Zaufaj nam! Tak mówi polski rząd, Elon Musk, OIOT i kilka innych podmiotów

Komu ufasz, komu dasz wiarę, kto zdobędzie Twoją przychylność? Mam nadzieję, że będzie to m.in. OIOT – nasz portal, na którym każdego dnia serwujemy dawkę informacji z prężnie rozwijającego się świata Internetu Rzeczy. W tym tygodniu na tacy przynoszę wieści, które jednych przerażają, a innych wprawiają w zachwyt, będzie też o polskiej inteligencji, która podobno mocno się teraz rozwija.

Pan doktor Musk, Elon Musk

Wiedzieliście, że już Egipcjanie potrafili z ogromnym prawdopodobieństwem przewidzieć płeć dziecka? Wystarczyła pszenica, jęczmień i mocz. Na podstawie porównania szybkości wzrostu jednego ze zbóż nawożonego specyficznym nawozem udawało się określić czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka. Ten specyficzny test na płeć, naukowymi metodami opisał dopiero w 1939 roku Julius Manger z Instytutu Farmakologii w Würzburgu.

Mimo że Elon Musk doktorem nie jest i nie pracuje w żadnym instytucie medycznym, być może historia zapamięta go nie jako budowniczego elektrycznych samochodów czy rakiet wielokrotnego użytku. Być może jego śmiały pomysł z łączeniem technologii i ludzkiego organizmu zapisze go największymi zgłoskami w historii.

Elon i jego zespół, podobnie jak Egipcjanie, nie korzystają z jakichś szarlatańskich metod, ale na podstawie zdobytej już wiedzy tworzą coś, co – jak sądzi sam pomysłodawca – pomoże uleczyć jedne z najbardziej uporczywych chorób ludzkości. Można powiedzieć, że Musk łączy kropki wiedzy, którą człowiek posiadł (ale nie za bardzo chce się zagłębić w możliwości) i udowodni, że można ją pożytecznie wykorzystać. Prawdopodobnie wszystkiego dowiemy się już 28 sierpnia. Zaufasz doktorowi Elonowi?

Elon będzie leczył, a MIT stawiał diagnozy

Całkiem niedawno, bo w 2018 roku, naukowcy ogłosili, że w ciele człowieka został odkryty nowy narząd. Nazwali go Interstitium (polska nazwa to „śródmiąższe”). Od czasu jego odkrycia trwają zaawansowane prace nad poznaniem możliwości tego organu. Być może przyczyni się to do skuteczniejszej walki z nowotworami.

Chociaż samo odkrycie jest szalenie ciekawe, to warto zapytać jak to możliwe. Otóż wynaleziono nowy sposób na wykonywanie biopsji tkanki wewnątrz ciała bez uszkadzania komórek. Wielokrotnie powtarzane badanie sprawiło, że naukowcy mogli z pełną odpowiedzialnością opisać nowy organ i opublikować swoje odkrycie.

Ile jeszcze uda się zrobić dzięki powtarzalności badań? Z pewnością bardzo wiele. Przecież wciąż, żeby właściwie interpretować zdjęcia rentgenowskie, potrzebny jest doświadczony specjalista. Pracę tych specjalistów chce usprawnić MIT, które do diagnozowania i badania zaprzęgło Sztuczną Inteligencję. Alek w swoim wpisie przytacza obiecujące liczby. Naukowcy zaufali Sztucznej Inteligencji i przynosi to wymierne korzyści.

Stawianie diagnoz to bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie, dlatego każda pomoc się przyda. Kto wie, co jeszcze uda się odkryć dzięki mariażowi technologii i ludzkiego doświadczenia. Na pewno opiszemy to na OIOT.

A może nie wszystko złoto, co się świeci?

Alek w innym swoim tekście pokazuje, że to, co wydaje się dla wielu zbawieniem, może też stać się ich przekleństwem i mieć tragiczne skutki, ze stratą życia włącznie.

Lubimy autonomiczne samochody. Piszemy o nich na OIOT z zachwytem. Czasami zdarzy się też na Tabletowo. Okazuje się jednak, że autonomiczne systemy sterujące pojazdami mogą miewać humory i nie zawsze działać.

Na podstawie badań American Automobile Association wykryto szereg niebezpiecznych sytuacji, które niedoszkolona i zdezorientowana Sztuczna Inteligencja stwarzała podczas poruszania się pojazdu.

Przeraża jedno ze zdań z wpisu:

American Automobile Association zidentyfikowało wiele przypadków, w których systemy aktywnego wspomagania jazdy nie działają konsekwentnie, zwłaszcza w rzeczywistych scenariuszach na drodze.

Czy można więc ufać autonomicznym systemom w samochodach?

Jeszcze chwila z Muskiem i… Grimes – jego dziewczyną

X Æ A-Xii” – ten ciąg znaków to nie jest żadne oznaczenie nowego pojazdu kosmicznego ze stajni SpaceX, tylko imię siódmego dziecka Elona Muska. Nie do końca, wiadomo dlaczego akurat tak rodzice nazwali swoje dziecko, ale sam sławny ojciec zasugerował, że może chodzić o nawiązanie do… jednego z jego ulubionych modeli samolotów.

Spekulując, można się pokusić o stwierdzenie, że imię podpowiedziała rodzicom Sztuczna Inteligencja. Pewna specjalistka od AI w Google wykorzystała inteligentne algorytmy i sprawdziła, czy jej rodzice nie pomylili się, nadając jej imię Dale.

Jeśli podobny algorytm przedstawił Elonowi i Grimes różne możliwości nazwania ich wspólnego dziecka, to nie ma co się dziwić. Rodzice X Æ A-Xii są bardzo ekscentryczni.

PS Pozostałe dzieci Elona z poprzednich związków noszą swojsko brzmiące imiona: Nevada Alexander, Griffin, Xavier, Kai, Saxon, Damian. One jednak urodziły się jeszcze przed rewolucją Sztucznej Inteligencji.

PS 2 Jakie będzie imię Twojego dziecka? Zaufasz Sztucznej Inteligencji?

Apple i Google inwestują na potęgę, bo zaufali technologii, podobnie jak OIOT

Co się stanie, jeśli nie zaufasz instynktowi i genialny pomysł schowasz do szuflady. Prawdopodobnie stracisz życie na narzekaniu i utyskiwaniu, że „pomyślałem o tym jako pierwszy już 10 lat temu”.

Jeśli chcesz mieć góry złota albo stworzyć startupowego unicorna nie masz wyjścia, musisz pójść w ślady technologicznych gigantów. Powodów, dla których warto tak zrobić, jest całe mnóstwo, ale te z najwyższej półki przekonują najbardziej. Apple i Google dorobili się swoich fortun właśnie na nieodkładaniu pomysłów na później.

Niektórzy działają na zasadzie kucia żelaza, póki gorące (często robi tak Google), inni natomiast pochodzą do działania bardzo metodycznie (jak Apple ma w zwyczaju). Jedno i drugie podejście łączą inwestycje i oczekiwanie na nowości.

Wieść niesie, że koncern z Mountain View przeznaczył 450 milionów dolarów na rozwój urządzeń przeznaczonych dla inteligentnych domów. Ta astronomiczna kwota to ledwo 6,6% udziałów w przedsiębiorstwie ADT, które produkuje inteligentne rozwiązania dla zapewnienia bezpieczeństwa nieruchomości i ich lokatorów.

Wielu ludzi już ufa temu, co może znaleźć u Google’a (zarówno w oprogramowaniu, jak i w sprzęcie), więc kolejna inwestycja może tylko powiększyć poziom zaufania do internetowego wyjadacza.

Do swoich rozwiązań wciąż przekonuje też Apple. Chociaż z wielu miejsc słychać skowyt o braku innowacyjności w firmie Tima Cooka, to producent i tak idzie po swoje, sukcesywnie udoskonalając swoje produkty i podkreślając na każdym kroku, jak bardzo dba o prywatność swoich fanów.

Czy uda się to osiągnąć także w nowym, bardzo tajemniczym produkcie, które Apple rzekomo szykuje na jesienną prezentację? Patent wygląda obiecująco, a nie od dziś wiadomo, że firma z Cupertiono nie szczędzi grosza na inwestycje. Jest więc cień szansy na to, że po latach znowu usłyszymy magiczne „one more thing”.

O znaczeniu prywatności przekonuje nie tylko Apple

Coraz większa liczba urządzeń Internetu Rzeczy, które mamy w swoich domach, w samochodach, w kieszeni, a nawet na nosie, stwarza ogromne pole do wykroczeń dla przestępców, którzy nie działają jak kiedyś przy użyciu siły i młota.

Dziś wystarczy zaszyć się w jakieś ponurej norce i znać się na kodowaniu. Zuchwałość internetowych zbirów jest coraz większa, bo coraz większe są też możliwości. Dlatego powstają rozwiązania, które mają pomóc w ochronie nieświadomych czyhającego zagrożenia użytkowników.

Nad tymi rozwiązaniami pracują zarówno podmioty prywatne, jak i publiczne instytucje. Jedną z takich instytucji jest Uniwersytet Ben-Guriona w Izraelu, którego przedstawiciel Yair Meidan przedstawił ciekawy pomysł na ochronę prywatności w sieci.

Czuję to pod skórą

Mimo że często nie jesteśmy świadomi grożących nam niebezpieczeństw, to gdzieś podskórnie przeczuwamy, że określone zachowania w sieci lub jakaś kategoria sprzętów elektronicznych nie jest godna zaufania.

Jak pokazałem na początku tego wpisu, ludzie lubią odkrywać nowe rzeczy i dlatego naukowcy zajęli się także zaufaniem użytkowników do nowoczesnych rozwiązań. Zrobili to bardzo drobiazgowo badacze z brytyjskiego Uniwersytetu Warwick.

Jak się o tym dowiedziałem, miałem pewne założenie, które – jak się okazało po lekturze wpisu Huberta – okazało się bardzo trafne. Jeśli też masz jakieś przeczucie z tym tematem związane, koniecznie sprawdź, czy zgadza się ono z wynikami pracy naukowców.

Badań naukowców nie potrzebuje Huawei

Balladę o Huawei i jego perypetiach śledzimy już od bardzo dawna. Nieustanne problemy i cicha wojna (która ma też niewątpliwie podłoże polityczne), nie działa zbyt dobrze na odbiór firmy na konsumenckim rynku.

Dlatego przedstawiciele chińskiej firmy przekonują, że ich rozwiązania są bezpieczne, a decyzje podejmowane przez rządy poszczególnych krajów narażają obywateli na wymierne straty.

I komu w takiej sytuacji zaufać? Kto ma racje? Chyba nie dowiemy się tego nigdy, ale poznać argumenty każdej ze stron warto jeszcze dziś. Tym razem czas na ruch ze strony Huawei.

WIELKA POLSKA SZTUCZNA INTELIGENCJA – to brzmi dumnie

Od razu śpieszę z wyjaśnieniem, że w pierwszym akapicie nie dopisałem, że chodzi o polską SZTUCZNĄ Inteligencję. Co do jakości polskiej inteligencji (tej ludzkiej) chyba nikt z nas nie ma wątpliwości. Dlatego według rządzących należy na szczeblu rządowym zatroszczyć się o rozwój inteligentnych technologii w Polsce.

Ministerstwo Cyfryzacji ma stać na czele tworzenia „Polityki dla rozwoju Sztucznej Inteligencji w Polsce od roku 2020”. Powodów, dla których warto się tym zająć, jest cały szereg i każdy wart uwagi. O tym, że w naszym kraju wciąż jeszcze mamy mnóstwo niezwykle utalentowanych i przedsiębiorczych ludzi, wiadomo nie od dziś. Warto więc zatroszczyć się o ich intelekt i pomysły, pobudzając idee publicznym wsparciem.

Celem dla stworzenia takiej polityki, która będzie sprzyjać rozwojowi Sztucznej Inteligencji, jest chęć stania się jednym z głównych rynków, który takie technologie będzie dostarczać dla całego świata.

Mimo że jest w tym wiele kolejnych szumnych zapowiedzi, warto się zapoznać z założeniami i kibicować by polska myśl techniczna zyskiwała coraz więcej zwolenników.