Battlefield 6 recenzja tabletowo tryb wieloosobowy multiplayer

Recenzja Battlefield 6. Hańba czy powrót do chwały?

Battlefield 6
Data premiery:
10 października 2025
Platformy:
PC, PlayStation 5 i Xbox Series X|S
Recenzja na bazie wersji gry z PlayStation 5

Koniec 2025 roku zapowiada się na bitwę dwóch wielkich korporacji o portfele fanów wirtualnego strzelania. Już jutro debiutuje Battlefield 6, bohater tej recenzji, a miesiąc później na komputery i konsole graczy trafi Call of Duty: Black Ops 7 – wyczekiwana, najnowsza odsłona bestsellerowej serii autorstwa Activision. Kto wyjdzie z tego starcia zwycięsko? Czy EA zdoła odzyskać zaufanie graczy po niesławnym Battlefield 2042? Czy może gracze ogłoszą jednak remis? Na odpowiedź na te pytania przyjdzie nam jeszcze nieco poczekać, choć ja wiem już jedno – tegoroczne Call of Duty nie będzie miało łatwo…

Nie jestem do końca przekonany, czy serie Call of Duty i Battlefield można traktować jako swoich bezpośrednich konkurentów. Gry te u podstaw są co prawda podobne: tu i tu mamy światowe konflikty zbrojne i rozgrywkę nastawioną na rywalizację graczy między sobą, ale jednak diabeł tkwi w szczegółach i wiele różni te tytuły od siebie. Nie da się jednak ukryć, że praktycznie od zawsze, gdy najnowsze odsłony tych marek pojawiały się w podobnym czasie na rynku, w świecie gamingu robiło się naprawdę gorąco. Fani zarówno jednej, jak i drugiej strony dyskutowali, która firma zagwarantowała lepszy produkt na premierę, próbując dojść swoich racji.

I nie inaczej będzie (a może nawet już jest?) w tym roku, ponieważ zarówno nowy Battlefield, jak i Call of Duty mają całkiem sporo do udowodnienia. Electronic Arts i Activision nie mają ostatnio zbyt dobrej opinii wśród graczy, a poprzednie odsłony wymienionych tu serii też mają swoje za uszami. Nikt więc nie ma łatwego zadania, a tak bliskie okienka premier obu gier, naturalnie sugerują nam rywalizację między nimi.

Na pierwszy ogień idzie Battlefield 6, w którego wieczorami gram już od prawie dwóch tygodni – jakie wyrobiłem sobie przez ten czas zdanie na temat tej produkcji?

Gdzie kupić?

Battlefield 6 [PlayStation 5/Xbox Series X|S]

ok. 339 zł
(Przybliżona cena z dnia: 9 października 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Kampania fabularna

Zaczniemy od tej złej strony Battlefield 6, bo i od tej strony sam tę grę poznawałem. W pierwszej kolejności, zanim wskoczyłem w wir walki wieloosobowej, postanowiłem przejść kampanię fabularną, by tak jak zawsze w pełni poznać tę grę przed napisaniem recenzji. Od razu na wstępie dodam – ten moduł gry nigdy nie miał dla mnie zbyt dużego znaczenia w tej serii. W mojej opinii w większości odsłon serii Battlefield tryb jednoosobowy był tylko prostą, szybką i opcjonalną przystawką przed daniem głównym, czyli przed starciami na wielką skalę z innymi graczami po sieci.

To oczywiście nie oznacza, że dobrych kampanii seria ta nie posiadała – spójrzmy chociażby na kultowe już Bad Company 2, całkiem nieźle przemyślaną kampanię w Battlefield 1 czy – tu dość odważna, subiektywna opinia ode mnie – całkiem wciągający moduł jednoosobowy w zapomnianym już Hardline. Zawsze jednak uważałem, że jeśli komuś zależy na dobrej fabule w trybie solo, to większa szansa na jej spotkanie jest w serii Call of Duty, która w swoim ogromnym portfolio ma wiele naprawdę jakościowych i zapadających w pamięć historii.

Wiem jednak, że wielu graczy ceni sobie obecność trybu jednoosobowego w serii EA, co można było zauważyć chociażby w przypadku Battlefield 2042, gdzie kampanii nie było i dużo graczy narzekało na jej brak. I między innymi dla tych osób przychodzę tu z ostrzeżeniem – jeśli rozgrywka jednoosobowa ma dla Was znaczenie albo – co gorsza – chcecie kupić tę grę tylko dla tego trybu, to radzę przygotować się na najgorsze. W mojej opinii kampania fabularna w „szóstce” to najgorsza przygoda tej serii i, gdybym oceniał tylko ten tryb, to prawdopodobnie tytuł ten byłby moim kandydatem do najgorszej gry tego roku.

Nawet nie wiem od czego zacząć. Skończyłem fabułę dosłownie chwilę przed pisaniem tego fragmentu recenzji i jedyne imię, a raczej pseudonim postaci, pojawiającej się w kampanii, jaki zapamiętałem, to Gecko. I to nie dlatego, że postać ta jakoś szczególnie zapadła mi w pamięć, tylko dlatego, że kojarzy mi się ze zwierzęciem i z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu mój mózg postanowił to zapamiętać. Wszyscy bohaterowie i antybohaterowie tej historii są tak płascy i tak niecharakterystyczni, że zostają z nami maksymalnie do końca napisów końcowych gry – i to w najlepszym przypadku.

Fabuła Battlefield 6 wybiega w niedaleką (oby fikcyjną…) przyszłość, w której NATO powoli rozpada się i traci po kolei swoich sojuszników. Obok słabnącego sojuszu północnoatlantyckiego rodzi się Pax Armata – prywatna potężna korporacja wojskowa, która militarnie coraz śmielej działa na całym świecie, podporządkowując sobie poszczególne państwa. To prowadzi do wielonarodowego konfliktu pomiędzy NATO i Pax Armata, który powoli ogarnia cały świat.

Battlefield 6 recenzja trybu jednoosobowego

Gracz wciela się w poszczególnych członków oddziału Dagger 13 – amerykańskiej jednostki marines, który zbiegiem różnych przypadków odgrywa coraz to większą rolę w walce pomiędzy NATO, a Pax Armata, odkrywając światowe spiski i biorąc udział w najważniejszych konfliktach pomiędzy tymi dwoma organizacjami. W ramach kampanii przyjdzie nam wykonać 9 misji, które dzieją się w takich lokalizacjach jak: Gruzja, Gibraltar, Egipt, USA (przedmieścia Brooklynu) czy Tadżykistan. Przejście całej fabuły na trudnym poziomie trudności zajęło mi mniej więcej 7 godzin.

Pod względem fabuły i wykreowanych tu postaci, zeszłoroczne Call of Duty zjada w mojej opinii Battlefield 6 na śniadanie, a trzeba tu zaznaczyć, że Black Ops 6 nie był jakąś epopeją narodową czy najlepszą odsłoną serii w tym aspekcie. Dzieło Activision potrafiło jednak zbudować jakkolwiek interesującą historię, która miejscami trzymała nawet w napięciu. Również główni bohaterowie byli na tyle charyzmatyczni i charakterystyczni, że do tej pory pamiętam ich archetypy, a nawet poszczególne sceny z nimi. Sama konstrukcja zadań też była znacznie bardziej różnorodna i ciekawsza, pomimo tego, że wcale nie było tam więcej akcji. Mało tego, Battlefield poległ tu nawet na płaszczyźnie otwartości misji – dość zabawne, patrząc na podejście obu serii do tematu wielkości potyczek w trybie wieloosobowym.

Battlefield 6 recenzja trybu jednoosobowego

No to może chociaż same aktywności podczas misji są ciekawe? Niestety, również tutaj Battlefield 6 zawodzi. Tak naprawdę twórcy operują tu w większości na mechanikach z trybu wieloosobowego, co sugeruje niski budżet tej kampanii. Głównie chodzimy od punktu A do B, strzelamy do przeciwników, czasami dostajemy możliwość zestrzelenia jakiegoś śmigłowca albo przejechania się chwilę czołgiem. Cały czas zalewani jesteśmy falami przeciwników, które czasem wyglądają tak, jakby pojawiały się dosłownie na naszych oczach, bez logicznego wytłumaczenia w świecie gry.

Tak naprawdę są tylko dwa fragmenty starające się przełamać schemat nudy, między innymi misja skradankowa w Egipcie. Początkowo robi nadzieję, że w grze znajdziemy jakieś mechaniki skradania się i cichych eliminacji… ale nie, kampania Battlefield 6 nie pozwala tak naprawdę na takie podejście do walki, praktycznie natychmiast wrzucając nas ponownie w wir akcji. Drugim teoretycznie ciekawszym elementem jest pozornie otwarta misja w Tadżykistanie, która jednak jest tak bardzo pozbawiona treści, że i tak podążamy tu po sznurku, niczym w zwykłej, korytarzowej reszcie gry.

Najciekawsza pod względem rozgrywki wydaje się ostatnia, finałowa misja, która stara się jakoś ciekawiej operować tym, co robimy w tym rozdziale, mieszając większość elementów dotychczasowej rozgrywki. Niestety jednak, po poprzednich zadaniach miałem już tak dość całej tej formuły, że trudno było mi się szczerze czerpać z tego przyjemność. Jedyny plus tego trybu, jaki dostrzegam, to potencjalne traktowanie kampanii fabularnej jako rozgrzewki przed trybem wieloosobowym, część nowych graczy nieznających serii może czegoś się tu nauczyć.

Chyba jedyną dużą nową mechaniką, stworzoną specjalnie dla kampanii, jest możliwość wyboru komendy dla towarzyszących nam AI, które mogą np. oznaczyć nam przeciwników wokół nas, rzucić granat dymny, albo spróbować zestrzelić pojazd wyrzutnią rakiet. Co ciekawe, w trybie jednoosobowym znalazło się miejsce nawet dla mechaniki powalenia nas albo naszych kompanów, na tych samych zasadach co w multiplayerze. W przypadku naszego powalenia, mamy limit zaledwie jednego podniesienia przez towarzysza – no chyba, że odnowimy tę wartość specjalnym przedmiotem poukrywanym w niektórych miejscach w świecie gry.

Mam też naprawdę wiele do zarzucenia samej jakości wykonania tego trybu. Błędów napotkałem mnóstwo, od irytujących drobnostek, po poważne błędy, utrudniające lub nawet blokujące dalszą rozgrywkę. Najpoważniejszym błędem był blocker uniemożliwiający odpalenie mi jednego konkretnego punktu zapisu gry w ostatnim rozdziale – musiałem rozpocząć całe zadanie od nowa, bo próba wczytania tego konkretnego zapisu każdorazowo skutkowała wiecznym czarnym ekranem na konsoli.

Często moi towarzysze AI stali w jednym miejscu i ignorowali podążanie za mną, by po chwili magicznie pojawić się obok mnie. Przeciwnicy również zachowują się kompletnie idiotycznie, także na wyższych poziomach trudności, często strzelając do nas z kompletnie odsłoniętych pozycji, ignorując wiele zasłon obok nich. Nie mają oni za to najmniejszego problemu z perfekcyjnym rzucaniem do nas granatami z ogromnych odległości – i to tylko do nas, ignorując kompletnie naszych towarzyszy, co wygląda bardzo sztucznie. Raz byłem nawet świadkiem sytuacji, kiedy przeciwnik biegnąć do mnie plecami, rzucił na ogromną odległość granat prosto pod moje nogi, kompletnie ignorując zasady fizyki i paraboli lotu.

Battlefield 6 recenzja trybu jednoosobowego

Mało? Bardzo często komendy, jakie wypowiada nasz bohater, nie mają sensu – jak chociażby wskazywanie towarzyszowi czołgu do zniszczenia, co nasza postać komentuje: „Zniszcz ten budynek!”. Nawet interfejs potrafi się tu popsuć, bo gdy wczytałem punkt kontrolny w misji, w której przez większość czasu poruszamy się czołgiem, to mniej więcej połowa UI zniknęła z mojego ekranu i już nigdy nie wróciła, przez co byłem pozbawiony np. informacji o aktywnej właśnie broni. Graficznych błędów nawet nie wymieniam, bo szkoda na to mojego i Waszego czasu.

Moja teoria odnośnie trybu jednoosobowego w Battlefield 6 jest taka, że twórcy dodali go do tej gry tylko i wyłącznie dlatego, że w sieci było zbyt dużo negatywnych opinii na temat braku kampanii w poprzedniej odsłonie, a z racji tego, że Electronic Arts mocno zależało na przypodobaniu się graczom po ostatniej wpadce na każdej możliwej płaszczyźnie, to i o obecność tego modułu zadbali. Nie było to więc raczej podyktowane samą chęcią tworzenia tej zawartości czy dobrym pomysłem na kampanię – twórcy wyszli z prostego założenia: fabuła dla jednego gracza ma być i tyle, nieważne jakiej jakości, trzeba po prostu uniknąć prostej krytyki na zasadzie: „czegoś nie ma w naszej grze”.

Ja jednak zaryzykuje opinię, że lepiej, jakby tej kampanii w ogóle tu nie było. Nawet przez jedną minutę nie czułem prawdziwej radości z rozgrywki. Ani razu się nie zaśmiałem, czy nawet nie uśmiechnąłem podczas dialogu między głównymi bohaterami, jak chociażby w Bad Company 2. Uważam nawet, że wypuszczanie tak niedopracowanego technicznie modułu, jest brakiem poszanowania graczy i ich pieniędzy. Naprawdę, wolałbym, żeby EA w ogóle takiego trybu nie tworzył i środki przepalone na jego produkcję przeznaczyłem na jedną albo dwie bonusowe mapy do trybu wieloosobowego – ale paradoksalnie, żeby dojść do takich wniosków, kampania ta musiała jednak powstać, bo bez niej, narzekalibyśmy na jej brak. Ot co taki paradoks.

Tryb wieloosobowy

Multiplayer w Battlefield 6 najłatwiej podsumować moim zdaniem tak: jeśli podobała Wam się beta, możecie w ciemno kupić pełną wersję gry. To dokładnie to, czego się spodziewałem, tylko że w większej ilości i lepiej, już bez żadnych znaczących błędów (tych podczas bety miałem okazję trochę zobaczyć) i z oczekiwanymi poprawkami – chociażby w interfejsie, na co wiele osób się skarżyło. Widać, że twórcy wsłuchiwali się w opinie graczy i naprawili większość bolączek bety.

U podstaw jest to klasyczna formuła Battlefielda, nawiązująca do najlepszych odsłon serii. Rozgrywka jest niezwykle przyjemna, pełnoskalowe bitwy sprawiają mnóstwo radości, sterowanie pojazdami jest precyzyjne, a model strzelania bardzo satysfakcjonujący i, moim zdaniem, sprawiedliwy – również na konsolach w crossplayu z PC. Ani razu nie miałem wrażenia, że gra w zły sposób zinterpretowała starcie pomiędzy mną a drugim graczem – jeśli przegrałem, to rzeczywiście z mojego powodu i trudno było mi tu zwalać winę na aspekty techniczne gry.

Jeśli chodzi o zawartość, do naszej dyspozycji na start oddano 9 map: Liberation Peak, Mirak Valley (największa aktualnie mapa), Siege of Cairo, New Sobek City, Iberian Offensive, Saints Quarter, Manhattan Bridge, Empire State i Operation Firestorm. Są one bardzo różnorodne nie tylko wizualnie, ale i konstrukcyjnie. Mamy tereny górzyste, ogromne przestrzenie idealnie pasujące do walki przy pomocy pojazdów, tereny miejskie z wąskimi uliczkami czy sentymentalny powrót do Operacji Ognista Burza, znanej z Battlefield 3 i 4.

Tryby rozgrywki możemy podzielić na trzy kategorie

Po pierwsze, mamy klasykę gatunku, czyli tryb Conquest, Breakthrough i Rush – znane wszystkim fanom walki na wielką skalę, polegające na przejmowaniu punktów, przesuwania linii frontu czy podkładaniu ładunków. Sprawiają one tyle samo frajdy co zawsze i stanowią moje ulubione tryby rozgrywki. Do tej trójki dołącza nowy tryb: Escalation, który jest ciekawą wariacją klasycznych trybów, ale z coraz to mniejszym terytorium walki, dzięki czemu finał potyczki jest jeszcze bardziej ekscytujący.

Battlefield 6 recenzja tabletowo tryb wieloosobowy multiplayer

Kolejna grupa to kilka pomniejszych trybów na mniejszą skalę, takie jak cztero- i dwudrużynowy deathmatch, dominacja czy król wzgórza. Tu raczej spotykamy samą piechotę, mniejsze mapy, krótsze mecze, a i ogólny dynamizm rozgrywki jest znacznie bardziej podkręcony. Ten rodzaj trybów lubię co prawda mniej, ale zdarza mi się w nie zagrać, gdy np. mam mniej czasu na siedzenie przed konsolą – nie ma co ukrywać, że pełny mecz w trybie podboju potrafi trwać niekiedy naprawdę długo.

Na sam koniec twórcy oddali nam do dyspozycji tryb Portal, w którym możemy pobudzić wodze fantazji i tworzyć własne tryby na własnych zasadach – jak np. rozgrywka, gdzie wszyscy gracze uzbrojeni są tylko w jeden typ broni. Oczywiście możemy dzielić się swoimi pomysłami z innymi graczami, jak i sprawdzać najpopularniejsze gry stworzone przez innych. Nie przepadam za takimi trybami, przed premierą nie było też tu zbyt dużo dostępnej treści, ale jest to na papierze całkiem fajny dodatek do podstawowej zawartości – zobaczymy, co zrobią z tym gracze po premierze. Co ważne, wszystkie wymienione powyżej tryby rozgrywki wieloosobowej możemy filtrować, choć nie znalazłem niestety precyzyjnej przeglądarki serwerów.

Z ogromną radością przywitałem klasyczne cztery klasy specjalistów – ich pozbycie się w poprzedniej odsłonie było moim najmniej ulubionym jej elementem. Co jednak ciekawe, twórcy – pomimo przywrócenia klas: Assault, Engineer, Support i Recon – oddają nam dowolność w kwestii uzbrojenia. Każda profesja może używać każdego typu broni, choć te klasowe są delikatnie premiowane. Osobiście nie mam problemu z tą decyzją, ale jeśli dla kogoś z Was jest to zbyt kontrowersyjny pomysł, to jest tu specjalny tryb respektujący zasady starych odsłon serii.

Co do ilości dostępnej broni – nie jest jej jakoś bardzo dużo, ale jest to chyba ilość porównywalna na start do poprzednich odsłon w serii. Moim zdaniem każdy znajdzie tu coś dla siebie, bo twórcy zapewniają broń palną z każdego najważniejszego typu. Cieszy mnie duże znaczenie personalizacji naszej broni. Dodawanie tu uchwytów, laserów, większych magazynków i innych akcesoriów ma ogromne znaczenie na działanie naszych karabinów, pistoletów czy strzelb. Co ważne, rozgrywka wydaje się bardzo zbalansowana – żadna broń nie wydaje mi się zbyt dobra w porównaniu do innych, choć oczywiście w niektórych scenariuszach konkretna broń lepiej się sprawdzi i zachęca nas to do eksperymentowania i zmiany swojego wyposażenia.

Nasz arsenał odblokowujemy w sposób standardowy i oczekiwany dla serii. Im więcej gramy i im lepiej nam idzie, tym więcej doświadczenia zdobywamy, co przekłada się na lepsze wyposażenie. Różnorodność klas zachęca do ich ciągłej zmiany, a nowy system dowolności w wyborze broni poniekąd ułatwia granie innymi profesjami. Czuć tu przyjemny, stopniowy progres i ciągłe otwieranie przed nami nowych możliwości edycji naszej broni i pozostałego wyposażenia. Nie będę ukrywał – to jeden z moich ulubionych tego typu systemów w wieloosobowych grach wideo.

Jeśli chodzi o tematy skórek i samych mikrotransakcji – tu EA wyraźnie stawia na uczciwość wobec graczy. W grze nie znajdziemy (przynajmniej na ten moment) żadnego sklepu z mikrotransakcjami zarówno z rzeczami pay-to-win, jak i nawet ze skinami. Wszystko odblokowujemy sami, czy to poprzez rozwijanie swojej broni, czy klas, albo wykonując specjalne wyzwania. Wyjątkiem są tu kosmetyczne dodatki dla osób kupujących grę w przedsprzedaży w edycji Phantom Edition. Co warte wspomnienia, na ten moment wszystkie skórki postaci, malowania broni czy inne elementy wizualne są dość immersyjne, tak więc nie spotkamy tu biegnącego z karabinem Snoop Dogga czy Nicki Minaj, jak w konkurencyjnej serii sieciowych strzelanek.

Gdybym już musiał się do czegoś przyczepić, to do zawartości na start. Tej nie jest co prawda rekordowo mało, ale nie ma co ukrywać – chciałoby się więcej, tym bardziej w tej cenie. Na całe szczęście twórcy już teraz zapowiedzieli, że do gry wraz z czasem będą dodawane w ramach sezonów nowe mapy, tryby, a także bronie – część z nich zawita do gry jeszcze w tym roku (pierwsza duża aktualizacja wyjdzie już 28 października!). Przed premierą dużym, choć oczywistym problemem, były boty na sesjach. Spodziewałem się tego i po debiucie gry z pewnością nie będą one tak powszechne – o ile w ogóle będą dostępne. Przed 10 października dostęp do gry miało tylko dość wąskie grono mediów na całym świecie, stąd ten problem.

Battlefield 6 recenzja tabletowo tryb wieloosobowy multiplayer

Reasumując, niezależnie od tego, czy Battlefield 2042 Was zawiódł, czy może wręcz przeciwnie – „szóstka” powinna pogodzić każdego fana serii. To bardzo inteligentnie zaprojektowana odsłona, która bezpiecznie przenosi tę serię na nową generację, oferując dużo nowego, ale jednak zachowując wszystko to, za co fani kochają te gry. Jeśli tylko wsparcie dla tego tytułu po premierze będzie bogate w nową zawartość i nie pójdzie w złym kierunku, przewiduję dla Battlefield 6 przyszłość w jasnych barwach.

Oprawa audiowizualna

Względem swego poprzednika z numerem 2042 w nazwie, Battlefield 6 trudno nazwać rewolucją graficzną. I w sumie to nic złego – osobiście uważam, że poprzednia odsłona tej serii ciągle prezentuje się więcej niż dobrze, tak więc jedyne, czego oczekiwałem, to delikatnej ewolucji i może delikatnej zmiany stylistyki. Ta z recenzowanej tu gry wyraźnie nawiązuje, chociażby kolorystyką, do ukochanej przez graczy „trójki” i „czwórki” – i w sumie dobrze, bo jak „jechać” na sentymencie, to właśnie na takich elementach.

Względem bety nie zmieniło się zbyt wiele, jedynie interfejs przeszedł większy lifting, co przyjmuję z niemałą radością – to była dla mnie jedna z największych bolączek wczesnej wersji sprzed kilku miesięcy i cieszę się, że to poprawiono. Mógłbym chyba nawet zaryzykować stwierdzeniem, że Battlefield 6 jest jedną z najładniejszych wieloosobowych gier pierwszoosobowych na rynku konsolowym z kategorii realistycznej grafiki, pokonując w tej kwestii chociażby konkurencyjne Call of Duty – choć to trochę kwestia własnych preferencji każdego z nas.

Na PlayStation 5 i Xbox Series X recenzowany tytuł oferuje nam dwa tryby graficzne – jakości i wydajności. Ten pierwszy oferuje rozdzielczość w okolicy 1440p i stabilne 60 klatek na sekundę, a drugi obniża nieco rozdzielczość obrazu, zwiększając liczbę klatek na sekundę. Nie dobija ona raczej do wartości 120 klatek na sekundę, ale na obsługujących wyższą liczbę FPS-ów wyświetlaczach skok w wydajności jest na tyle odczuwalny, że rekomenduje grę właśnie na nim – ja przez większość czasu grałem w Battlefield 6 właśnie w tym trybie graficznym.

Posiadacze PlayStation 5 Pro liczyć mogą na te same tryby graficzne, co podstawowa konsola Sony, ale z nieco wyższymi rozdzielczościami. Xbox Series S ma tylko jeden tryb graficzny – z rozdzielczością 1080p, ale za to w 60 klatkach na sekundę. Pełną wersję gry ogrywałem tylko na podstawowym modelu PlayStation 5, ale betę sprawdziłem również na tańszej konsoli Microsoftu – zarówno teraz, jak i wtedy, trudno jest mi narzekać na oprawę wizualną, prezentuje ona solidny poziom jak na dzisiejsze standardy na każdej platformie.

Battlefield 6 recenzja

Na ekranie potrafi się dziać naprawdę dużo – i nie mam tu na myśli tylko samej liczby graczy, ale również zaawansowany system zniszczeń otoczenia i efektów cząsteczkowych. Czasem, kiedy budynek zaczyna się walić, a obok nas wybuchają granaty czy rozbijają się śmigłowce, trudno nie otworzyć ust w głuchym „wooow”. A przynajmniej w trybie wieloosobowym, w którym tytuł ten przez 99% czasu wygląda znakomicie i jest na równym poziomie… co innego jednak w trybie jednoosobowym.

Tak, znów muszę wrócić do tej nieszczęsnej kampanii fabularnej, która wyraźnie odstaje nawet graficznie od modułu wieloosobowego. Lokacje, które odwiedzamy w „singlu”, bazują oczywiście w dużej części na assetach z trybu wieloosobowego – i nie mam z tym problemu, to mądry i spodziewany recykling pracy artystów 3D. Nie mogę jednak przejść obojętnie obok nowych modeli i tekstur dedykowanych tylko dla fabuły, które wyraźnie były robione w pośpiechu albo po łebkach i bardzo wyróżniają się one na tle całej reszty – miejscami naprawdę przypominają się czasy wczesnego Xboksa 360.

Fatalne są również przerywniki filmowe, głównie te na silniku gry. O ile tych kilka prerenderowanych filmików między rozdziałami prezentuje się jako tako (pomimo ich wizualnej monotonii), tak to, co dzieje się podczas rozgrywki, gdy zabiera się nam kontrolę nad kamerą, przechodzi czasem ludzkie pojęcie. Animacje postaci potrafią być rozsynchronizowane z pozostałymi albo klatkować, ale nie przez niską wydajność gry, a po prostu przez swoją żenująco niską jakość. Praca kamery też niekiedy działa bardzo chaotycznie, a przedmioty w tle potrafią być albo bardzo kiepskiej rozdzielczości, albo… znikać nawet na naszych oczach.

Na całe szczęście, jeśli chodzi o udźwiękowienie, to to jak zawsze w serii stoi na najwyższym możliwym poziomie. Wszystkie bronie brzmią fenomenalnie, tworząc prawdziwą ucztę dla uszu. Dźwięk przestrzenny również zachwyca, bez problemu odnajduję się w tym, co dzieje się wokół mnie, co ma ogromne znaczenie w rozgrywce kompetytywnej z innymi graczami – bez dwóch zdań warto grać w ten tytuł na słuchawkach. Muzyka również potrafi podbić delikatnie adrenalinę, a także uderza w delikatne nutki nostalgii znajomymi motywami.

Nieprzerwanie od 15 lat Electronic Arts dba o polskich graczy, oferując w każdej odsłonie Battlefield pełną polską wersję językową. I tu jest, niestety, podobnie jak z tematem grafiki – jedynie w trybie wieloosobowym trudno mieć do naszej rodzimej lokalizacji jakieś większe zarzuty. Okrzyki czy krótkie komendy w języku polskim nagrane są na wysokim poziomie i nie odbiegają w mojej opinii od oryginalnej angielskiej wersji – z dużą przyjemnością gram w polską wersję i nie mam ochoty jej zmieniać.

Battlefield 6 recenzja trybu jednoosobowego

O klasę niżej, a może nawet i dwie, jest za to dubbing we wspominanej już wielokrotnie jednoosobowej kampanii fabularnej. I w sumie mnie to nie dziwi, bo jednak stworzenie pełnych dialogów, a nie pojedynczych okrzyków jest znacznie większym wyzwaniem dla aktorów i całej ekipy odpowiedzialnej za dubbing. Ten niestety w polskiej wersji brzmi kiepsko, niekiedy wręcz dziecinnie z niektórymi liniami dialogowymi, ale na obronę osób przy nim pracujących muszę podkreślić, że to też w większości wina materiału źródłowego, który jest po prostu źle napisany.

Widać to też po tym, że niekiedy miałem wrażenie, że aktorzy i tłumacze nie do końca wiedzieli, jaki jest kontekst poszczególnych scen, bo ton części wypowiedzi wydaje się nie pasować do tego, co widzimy na ekranie. Tak więc jeśli już chcecie zagrać w kampanię fabularną w Battlefield 6, polecam przełączyć się na angielską wersję językową (choć na konsolach nie jest to niestety zbyt łatwe), by dodatkowo nie psuć sobie wrażeń. Jeśli zaś chodzi o tryb wieloosobowy, to tu już nie mamy się czego wstydzić – polski dubbing stoi na naprawdę wysokim poziomie.

Podsumowanie

Electronic Arts nie miało łatwego zadania, przygotowując Battlefield 6. Ostatnie lata tej korporacji, łagodnie mówiąc, nie należą do najłatwiejszych, jeśli chodzi o opinię wśród graczy. Poprzednia odsłona serii, Battlefield 2042, również nie podbiła serc wszystkich graczy (choć sam uważam, że po czasie i kilku aktualizacjach jest to całkiem niezła produkcja), a konkurencja – zarówno w postaci Call of Duty, jak i innych, mniejszych gier – nie spoczywała na laurach.

Sam tryb wieloosobowy, czyli to, co najważniejsze, w pełni się moim zdaniem broni. Twórcom udało się wyciągnąć wnioski z nie do końca udanej premiery poprzednika, serwując naprawdę wciągający tryb, od którego trudno jest się oderwać. Chyba największym komplementem, jaki mogę napisać, jest to, że ostatni raz tak dobrze bawiłem się w grze serii z Battlefield podczas premiery „trójki” i pod koniec wsparcia „czwórki”.

Battlefield 6 recenzja trybu jednoosobowego

Gdybym miał podejść czysto matematycznie do oceny Battlefield 6 i wystawić końcową średnią na podstawie obu zaprezentowanych trybów, ocena byłaby znacznie niższa niż teraz. Jak jednak podkreśliłem wcześniej, kampania fabularna jest dla mnie mało istotnym elementem tej gry, dlatego jej niska jakość nie wpływa znacząco na moją końcową ocenę najnowszego dzieła Electronic Arts. Miejcie to jednak na uwadze i zestawcie z własnymi oczekiwaniami – jeśli liczycie nie tylko na solidny tryb wieloosobowy, ale także na wciągającą kampanię, możecie się mocno zawieść.

Na koniec tej recenzji nie pozostało mi już nic innego, jak tylko trzymać kciuki za wsparcie Battlefield 6 po premierze – jeśli EA nie podejmie złych decyzji, mamy murowany hit na kolejne lata dla fanów wieloosobowych shooterów. Ja sam nie planuję na razie zejść z tego wirtualnego pola bitwy. Do zobaczenia na serwerach!

Battlefield 6 recenzja
Battlefield 6
Battlefield 6 to...
...bardzo udana produkcja dla fanów wieloosobowych gier na dużą skalę, która przywołuje wspomnienia z najlepszych odsłon serii. Znacznie gorzej jest z trybem jednoosobowym, który wyraźnie odstaje od całej reszty.
Tryb jednoosobowy
3
Tryb wieloosobowy
8.5
GRAFIKA
8.5
AUDIO
9
ZAWARTOŚĆ
7.5
Zalety
Solidne podstawy rozgrywki - to klasyczny, dopracowany Battlefield
Dużo różnorodnych trybów rozgrywki wieloosobowej
Bardzo dobra oprawa audiowizualna
Brak mikrotransakcji i nieimmersyjnych skinów
Różnorodne i świetnie zaprojektowane mapy
Wyciągnięte wnioski z Battlefield 2042 i rzeczywiste wysłuchanie opinii fanów serii
Nowa, darmowa zawartość po premierze...
Wady
...ale na start nie ma jej rekordowo dużo
Bardzo słaba kampania fabularna dla jednego gracza - praktycznie pod każdym względem
8.5
Ocena