Recenzja Honora 7. Test świetnego smartfona za 1699 złotych

W przypadku elektroniki nie można mówić o miłości od pierwszego wejrzenia, a jedynie swego rodzaju zauroczeniu (w sumie dość poważnym, bo zazwyczaj wiąże się z wydatkiem całkiem sporej kwoty). Honor 7 zdecydowanie nie był wybrankiem mojego serca. Gdy zobaczyłam go na pierwszych zdjęciach prasowych stwierdziłam, że pewnie będzie to po prostu kolejny aluminiowy smartfon, jakich na rynku wiele. Ale okazuje się, że w rzeczywistości wygląda o niebo lepiej, a i bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu. Co więcej, Honor 7 jest idealnym przykładem tego, że każdy związek musi dojrzeć z czasem. A że korzystałam z niego równe trzy tygodnie, zdążyliśmy się już poznać z każdej, niekoniecznie dobrej, strony. Choć muszę przyznać, że tych złych ma niewiele i nie są one na tyle irytujące, bym chciała się z nim rozstawać i wymienić na lepszy model. Spojler już był – przejdźmy do recenzji Honora 7.

Parametry techniczne smartfona Honor 7:

  • wyświetlacz 5,2” o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli,
  • procesor Kirin 935 z Mali-T628 MP4,
  • 3GB RAM,
  • Android 5.0 Lollipop z EMUI 3.1,
  • 16GB pamięci wewnętrznej,
  • LTE,
  • dual SIM (slot hybrydowy – 2x nanoSIM lub 1x nanoSIM + microSD),
  • GPS, Glonass,
  • aparat 20 Mpix,
  • kamerka 8 Mpix,
  • 3.5 mm jack audio,
  • port microUSB,
  • akumulator o pojemności 3100 mAh,
  • wymiary: 143,3 x 71,9 x 8,5 mm,
  • waga: 156 g,
  • czytnik linii papilarnych,
  • port podczerwieni.

Cena w momencie publikacji: 1699 złotych

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania

Mówiłam, że Honor 7 mi się nie podoba? Co prawda na początku wcale nie porwało mnie jego wzornictwo, po jakimś czasie przypadło mi do gustu. Zwłaszcza te ścięte krawędzie, z którymi mamy do czynienia na tylnej obudowie, a które ładnie mienią się w świetle, tworząc wokół telefonu otoczkę elegancji. Do tego detal w postaci wyeksponowanego w niewielkim zagłębieniu włącznika, który – w przeciwieństwie do gładkich przycisków do regulacji głośności – jest lekko chropowaty.

honor7-recenzja-tabletowo-zdjęcia-19

Z rzeczy, która mi się tutaj zdecydowanie nie podobają – wystający z obudowy obiektyw aparatu, na szczęście pokryty szkłem szafirowym. No i ta niezagospodarowana przestrzeń pod ekranem… Bo o ile ramki przy krawędziach i nad wyświetlaczem są stosunkowo wąskie, tak ta na dole woła o pomstę do nieba. Tym bardziej, że przecież przyciski funkcyjne umieszczone zostały na ekranie (są dotykowe).

Na froncie telefonu, nad ekranem, znajdziemy głośnik, obiektyw kamerki 8 Mpix z diodą doświetlającą i czujnik natężenia światła, odpowiedzialny za automatyczną regulację jasności wyświetlacza. Co mnie osobiście bardzo cieszy, Honor nie zapomniał też o dość ważnej kwestii – diodzie powiadomień. Gdy pracuję siedząc przy biurku, zawsze swój telefon mam włożony w podstawce stojącej przy laptopie. Jako że najczęściej mam wyłączone dźwięki, żeby mnie nic nie rozpraszało, dioda, która została umieszczona w prawej części głośnika, daje mi znać, że czeka na mnie powiadomienie bez potrzeby podświetlania ekranu i sprawdzania tego ręcznie. Mała, a użyteczna rzecz.

honor7-recenzja-tabletowo-zdjęcia-06

Na prawej krawędzi znalazły się przyciski: regulacja głośności oraz włącznik. Dół skrywa w sobie dwie maskownice – pod lewą mamy głośnik mono, pod prawą – mikrofon, z kolei na środku jest port microUSB. Lewa krawędź to slot na karty nanoSIM i microSD oraz przycisk inteligentny, który jest tu nietypową nowością. U góry natomiast drugi mikrofon, 3.5 mm jack audio oraz port podczerwieni. Z tyłu mamy obiektyw aparatu 20 Mpix z podwójną diodą LED oraz czytnik linii papilarnych, z którego korzysta się nadzwyczaj wygodnie (o tym w odpowiedniej części recenzji).

Honora 7 bez żadnych problemów można obsługiwać jedną ręką. Wszystko dzięki zastosowaniu 5,2-calowego wyświetlacza (a nie większego), przez co wymiary modelu nie są przesadnie wielkie – 143,3 x 71,9 x 8,5 mm. Waga natomiast (156 g) początkowo daje się we znaki, ale później można się do niej przyzwyczaić.

Jakość wykonania stoi na wysokim poziomie i pod tym względem aluminiowemu Honorowi 7 naprawdę trudno cokolwiek zarzucić. Nie skrzypi, nie poddaje się żadnej próbie wyginania, jedynie ekran delikatnie „pływa”, gdy mocniej go ściśniemy. Wykonanie zdecydowanie na piątkę z plusem.

honor7-recenzja-tabletowo-zdjęcia-05

Wyświetlacz

HD, Full HD, QHD – różnorodność stosowanych przez poszczególnych producentów rozdzielczości w matrycach 5-calowych jest niesamowita. Honor 7 oferuje na szczęście rozsądną rozdzielczość – bardzo cieszy mnie fakt, że nie poszedł w kierunku QHD, bo to wiązałoby się z ciągłym zapotrzebowaniem na podłączenie do prąd.u W Honorze 7 znajdziemy 5,2-calową matrycę o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, która charakteryzuje się zagęszczeniem pikseli na cal na poziomie 424 ppi. Oznacza to, że czcionki są ostre, czytelne i gładkie niezależnie od tego, co robimy. Oczywiście wprawne i bystre oko zauważy różnicę pomiędzy Full HD a QHD, ale nie popadajmy w panikę – Full HD na 5,2” jest zdecydowanie wystarczającą rozdzielczością i, przede wszystkim, rozsądną (zarówno, jeśli chodzi o wydajność, czas pracy, jak i… cenę samego urządzenia). Jednakowoż szkoda, że nie znajdziemy tu możliwości zmniejszenia rozdzielczości do HD, jak to miało miejsce w Honorze 6 w jednym z trybów oszczędzania energii, który dość znacznie wydłużał czas pracy – w sytuacjach awaryjnych to świetna sprawa.

honor7-recenzja-tabletowo-zdjęcia-02

Za jasność maksymalną Honorowi 7 należy się wielka pochwała – podczas nawet ostrego słońca można z niego bezproblemowo korzystać. Nieco gorzej jest w przypadku jasności minimalnej, która jest dla mnie nieco za wysoka. Czujnikowi natężenia światła nie mogę nic zarzucić.

Matryca testowanego telefonu pokazała się z bardzo dobrej strony – zarówno pod względem odwzorowania barw, kątów widzenia, jak i reakcji na dotyk. Co więcej, jeśli wyświetlane barwy nam nie odpowiadają, możemy w ustawieniach wyświetlacza zmienić temperaturę barwową i dostosować ekran do naszych indywidualnych potrzeb.

Warto mieć również na uwadze dwie funkcje. Pierwszą jest tryb obsługi w rękawiczkach, który już niebawem (mam jednak nadzieję, że jak najpóźniej) może się przydać. Drugą natomiast – tryb wyłączenia dotyku, czyli ochrona przed przypadkowym uruchomieniem funkcji telefonu w kieszeni lub torebce (przydatne, gdy nie korzystamy z żadnego sposobu zablokowania ekranu).

Klawiatura wirtualna jest bardzo wygodna i muszę Wam się przyznać, że napisałam na niej kilka tekstów na Tabletowo – łącznie z kilkoma z targów IFA. Jedna rzecz mnie wyjątkowo w niej irytowała, a mianowicie przypadkowe uruchamianie dyktowania tekstu (przycisk odpowiedzialny za tą funkcję znajduje się między kropką a enterem), na szczęście szybko okazało się, że można go wyłączyć w ustawieniach – ku mojej uciesze. Klawiatura obsługuje również wprowadzanie tekstu metodą znaną ze Swype.

Spis treści:
1. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz
2. Czytnik linii papilarnych. Dual SIM
3. Działanie, oprogramowanie
4. Aparat. Akumulator