacja Motoroli Moto G7 Power:

  • 6,2-calowy ekran IPS o rozdzielczości 720 x 1570 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 632 1,8 GHz z Adreno 506,
  • 4 GB RAM,
  • Android 9.0 Pie,
  • 64 GB pamięci wewnętrznej,
  • aparat główny 12 Mpix f/2.0,
  • aparat frontowy 8 Mpix f/2.2,
  • 4G (LTE), WiFi, Bluetooth, dual SIM, GPS,
  • port USB-C,
  • slot kart pamięci microSD,
  • 3.5 mm jack audio,
  • akumulator o pojemności 5000 mAh,
  • wymiary: 160,83 x 76,00 x 9,40 mm,
  • waga: 198 g,
  • czytnik linii papilarnych,
  • dodatkowe informacje: akcelerometr, żyroskop, czujnik światła, czujnik zbliżenia, rozpoznawanie twarzy.

Cena Motoroli Moto G7 Power w momencie publikacji recenzji: 899 złotych.

Wideorecenzja Motoroli Moto G7 Power

Obudowa

Motorola, projektując Moto G7 Power, z pewnością nie obrała sobie za główny cel, aby stworzyć jak najlżejsze i najsmuklejsze urządzenie w swojej klasie. Czy to źle? Niekoniecznie. Ważący blisko 200 g telefon jest wyraźnie wyczuwalny w dłoni, a gruba na 9,4 mm, zaoblona na krawędziach obudowa zapewnia pewny chwyt, podnosząc ogólne wrażenie masywności sprzętu, ale również wysokiej wytrzymałości. Całość została wykonana z tworzywa sztucznego, choć muszę przyznać, że w przypadku ramki początkowo nie miałem co do tego faktu pewności, ponieważ całkiem skutecznie sprawia wrażenie aluminiowej.

Będąc przy ramce, na lewej krawędzi odnajdziemy tackę na dwie karty SIM oraz microSD, na prawej, posiadające bardzo dobry skok, przyciski głośności oraz klawisz zasilania, który jest świetnie umiejscowiony i wyróżnia się zmienioną fakturą. Cieszy również, że u góry mamy dostęp do portu minijack, a na dole USB-C. Z tyłu urządzenia znajduje się pojedynczy, minimalnie odstający aparat w charakterystycznym dla Motoroli „oczku”, wspierany oczywiście diodą doświetlającą, a poniżej logo producenta, skrywające w sobie czytnik linii papilarnych.

Ogólnie obudowa sprawia wrażenie naprawdę solidnie wykonanej, nic nie trzeszczy, każdy element jest świetnie spasowany, a użyte tworzywo sztuczne jest wysokiej jakości. Jednocześnie nie zapomniano o stronie wizualnej i pomimo całkiem dużych wymiarów, telefon może się podobać, choć nie mamy co liczyć na żadne odkrywcze zabiegi stylistyczne. Warto również odnotować, że tył urządzenia bardzo szybko zebrał kilka drobnych zarysowań już podczas pierwszych dni testów. Cieszy więc dodawane przez producenta w zestawie silikonowe etui.

Wyświetlacz

Ekran Moto G7 Power ma naprawdę spory, lecz zmarnowany potencjał. Żywe, nasycone kolory, dobry kontrast i świetne kąty widzenia niestety nie wynagradzają bardzo niskiej rozdzielczości (1570×720) dającej zagęszczenie 279 pikseli na cal, które niestety oznacza niewystarczającą w mojej ocenie ostrość wyświetlanego obrazu, szczególnie widoczną na zaokrągleniach i czcionkach. Poziomy jasności są poprawne, jednak chciałbym tu zwrócić uwagę na zbyt agresywne działanie czujnika światła, który podbija poziom podświetlenia zdecydowanie za mocno i za często, w sytuacjach tego niewymagających (np. oglądanie telewizji nocą).

Ramki nie należą do najcieńszych, a mimo to producent nie znalazł miejsca na diodę powiadomień, oferując w zamian Always On Display, aktywujący się na kilka sekund po podniesieniu telefonu. Możemy łatwo zmienić temperaturę barw oraz aktywować filtr niebieskiego światła, natomiast opcja zamaskowania wcięcia w ekranie jest domyślnie ukryta w opcjach programistycznych i, szczerze mówiąc, nie polecam jej szukać, ponieważ uzyskany tym sposobem efekt prezentuje się zdecydowanie gorzej.

Dźwięk

Wbudowany pojedynczy głośnik ma chyba tylko jedną zaletę – umiejscowienie – na froncie urządzenia, we wcięciu, zintegrowany z tym do prowadzenia rozmów. I niestety, poza właśnie prowadzeniem rozmów nie widzę dla niego innego zastosowania. Nawet bardzo wczesne wstawanie w towarzystwie budzika z Moto G7 Power było trudniejsze niż zwykle, choć zdecydowanie szybsze (drzemkę już sobie odpuszczałem, oznaczałaby kolejny alarm). Dźwięk jest płaski, pozbawiony jakiejkolwiek barwy, pełen przesterów, najzwyczajniej zły. Podwójnie więc cieszy obecność gniazda minijack, choć jakość dźwięku na słuchawkach (których w zestawie brak) też jest co najwyżej w porządku.

Oprogramowanie

Seria Moto od zawsze charakteryzowała się czystym, świetnie zoptymalizowanym Androidem, wyposażonym w niewielką ilość praktycznych i przemyślanych dodatków producenta i nie inaczej jest w przypadku G7 Power. Odnajdziemy tu oczywiście „robocika” w wersji 9.0 Pie, jednak z nieco już przestarzałymi, grudniowymi poprawkami bezpieczeństwa. Ekran główny daje dostęp do panelu Google Discover oraz bardzo ładnego widżetu zegara z pogodynką. Domyślne przyciski nawigacyjne Androida możemy zastąpić jednym, pozwalającym obsługiwać system za pomocą gestów.

Wszelkie pozostałe funkcje dodane przez producenta znajdują się w aplikacji o nazwie „Moto” oraz, nieco bez sensu, zdublowane w ustawieniach w zakładce o tej samej nazwie. Motorola główny nacisk kładzie tu na sterowanie różnymi funkcjami telefonu za pomocą gestów oferując m.in.: dwukrotne potrząśnięcie telefonem w celu uruchomienia latarki, dwukrotne obrócenie urządzenia w celu uruchomienia aparatu czy wyciszenie dzwonka telefonu po jego podniesieniu (szczególnie przydatne w obliczu jakości dźwięku). Trzeba przyznać Motoroli, że każda dostępna tu funkcja jest przemyślana i faktycznie może się przydać, może poza gestem wykonania screenshota trzema palcami, ponieważ każda próba zrobienia zrzutu poprzez dotknięcie ekranu wywoływała niepożądaną akcję w systemie.

Spis treści:

1. Obudowa. Wyświetlacz. Dźwięk. Oprogramowanie
2. Działanie. Zabezpieczenia. Bateria. Aparat. Podsumowanie