Opinia użytkownika: Android 4.1 Jelly Bean na tablecie Motorola Xoom

Jak wygląda i działa Android 4.1 Jelly Bean na 10-calowym tablecie internetowym? Przekonajcie się czytając krótki przegląd systemu napisany przez Mateusza, posiadacza Motoroli Xoom.

_ _ _ _

Autorem tekstu jest Mateusz Gryc, Czytelnik Tabletowo.pl.

27 czerwca miało miejsce bardzo ważne dla wszystkich androidowych maniaków wydarzenie – na konferencji Google I/O zaprezentowano nową wersję Androida – Jelly Bean. Dzięki obecnym na prezentacji deweloperom, posiadacze smartfonów Galaxy Nexus mogli cieszyć się androidem w wersji 4.1 już następnego dnia. Do tabletów innych niż Nexus 7 ta wersja systemu trafić ma już niedługo, ale po opublikowaniu przez Google kodu źródłowego Jelly Beana posiadacze niektórych urządzeń, jak Motorola Xoom czy Asus Transformer Pad TF300T mogą spróbować już „Żelka” na swoim tablecie.

Tekst ten jest opisem wersji systemu przygotowanej przez Team EOS dla Xoom pierwszej generacji. Zapraszam!

Interfejs

Przygoda z Jelly Beanem dla każdego kto używał już ICS zaczyna się od zauważenia delikatnych zmian w interfejsie systemu. Są to poprawki względem poprzednika czysto kosmetyczne.

W kilku miejscach systemu (np. aktualna godzina, powiadomienia) poprawiono delikatnie czcionkę. Zmieniono również kilka ikon systemowych (np. odświeżania listy WiFi), oraz przemodelowano Ustawienia tak, żeby dostęp do naszych kont (Google, Dropboxa itp.) był możliwy już z pierwszego poziomu.

Ot, delikatne poprawki, raczej na plus. Jedyne co mnie irytuje, to przeniesienie przycisku wyczyszczenia okna powiadomień z dołu na górę listy. Tak jest bardziej „smartfonowo”, ale przez dawne przyzwyczajenie przeszkadza mi to.

Wszystkie aplikacje systemowo otrzymały nowe animacje otwierania kolejnych okien, a otwierane z ikony (lub miniatury w menu multitaskingu) programy „powiększają się” z miejsca kliknięcia, zamiast po prostu pojawić się na pulpicie pulpit.

Spotkałem się nawet z opinią, że JB to „za dużo ruchu”, z którą prywatnie się nie zgadzam – moim zdaniem teraz jest po prostu ciekawiej, tym bardziej, że mimo animacji otwieranie kolejnych okien nie trwa wcale dłużej.

Aparat

Robienie zdjęć tabletem jest, delikatnie mówiąc „kontrowersyjne”, ale z kronikarskiego obowiązku nie można nie wspomnieć o poprawkach w tej części interfejsu.

Bezpośrednio z okna aparatu możemy przejść do listy zdjęć przesuwając palcem w lewo. To rozwiązanie bardzo mi się podoba, ponieważ to najszybszy sposób na np. udostępnienie dopiero co wykonanej fotografii. Dodatkowo możemy przesuwając w górę lub dół usuwać zdjęcia.

Pulpit i widżety

Cieką nowością jest to, że teraz na pulpicie możemy „przepchnąć” jedną ikoną (bądź widżetem) inną. To pomocne, gdy chcemy „posprzątać” pulpit, lub zamienić dwie ikony miejscami (chociaż na początku utrudnia to… tworzenie folderów). Jednak to kolejna rzecz bardziej przydatna na smartfonie. Bardzo podoba mi się też to, że teraz ikony możemy usuwać nie tylko przeciągając je na symbol „X”, ale także po prostu energicznie „wyrzucając” z pulpitu.

Powiadomienia

Android od zawsze mógł pochwalić się bardzo udanym systemem powiadomień, ale w wersji 4.1 zostało to doprowadzone niemal do perfekcji.

Nowe powiadomienia to przede wszystkim obszerny podgląd. „Wysuwając” powiadomienie dwoma palcami możemy np. zobaczyć całą treść maila. Dodatkowo programista może udostępnić kilka akcji bezpośrednio z powiadomienia. Na przykładzie Google+ – możemy wpis od razu udostępnić dalej lub dać mu +1. Gdy otrzymamy w wiadomości (np. Google Talku) zdjęcie – również zobaczymy podgląd w powiadomieniu.

Szalenie podoba mi się to rozwiązanie, które nie wprowadzając bałaganu (tylko najnowsze powiadomienie jest standardowo „rozsunięte”) udostępnia nowe, przydatne możliwości.

Największą wadą tego rozwiązania jest to, że musi zostać w aplikacji specjalnie zaimplementowane przez dewelopera, a z tym może być różnie. Wszyscy wiemy, wygląda aktualizowanie urządzeń do nowych wersji Androida. Programistom zmiany dla kilku procent użytkowników mogą się po prostu nie opłacać. Obym się jednak mylił.

Project Butter

Przyszedł czas na dwie najważniejsze nowości. Pierwszą z nich jest implementacja pakietu rozwiązań, nazwanego przez Google Project Butter. Celem tego projektu było przyśpieszenie systemu. Wszyscy użytkownicy Androida, nawet najnowszych urządzeń wiedzą, że z płynnością bywa różnie. „Czkawki” Androida to też jeden z ulubionych argumentów używanych przez użytkowników iOS w dyskusjach. Na szczęście ten argument właśnie padł ;-)

Dzięki PB (w skład którego weszło np. umożliwienie równoległej pracy CPU i GPU) obraz wyświetlany jest teraz w 60fps. I to naprawdę się czuje. Film, którym to Google prezentowało Project Butter z początku mnie śmieszył:

dopóki sam nie spróbowałem „masła”. System stał się niesamowicie płynny, szybki i czuły (jestem wielkim wrogiem słowa „responsywny”) jak nigdy dotąd! Nigdy nie narzekałem na płynność Androida, ale pierwsze gesty wykonane w Jelly Beanie autentycznie wywołują efekt „wow!”. Mimo nowych animacji i bajerów graficznych wszystkie operacje wykonują się „z marszu”. Praca stała się po prostu wygodniejsza i przyjemniejsza. Dla mojego Xooma to nowe życie.

Google Now

Ostatnia nowość, na którą warto zwrócić uwagę to Google Now – androidowe centrum dowodzenia.

W głównym oknie aplikacji (do którego dostęp mamy z każdego miejsca systemu, po przeciągnięciu którejkolwiek ikony z paska nawigacji w górę – świetne rozwiązanie!) wyświetlane są informacje… których aktualnie potrzebujemy. Jakie konkretnie? Mogą to być informacje o ciekawych miejscach, w pobliżu których się znajdujemy, prognoza pogody, informacja o korkach na trasie, którą zwykle dostajemy się do pracy, albo ostrzeżenie, że musimy już wychodzić, jeśli chcemy zdążyć na zaplanowane spotkanie.

Wszystkie te informacje bazują na naszych wyszukiwaniach i planie dnia. Google Now z czasem uczy się, jakie informacje nas interesują i, przykładowo, zacznie podawać nam wyniki meczów, w których bierze udział interesująca nas drużyna. Gdy znajdziemy się w pobliżu przystanku autobusowego, w Google Now pojawi się aktualny rozkład odjazdów, a gdy będziemy za granicą, nowa karta pozwoli nam łatwo przeliczyć ceny na naszą rodzimą walutę. To przerażające jak wiele Google o nas wie. Ale i niezwykle użyteczne;)

Drugim obliczem Google Now są komendy głosowe, bardzo przypominające iOSową Siri. Przede wszystkim, rozpoznawanie głosu (niestety tylko w kilku językach – nie po polsku) działa teraz offline na urządzeniu, więc jest o wiele szybsze.

Komendy jakie możemy wydać są przeróżne – od uruchomienia nawigacji po wyszukiwanie (wkrótce mają pojawić się także umożliwiające zmianę ustawień, np. wyłączenie WiFi). Jeśli nasze zapytanie jest odpowiednio precyzyjne (jak pytanie o odległość Księżyca od Ziemi), zamiast wyniku w postaci listy stron otrzymamy bezpośrednio interesującą nas informację, która dodatkowo zostanie miłym, naturalnie brzmiącym głosem odczytana. Działa to bardzo sprawnie.

Niestety, w Polsce Google Now nie ma pełnej funkcjonalności. Jeśli chodzi o karty na stronie głównej, jest nieźle (nie działają sportowe, lotnicze i rozkłady komunikacji miejskiej), ale komendy głosowe nie działają wcale – każde polecenie kończy się tylko wynikiem w postaci listy stron internetowych. By wszystko działało poprawnie należy zmienić język systemu na angielski.

Interfejs Google Now jest bardzo ładny i minimalistyczny – przypomina tabletową wersję Google+. Trzeba jednak zaznaczyć, że na tablecie korzystam z przeportowanej wersja smartfonowej – możliwe, że po oficjalnej aktualizacji do JB interfejs będzie trochę inny.

Podsumowanie.

Tekst ten nie może być recenzją – napisany został przecież na podstawie systemu przygotowanego przez niezależnych deweloperów, jest on dodatkowo w bardzo wczesnej wersji rozwoju. Jednak już teraz uważam, ze Jelly Bean to najlepsza wersja Androida, jaka do tej pory się ukazała i bardzo uprzyjemnia pracę, także na tablecie.

Za największe zalety systemu uważam szybkość i płynność działania oraz Google Now (ale tylko w angielskiej wersji językowej). Czas pracy na baterii nie zmienił się względem Ice Cream Sandwich, błędów raczej nie zauważyłem (zdarzają się aplikacje do JB niedostosowane, ale akurat to programiści szybko poprawiają).

To co najbardziej mi przeszkadza, to ostateczne usunięcie wsparcia Flash Playera w wersji 4.1.1 i aplikacja YouTube, której interfejs nie zmienił się (mimo udanego odświeżenia wersji smartfonowej).

Jeśli więc będziecie mogli – gorąco polecam spróbować Jelly Bean na swoich tabletach.

_ _ _ _

Jeśli masz pomysł na tekst o tabletach bądź na tematy około-tabletowe lub jesteś posiadaczem któregoś z tabletów i chciałbyś z nami współtworzyć Tabletowo.pl – daj znać. Obecnie najbardziej pożądane są recenzje akcesoriów do tego typu sprzętu oraz wszelkich aplikacji  na iOS i Androida, ale jeśli czujesz, że mógłbyś napisać test swojego tabletu (w ramach serii recenzji Opinia/recenzja użytkownika), felieton bądź artykuł na jakiś konkretny temat – również jesteśmy otwarci na propozycje. W ten sposób, jeśli zechcecie nam pomóc, baza artykułów Tabletowo.pl powiększy się o kolejne wartościowe, autorskie wpisy. Nie ma nic cenniejszego niż dzielenie się spostrzeżeniami i opiniami z innymi Czytelnikami – jeśli masz taką ochotę – odezwij się na mejla: admin(małpka)tabletowo.pl