Po Godzinach: Podbój kosmosu, projekt Tango i oszukiwanie umysłu

Witam serdecznie w kolejnej odsłonie cyklu Po Godzinach, w którym jak w każdy piątek odrywamy się na chwilę od tematu tabletów, by sprawdzić co ciekawego wydarzyło się w światku nowoczesnych technologii. W dzisiejszym odcinku sprawdzimy między innymi, nad czym aktualnie pracują specjaliści z NASA, i w jaki sposób każdy z nas może dołożyć swoje trzy grosze do rozwoju współczesnej astronautyki. Powrócimy też na chwilę do tematu wirtualnej rzeczywistości, który powoli zaczął wychodzić poza branżę gier komputerowych. Na koniec zaś przekonamy się, czy współczesna technologia jest w stanie oszukać nasz umysł, tak by wmówić nam, że znaleźliśmy się w innym ciele. Najpierw jednak przyjrzymy się najnowszym pomysłom na usprawnienie pracy detektywów.

sqw8oj5srb43dsemozcb[1]

Fani filmów i seriali kryminalnych zapewne nie raz już widzieli scenę, w której policyjny rysownik wykonuje portret pamięciowy przestępcy na podstawie zeznań jednego ze świadków. W dzisiejszych czasach metoda ta stosowana jest jednak coraz rzadziej, gdyż stopniowo zastępuje ją specjalistyczne oprogramowanie, takie jak chociażby Photofit czy Identi-Kit, pozwalające stworzyć podobiznę poszukiwanej osoby z gotowych fragmentów szkiców i zdjęć, przedstawiających różne elementy twarzy.

Już niedługo tworzenie portretów pamięciowych może okazać się jednak jeszcze prostsze niż dotychczas. Wszystko za sprawą technologii opracowanej przez połączone siły amerykańskich i belgijskich naukowców. Pozwala ona bowiem na wykonanie w miarę dokładnego portretu poszukiwanej osoby na podstawie pozostawionego przez nią materiału genetycznego. By ją opracować przeprowadzono badania na grupie sześciuset ochotników, podczas których udało się ustalić 20 genów mających największy wpływ na ostateczny kształt twarzy człowieka. Oczywiście na podstawie kodu genetycznego nie da się określić takich znaków szczególnych jak fryzura, blizny czy tatuaże, dlatego też zeznania świadków nadal będą niezbędne do wykonania dokładnego portretu pamięciowego, jednak wspomniana technologia może nie tylko usprawnić ten proces, ale też pomóc w sytuacjach, w których nie było żadnych świadków. Autorzy projektu wierzą też, że ich pomysł może znaleźć również inne zastosowania, takie jak pomoc w odnalezieniu dawno zaginionych osób, czy możliwość stworzenia wiarygodnego portretu naszych (pra)przodków.

cn2tsnqgmwjlrp5bifni[1]

Odnalezienie planety zbliżonej parametrami do naszej rodzimej Ziemi to cel, który przyświeca ludzkości od czasów pierwszych udanych wypraw w przestrzeń kosmiczną. Do niedawna obiektem najlepiej spełniającym te wymogi była pozasłoneczna planeta Kepler-62f mająca wielkość 1.4 kuli ziemskiej, odkryta w zeszłym roku przez Teleskop Kosmiczny Kepler. W minionym tygodniu świat obiegła jednak wiadomość, że astronomowie z agencji kosmicznej NASA odkryli kolejną planetę, jeszcze bardziej zbliżoną do ziemi. Nienazwany jeszcze obiekt ma wielkość 1.1 kuli ziemskiej i wszystko wskazuje na to, że może znajdować się na nim woda. Naukowcy jak na razie wstrzymują się jeszcze od wszelkich oficjalnych oświadczeń dotyczących nowego odkrycia, przypominając, że sprawa wymaga jeszcze dokładniejszej analizy. Nietrudno jednak zauważyć ich entuzjazm, któremu to dają upust poprzez mniej oficjalne kanały komunikacji, takie jak chociażby popularny serwis społecznościowy Twitter.

Zanim jednak specjaliści z agencji kosmicznej NASA na dobre rozpoczną przygotowania do dalszego podboju kosmosu, muszą oni podjąć kilka nieco bardziej przyziemnych decyzji. Jedną z nich jest ta, dotycząca ostatecznego wyglądu skafandrów, w których przyszłe pokolenia astronautów przemierzać będą przestrzeń kosmiczną. Po zawężeniu wyboru do trzech kandydatów (widocznych na zdjęciu powyżej) postanowili oni oddać ich los w ręce internautów. Oznacza to, że jeszcze przez kilka najbliższych tygodni każdy z nas może wziąć udział w głosowaniu na najbardziej stylowy wzór kosmicznego kombinezonu. Internetowe referendum dotyczy oczywiście jedynie stylizacji wierzchniej warstwy skafandra, która będzie mieć wpływ głównie na ogólną estetykę całości. Warto jednak wspomnieć o tym, że będzie to pierwszy w historii kombinezon kosmiczny, w którym wykorzystano technologie skanowania przestrzennego i druku 3D w celu lepszego dopasowania go do budowy ciała kosmonautów.

tango-space[1]

Wydawać by się mogło, że głównym obiektem zainteresowania firmy Google są obecnie tak zwane „wearable technologies”, czyli zaawansowane technologicznie gadżety stanowiące jednocześnie element garderoby. W zalewie informacji dotyczących okularów Google Glass i systemu Android Wear łatwo więc było przeoczyć inny ciekawy pomysł, nad którym pracują obecnie specjaliści zatrudnieni przez giganta z Mountain View.

Mowa tu oczywiście o projekcie Tango, czyli niepozornym smartfonie kryjącym w sobie niecodzienne możliwości. Cechą wyróżniającą wspomniane urządzenie na tle produktów konkurencji będzie wbudowany w nie skaner przestrzenny, wykonujący ćwierć miliona pomiarów na sekundę, co w założeniu powinno wystarczyć by śledzić na bieżąco wszystkie znajdujące się wokół niego obiekty. Zastosowana technologia oferuje naprawdę duży potencjał, poczynając od branży rozrywkowej (np. gry w rzeczywistości rozszerzonej), idąc poprzez zastosowania profesjonalne (np. wykonywanie map, szybkie skanowanie pomieszczeń i obiektów) a kończąc na ułatwianiu życia osobom niepełnosprawnym (np. ostrzeganie osób niewidomych o znajdujących się przed nimi przeszkodach). Jak to jednak zwykle bywa w przypadku projektów tego typu, o ostatecznej przydatności smartfona Tango zadecydują deweloperzy aplikacji stworzonych z myślą o współpracy z tym urządzeniem. W minionym tygodniu pierwsza partia egzemplarzy deweloperskich trafiła w ręce dwóch setek szczęśliwców, wybranych przez Google do testowania ich nowego produktu. Co ciekawe, dwa z nich trafiły do siedziby agencji NASA, która rozważa zastąpienie nimi modelu Nexus S, montowanego w prostych robotach nadzorujących Międzynarodową Stację Kosmiczną.

d84146c9401639eb5455729533ac5545_large[1]

Gdy w zeszłym tygodniu firma Sony zaprezentowała światu projekt Morpheus, oczy wszystkich fanów nowoczesnych gadżetów ponownie zwróciły się w stronę wirtualnej rzeczywistości. Sam fakt, iż tak potężna firma postanowiła zająć się tym tematem pozwolił nam bowiem ponownie uwierzyć w to, że akcesoria pozwalające na zanurzenie się w wirtualny świat mogą już niedługo naprawdę trafić pod strzechy. Jakby tego było mało, kilka dni później sieć obiegła informacja dotycząca wykupienia firmy Oculus VR przez Facebook, co dało internautom kolejny powód do prowadzenia gorących dyskusji na temat przyszłości tej technologii. Z nagłego zamieszania wokół wirtualnej rzeczywistości postanowili skorzystać również inni autorzy związanych z nią projektów, którzy umiejętnie wykorzystali szum medialny wygenerowany przez Sony i Facebook do zaprezentowania światu swoich pomysłów.

Jednym z nich jest Altergaze, genialne w swojej prostocie akcesorium pozwalające przekształcić posiadany przez nas smartfon w okulary rzeczywistości wirtualnej. Dedykowana aplikacja podzieli ekran smartfona na dwie połówki, które oglądane przez specjalnie dopasowane soczewki zapewnią nam możliwość wejrzenia w wirtualny świat. Za możliwość rozglądania się dookoła odpowiadać zaś będzie żyroskop wbudowany w większość współczesnych telefonów. Mimo iż Altergaze nie zapewni nam z pewnością wrażeń porównywalnych z produktami firm Sony czy Oculus VR, to jednak będzie od nich o wiele tańszy. Podstawowy model (w wersji do samodzielnego złożenia) wyceniono bowiem na około 80 dolarów. Projekt znajduje się aktualnie na etapie zbiórki funduszy na platformie Kickstarter i jak na razie powodzi mu się całkiem nieźle.

Możliwości które niesie ze sobą wirtualna rzeczywistość wykraczają jednak daleko poza sferę czysto rozrywkową. Jednym z przykładów alternatywnych zastosowań tej technologii jest projekt Glass Brain, nad którym pracują obecnie naukowcy z uniwersytetów w San Diego i San Francisco. Ich pomysł zakłada wykorzystanie okularów rzeczywistości wirtualnej Oculus Rift do szczegółowej obserwacji pracy mózgu badanej osoby. Po założeniu okularów naszym oczom ukaże się trójwymiarowy model mózgu wykonany na podstawie rezonansu magnetycznego, wyświetlający na żywo jego aktywność dzięki elektrodom rozmieszczonym na głowie „pacjenta”. Co ciekawe, w projekt ten dość mocno zaangażował się Philip Rosedale, twórca popularnego wirtualnego świata Second Life, który wierzy, że pomysł amerykańskich naukowców może pomóc deweloperom w zrozumieniu, jak nasz mózg reaguje na wirtualne bodźce, co pomoże im w kreowaniu bardziej sugestywnych, realistycznych światów.

DSC_5129[1]

A skoro mowa już o flagowym produkcie firmy Oculus VR… Mimo iż okulary Oculus Rift zaprojektowane zostały z myślą o obcowaniu z wirtualną rzeczywistością, to okazuje się, że coraz więcej osób znajduje dla nich także inne, równie ciekawe zastosowania. Jakiś czas temu przekonał się o tym Aaron Souppouris, dziennikarz z popularnego magazynu The Verge, zaproszony do udziału w eksperymencie noszącym nazwę „The Machine To Be Another”, zorganizowanym przez grupę badaczy zrzeszonych pod nazwą BeAnotherLab.

Doświadczenie miało na celu odkrycie, czy współczesna technologia, wspomagana przez kilka prostych sztuczek i odpowiedni zestaw bodźców, może oszukać nasz umysł na tyle, by wydawało nam się, że znaleźliśmy się w ciele obcej osoby. W tym celu wspomniane wcześniej okulary rzeczywistości wirtualnej zsynchronizowane zostały z ruchomą kamerą umieszczoną na ciele modelki, tak by obiekt badań mógł obserwować świat z jej perspektywy zachowując przy tym możliwość swobodnego rozglądania się. Kobietę posadzono obok niego, tak by mogła ona obserwować ruchy jego dłoni i naśladować je. Następnie obu osobom podano do zbadania ten sam przedmiot. Wszystko to sprawiło, że do mózgu Aarona docierały wzajemnie się uzupełniające bodźce wzrokowe (widok „z oczu” modelki), ruchowe (dłonie które widział przed oczami poruszały się tak jak im kazał) oraz dotykowe (jego palce czuły ten sam przedmiot który dotykały widziane przez niego dłonie). Wszystkie te zabiegi sprawiły, że badaczom rzeczywiście udało się oszukać umysł dziennikarza, sprawiając, że naprawdę poczuł się on jakby znalazł się w cudzym ciele. W swoim obszernym artykule dokumentującym cały eksperyment napisał on, że określenie tego uczucia mianem złudzenia jest zbyt płytkie i z pewnością nie oddaje całej prawdy.

I to by było tyle na dziś. Miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień!