Z Trójmiasta do Warszawy samochodem elektrycznym? Już niedługo może się to udać

Jednym z czynników, który powstrzymuje przed zakupem elektrycznego samochodu jest wciąż słabo rozwinięta infrastruktura do ich obsługi. Bo o ile ktoś ma akurat wolne środki finansowe na takie auto, wizja niewielkiego zasięgu akumulatorów i braku powszechnie dostępnych stacji ładowania może mocno zniechęcić. Takich punktów wciąż jednak przybywa, także w naszym kraju. Już za kilkanaście miesięcy posiadacze tego typu pojazdów będą mogli bez obaw wybrać się w podróż z Warszawy nad morze. Albo w drugą stronę.

Firma LOTOS wybuduje bowiem 12 punktów ładowania samochodów elektrycznych, dzięki którym wspomnianą wyżej, liczącą ponad 400 kilometrów trasę, będzie można bez obaw pokonać autostradami A1 i A2. Odległość, jaka maksymalnie ma dzielić poszczególne „stacje”, ma nie przekraczać 150 kilometrów. To akurat zasięg, który nie powinien być przeszkodą dla większości elektrycznych pojazdów.

Z tych dwunastu punktów cztery zostaną zlokalizowane w Trójmieście, z kolei dwa kolejne znajdą się w stolicy. Pozostałe sześć będzie w Miejscach Obsługi Podróżnych na obu autostradach. Kierowcy dostaną do dyspozycji możliwość skorzystania z uniwersalnej ładowarki, która obsłuży trzy najpopularniejsze standardy ładowania baterii elektrycznych aut.

Minimalna moc, z jaką będzie ładowany samochód, ma wynosić 50 kW. Jak na razie tajemnicą jest system poboru opłat, jaki zastosuje firma. To znaczy, tajemnicą dla nas, bo podejrzewam że LOTOS jakiś plan na to ma. Koszt całej inwestycji ma wynieść około 1 miliona euro. Część tej kwoty ma jednak pochodzić ze środków unijnych.

Nieokreślony jak na razie jest również czas realizacji inwestycji. Być może do końca roku uda się załatwić wszelkie niezbędne formalności. Z kolei budowa samych punktów ładowania może zająć kolejnych kilkanaście miesięcy. Wiadomo za to, że zarówno miejsce, w którym można naładować samochód, jak i koszt samej operacji będzie można sprawdzić za pomocą dedykowanej aplikacji.

A gdyby tak użyć jako ładowarek już istniejącej infrastruktury? Na taki pomysł wpadła firma Ubitricity, która zaadaptowała na ten cel… uliczne latarnie. Londyn potrzebuje bowiem jak najszybciej zwiększyć liczbę punktów ładowania na terenie miasta. I właśnie dlatego w jednej z dzielnic swój pomysł rozwija Ubitricity. Cały mechanizm, pozwalający również na rozliczanie kierowców z pobranego prądu, znajduje się w kablu, służącym do ładowania samochodu.

Porażająca w takim przypadku nie będzie na pewno prędkość ładowania, bowiem do napełnienia akumulatorów potrzebne może być podłączenie samochodu na całą noc. Mocno zrekompensować może to jednak dostępność stacji. Ubitricity zdaje się wychodzić z takiego samego założenia. Co więcej, firma chciałaby pozyskać dodatkowe fundusze i wprowadzić swój produkt również na inne rynki, m.in. do USA.

 

Źródło: TVN 24 BiS, Fast Company