Jak wygląda lista aplikacji, które zawsze muszę mieć na smartfonie?

Można mieć ulubioną restaurację, ulubione piwo czy miejsce na wypoczynek. Można też mieć ulubione aplikacje, które w pierwszej kolejności, niemal zawsze, instalujemy na swoim nowym smartfonie. Dla mnie nowym smartfonem jest przeważnie ten, który przychodzi na testy i do którego muszę się przerzucić na dwa, trzy tygodnie czy nawet dłużej. Nie jest jednak nigdzie powiedziane, że takiej ulubionej listy z apkami nie można zmienić. Wręcz przeciwnie, jeżeli pojawiło się coś nowego lub aplikacja, którą używało się przez długi czas, nie działa już tak, jak należy, to trzeba coś z tym zrobić. U mnie aktualna paczka aplikacji jest nieco inna niż ta, która była jeszcze kilka miesięcy temu. Jak wygląda teraz?

Ile macie aplikacji na swoim smartfonie? Ja dokładnej liczby nie jestem w stanie podać, ale mogę napisać, że mieszczę się w kilkunastu pozycjach. Pomijając te systemowe czy te uznawane przeze mnie czy większość użytkowników za oczywiste lub inaczej mówiąc, powszechnie używane. Stąd też nie będę pisał, że używam Twittera, Facebooka (akurat w wersji Lite), Instagrama, Map Google, Chrome’a i tak dalej. Zazwyczaj takie aplikacje są instalowane fabrycznie i jeżeli ktoś korzysta ze smartfonu, to raczej też ich czasami używa (albo przynajmniej ma zainstalowane).

Skoro słowo wstępu mamy za sobą, przechodzimy dalej – oto moja lista z aplikacjami, które zawsze instaluję na smartfonie.

https://www.tabletowo.pl/2017/09/10/z-jakich-aplikacji-korzystam-na-smartfonie-jest-ich-sporo/

Google Zdjęcia

Jak to się mówi, na pierwszy strzał idzie aplikacja do zdjęć od Google. Możecie być zaskoczeni, dlaczego o niej piszę, skoro wspomniałem wyżej, że pomijam te aplikacje, z których często się korzysta. Niektórzy mówią, że ostatnie lata przespałem w jaskini, a szczytem technologii był dla mnie kamień, który zakrywał wejście. Coś w tym jest, bo Google Photos wrzuciłem na telefon dopiero kilka miesięcy temu i… żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej. Aplikacja jest świetna, a ja zainstalowałem ją głównie dla szybkiej synchronizacji zdjęć między urządzeniami (zapisują się na dysku Google). Robię zdjęcia smartfonami, potem włączam Wi-Fi i po chwili mam dostęp do wszystkich zdjęć na komputerze. W aplikacji możemy tworzyć albumy, a potem je udostępniać, przydatny okazuje się też asystent, który już kilka razy zaskoczył mnie podrasowanymi zdjęciami.

Wystarczy mieć tylko konto Google, by za darmo dostać 15 GB na dane. Jeżeli chcemy więcej, to kolejny pakiet 100 GB kupimy za 8,99 złotych miesięcznie.

Textra

O tak! Szukałem i znalazłem idealną aplikację do wiadomości. W tych preinstalowanych zawsze mi czegoś brakowało albo coś mi nie pasowało. Blisko była aplikacja samsungowa, która (chyba) jako jedyna ma opcję wysyłania zaplanowanych wiadomości. I właśnie tej funkcji brakowało mi najbardziej, bo czasami się przydaje. Aplikację można szeroko personalizować (m.in. można zmieniać rodzaj dymków), motyw może zmieniać się automatycznie od pory dnia, można dodawać nowe emoji czy dostosować powiadomienia. Ciekawostką jest też to, że wchodząc w otrzymanego SMS-a, program otwiera się w oknie, nad aplikacją, z której aktualnie korzystamy i zamyka się, gdy np. odpowiemy na wiadomość.

Była to jedna z niewielu aplikacji, którą kupiłem po zakończeniu okresu próbnego i jestem pewien, że teraz nie wrócę do innej, a na pewno nie do stockowej.

Google Keep

Kolejna aplikacja od Google i kolejna, którą muszę mieć zawsze przy sobie, niezależnie od tego, jakiego smartfonu aktualnie używam. Z początku podchodziłem do tej aplikacji bardzo sceptycznie, ale nie potrzebowałem dużo czasu, żeby się do niej przekonać. Może funkcji nie ma zbyt wiele, ale ma to, czego można wymagać od aplikacji do notatek. Możemy tworzyć zwykłe notatki, ale też te w formie listy (np. zakupów), notatki ze zdjęciem i odręcznymi zapiskami czy też notatki głosowe. Notatki możemy w prosty sposób personalizować zmieniając chociażby ich tło, ale też dodając im przypomnienie i etykietę. Ale największą zaletą jest synchronizacja między urządzeniami, jeśli mamy je podpięte do tego samego konta Google.

Aplikacja nie jest idealna, ale jest najszybsza i z każdą kolejną aktualizacją staje się jeszcze lepsza. Bo według mnie, w przypadku notatnika nie chodzi o to, żeby przeładować go funkcjami – sęk w tym, żeby działał dobrze i miał funkcje, z których stale będziemy korzystać.

BlackBerry Hub

Z BlackBerry Hub pierwszy raz zetknąłem się podczas testów Passporta i miałem z nim pod górkę, gdy zainstalowałem go na jakimś smartfonie z Androidem – głównie ze względu na masę wymaganych pozwoleń i autoryzacji. Dopiero, gdy w moje ręce trafił KEYone, to tak na dobre przekonałem się, ile dobrego do telefonu wnosi Hub. W skrócie? Cała komunikacja w jednym miejscu – połączenia, wiadomości, skrzynki pocztowe czy konta w serwisach społecznościowych.

Gdybym chciał opisać wszystkie funkcje, to musiałbym poświęcić na to osobny wpis, dlatego wspomnę o tych najciekawszych. Wszystkie powiadomienia wyświetlają się w jednym widoku, prostymi muśnięciami w prawo albo lewo możemy usunąć pozycję lub ustawić do niej przypomnienie czy włączyć tryb nocny. Najciekawsze jest jednak to, że do każdego konta możemy ustawić konkretny kolor, co pozwoli nam szybciej odnaleźć się w Hubie. Według mnie, każdy powinien zainstalować i sprawdzić u siebie – jeśli się przekona to zostawi i będzie cały czas używał, jeżeli nie, to wywali i zapomni.

AliPaczka

To nic innego jak prosty agregator listów przewozowych różnego rodzaju przesyłek. Aplikacja śledzi przesyłkę i aktualizuje jej status, więc możemy podejrzeć, gdzie aktualnie znajduje się paczka, na którą czekamy lub co dzieje się z przesyłką, którą wysłaliśmy. Mnie pomaga przede wszystkim w tym pierwszym przypadku, szczególnie, gdy chcę sprawdzić położenie przesyłki z urządzeniem do testów, które wysłał majfrend albo jakiś producent.

Z moich obserwacji wynika, że pokazuje znacznie więcej szczegółów i częściej aktualizacje status niż inne tego typu rozwiązania. Co ważne, obsługuje nie tylko przesyłki kurierskie, ale też pocztowe i działa lokalnie, jak i międzynarodowo. Jedyne, co może niektórym przeszkadzać, to niewielka reklama u dołu ekranu – dla mnie nieinwazyjna.

IKO

Każdy używa aplikacji bankowej, oczywiście w zależności od tego, w jakim banku ma konto i czy w ogóle bank udostępnia taką możliwość. U mnie padło na IKO, bo moje konto to Inteligo. Tak, wiem, są lepsze, ale po pierwsze, konto było zakładane jakieś dwa lata przed pierwszym iPhonem, a po drugie, numer konta mam tak łatwy, że znam go już na pamięć. Ale żeby była jasność – z tej aplikacji mogą korzystać też ci, którzy mają zwykły rachunek w PKO Banku Polskim.

Dla mnie taka apka to podstawa, żeby „w biegu” podejrzeć szczegóły rachunku (często w SMS-ie nie ma wszystkich informacji) i wykonać szybki przelew. Jest tam też opcja wygenerowania kodu BLIK, co znacznie ułatwia płatności, nie tylko te internetowe. Fajne jest też to, że można zalogować się za pomocą czytnika linii papilarnych – o ile w taki czytnik wyposażony jest smartfon.

Yeelight

Jedna z tych aplikacji, która w połączeniu ze smart-żarówkami daje mi władzę nad… światłem. A tak poważnie, aplikacja Yeelight w głównej mierze służy do sterowania inteligentnym oświetleniem w domu, jeżeli to oświetlenie pochodzi od Xiaomi. Chwilę myślałem nad tym, czy wybrać Mi Home czy Yeelight i wygrała ta druga. Mam raptem kilka żarówek i jedną lampkę na biurko, a w Mi Home możemy dodać wszystko, stąd pewnie taka decyzja.

Aplikacja w prosty i czytelny sposób pokazuje status oświetlenia. Pozwala tworzyć grupy i przypisywać poszczególne żarówki do konkretnego pomieszczenia (np. „Biuro” jak na screenie), ustawiać intensywność czy tryb oświetlenia, a także aktualizować urządzenia „świecące” (tak, dziwnie to wygląda jak aktualizujesz lampkę, która stoi na biurku).

Yanosik

Gdyby nie Yanosik, to pewnie kiedyś do pracy jeździłbym rowerem albo rozklekotanym busem, a że było to trochę kilometrów, to do przyjemnych rzeczy nie mógłbym tego zaliczyć. Yanosik to aplikacja, która powinna znajdować się w podstawowym wyposażeniu smartfonu każdego kierowcy. Informuje o kontrolach, niebezpiecznych zdarzeniach na drodze czy remontach drogowych, ale może też służyć jako wideorejestrator samochodowy i nawigacja. Takie trochę „trzy w jednym”. Usługa ma już sporą społeczność, która wymienia się informacjami i pomaga sobie nawzajem.

Ja na własnej skórze przekonałem się o wysokiej skuteczności aplikacji i tylko dwa, może trzy razy miałem tak, że „Janosik” nie poinformował mnie o kontroli. Ale tłumaczę sobie to tak, że po prostu jeszcze nikt przede mną tego zdarzenia nie zgłosił, bo było koło drugiej w nocy. Aplikacja jest darmowa i warto założyć w niej konto, żeby zbierać statystyki. Nie chwaląc się, ja z Yanosikiem przejechałem już 74 tysiące kilometrów, osiągając tym samym rangę Majora.

Czytnik kodów QR

Czasami taka opcja jest domyślnie dostępna w aplikacji aparatu, ale nie jest to żadną regułą. Dobrze, jeżeli jest, ale też nie ma co płakać jeśli jej nie ma, bo zawsze można ją doinstalować. Problem tylko w tym, że takich czytników kodów w Google Play jest cała masa i często występują pod podobną nazwą, więc trudno jest wybrać ten, który będzie najbardziej skuteczny. Na szczęście przebrnąłem przez większość propozycji i wybrałem ten, który według mnie jest najlepszy.

Aplikacja jest bardzo prosta i o to w tym chodzi, bo od takiej aplikacji wymagamy tylko tego, by zeskanowała prawidłowo kod, wyświetliła informacje w czytelny sposób i zapisała wszystko w historii. Proponowany czytnik kodów QR (po instalacji jest pod nazwą QR Code Reader) robi to bezbłędnie, a do tego ma kilka przydatnych ustawień i brak reklam.

I to by było na tyle. Być może macie też u siebie kilka aplikacji, które wymieniłem powyżej, ale prawda jest taka, że ile użytkowników tyle takich list z aplikacjami. Na koniec pozostaje jeszcze jedno, bardzo ważne pytanie – A Wy jakie aplikacje zawsze musicie mieć na swoim smartfonie?

_
Autorem wpisu jest Krzysztof Nawrot, którego z pewnością kojarzycie z portalu Galaktyczny.pl :)

Polecamy również

Aplikacje, których używają na co dzień: