Nissan Leaf (fot. nissan.pl)

Nissan nie czeka na wejście w życie ustawy o elektromobilności. Leaf już teraz tańszy o wartość akcyzy

Kilka dni temu pisałem o wątpliwościach, jakie przedsiębiorcy związani z rynkiem samochodów elektrycznych mają wobec ustawy o elektromobilności. Jednym z zarzutów były stosunkowo niskie zachęty finansowe dla potencjalnych nabywców elektryków. Konkretnie widać to teraz na przykładzie Nissana Leaf. Japońska marka zdecydowała się bowiem na obniżenie ceny zakupu auta o wartość akcyzy jeszcze przed wejściem ustawy w życie.

Akcyza na auta elektryczne wynosi obecnie 3,1%. Nie można się więc spodziewać, aby nowe prawo miało diametralny wpływ na ich ceny. O ile staniała więc druga odmiana Leaf’a? Zainteresowani kosztującą 139 tysięcy złotych podstawową wersją, mogą liczyć na rabat w wysokości około 4300 złotych. Z kolei najlepiej wyposażony Leaf, który dotychczas wiązał się z wydatkiem rzędu 165 500 złotych, będzie dostępny taniej o nieco ponad pięć tysięcy.

Co prawda rabat to zawsze rabat i zawsze mogło być gorzej, a ceny mogły rosnąć, ale trudno chyba spodziewać się ogromnego popytu, przynajmniej wśród klientów indywidualnych. Firmy mogą bowiem liczyć jeszcze na wyższy odpis amortyzacyjny. Do tego dochodzi marketing i fakt bycia „eko”, co również może być istotne. Kiedy jednak Leaf’a zestawimy z dobrze wyposażonym VW Golfem, napędzanym 150-konną benzyną okazuje się, że niemieckie auto będzie tańsze nawet o 60 tysięcy złotych.

Druga generacja Nissana Leaf (fot. nissan.pl)

Oczywiście to nie problem tylko Nissana, bo elektryczna odmiana niemieckiego kompakta to już koszt porównywalny z japońskim autem.

Elektryki wciąż u nas raczkują, na dodatek (o czym często dajecie znać w komentarzach, a co potwierdzają również badania), auta napędzane silnikiem elektrycznym niekoniecznie są ekologiczne. Plany rządu są ambitne, ale wydaje mi się, że choć Michał Kurtyka zapewnia, że plan zwiększenia ilości takich aut na polskich drogach jest długofalowy i zakończy się sukcesem, to konieczne jest wykazanie potencjalnym kupującym konkretnych korzyści finansowych.

Chyba, że powiedzie się projekt powstania rodzimej produkcji, przystępnego finansowo auta elektrycznego. Polacy zresztą, jak wynika z badań spółki Electromobility chcieliby przesiąść się do samochodu produkowanego w naszym kraju, którego koszt wynosiłby około 60 tysięcy złotych.

Nissan, aby przekonać klientów do zakupu Leafa, dodaje jeszcze przedpłaconą kartę, za pomocą której ci będą mogli korzystać z ładowarek sieci Greenway. Do wykorzystania będzie kwota 3100 złotych. Są one póki co darmowe, ale zmieni się to w marcu tego roku. Sieć ta nie jest również specjalnie rozbudowana, ale do 2020 roku punktów ładowania ma być 200 i to oddalonych od siebie o maksymalnie 85 kilometrów. Wtedy podróżowanie autem elektrycznym nie powinno być uciążliwe.

A skoro już przy ustawie o elektromobilności jesteśmy, to warto wspomnieć, że ta przeszła już przez Senat. Nie zdecydowano się jednak na żadne poprawki, co oznacza że czeka ona obecnie na podpis prezydenta.

Źródło: Nissan, Greenway, Business Insider