Życie pełne mobilności – ostatnio z Yogą 720

Pisząc te słowa lecę samolotem. Kolejny raz w tym półroczu. Pomyślicie, że jestem wariatką, która nie potrafi usiedzieć na tyłku dłużej niż kilka dni. I wszystko się zgadza – jestem niespokojną duszą, która po prostu uwielbia podróżować. Moje życie można podsumować w prosty sposób: pół życia spędzam w pracy, drugie pół – w samochodzie i samolocie. Dziś kilka słów o mobilności, bez której nie wyobrażam sobie życia. W końcu jestem Królową Chaosu, która potrafi zapanować nad – wydawać by się mogło – niespecjalnie poukładanym życiem. Przy okazji kilka słów na temat laptopa Lenovo Yoga 720, który w tej mobilności w ostatnich tygodniach mi towarzyszy. I konkursu, w którym możecie go wygrać!

Mobilna praca – dosłownie gdziekolwiek

Mając 19 lat, tuż po maturze, postawiłam wszystko na jedną kartę i założyłam swój portal, na którym aktualnie przebywacie. Tabletowo w ciągu kilku lat urosło do takich rozmiarów, do jakich nigdy nie myślałam, że uda mi się dojść (a apetyt rośnie przecież w miarę jedzenia…). Wszystko przez pracoholizm, chyba najbardziej uwidocznioną cechę mojego charakteru. Pracuję zawsze, gdy chcę (czyli: zawsze). Pracuję wszędzie – bo mogę. Pracuję niezależnie od tego, w której części świata przebywam. Ogranicza mnie jedynie internet, a właściwie jego brak, z którym czasem się stykam. Jak się domyślacie, niezmiernie cieszy mnie zmiana polityki roamingowej (przypomnę, zmiany weszły w życie 15 czerwca bieżącego roku), dzięki której korzystanie z internetu za granicą jest dużo tańsze niż dotychczas.

Tworząc Tabletowo wygrałam los na loterii. Ułożyłam sobie życie tak, by być maksymalnie niezależną od kogokolwiek. Dzięki temu właśnie widząc tanie loty w sieci nie zastanawiam się długo nad kupieniem biletu – sprawdzam jedynie kalendarz, czy czegoś akurat nie mam w tym terminie, co kolidowałoby mi z wyjazdem. Bo wciąż na pierwszym miejscu jest praca, a podróże na drugim planie. Ale uwielbiam je ze sobą łączyć, co idealnie mi się udaje. Wyjeżdżając gdzieś nie zaniedbuję pracy, a jednocześnie poznaję kolejne zakątki Europy (bo to właśnie na niej na razie się skupiam).

Ostatnim razem lecąc na Teneryfę na lotnisku w Balicach kontrolerka z uśmiechem na ustach (i pytajnikiem w oczach) spojrzała najpierw na moją kuwetę z elektroniką, następnie na mnie, po czym stwierdziła, że nie tylko w bieżącym miesiącu, ale również w tym roku jestem osobą, u której widzi najwięcej przewożonych ze sobą urządzeń. A ja się wcale nie dziwię, bo w bagażu podręcznym miałam… no długo by wymieniać: lustrzankę, sześć smartfonów, Yogę 720, kamerkę 360, kamerkę sportową i smartwatch. A do tego gros ładowarek, przyssawki do kamerek i uchwyt samochodowy. Sami widzicie – było tego sporo.

Niezależność

Mobilność nierozerwalnie łączy się z niezależnością, o której wspomniałam już wyżej. Możliwość pracy gdziekolwiek jestem, z każdego zakątka świata, to dla mnie rzecz, której nie oddałabym za żadne skarby świata. Tak samo jak kluczyków do mojego samochodu, który – nie przesadzę – jest moim drugim domem. Gdy tylko mam ochotę (i mogę sobie na to pozwolić), rzucam wszystko i jadę na drugi koniec Polski, by zaspokoić żądzę podróży.

Ktoś zapytał mnie nie tak dawno, czy wyobrażam sobie pracę w biurze przez osiem godzin dziennie, mając nad sobą przełożonego, z którym niekoniecznie zawsze można się dogadać. Nie dość, że moja odpowiedź była negatywna, to jeszcze naprawdę trudno było mi sobie w ogóle wyobrazić taki scenariusz. Jestem już tak zanurzona w moim niezależnym życiu, że jakiekolwiek zmiany, nawet mniej drastyczne, wprowadziłyby wielki zamęt, w i tak chaotycznym życiu, które – jakkolwiek dla wielu zwariowane – dla mnie jest idealne.

YOGA 720 w rękach maniaka mobilności

Nie jest tajemnicą, że od kilku tygodni testuję Yogę 720. Towarzyszy mi dosłownie wszędzie – w kawiarni, samolocie, biurze, parku, samochodzie, na spotkaniach – wszędzie tam, gdzie potrzebuję niewielkiego, acz wciąż komfortowego narzędzia do pracy. A że waży zaledwie 1,3 kg, to przenoszenie jej nie jest uciążliwe. Urządzenie to cenię przede wszystkim za bardzo wygodną klawiaturę, a jak wiecie moja praca opiera się głównie na tworzeniu ogromnej ilości tekstów – niekoniecznie w postaci recenzji i porównań sprzętu, ale również wiadomości mejlowych, których dziennie z mojej skrzynki wychodzi multum. Ale to tylko jeden z wielu aspektów powodujących, że na tym konkretnym sprzęcie Lenovo pracuje mi się po prostu dobrze.

Nie bez znaczenia jest bowiem fakt, że urządzenie jest wyposażone w pełnowymiarowy port USB, dzięki któremu wcale nie muszę pamiętać o jakichkolwiek przejściówkach czy adapterach, mających umożliwić mi podłączenie chociażby czytnika kart pamięci. O właśnie, gdybym się miała czepiać, to tego mi tu bardzo brakuje – czytnika kart pamięci SD, a nawet microSD w moim przypadku by wystarczyło.

Yoga 720 świetnie sprawdza się podczas pisania, ale nie myślcie, że tylko do tego ją wykorzystuję. Obróbka zdjęć w Gimpie czy nawet składanie i późniejsze renderowanie wideo w Sony Vegas również są w jej zasięgu, choć tu już wyraźnie dają się we znaki wiatraki, które wyją niemiłosiernie. Pytanie jednak, które się pojawia, to czy Yoga 720, w konfiguracji, w której ja mam aktualnie (Core i5, 8 GB RAM, Intel HD Graphics 620) to idealna maszyna do tak zaawansowanych zastosowań – odpowiedź nasuwa się sama. Ale do okazjonalnej eksploatacji w ten sposób jak najbardziej można ją wykorzystać i radzi sobie – choć dość głośno – to bezproblemowo.

Jeśli chodzi o baterię, tutaj raczej obyło się bez niespodzianek – średnio sześć godzin pracy podczas pracy biurowej, z otwartymi kilkunastoma-kilkudziesięcioma kartami w przeglądarce, pocztą, YouTube lub Spotify w tle, to bardzo powtarzalny wynik, jaki udawało mi się uzyskać. Jeśli jednak eksploatować sprzęt będziemy mocniej (renderowanie wideo, granie, etc.), czas pracy potrafi ulec skróceniu nawet o połowę.

Ale muszę przyznać, że z bardzo dobrej strony pokazał się czytnik linii papilarnych, umieszczony tuż pod prawą strzałką, który rewelacyjnie działa – nie zdarzyła mi się żadna sytuacja, w której odmówiłby współpracy i nie odczytał mojego odcisku palca.

Na koniec zostawiłam matrycę, bo choć jest w ogólnym rozrachunku jedną z większych zalet Yogi 720, do mnie przemawia nie tyle fakt, że ekran jest obrotowy, co samo to, że mogę go odchylić do pozycji 180 stopni, dzięki czemu nawet praca w pozycji półleżącej staje się komfortowa. Wyświetlacz jest oczywiście dotykowy, a co za tym idzie – także błyszczący (tu polecam folie matowe, które – na szczęście – istnieją).

Ale dlaczego w ogóle o tym piszę?

Bo taką właśnie Yogę 720 możesz w bardzo prosty i szybki sposób wygrać. Wystarczy tak naprawdę dobry pomysł i konto w jednym z portali społecznościowych – na Facebooku, Instagramie lub Twitterze.

Zadanie konkursowe polega na wykonaniu zdjęcia przedstawiającego miejsce, w którym niezbędny byłby Lenovo Yoga 720. Ogranicza Cię wyłącznie wyobraźnia, a to oznacza, że takie miejsce może być totalnie odjechane i abstrakcyjne – byle byś tylko był w stanie w logiczny sposób wytłumaczyć swój zamysł ;)

Zrobione zdjęcie musisz zamieścić na jednym z portali społecznościowych – Twitterze, Instagramie lub Facebooku (pamiętaj na Facebooku o ustawieniu jako post publiczny) i koniecznie dodać hashtag #YogaWxkom. Co istotne, każdy uczestnik konkursu może przesłać dowolną liczbę zgłoszeń konkursowych, więc możesz spamować zdjęciami do woli. Ale pamiętaj, że nie zawsze więcej znaczy lepiej!

Konkurs trwa do końca sierpnia, a jego regulamin znajdziesz tutaj.

Wpis powstał przy współpracy z x-kom