Google Street View zapłaci 13 milionów dolarów kary za podsłuchiwanie otwartych sieci Wi-Fi

Projekt Street View to jedna z najlepszych rzeczy, jaka przydarzyła się nawigacji od czasu udostępnienia cywilom możliwości korzystania z systemu GPS. Żadna inna forma nie podjęła tak szeroko zakrojonych działań w celu zarejestrowania rzeczywistego wyglądu centr miast i mniej uczęszczanych dróg oraz domów, które znajdują się w ich sąsiedztwie. Google jednak nie zawsze grało czysto.

Program Street View pochłaniał ogromne ilości pieniędzy. Google musiało przeznaczyć je na zakup floty samochodów, które następnie trzeba było napakować elektroniką, w tym nowoczesnymi kamerami i systemami łączności. Charakterystyczne wozy z logo Street View wciąż robią zdjęcia drogom na całym świecie, korzystając z lidaru umieszczonego na dachu auta.

Jednak te same wozy nie tylko robią zdjęcia, będąc czasem świadkami zabawnych czy dziwnych sytuacji, ale zbierają też inne dane. W 2013 roku Google musiało zapłacić sporą karę – 7 milionów dolarów – za kolekcjonowanie domowych adresów Wi-Fi, e-maili a nawet haseł. Otwarte sieci bezprzewodowe były wręcz penetrowane przez instrumenty pokładowe samochodów Street View. Zgromadzone informacje, zgodnie z obietnicą Google, miały być usunięte. Dotyczyło to danych zebranych w latach 2007-2013. Oprócz tego Google opublikowało samouczki, które pomagały zainteresowanym skutecznie zabezpieczyć swoją domową sieć przed nieuprawnionym wykorzystaniem.

Powtórka z rozrywki

Co ciekawe, powyższy scenariusz rozegrał się jeszcze raz. Google zgodziło się na zapłacenie kolejnych 13 milionów dolarów kary za identyczne naruszenie prywatności. Zgromadzone przez samochody Street View prywatne dane – ponownie – mają zostać usunięte, część pieniędzy powędruje do osób skarżących Google o pogwałcenie zasad bezpieczeństwa, a reszta zostanie przekazana różnym organizacjom ochrony konsumentów i ochrony danych. Jedna z nich, Elektroniczne Centrum Informacji o Prywatności (EPIC), wyraziło zdziwienie, że problem po tylu latach znów wraca na wokandę.

„To znamienne, że sześć lat po tym, jak Google zgodziło się skończyć z praktyką zbierania wrażliwych danych i opublikowało kilka zobowiązujących obietnic, po raz kolejny robi to samo.”

Google oficjalnie zaprzecza, jakoby afera podsłuchowa była zamierzonym efektem prac podjętych przy projekcie Street View. Jakkolwiek to zabrzmi, 13 milionów dolarów za tego typu „niedopatrzenie”, jak to zwykła określać firma, to dla Google jak pstryknięcie palcem. Zastanawiam się tylko, czy za kilka lat gigant z Mountain View znów stwierdzi, że „niechcący” zbierał dane z publicznych sieci Wi-Fi i ponownie zapłaci symboliczną (w stosunku do swoich zarobków) kwotę, by uciszyć na jakiś czas opinię publiczną.

 

źródło: Bloomberg, CNN przez Phone Arena