Honor 7 – w Londynie europejska premiera, w moich rękach – egzemplarz testowy

Od dziś Londyn, który odwiedziłam pierwszy raz, będzie mi się kojarzył z pewnym wydarzenie. Jest nim europejska prezentacja najnowszego flagowca marki Honor, Honor 7.

Honor, Huawei… Co ma wspólnego Honor 7 z Huawei P8?

W wielkim uproszczeniu: Honor 7 jest pod wieloma względami ulepszoną wersją najlepszego aktualnie smartfona w ofercie firmy Huawei, tj. Huawei P8. Firmą-matką marki Honor, jak wszystkim doskonale wiadomo, jest właśnie Huawei, przez co nie ma się co dziwić, że oba modele różnią się wyłącznie szczegółami.

Honor 7 oferuje przede wszystkim to, czego w P8 zabrakło chyba najbardziej – a mnie najbardziej rozczarowało. Mowa o szybkim ładowaniu. Nie wyobrażam sobie korzystania w dzisiejszych czasach ze smartfona, którego nie mogę szybko naładować. Przyzwyczaiłam się już, że w mniej więcej 1,5 godziny mogę naładować telefon do pełna, a w kwadrans do takiej wartości, by spokojnie przetrwał odpisanie na kilka mejli i kilka minut rozmów. W przypadku „siódemki” pół godziny ładowania ma naładować telefon do 50%. Jestem bardzo ciekawa jak długo zatem będzie trwał pełny proces ładowania. W zestawie z telefonem dostajemy ładowarkę 2A.

 

Parametry techniczne Honor 7 nie są żadną tajemnicą od dłuższego czasu

Jakiś czas temu odbyła się oficjalna premiera Honora 7 w Chinach, przez co specyfikacja nie jest nam obca. Z kronikarskiego obowiązku jednak wypada ją przytoczyć – tym bardziej, że może części z Was umknęła. I tak, „honorowa siódemka” nie goni za jak największą przekątną i oferuje przyjemny 5,2-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Raz, że mamy do czynienia z wygodną przekątną, przez co wymiary telefonu nie są przesadnie duże (przypadnie do gustu osobom, które nie lubią „tabletofonów”), a dwa – dzięki zastosowaniu Full HD a nie QHD (na szczęście!) powinniśmy mieć do czynienia z naprawdę długim czasem pracy akumulatora, którego pojemność to 3100 mAh.

Za działanie całości odpowiada ośmiordzeniowy procesor Kirin 935 przy współpracy z 3GB RAM i systemu operacyjnego Android w wersji Lollipop – egzemplarz testowy oferuje 5.0, jednak wiele wskazuje na to, że w momencie rynkowego debiutu będzie miał 5.1. Telefon jest wyposażony w 16GB pamięci wewnętrznej, z czego do wykorzystania mamy 10,35GB.

Aparat to już zupełnie inna bajka i nie ukrywam, że zaraz obok czasu pracy Honora 7, najbardziej jestem ciekawa jego możliwości fotograficznych. Otrzymujemy tu bowiem aparat o rozdzielczości 20 Mpix (Sony IMX 230) f/2.0 z podwójną diodą doświetlającą i nagrywaniem wideo w Full HD (podobnie, jak w Huawei P8, nie w QHD). Z przodu natomiast mamy kamerkę 8 Mpix f/2.4, która zyskała diodę LED, mającą zwiększać jakość zdjęć robionych w niesprzyjających warunkach oświetleniowych. Oczywiście w aparacie nie zabrakło takich funkcji, jak malowanie światłem czy… trybu „dobry posiłek”.

Telefon to dual SIM z dwoma gniazdami na jednej tacce, co oznacza, że możemy korzystać albo z dwóch kart SIM, albo z jednej karty SIM i rozszerzenia pamięci przez microSD.

Honor 7 sprawia świetne pierwsze wrażenie

Idea była taka, że pierwszy raz Honora 7 zobaczę i dotknę w Londynie. Nie udało się ;). Krzysiek z Galaktyczny.pl sprowadził sobie ten smartfon już kilkanaście dni temu, przez co nie ukrywam, że miałam z nim do czynienia nieco wcześniej – ale tylko przez chwilę. I muszę przyznać, że Honor 7 sprawia naprawdę świetne pierwsze wrażenie.

Osobiście bardzo cieszy mnie to, że Honor zrezygnował z połączenia szkła i aluminium znanego z Honora 6 Plus (który niesamowicie się rysował) na rzecz samego aluminium. Dzięki temu istnieje szansa, że telefon po kilku tygodniach będzie wyglądał dużo lepiej niż wspomniany 6 Plus.

Na obudowie modelu znajdziemy standardowo rozmieszczone przyciski (prawa krawędź regulacja głośności i włącznik poniżej), porty (microUSB na dole, 3.5 mm jack audio i port podczerwieni – na dole) i głośnik (dwie maskownice na dolnej krawędzi). Jest jednak dodatkowo jeden przycisk, którego wcześniej nie uświadczyliśmy, a znajduje się na lewej krawędzi, poniżej tacki z SIM. Mowa o „smart key”, który może spełniać trzy funkcje w zależności od tego, jak je zdefiniujemy. Świetna sprawa, że sami możemy zdecydować o jego przeznaczeniu, dzięki czemu Honor pokazuje, że to użytkownik jest tu najważniejszy, a nie „widzi mi się” producenta. I tak, klawisz funkcyjny może mieć inne przeznaczenie w zależności od tego, czy go naciśniemy raz lub dwa razy czy dłużej przytrzymamy. Mamy do wyboru skróty: szybka migawka, nagranie głosu, latarka i zrzut ekranu lub otwarcie wskazanej aplikacji.

Czytnik linii papilarnych

Moje pierwsze doświadczenia z czytnikiem linii papilarnych w Honorze 7 nie były wcale dobre. Wprowadziłam odcisk palca, zarejestrowałam i… nie będzie przesadą, jeśli stwierdzę, że skaner poprawnie odczytywał go raz na około pięć prób. Tragedia. Jestem w stanie jednak uwierzyć w to, co Honor pisze w materiałach prasowych, że czytnik ten niejako uczy się sposobu korzystania z niego przez użytkownika, tym samym po nawet krótkim czasie zaczyna lepiej sobie radzić. Bo faktycznie bo jakimś czasie czytnik zaczął ze mną normalnie współpracować i reagować na większość prób skorzystania z niego. Oby było tylko lepiej.

Skaner linii papilarnych w Honorze 7 znajduje się z tyłu obudowy, tuż pod wystającym obiektywem aparatu (na szczęście pokrytym szafirowym szkłem). Służy przede wszystkim do odblokowywania ekranu (wystarczy przyłożyć palec do czytnika, by odblokować ekran – nie trzeba wcześniej naciskać włącznika czy dwukrotnie „tapać” w ekran), ale nie tylko. Czytnik można wykorzystać także do robienia zdjęć (spust migawki aparatu), odbierania połączeń przychodzących czy wyłączania alarmu. Co więcej, dłuższe przytrzymanie palca na czytniku działa jak przycisk Home (przenosi do ekranu głównego), przejechanie po nim palcem w dół otwiera belkę systemową, a w górę – widok otwartych aplikacji, krótkie przytrzymanie natomiast zachowuje się jak przycisk wstecz. Wystarczy chwila na opanowanie tych gestów i można w ogóle zapomnieć o przyciskach systemowych znajdujących się pod ekranem.

Sporo smaczków w systemie

Nakładka EMUI 3.1 jest przepełniona funkcjami i dodatkowymi smaczkami, które nadają całości charakteru. To właśnie między innymi dzięki nim Honor 7 może być naprawdę świetnym wyborem spośród całego mnóstwa smartfonów dostępnych na rynku. Mam tu na myśli między innymi możliwość robieni screenshotów za pomocą dwukrotnego tapnięcia knykciem w ekran, wybudzanie ekranu przez dwukrotne tapnięcie (coraz częściej stosowane przez producentów), zarządzanie powiadomieniami (sami możemy zdecydować, które aplikacje mogą nam je wysyłać lub nie) czy zarządzanie działaniem aplikacji przez WiFi lub LTE i po wyłączeniu ekranu. Nie zabrakło też charakterystycznych ustawień z EMUI znanych z poprzednich telefonów Huawei i Honor, jak np. temperatura barwowa, tryb uproszczony, nie przeszkadzać czy budzenie głosem, które poznaliśmy pierwszy raz przy okazji P8.

W oczy rzuca się jednak to, że system nie jest do końca spolszczony.

Cena i polska premiera

W Londynie byłam na europejskiej premierze Honora 7. W poniedziałek natomiast będę w Warszawie na prezentacji zapowiadającej rychły debiut urządzenia na polskim rynku. Z tego, co mi się udało dowiedzieć już teraz wynika, że Honor 7 trafi do sprzedaży w Polsce wkrótce potem (gdy tylko poznam szczegóły, wpis zostanie zaktualizowany) w cenie wynoszącej ok. 1700 złotych (16GB, dual SIM/single SIM+microSD).

Zaczynamy testy Honora 7

Z Honorem 7 spędziłam póki co pół dnia i muszę przyznać, że ma potencjał, by stać się jednym z moich ulubionych telefonów. Przed nami jednak kilka tygodni intensywnych testów, podczas których zobaczymy czy Honor 7 nie zawiedzie zaufania, którym go obdarzyłam. Póki co na wydawanie werdyktów i osądzanie tego produktu jest zdecydowanie za wcześnie.

Jeśli macie jakieś pytania odnośnie Honora 7 – śmiało.