Gdybym teraz miała kupować sprzęt do pracy, postawiłabym na jeden z tych modeli

Artykuł sponsorowany

Podczas jednej z rozmów sylwestrowych, pewien znajomy zadał mi pytanie: gdybyś teraz chciała kupić laptopa, które urządzenie byś wybrała? Nie ukrywam, chwilę myślałam nad odpowiedzią, bo ta ani nie należy do najprostszych. Ostatecznie z moich ust padły trzy nazwy, a które i dlaczego, o tym zaraz Wam opowiem.

Moja praca jest dość specyficzna. Raz wymagam od urządzenia przede wszystkim mobilności i długiego czasu pracy z dala od gniazdka elektrycznego, innym razem spadają one na dalszy plan na rzecz najwyższej wydajności. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, co w danej chwili muszę zrobić i gdzie się znajduję. Jedno nie zmienia się nigdy: mój sprzęt musi być niezawodny i wydajny, niezależnie od tego, jakie wyzwania przed nim stawiam. Właśnie dlatego wybrałam trzy urządzenia, które, jak mniemam, spełniłyby moje potrzeby bez większego problemu. Jestem ciekawa czy, a jeśli tak, to jak bardzo, będziecie zaskoczeni moimi wyborami.

Dell XPS 13 (9360) – małe ramki potrafią przyciągnąć

Dell XPS 13 9360. Mój faworyt ze względu na zagospodarowanie miejsca. Dell już od jakiegoś czasu pokazuje pozostałym producentom, jak powinny wyglądać laptopy dla wymagających – dużo portów mimo relatywnie smukłej obudowy (15 mm), niska masa (1,2 kg), a do tego ekran otoczony minimalnymi ramkami, dzięki czemu całość jest dużo bardziej kompaktowa niż w przypadku konkurencyjnych rozwiązań. Tutaj, 13,3-calowy ekran został zamknięty w obudowie 11,6-calowego laptopa. Samo korzystanie z niego uprzyjemnia jeszcze fakt, że przestrzeń pod klawiaturą wykonana została z włókna węglowego.

Za działanie XPS 13 odpowiada Intel Core i7-8550U z 16 GB RAM, co w codziennej pracy sprawdza się doskonale – szybko się uruchamia, praca na plikach jest bezproblemowa, a i podczas bardziej wymagających zadań się „nie dusi”. Na jego wyposażeniu znajdziemy też 512 GB SSD, pełnowymiarowy port USB 3.1, Thunderbolt 3, slot kart SD i 3.5 mm jacka audio. Na uwagę zasługuje też ekran o przekątnej 13,3″ i rozdzielczości 3200 x 1800 pikseli.

To wszystko brzmi pięknie, dopóki nie spojrzymy na cenę, która wynosi 9 tysięcy złotych (oczywiście są też tańsze konfiguracje).

Asus Zenbook UX430UN – idealny w podróż

Od prawie roku jestem zadowoloną posiadaczką Asusa Zenbook 3. W podróży – sprzęt idealny (choć we znaki daje się błyszcząca matryca), w domu – często biorę go na kolana, gdy akurat robię sobie przerwę od pracy na 29-calowym monitorze panoramicznym. Mam słabość do sprzętu Asusa (o czym zresztą już kiedyś pisałam, wspominając moje dotychczasowe laptopy), a Zenbook UX430UN, będący większym i młodszym krewnym mojego Zenbooka 3, wydaje się jednym z oczywistych wyborów dla mnie. Pod uwagę brałabym zapewne też Zenbooka 3 Deluxe, ale cena o prawie 3 tysiące złotych wyższa i brak portów (a co za tym idzie: konieczność noszenia ze sobą adaptera) skutecznie zniechęcają.

Co mnie przekonuje do UX430UN? Argumentów jest sporo. Przede wszystkim fakt, że 14-calowy ekran zamknięto w 13-calowej konstrukcji, a to wszystko dzięki dość wąskim ramkom wokół ekranu (Dellowi trzeba jednak oddać, że dużo lepiej wyglądają smuklejsze ramki w modelu XPS 13). Nie bez znaczenia jest też dla mnie design Zenbooka – jego obudowa jest elegancka i cieszy oko, a na spotkaniach biznesowych nie jest to bez znaczenia.

Ale najważniejsze są podzespoły, bo to one nadają charakter urządzeniu. A tu znajdziemy ciekawe połączenie: procesor Intel Core i7-8550U z NVIDIA GeForce MX150, 8 GB RAM i dyskiem SSD o pojemności 512 GB. Do tego przydatny dodatek w postaci czytnika linii papilarnych oraz nieoceniona matowa matryca (co warto wspomnieć: niedotykowa). To wszystko sprawia, że mamy do czynienia z wydajnym maluchem.

Co mnie jeszcze przekonuje? Otóż kartą przetargową Zenbooka UX430UN, zwłaszcza w stosunku do mojego Zenbooka 3, jest bogate zaplecze portów i złączy, bez potrzeby podłączania dodatkowej przejściówki. Znajdziemy tu bowiem dwa pełnowymiarowe porty (jeden USB 3.1, drugi USB 2.0), USB typu C, microHDMI, czytnik kart SD oraz 3.5 mm jack audio. Przy tym wszystkim waży 1,3 kg, a i nie jest przesadnie gruby – 15,9 mm.

Microsoft Surface Book 2 – hybryda, ale prawie jak laptop

Surface Book 2 wydaje się wyborem z gatunku nierozsądnych. Przyznaję jednak, że gdyby mój budżet był nieograniczony, sięgnęłabym właśnie po niego, w dodatku w najwyższej konfiguracji, której koszt to – bagatela – 15 tysięcy złotych. Tak, w tej cenie mogłabym mieć trzy wspomniane wcześniej Zenbooki, ale ten konkretny sprzęt od Microsoftu to zupełnie inny kaliber.

Jest nieco większy, ale też sporo grubszy, przez co w ogólnym rozrachunku – sporo masywniejszy (waży 1,6 kg). Surface Book 2 to tak naprawdę dobrze zakamuflowana hybryda. Niewtajemniczonym z trudem przychodzi odkrycie, że jego ekran można wypiąć z klawiatury. A przecież można, co umożliwia korzystanie z samej części tabletowej lub wpięcie tabletu tak, by położyć go na klawiaturze, w pozycji idealnej do szkicowania, rysowania czy tworzenia map myśli, a to ostatnio przytrafia mi się ostatnio dość często – a że akurat Surface Booka 2 z rysikiem mam w testach, to wykorzystuję tę sytuację do granic możliwości. Rzeczą, która niewątpliwie bardzo mi się w nim podoba, jest jeszcze nietypowy zawias, który po prostu ciekawie się prezentuje.

Same technikalia również zasługują na uwagę, bo są to najmocniejsze aktualnie parametry z możliwych – umożliwiają nie tylko tworzenie treści, ale też bezproblemowe montowanie wideo, na którym mi zależy. Poza procesorem Intela ósmej generacji, mamy tu grafikę GeForce GTX 1050 z 2 GB pamięci GDDR5, 16 GB RAM, 1 TB SSD, a treści wyświetlane są na 13,5-calowym, błyszczącym ekranie o rozdzielczości 3000×2000 pikseli. Wśród portów znajdziemy: dwa pełnowymiarowe USB 3.1, USB typu C, czytnik kart SD oraz 3.5 mm jack audio.

Wspólny mianownik: procesory Intela ósmej generacji

Jak zapewne zauważyliście, wszystkie wymienione przeze mnie urządzenia łączy jeden punkt wspólny – procesor Intela ósmej generacji. Intel przekonuje, że w stosunku do poprzedniej generacji przede wszystkim wzrosła wydajność przy jednoczesnym ograniczeniu zapotrzebowania na energię, dzięki czemu nowe laptopy są nie tylko bardziej wydajne, ale też oferują dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu. To wszystko brzmi świetnie, a ja niebawem powiem: sprawdzam, najpierw przy okazji testu Surface Booka 2, a później – mam nadzieję – kilku innych modeli z nowym Core i7.

Jeśli macie jakieś doświadczenia z laptopami z procesorami Intela ósmej generacji, chętnie poczytam Wasze komentarze. Oczywiście nie zapomnijcie też podzielić się swoim typem urządzenia, które byście kupili, szukając aktualnie laptopa do pracy – jestem ciekawa czy ktoś z Was typowałby jeden z trzech zaproponowanych przeze mnie modeli.

W akcji #projektlaptop biorą udział Paweł znany jako Mobzilla, Robert Nawrowski oraz Spider’sWeb – zajrzyjcie do nich w poszukiwaniu idealnego sprzętu do pracy.

Poniżej przypominam fajny materiał, który razem stworzyliśmy, w którym to trochę (no dobra: TROCHĘ ;)) porozmawialiśmy o laptopach do pracy:

Wpis powstał przy współpracy z Intelem