Recenzja Lenovo Yoga 900s – kiedy wiesz, że uroda to nie wszystko, ale jednak naprawdę dużo

Na chwilę podniosłeś wzrok nad filiżankę kawy. Stolik naprzeciwko, a tam ona. Wstrzymałeś oddech, jakby bojąc się, że najmniejszy ruch może ją spłoszyć. Dźwięki kawiarni, które dotąd nieco cię irytowały, kompletnie straciły na znaczeniu. Chłonąłeś wzrokiem każdy jej wymiar, próbowałeś zapamiętać wszystkie detale – taka była ładna. Nagle zdałeś sobie sprawę, że ewidentnie się na nią gapisz, i że to na pewno jest widoczne dla innych. Uniosłeś wzrok nieco do góry, nad połyskującą obudowę Yogi 900s, w której urodzie właśnie się zakochałeś. Mężczyzna, który przy niej pracował, uniósł nieco brwi i lekko wzruszył ramionami. Musiał być przyzwyczajony do tego, że jego laptop przyciąga ciekawskie spojrzenia.

Nieczęsto spotyka się sprzęt, przy którym człowiek zatrzymuje się na dłużej. Przechodząc przez alejki w sklepach z elektroniką, pełne identycznych laptopów, rzadko kiedy zwalniamy kroku. Kartoniki z informacjami o bliźniaczych specyfikacjach nie robią na nas specjalnego wrażenia, gdyż już od dawna jesteśmy świadomi tego, że do większości codziennych zadań wystarczy nam sprzęt o przeciętnej wydajności. Co innego, gdy urządzenie jest po prostu ładne. Nie da się zatrzeć dobrego pierwszego wrażenia – rzadko kiedy je później weryfikujemy, każdą zaletę przekuwając w kolejny argument „za” i patrząc przez palce na wady. Z tego powodu trudno jest recenzować ładne rzeczy. Takie, jak Lenovo Yoga 900s.

yoga-900s-12

Yoga 900s należy do urządzeń hybrydowych lub też (jakby bardziej pasujące tu do Yogi określenie) laptopów 2w1. Klapę z dotykowym ekranem można odchylić zupełnie do tyłu, przeistaczając laptop w duży tablet. Jest to w gruncie rzeczy mniejsza wersja Lenovo Yogi 900. Jak się okazuje, zmiany w rozmiarze pociągnęły za sobą również konsekwencje w doborze podzespołów, co odbiło się też na wydajności. Ale po kolei.

CO MA W ŚRODKU ORAZ DLACZEGO, DO DIASKA, TO JEST TAKIE ŁADNE

  • System operacyjny: Windows 10 Home
  • Wyświetlacz: IPS 12,5 cali, rozdzielczość 2560 x 1440 pikseli (235 ppi), dotykowy
  • Procesor: Intel Core m7-6Y75, 1.2GHz (w trybie Turbo – 3.10GHz), 2 rdzenie, 4 MB cache, 15 W
  • Procesor graficzny: Intel HD Graphics 515
  • Pamięć operacyjna: 8 GB 1600 MHz
  • Pamięć masowa: 500 GB SSD
  • Złącza: słuchawkowe/mikrofonowe, USB typu C, 1x USB 3.0, 1x USB 2.0
  • Łączność: WiFi (2,4 GHz i 5 GHz), Bluetooth 4.0
  • Kamera: 2 Mpix, wideo HD Ready (720, 30 kl/s)
  • Wymiary: 305 x 208 x 12,8 mm
  • Waga: 0,9 kg

Cena testowanej wersji w momencie publikacji recenzji: ok. 4600 zł.

yoga-900s-23

Z zewnątrz Yoga 900s prezentuje się naprawdę wyśmienicie. Styl, który wypracowało sobie Lenovo, może nie jest aż tak charakterystyczny, jak w wypadku MacBooków od Apple, jednak znając inne produkty chińskiego producenta, nie sposób pomylić Yogi z czymś innym.

Wersja kolorystyczna obudowy notebooka, którego testowałem (czy też hybrydy, bo łatwo go zamienić w tablet), odznaczała się złotem, z lekką nutą różu przebijającego się przed barwę dominującą. Promienie słoneczne, padające bezpośrednio na pokrywę, dają wrażenie blasku i jasności. Obudowa zarówno z góry, jak i na spodzie pokryta jest tą samą farbą, przy czym faktura plastiku, który został tu użyty, jest leciutko matowa i ma drobniutkie ziarno, wyczuwalne pod palcem jako „pyłek”. Zatem z zewnątrz nie jest to lustrzana, zbierająca odciski palców powłoka, przez co urządzenie będzie dłużej wyglądać estetycznie. A mogłaby zbierać odciski palców, bo niewielka waga Yogi, połączona z nieprzepartym urokiem złotego koloru aż się prosi, żeby nosić sprzęt na rękach.

yooga-900s-4

Na górnej pokrywie, w jednym z jej rogów, znajduje się plastikowy, wypukły i połyskujący napis „YOGA”, a wzdłuż pionowej krawędzi biegnie nieco mniej wyeksponowany autograf producenta.

yoga-900s-27

Na spodzie urządzenia znajdziemy maskownice głośników stereofonicznych i gumowane podstawki pomagające zachować stabilność podczas leżenia na blacie stołu (skutecznie przeciwdziałają ślizgowi hybrydy nawet po gładkich powierzchniach). Jeśli naszłaby nas ochota na to, żeby otworzyć Yogę i sprawdzić, jak wygląda w środku, musielibyśmy zaopatrzyć się w klucze gwiazdkowe, gdyż śrubki mocujące obudowę najwyraźniej jednocześnie pełnią funkcje ozdobne.

Jeśli mówimy już o elementach ozdobnych, to trzeba wspomnieć o przykuwających uwagę zawiasach bransoletowych. To specjalne połączenie stali i aluminium, nie dość, że pięknie się błyszczy i stanowi znak rozpoznawczy Lenovo, to jednocześnie umożliwia stabilne ustawienie ekranu względem klawiatury.

yoga-900s-5

yoga-900s-38

To ważne, biorąc pod uwagę, że z Yogi można korzystać na kilka różnych sposobów. Może nam służyć za zwykły notebook, kiedy normalnie leży na biurku. Jego ekran da się wykręcić maksymalnie do tyłu – wtedy klawiatura jest wyłączana, a my możemy korzystać z dotykowego ekranu jak z tabletu. Da się też korzystać z hybrydy w formach pośrednich – na przykład postawić ją niczym namiot, wykorzystać klawiaturę jako podstawkę lub płasko rozłożyć całość na blacie. W każdym z tych ustawień nie boimy się, że Lenovo nagle się złoży/zatrzaśnie/ klapnie na stół przewrócone powiewem powietrza z przeciągu. Zawiasy są zatem nie tylko ładne, ale też wystarczająco silne i stawiają wyraźny opór.

Jedynym elementem, nad którym można by jeszcze w nich popracować, to zmniejszenie wolnej przestrzeni pomiędzy bransoletami a rzędami plastikowych zaślepek osłaniających oś, wokół której obraca się ekran. Kiedy nieco potrzęsiemy urządzeniem, usłyszymy delikatny grzechot. Wiadomo – nie są to odgłosy, które pozwalałyby nam grać na Yodze jak na tamburynie, jednak są na tyle zauważalne, że niemal od razu jesteśmy w stanie określić, skąd się biorą.

Jest moment, kiedy zawiasy dają za wygraną – w chwili zamykania hybrydy, gdy pozostaje w formie notebooka, lub gdy odchylamy klawiaturę maksymalnie do tyłu. W obu przypadkach zawiasy same „dociągają” do końca. Nie wynika to jednak z ich słabości czy niedopatrzenia producenta – to zamierzony zabieg, zwiększający komfort użytkowania. Podczas zamykania klapy usłyszymy zatem każdorazowo charakterystyczny „klik”.

Lenovo nie ułatwiło jednak jakoś specjalnie podnoszenia pokrywy. Nie ma żadnego wcięcia czy innego elementu, za który moglibyśmy chwycić lub włożyć palec, żeby wygodnie było nam otworzyć hybrydę jedną ręką. Jako że przód urządzenia jest dość wąski, szybkie otwarcie Yogi wymaga niewielkiej wprawy, którą trzeba nabyć, zwłaszcza, jeśli mamy dłonie drwala.

Patrząc na zamkniętą Yogę, można naprawdę być pod wrażeniem jej smukłości. W najgrubszym miejscu ma 1,2 cm, co czyni ją jednym z najcieńszych urządzeń tego typu na rynku. A i tak producentowi udało się wcisnąć tutaj całkiem satysfakcjonujący zestaw portów.

Gdy spojrzymy na lewy bok hybrydy, dostrzeżemy tam port USB 2.0, gniazdo USB typu C oraz przycisk OneKey Recovery, służący do szybkiego przywracania ustawień fabrycznych. Ten pierwszy port USB jest jednocześnie gniazdem ładowania, do którego podłączymy dołączoną do zestawu ładowarkę. Jednym to rozwiązanie odpowiada (gdyż żadna dodatkowa dziura nie straszy z krawędzi urządzenia), a innym niespecjalnie (bo kiedy Yoga się ładuje, mamy do dyspozycji jeden port USB mniej). Zaraz obok gniazda USB mamy dwukolorową diodę, która informuje o rozładowanej baterii – kiedy urządzenie nie jest włączone i wszystko jest ok, świeci na biało-niebiesko, a gdy bateria potrzebuje kilku elektronów, zmienia kolor na pomarańczowy.

yoga-900s-7

Na drugiej krawędzi Lenovo umieściło włącznik, port słuchawkowy i USB 3.0. Włącznik ma wbudowaną diodę, która informuje, czy urządzenie jest w użyciu (świeci się), jest wyłączone (nie świeci się) czy też aktualnie znajduje się w stanie uśpienia (pulsuje).

yoga-900s-9

Osobiście, choć uważam, że USB typu C to niekwestionowany standard, to jednocześnie jest to standard następnej generacji urządzeń. Wciąż jest za mało peryferiów, które możemy podłączyć do takiego portu, bez używania przejściówek. Bardziej praktyczne wydawałoby się tu zastosowanie microHDMI, które sprawdziłoby się wyśmienicie do podłączania większych monitorów do Yogi 900s. Nie można jednak tego zaliczyć do minusów, gdyż w opinii sporej ilości osób, takie rozwiązanie jest bardziej perspektywiczne.

Niektórzy mogą czuć pewną tęsknotę za slotem kart microSD. Jeszcze inni mogą zwrócić uwagę na to, że próżno na obudowie szukać przyciskami do sterowania głośnością – ich po prostu nie ma. Podczas korzystania z urządzenia w trybie tabletu osoby te pewnie odruchowo będą macać krawędzie Yogi w ich poszukiwaniu.

yoga-900s-14

Otwórzmy pokrywę. Mamy przed sobą 12,5-calowy ekran. Nad nim znajduje się kamerka o rozdzielczości 2 Mpix, a pod nim logo producenta i oznaczenie modelu oraz, centralnie na dolnym pasku, dotykowy symbol Windowsa. Na pewno ramki mogłyby być węższe. Jak mogłoby to wyglądać, chociaż z trzech stron – pokazuje design Della XPS 13. Lenovo, jest nieźle, ale można się jeszcze czegoś nauczyć od konkurencji.

Logo Windows – spełnia ono dwie role: pierwszą jest przywoływanie menu Start lub ekranu startowego z kafelkami (w trybie tabletu), a drugą – sprawianie wrażenia, że ta spora przestrzeń pod ekranem nie wydaje się zbyt pusta. Bez tego elementu ten gruby pasek pod wyświetlaczem straszyłby niewykorzystaną przestrzenią, co nie znaczy, że jego obecność całkowicie zaciera to odczucie.

yoga-900s-37

Nie mówiąc już o tym, że jeśli ktoś rzeczywiście często miałby korzystać z przycisku Windowsa pod ekranem (nie należę do tych osób), to mógłby dostać białej gorączki. Panel dotykowy raz reaguje jak trzeba, a raz nie reaguje w ogóle. W zamyśle ma to być coś, co szybko przywoła kafelki na ekran, a w praktyce wygląda to tak, że tylko 8/10 dotknięć jest wykrywanych. Coś nie halo.

Spis treści:

  1. Specyfikacja. Design.
  2. Ekran. Klawiatura. Łączność. Bateria.
  3. Multimedia. Podsumowanie.