Lark 7i – recenzja tabletu z Windowsem 10 za 300 złotych

Działanie i oprogramowanie

Urządzenie napędza Intel Atom Z3735G, który królem benchmarków raczej nie jest. Na pokładzie odnajdziemy zaledwie 16GB pamięci na nasze pliki, z czego realnie rozpoczynamy przygodę z ledwie kilkoma gigabajtami po zainstalowaniu zaledwie garści aplikacji, takich jak przeglądarka, Steam (byłem naiwny, myślałem, że w coś pogram ;)) czy komunikator.

Generalnie, w kwestii takiej ilości pamięci RAM spokojnie można powiedzieć, że warunki do pracy dla mobilnych okienek są iście spartańskie. Windows 10 żywi się aktualizacjami, które są wydawane bardzo systematycznie. Pewnie spora część z Was o tym wie, bo być może pracujecie na tym systemie, ale z dziennikarskiego obowiązku muszę tu o tym napomknąć. Dlaczego? Z prostego względu: pamięci na nasze pliki jest tak mało, że wiele aktualizacji nie zdoła nawet pobrać się, nie mówiąc o instalowaniu.

A gdybyście chcieli pójść drogą na skróty i pobierać aktualizacje na kartę microSD, to wiedzcie o tym, że jakieś marne 8GB nie wystarczy. Co to, to nie. Nośnik o pojemności 16GB to podstawa. Jak na ironię, dobra sztuka kosztuje nieraz 50% wartości tego tabletu. Prosta ekonomia podpowiada więc, że życie bez większych łatek systemowych to będzie dla Was chleb powszedni. Nie utrudnia mi to pracy z Larkiem, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że w obecnych czasach niemożność instalowania łatek bezpieczeństwa i usprawnień na dłuższą metę może być dla mnie – i dla Was – niekorzystna.

Lark 7i Ultimate

O nacechowaniu gamingowym trudno mi powiedzieć w sumie cokolwiek. Z dwóch względów: po pierwsze, odpalą się tylko proste, a wręcz najprostsze gierki, w które nie grywam. Po drugie zaś, ogranicznik stanowi ilość pamięci na Wasze pliki. Tym samym tworzy się tutaj pewnego rodzaju krąg absurdu.

Jego dopełnieniem jest niejako gratisowa roczna subskrypcja dla pakietu Office, której jednak z tego samego względu nie sposób wykorzystać. Ale Office to już całkiem dobry motywator ku temu, aby kupić kartę microSD. A gdy ją kupicie, to można już instalować aktualizacje, co jednak trwa stosunkowo długo. A czas jest tutaj na wagę złota.

Bateria

Lark 7i Ultimate ma niewymienne ogniwo o pojemności 3000 mAh, czyli nieco mniejsze niż to, jakie odnajdziemy w wielu smartfonach. Tam jednak akumulator musi napędzać działanie relatywnie mniejszych, roboczo przyjmijmy że 5-calowych, konstrukcji.

W chwili, gdy siadałem do pisania tego wpisu, miałem dokładnie 65% naładowania baterii. Mija 30 minut, a licznik pokazuje 40% naładowania akumulatora. Pracuję na niemal maksymalnych ustawieniach jasności z wyłączonym trybem oszczędzania baterii.

Po kilku próbach i błędach doszedłem do tego, że dla 20-30 minut więcej nie będę ślepił w przyciemniony ekran, bo jednak bardziej cenię sobie swój wzrok niż ten dodatkowy „ekstra” czas. A zwróćcie proszę uwagę na to, że akumulator stopniał o ponad 20% tylko na pisaniu tekstu z wykorzystaniem podpiętej przez port microUSB klawiatury, która raczej nie podbiera wiele prądu.

Wezmę jednak Larka w obronę, bowiem w tej cenie po prostu nie należy spodziewać się innych efektów. Nie można odnosić czasu pracy na jednym ładowaniu do smartfonów z dwóch względów: przytoczonego już wcześniej obszaru roboczego ekranu, a także ze względu na specyfikę dziesiątego Windowsa. Pracuję w trybie PC, jednak tryb tabletu nie daje niemal żadnych oszczędności na baterii, toteż zawsze warto mieć pod ręką ładowarkę. Odnośnie zaś samej ładowarki, ta dołączona w zestawie radzi sobie poprawnie, choć jeśli macie przy sobie jakąś szybko ładującą, wykonaną przez producenta Waszego smartfona, ja nie zawahałbym się ani chwili.

Przy moim użytkowaniu urządzenia, pracując na przeglądarce Chrome (1-2 karty w tle), na maksymalnej jasności osiągam czasy rzędu trzech godzin przy stałym przeglądaniu YouTube’a. W trybie „pisania i konsumpcji treści” (1-4 karty Chrome’a, nadal maksymalna jasność) czas ten może wzrosnąć do mniej więcej 3,5-4 godzin. 

O autorskich aplikacjach nie ma co mówić, bowiem ze względu na taką, a nie inną ilość pamięci na pliki, nie byłoby ich chyba gdzie wgrać. Zresztą, nawet gdyby się udało, to Windows 10 dławi się poniżej 500MB wolnego miejsca – sprawdzone ;) – i czasem najprostszym sposobem na przywrócenie względnie poprawnej kultury pracy jest zresetowanie tabletu.

Głośnik

Lark 7i Ultimate

Pojedynczy głośnik ulokowany na pleckach jest w stanie wygenerować nadspodziewanie dobry – jak na sprzęt za trzy stówy – dźwięk, choć oczywiście o głębi czy podbiciu basowym można zapomnieć. Emitowany dźwięk powinien przemawiać do miłośników teorii o płaskiej Ziemi – jest dokładnie tak samo płaski, jak Matka Ziemia w tej zyskującej na popularności teorii. Przy tym wszystkim, jest też w zupełności wystarczający do YouTube’a, który działa w miarę płynnie, jeśli tylko nie przesadzicie z rozdzielczością i nie przekroczycie szalonej wartości 480p.

SPIS TREŚCI:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Bateria. Głośnik i aparat
3. Mój dzień z Lark 7i Ultimate. Podsumowanie