Recenzja Surface Book 2 – najdroższej, najbardziej nietypowej i jednocześnie najlepszej hybrydy dostępnej na rynku

Gdy na ostatnich spotkaniach korzystałam z Surface Booka 2, pojawiały się przeróżne opinie na jego temat. Jedni chwalili design i możliwość wypięcia dużego, dotykowego ekranu. Inni zwracali uwagę na duże wymiary i sporą masę. Ja, po kilku tygodniach z nim spędzonych wiem, że ma nieocenioną zaletę w postaci baterii dotrzymującej kroku i kilka innych pomniejszych atutów. Wszyscy natomiast są zgodni co do jednego – oceny szaleńczej kwoty, jaką przyjdzie nam wyłożyć za testowany przeze mnie wariant. To aż 15 tysięcy złotych! Zapraszam Was zatem do zapoznania się z recenzją najdroższego urządzenia, jakie dotychczas testowałam (pomijając „najdroższą ładowarkę indukcyjną”, z jaką miałam do czynienia, czyli BMW 530e iPerformance ;)).

Parametry techniczne Microsoft Surface Book 2:

  • wyświetlacz 13,5” o rozdzielczości 3000×2000 pikseli (3:2),
  • czterordzeniowy procesor Intel Core i7-8650U (1,9 GHz do 4,2 GHz),
  • GeForce GTX 1050 z 2 GB pamięci graficznej GDDR5,
  • 16 GB RAM DDR3,
  • dysk SSD o pojemności 1 TB,
  • 64-bitowy Windows 10 Pro,
  • Wifi 802.11 a/b/g/n/ac,
  • Bluetooth 4.1,
  • dwa pełnowymiarowe porty USB 3.1,
  • USB typu C,
  • port Surface Connect,
  • pełnowymiarowy czytnik kart SD,
  • 3.5 mm jack audio,
  • aparat 5 Mpix,
  • kamerka 8 Mpix,
  • głośniki frontowe stereo,
  • wymiary: 312 x 232 x 15-23 mm,
  • waga: 1,64 kg.

Cena w momencie publikacji recenzji: 14999 złotych.

Wzornictwo, jakość wykonania

Gdyby w moje ręce trafił sprzęt warty 15 tysięcy złotych i był wykonany z marnej jakości materiałów, puknęłabym się w czoło i stwierdziła, że ktoś tu mnie mocno trolluje. Tymczasem w Surface Booku 2 nie ma miejsca na jakiekolwiek niedociągnięcia – wszystko zostało tu stworzone z dbałością o detale, dzięki czemu całość konstrukcji zdecydowanie może cieszyć oko. I choć może nie jest to designerski majstersztyk, jest tu kilka smaczków, które sprawiają, że funkcjonalność idzie w parze z całkiem dobrym wzornictwem.

Oczywiście pierwszym elementem, który rzuca się w oczy tuż po wyjęciu urządzenia z pudełka, jest część łącząca ekran z podstawą hybrydy. Nie jest to standardowy zawias, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w laptopach ani tym bardziej łączenie znane ze sprzętu hybrydowego. Tutaj mamy do czynienia z zawiasem bransoletowym, choć zgoła odmiennym, niż zastosowany w Yodze 920 od Lenovo. Gdy ekran jest zadokowany w podstawę, całość wygląda jak laptop – tak na dobrą sprawę nigdzie nie ma znamion mówiących o tym, że ekran można odłączyć. Nigdzie poza jednym przyciskiem, który znajdziemy na obudowie – tuż obok przycisku Del (drugi od prawej w górnym rzędzie). To on odpowiada za pozwolenie użytkownikowi na odłączenie ekranu od podstawy.

O czym trzeba pamiętać to fakt, o którym przekonałam się na własnym przykładzie, że gdy przestawimy się na korzystanie z GeForce GTX 1050 (która to z kolei umieszczona jest w postawie hybrydy), siłą rzeczy nie możemy odłączyć obu części – dopiero po przełączeniu się na grafikę zintegrowaną, blokada dwóch zaczepów jest zwalniana, a tym samym mamy możliwość odłączenia ekranu od klawiatury. Co ciekawe jednak, wyskakuje wtedy komunikat mówiący o konieczności zamknięcia aplikacji kalkulator, która w tym czasie wcale nie działa – a nie ma żadnej przesłanki sugerującej, by zmienić wykorzystywaną kartę graficzną.

Zawias ma tu wielkie znaczenie, bo Surface Booka 2 można wykorzystywać w kilku trybach: laptopa, tabletu/studia i prezentacji. Ekran oczywiście można zadokować w stacji w dwie strony – przodem lub tyłem do użytkownika (wtedy naturalnie można go położyć na klawiaturze i np. wykorzystać do tworzenia grafiki czy burzy mózgów).

Surface Book 2, mimo że wykonany został ze stopu magnezu, jest strasznie ciężki – 1,64 kg masy daje się we znaki podczas przenoszenia go z miejsca na miejsce. Dodatkowo jest też dość gruby – 2,3 cm w najgrubszym miejscu, dzięki czemu jednak nie możemy narzekać na brak zaplecza portów i złączy – bo mamy tu przecież pełnowymiarowe porty USB (dwa) i pełnowymiarowy slot kart SD (na lewej krawędzi klawiatury), co docenią zwłaszcza fotografowie i graficy. A oprócz tego USB typu C i magnetyczne złącze do ładowania (umieszczone na prawej krawędzi tejże).

W samej części ekranowej mamy frontowe głośniki stereo – tuż przy lewym i prawym boku, nieopodal górnej krawędzi, a także włącznik i przyciski do regulacji głośności u góry. Analizując to, co napisałam, doskonale wiecie już, że ekran bez podstawy jest średnio użyteczny – nie ma żadnym portów ani złączy, nic do niego nie podłączymy, poza podstawą Surface Booka 2 i słuchawek.

W ogólnym rozrachunku design Surface Booka 2, jak i jego jakość wykonania, oceniam pozytywnie. Zwłaszcza ze względu na nietypowy zawias może przyciągać wzrok. Ale nie to przecież jest najważniejsze – pierwsze skrzypce odgrywa tu funkcjonalność, co do której chyba nikt nie ma wątpliwości.

Wyświetlacz

Surface Book 2 został wyposażony w wyświetlacz IPS o przekątnej 13,5 cala i rozdzielczości 3000 x 2000 pikseli. Proporcje 3:2 są wciąż uznawane za dość nietypowe, nie zmienia to jednak faktu, że do pracy nadają się w sam raz (oglądając wideo w 16:9 będą się natomiast pojawiały czarne pasy nad i pod ekranem). Ekran jest świetny – kąty widzenia doskonałe, reakcja na dotyk bez zastrzeżeń (choć ja akurat jestem użytkownikiem, który na co dzień rzadko korzysta z tego bajeru), rozdzielczość i kontrast – bardzo dobre. Co więcej, w pierwszej chwili trudno dostrzec, gdzie kończy się czarna ramka okalająca ekran a gdzie zaczyna pasek systemowy z ikonami. I tak właściwie na pierwszy rzut oka nie ma się do czego przyczepić. Ale nie byłabym sobą, gdybym takich rzeczy nie znalazła.

A tą piętą Achillesową jest regulacja jasności ekranu. Oczywiście nad matrycą umieszczony jest czujnik światła, który odpowiada za automatyczną zmianę jasności i z reguły radzi sobie dobrze, choć jak dla mnie działa zbyt agresywnie, niepotrzebnie podbijając jasność o stopień za wysoko. Co kto lubi, zawsze automatykę można wyłączyć w ustawieniach. No i właśnie… okazuje się, że nie do końca. Otóż po jakimś czasie testów zdecydowałam się wyłączyć automatyczną regulację jasności ekranu, ale poskutkowało to jedynie połowicznym sukcesem – jasność nie zmieniała się zawsze, gdy powinna, ale tylko czasem – z niewyjaśnionych przyczyn – zwiększała się (a przecież nie powinna).

Trzeba też pamiętać, że Surface Book 2 ma błyszczącą matrycę, która – niestety – odbija w sobie wszystko, co znajduje się wokół nas. I choć maksymalna jasność ekranu (która jest naprawdę wysoka) w jakimś stopniu to niweluje, to jednak nie w pełni.

Co mi się podoba, to funkcja wyświetlania nocnego, która eliminuje wyświetlanie światła niebieskiego, emitując cieplejsze kolory – ich temperaturę można zmienić. Co więcej, można ustawić konkretny harmonogram uruchamiania się tego trybu.

Oczywiście Surface Booka 2 można obsługiwać, zwłaszcza w trybie tabletu, za pomocą rysika Surface Pen, ale niestety nie dostałam go do testów z zestawem, więc nic Wam na jego temat nie jestem w stanie powiedzieć. Poza faktem, że w standardowym zestawie sprzedażowym też go nie ma, przez co należy dokupić go oddzielnie. Kosztuje niemało, bo 439 złotych.

Prawda jest jednak taka, że w przypadku Surface Booka 2 ważniejsza od ekranu jest dla mnie… klawiatura.

Klawiatura

Klawiatura – to właśnie ta część Surface Booka 2 mogła sprawić, że albo go pokocham, albo znienawidzę. Doskonale przecież zdajecie sobie sprawę z tego, jak wygląda moja praca – składa się ona w jakichś 95% z pisania. Pisania mejli, newsów, tekstów krótszych czy dłuższych. Jeśli mam wprowadzać tekst, nieistotne, jakiej długości, na niewygodnej klawiaturze, dostaję białej gorączki. Na szczęście o klawiaturze w Surface Booku 2 mogę się wypowiadać wyłącznie w samych superlatywach.

Na co dzień pracuję na Asusie Zenbook 3, którego klawiatura jest mała i, przede wszystkim, bardzo płaska – jeśli się człowiek do niej nie przyzwyczai, będzie uważał, że jest niewygodna. Po przesiadce na Surface Booka 2 odczułam kosmiczną zmianę komfortu pracy. Pomijam fakt, że urządzenie od Microsoftu ma większy ekran, bo to jest jakby całkowicie zrozumiałe, ale najbardziej chodzi mi właśnie o sam komfort wprowadzania treści. Mogę rozpływać się nad wygodą, jaką oferuje klawiatura tego sprzętu i, wierzcie mi, nie będzie w tym krzty przesady. Jest po prostu świetna.

Klawiatura w Surface Booku 2 jest oczywiście pełnowymiarowa. Składa się z sześciu rzędów, z czego w tym umieszczonym najwyżej mamy najważniejsze przyciski funkcyjne, w tym: zmianę regulacji jasności ekranu, zmianę głośności dźwięków oraz podświetlanie klawiatury (trzystopniowe, białe). Nie to jest jednak najważniejsze. Ważniejsze jest to, że klawiatura umieszczona jest nie na płasko, a pod lekkim kątem, dzięki czemu pisze się na niej jeszcze wygodniej. Same klawisze są odpowiedniej wielkości, podobnie jak odstępy pomiędzy nimi, a dodatkowe znaczenie ma fakt, że klawisze charakteryzują się delikatnie wklęsłą budową, przez co palce dużo lepiej układają się na nich podczas pisania. A to wciąż nie koniec. Gdy rzucicie okiem na Surface Booka 2, już po chwili dostrzeżecie, że przestrzeń po lewej i prawej klawiatury nie jest płaska, a lekko spadzista w kierunku zewnętrznej strony urządzenia. Początkowo dziwiłam się takiemu rozwiązaniu, teraz dochodzę do wniosku, że to ma sens – w przerwach pomiędzy pisaniem, na przykład podczas zbierania myśli, dłonie leżą na hybrydzie w wygodniejszej pozycji. Zastanawiam się jednak na ile jest to faktyczny atut tego rozwiązania, a na ile sobie wmawiam, że ma to znaczenie – macie tak czasem?

Touchpadowi nie poświęcę tak optymistycznego akapitu, bo po prostu nie jestem zwolenniczką gładzików. Muszę jednak przyznać, że ten z Surface Booka 2 sprawdza się bardzo dobrze i oczywiście obsługuje typowe dla Windowsa gesty. Co najważniejsze, jego powierzchnia jest na tyle gładka, że ślizg palca po niej jest bezproblemowy, co kolei przenosi się na komfort obsługi urządzenia. Same przyciski (lewy i prawy przycisk myszy) są niestety głośne i nie zdziwię się, gdybyście używając je kilka razy z rzędu obudzili śpiące w tym samym pokoju dziecko (albo mnie – mam strasznie lekki sen, coś takiego spokojnie mogłoby mnie obudzić). Sama klawiatura nie należy ani do najbardziej cichych, ani też najbardziej głośnych spośród tych, z którymi miałam do czynienia do tej pory.

A, pominęłam jeszcze jedną kwestię, a mianowicie otwieranie klapy laptopa (na potrzeby tej recenzji umówmy się, że gdy ekran jest podłączony do podstawy, to Surface Booka 2 można nazwać laptopem). Przez całą długość touchpada, na dolnej krawędzi klawiatury, mamy wyciętą wnękę, która ułatwia otwieranie pokrywy laptopa. Nie łudźcie się jednak, że uda Wam się ta sztuka jedną ręką. Łączenie ekranu z podstawą wspomaga magnes, przez co potrzeba nieco siły, by otworzyć laptopa.

Podobnie jest zresztą, gdy chcemy odłączyć ekran od podstawy – tu również przydadzą się dwie ręce. Jedną podtrzymamy podstawę, drugą natomiast wyciągniemy z niej część ekranową.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz. Klawiatura
2. Kultura pracy. Czas pracy. Audio / zdjęcia. Podsumowanie

Surface Booka 2 kupicie m.in. u naszego Partnera, tj. w Komputroniku!