Ludźmi rządzą sentymenty. Który ze swoich telefonów wspominacie najprzyjemniej?

Nie zawsze udaje się nam myśleć w kategoriach zero-jedynkowych: albo dany produkt można uznać za dobry, albo za zły, czyli taki, który trzeba od razu sprzedać. Czy to się nam podoba, czy nie, targają nami emocje i sentymenty. Nie tylko wobec innych ludzi, ale także wobec przedmiotów, wliczając w to smartfony i telefony komórkowe. Powspominamy sobie trochę? ;)

Mam takie fajne wspomnienie, że z wielkim bananem na twarzy idę jedną z głównych ulic z osobą z rodziny, dzięki której zaledwie kilkadziesiąt minut temu zostałem posiadaczem swojego pierwszego telefonu komórkowego. Było to późną wiosną 1999 roku, gdzieś pod koniec roku szkolnego, a jako że oceny najwyraźniej nie były tak złe, jak być mogły to w ramach oferty Simplus wybrałem sobie Nokię 5110. 

Dobra, z tymi ocenami mogę się mijać z prawdą, nie pamiętam już dokładnie :P Fakt jednak jest taki, że mając 15 lat dołączyłem do wtenczas wschodzącego dopiero grona posiadaczy telefonów komórkowych z tą właśnie Nokią. Taryf w ramach oferty już nie pamiętam, jednak o ile sięgam pamięcią, była taka krótka promocja, że w ramach jednej z sieci wtenczas pierwsze 3 lub 5 sekund rozmowy było darmowe. Z kolegami wielokrotnie sprawdzaliśmy, czy w tak krótkim czasie uda się załatwić interesującą nas sprawę. I wiecie, co najciekawsze, zazwyczaj się udawało.

O ile jednak jestem pewien, że większość z Was pamięta swój pierwszy telefon komórkowy, o tyle jak jesteście z pamięcią o kolejnych egzemplarzach? No i czy to właśnie ten pierwszy był tym Waszym ulubionym egzemplarzem? W moim wypadku, nie. Mam dość klarowny podział na swój ulubiony telefon komórkowy i na smartfon. A jako że pogoda idealna na wspominki i sentymenty, to pozwólcie, że sobie jeszcze odrobinę tutaj popiszę.

Nokia 5110 miała wiele zalet. Jeszcze w XXI wieku, telefon na krótki czas trafił do starszej osoby z rodziny i służył jej całkiem dobrze. Nie wiem, niestety, co się z nim dzieje teraz. Była u mnie jeszcze jedna dobra, wręcz rewelacyjna Nokia. Mam tu na myśli czerwoną Nokię 5510, która w liceum – z racji na zbyt dużą ilość otaczającego absurdu – sprawdzała się więcej niż idealnie do słuchania muzyki i do grania w węża i Space Impact.

W tamtych czasach było to urządzenie tak genialne, oferujące tak wiele użytecznych rozwiązań, że mam tutaj bardzo poważny dylemat, czy to właśnie 5510 nie była tym moim idealnym telefonem. W sumie, byłaby, gdyby ktoś mądry nie pomyślał o wmontowaniu w telefon komórkowy aparatu fotograficznego. A jeśli urządzenie z aparatem, no to wiadomo, że zwycięzca jest tylko jeden: Sony Ericsson K800i.

Udało mi się kupić go po krótkiej przygodzie z Sony Ericssonem T68i, który, owszem, miał coś na kształt aparatu, jednak jakość powiedzmy, że nie wyrywała z kapci. K800i to moja prywatna legenda i osobisty bohater. Smartfon elegancki, stylowy, z tak dobrym aparatem, że spokojnie można było fotografować zdjęcia notatek z wykładów, a na dodatek całkiem dobry pod kątem muzycznym. Trochę brakowało do genialnego W995 z linii Walkman, jednak urządzenie uważam za wybitne.

Żeby nie było tak cukierkowo i sentymentalnie, muszę też dopowiedzieć, że zdarzały się głupie wpadki i transakcje nieprzemyślane. Być może właśnie za sprawą Symbiana, którego w ostatecznym rozrachunku niezbyt polubiłem, coś pchnęło mnie w stronę Androida i pisania dla serwisów technologicznych. Nokia N86 miała być moim pierwszym „smart-telefonem”, a okazała się tak lagującym rzęchem, że po dwóch tygodniach poszła na sprzedaż. Młody byłem, miałem na ten telefon tak mocne parcie, że nawet wziąłem w tej intencji kredyt. To chyba była moja najszybciej spłacona pożyczka – praktycznie bez prowizji. No, i nauczka na przyszłość, żeby aż tak z tymi telefonami nie szaleć.

Po Sony Ericssonie P1000, ostatecznie odpuściłem sobie półśrodki i dołączyłem do powoli rosnącej grupy posiadaczy smartfonów z Androidem. Przewińmy trochę do przodu. Był Galaxy S i9000, Samsung Galaxy Nexus (wytrzymał 3 tygodnie – głośnik był tak cichy, że nie mogłem tego zdzierżyć), Galaxy Note 2 i po tym urządzeniu na jakiś czas dałem sobie spokój z Samsungami, wybierając Sony.

Trudno mi w tym czasie wskazać złego flagowca od Sony. Xperia Z, Z2 (od żony) czy moja Z3 to telefony idealne. Jak możecie wywnioskować po kilku filmach z mojego YouTube’a, po Xperii Z3, z którą właściwie rozstałem się tylko i wyłącznie przez brak wsparcia dla oficjalnego Androida 7, przyszedł czas na Xperię XZ. Ominąłem po drodze kilka smartfonów tego producenta, choć jednak miałem je wszystkie na testach i mimo, że w większości były to urządzenia po prostu więcej niż dobre, to jednak posiadając Z3-jkę, nie odczuwałem potrzeby migrowania na Xperię Z5, a tym bardziej na Z3+. Od ostatnich dni maja, nie mam już swojej Xperii XZ.

Każdy z Was ma pewnie swoją własną, ciekawą historię związaną z telefonami i smartfonami. Na tej liście są zapewne też marzenia, które już na zawsze będą niezrealizowane. Moim niezrealizowanym marzeniem był, jest i będzie HTC HD2. Wiadomo, można go kupić, ale jeśli tylko i wyłącznie po to, aby ten leżał w szufladzie, to w mojej opinii, mija się to z celem. Nawet mój stary SE K800i ma co jakiś czas swoje kilka minut, więc chyba jednak wolę mieć tego HTC-ka na liście zakupów wiecznie niezrealizowanych, z korzyścią dla mnie i dla urządzenia, które być może zdoła jeszcze komuś służyć przez pewien czas.

Zatem, idealny telefon komórkowy, tak? Poza wzmiankowanym wyżej K800i oraz doskonałą Nokią 5510, bez chwili zawahania wymienię jeszcze relatywnie nową Xperię Z3. Smartfon cały czas można kupić na wolnym rynku, nawet jeszcze zdarzają się nówki i gdzieś tam życzyłbym sobie jednak, żeby ktoś mądry w Sony powiedział kiedyś „a może zróbmy Sony Xperię Z3 (2018), ale zmieńmy tylko trzy rzeczy: nowszy procesor, nowszy aparat i więcej pamięci RAM?”

I bardzo bym chciał, żeby CEO firmy przyklasnął tej idei.

…a jak to było z Wami? które urządzenie wywarło na Was tak wielkie wrażenie, że macie z nim związaną garść ciepłych, fajnych wspomnień i chcielibyście powrotu tego urządzenia na rynek? Podzielcie się z nami swoją „top trójką” w komentarzach. Czasem fajnie jest nie pisać o nowościach, a skupić się na przeszłości, która nas do tego miejsca, gdzie jesteśmy teraz, doprowadziła :)

*zdjęcie główne z Pixabay