Recenzja Asusa Zenfone Max Pro M1 – NFC i czysty Android za niewielkie pieniądze

Największa wada smartfonów Asusa w oczach potencjalnych klientów? Cukierkowa nakładka ZenUI, która – choć z roku na rok wygląda coraz lepiej – ma tyle samo zwolenników, co i przeciwników. Dla tych drugich idealną propozycją jest zatem Asus Zenfone Max Pro M1, pierwszy telefon tej firmy z czystym Androidem. Co najważniejsze, nie jest to jego jedyna zaleta.

Parametry techniczne Asusa Zenfone Max Pro M1:

  • wyświetlacz IPS 6” o rozdzielczości 2160 x 1080 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 636 z Adreno 512,
  • 4 GB RAM,
  • 64 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 8.1 Oreo,
  • aparat 13 Mpix + 5 Mpix,
  • kamerka 8 Mpix,
  • NFC,
  • LTE,
  • dual SIM,
  • Bluetooth 5.0,
  • WiFi 2,4 GHz,
  • GPS, Glonass, Beidou,
  • port microUSB,
  • slot kart microSD,
  • 3.5 mm jack audio,
  • akumulator o pojemności 5000 mAh,
  • wymiary: 159 x 76 x 8,5 mm,
  • waga: 180 g.

Cena Asusa Zenfone Max Pro M1 w momencie publikacji recenzji: 1099 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

W cenie do 1000 złotych najmocniej na tle konkurencji wybija się Xiaomi Redmi Note 5. Wspominam o nim, bo gdy spojrzymy na Asusa Zenfone Max Pro M1, trudno nie zauważyć wizualnego podobieństwa do tego modelu (zresztą, same parametry też mają zbliżone). Skupmy się jednak na sprzęcie od tajwańskiego koncernu.

Aluminiowa obudowa, plastikowe wstawki w miejscach anten – właśnie tak, w skrócie, prezentuje się smartfon Asusa. Nie ma tu żadnych udziwnień, bryła jest przewidywalna, ale trudno stwierdzić, by był to jej minus. Do tego dobrze leży w dłoni, a za sprawą aluminium nie brudzi się i nie zbiera odcisków palców. Pod tym względem zasługuje na plus. Podobnie zresztą, jak ogólna jakość wykonania.

Nie ukrywam, że zaskoczeniem było dla mnie, że Asus wciąż zdecydował się na wykorzystanie portu microUSB zamiast iść w USB typu C. Pozytywny jest natomiast fakt, że nie zrezygnował z diody powiadomień.

Rozmieszczenie portów i złączy jest raczej standardowe. Na prawej krawędzi znajdziemy przyciski do regulacji głośności i włącznik, na przeciwległej – szufladkę z dwoma slotami kart nanoSIM i dodatkowo microSD. U góry jeden mikrofon, na dole – drugi mikrofon, port microUSB, głośnik mono i 3.5 mm jack audio.

Z tyłu telefonu podwójny obiektyw aparatu z diodą doświetlającą i czytnik linii papilarnych. Z przodu z kolei, nad ekranem (bez notcha!), znajdziemy czujnik światła, obiektyw aparatu, głośnik do połączeń telefonicznych i wspomnianą diodę powiadomień. I to tyle.

Wyświetlacz

W Asusie Zenfone Max Pro M1 zastosowano ekran IPS o przekątnej 6 cali i rozdzielczości 2160 x 1080 pikseli (Full HD+), co przekłada się na zagęszczenie pikseli na poziomie 402 punktów. To z kolei powoduje, że z czytelnością treści nie ma najmniejszych problemów. Jasne, rozdzielczość mogłaby być wyższa, ale w tej cenie QHD nie ma co się spodziewać.

Do tego kolejne kwestie. Kąty widzenia – bardzo dobre. Jasność ekranu, zarówno minimalna, jak i maksymalna – bez zarzutu. Reakcja na polecenia wydawane przez użytkownika – bezproblemowa i szybka. Trudno mieć tutaj jakiekolwiek zastrzeżenia.

W ustawieniach ekranu znajdziemy tryb światła niebieskiego (tutaj jako: podświetlenie nocne), który można ustawić zgodnie z harmonogramem, automatyczną regulację jasności ekranu, rozmiar czcionki i interfejsu, temperaturę barwową ekranu oraz funkcję odpowiedzialną za utrzymywanie podświetlonego ekranu, gdy na niego patrzymy (jako ciekawostkę dodam tylko, że jest to jedna z niewielu nieprzetłumaczonych na polski rzeczy w interfejsie).

Działanie, oprogramowanie

Zenfone Max Pro M1 jest pierwszym smartfonem w ofercie Asusa z czystym Androidem, przez co, nie ukrywam, byłam bardzo ciekawa, jak będzie sobie radził w codziennym użytkowaniu. Okazuje się, że jest całkowicie przyzwoicie, choć nie można o nim powiedzieć, by za jego działanie odpowiadały nad wyraz dobre komponenty. Mamy tu przecież zaledwie Snapdragona 636 z Adreno 512 i 4 GB RAM oraz Androida 8.1 Oreo właśnie w czystej postaci. Okazuje się jednak, że ten zestaw bardzo poprawnie sprawdza się podczas typowego użytkowania telefonu. Jasne, widać, że jest to telefon z niższej półki, ale nie zawiesza się na każdym kroku i po prostu dobrze działa.

Nawigacja po systemie jest standardowa, a zatem po lewej stronie od ekranu domowego mamy karty Google Now (w których szukajcie Tabletowo!). Przejście z ekranu głównego do listy aplikacji odbywa się przez przesunięcie palcem w górę ekranu (przesunięcie w dół w tym widoku nic nie powoduje). I to tak naprawdę tyle filozofii.

Zastosowanie czystego Androida wiąże się z jedną wadą: jest czysty (tak, a masło jest maślane). Chodzi mi o to, że Asus przyzwyczaił nas do masy (bardziej lub mniej przydatnych) dodatków w interfejsie. Tymczasem tutaj… nie znajdziemy zupełnie żadnych dodatków systemowych, przy których warto by było się chwilę zatrzymać, poza kilkoma gestami. Jest na przykład wybudzanie (i wygaszanie) ekranu podwójnym tapnięciem, uruchamianie aparatu przez dwukrotne wciśnięcie przycisku zasilania oraz włączanie aplikacji przez narysowaną na ekranie przypisaną do niej litery.

Benchmarki:
AnTuTu: 115422
Geekbench 4:
single core: 1342
multi core: 4920
3DMark:
Ice Storm Unlimited: 19696

Jeśli będziecie chcieli pograć, nie ma większego problemu – spędziłam trochę czasu na graniu z takie tytuły, jak Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne, więc mogę potwierdzić, że są jak najbardziej grywalne, choć niekoniecznie na najwyższych detalach.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Zaplecze komunikacyjne. Audio. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie