Z papierosem w zębach II: Jak salony i komisy GSM doradzają…

Dunce-cap-in-corner

Nie lubię kupować sprzętu u operatorów komórkowych. Widmo comiesięcznego odpalania haraczu firmie, dzięki której jestem cały czas w kontakcie średnio mnie kręci, zwłaszcza, że zapłacę za ów sprzęt dużo więcej, niż kupując go chociażby na Allegro. Tak oto, jeszcze przez 10 miesięcy będę spłacał swoją Lumię 800, która kilka dni temu wyjechała do swojego nowego właściciela. A, zapomniałbym, że jeszcze przez 16 miesięcy spłacać będę laptopa w Playu. Ale nie o tym tutaj. Postawimy się na miejscu osób, dla których technologia nie jest całym życiem i dokonując wyboru, kierują się radami osób pracujących w salonach, czy komisach.

 

Jakub za aktora robi

Nie wiedziałem, że udawanie osoby absolutnie nieobeznanej w nowych technologiach przyjdzie mi z takim trudem. Będąc kilka dni temu w Rzeszowie miałem do wyboru masę placówek, w których mogłem sprawdzić, co mi doradzą konsultanci, czy też „panowie za biurkami i witrynami” w komisach GSM. Scenariusz zawsze ten sam. Z butelką coli w lewej ręce wchodzę, chwilę przeglądam sobie wyeksponowany sprzęt i czekam, aż zostanie mi okazane zainteresowanie. A to ktoś podejdzie, albo łysawy pan wychyli się zza biurka i zapyta: „W czymś pomóc?”. „Zobaczymy” – myślę.

Wtedy to już kłamię jak z nut. Mówię, że szukam tabletu/smartfona, a nie znam się kompletnie. Co bardziej napaleni pracownicy sklepów z automatu zaczynają przedstawiać swoją ofertę. To ładne, to fajne, to ludzie biorą. „Są zadowoleni, jak już wezmą?” – pytam. „Nie odnoszą, to pewnie są” – otrzymuję odpowiedź.

Ale jestem trudnym klientem, bo zadaję pytania. Próbuję być ciekawski – tak, żeby postawić sprzedawcę przed wyzwaniem. Ale nie tak, żeby można mnie było przyrównać, do „owszystkopytającego” pięciolatka. I o ile samo przedstawienie mi oferty (czasami zamykające się w „mamy to, co jest na gablotce, hehe, popatrz sobie”) to raczej nie jest trudna rzecz, to już moje oczy, proszące o odpowiedź na zadane pytanie czasem wywoływały krople potu na czołach osób, które się ze mną zetknęły podczas tego „eksperymentu”. Ilość tego potu była wprost proporcjonalna do ilości bzdur, które usłyszałem. No, tak. Wymyślanie bajek jest takie trudne…

Oto garść najciekawszych moim zdaniem stwierdzeń pracowników salonów, sklepów oraz komisów GSM.

innovation-isnt-over-in-smartphones-as-companies-compete-to-build-great-mass-market-cheap-devices

„Nie znam się, ale się wypowiem!”

Jak chodzi o inne rzeczy, które kupuję w sklepach, to często posiłkuję się zdaniem pracowników tychże placówek. Najczęściej w sklepach z odzieżą. Jestem tak tępy w kwestiach odpowiedniego doboru garderoby, że aż mi siebie samego jest czasem żal, stąd podchodzę do pani (koniecznie pani!), która akurat krząta się po sklepie i pytam, czy „tak może być”. Ona coś mi tam doradzi, coś pokaże, każe wziąć inny rozmiar i wychodzę zadowolony.

Jednak jeśli o elektronice użytkowej mówimy, to z reguły nie pytam nikogo o zdanie, a jeśli zasięgam opinii, to w Internecie, wśród osób, które na pewno się znają i mają o tym pojęcie.

Rzeszów, końcówka kwietnia. Galeria niedaleko dworca autobusowego. Akurat uciekł mi busik do domu, a tutaj jeszcze wywiadu nie robiłem. Wchodzę z torbą, szukam celu – jest. Komis GSM. W środku siedzi facet, na oko ponad trzydzieści lat. Zwrócony do mnie tyłem, coś robi przy komputerze. Zaglądam nachalniej i uświadamiam sobie, że ciężko pracuje. W windowsowym oknie widnieje Tibia. Cóż, nudno jest, deszcz pada, ruch słaby. Odkładam torbę na podłogę, tupię mocniej przy gablotce z telefonami i nagle otrzymuję należyte zainteresowanie. Na ekranie monitora widnieje już tylko Wirtualna Polska odpalona w Google Chrome. Tibia gdzieś na pasku. Zresztą…

Zagajam rozmowę. Mówię, że szukam jakiegoś smartfona, a nie znam się za bardzo. Rzekomo posiadam jak na razie Samsunga Wave 533 (ten z klawiaturą QWERTY, Badą i brakiem współczucia producenta, tak się cholerstwo cięło). Facet kiwa głową, jakby mi współczuł. Chce wiedzieć czego dokładnie szukam. „Chcę telefon, który ma fajne aplikacje, można w nim przeglądać Internet i żeby miał niezły aparat!”. Bach, na stoliku ląduje Samsung Galaxy S3. Mało używany, w dobrym stanie, ale już bez gwarancji. Fajny sprzęt ogólnie, Android, ładny jest, szybki jest. „Słyszałem o Windows Phone, fajne to jest?” Pan posmutniał, pogładził dłonią swoją łysinkę i wychrypł: „Nie będzie pan zadowolony”. Oh, why?

Usłyszałem, że Windows Phone jest dużo bardziej skomplikowany od Androida. Że aplikacji brakuje, no i nie da się przenieść kontaktów z innego telefonu. Bajka potem okazała się być mało wiarygodna, bo w przypływie szczerości miły pan oznajmił, że miał może ze dwa razy taki telefon w rękach. Ukradkiem zaglądam na gablotkę i widzę: jedną Lumię 800, jedną 710 i HTC Hero. Oprócz tego same telefony dla seniorów, reszta to Samsungi, kilka Nokii Asha. W sumie, to nic ciekawego.

Nazwanie Windows Phone systemem bardziej skomplikowanym to cholerne nadużycie. Porzućmy stawianie pod tym względem mobilnych OS-ów w opozycji i dyplomatycznie uznajmy – jest inny. Ekran startowy jest także kanałem komunikacji systemu z użytkownikiem, gdzie wszystko dzieje się w ramach interaktywnych kafelków, które wyświetlają informacje o tym, co dzieje się w przypiętych aplikacjach. Poza tym, Windows Phone jest dla mnie prosty jak drut. Z Androidem i iOS nie mam większych problemów, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że WP wcale nie jest bardziej skomplikowany. Jest po prostu inny. Tak płytkie traktowanie tego systemu to dowód na znaczącą niewiedzę na tym polu, no bo jak nazwać fakt wypowiedzenia przez tego pana tych słów?

„Hehe, a wiesz pan, że Nokia zbankrutowała, hehe?”

Kiedy usłyszałem to stwierdzenie, nie musiałem udawać niedowierzania i rozpaczy. Konsultant T-Mobile z ADHD tak energicznie gestykulował, gdy przekazywał mi tę smutna nowinę, że wydawało mi się, że przed wyjściem do pracy wciągnął solidną kreskę. Zgodnie z tym, jakie brednie mi przekazał, to w sumie wydawało mi się to wielce prawdopodobne. Istotnie, rozpaczałem. Większej bzdury nie słyszałem i stąd nie musiałem imitować współczucia, tęsknoty, czy przerażenia.

elop_sinof

Dlaczego Nokia zbankrutowała? „Bo się sprzedała Microsoftowi, wie pan… Symbian był stary i powolny, nie mieli pomysłu na siebie i zaczęli z Microsoftem kombinować z Windows Phone. System do badziew, kafelki są fe, nikt tego nie kupuje. Tak nam leżały na magazynie, że przestaliśmy je zamawiać do salonu. Dopiero jak ktoś się zdecyduje, to mamy. „

Ten pan zapewne przeczytał coś niejednoznacznego w Internecie, zapewne i nie doczytał, a potem powielił bzdurę dalej. Nokia BYŁA na skraju bankructwa. Pominał Meego i jego uśmiercenie w dniu premiery, bo już wtedy były plany przejścia na Windows Phone. Nokia za mariaż z Microsoftem otrzymała pieniądze i możliwość odbicia się z dołka. Wyniki finansowe Nokii po premierze urządzeń z Windows Phone 8 pokazały, że obrana droga – może nie jest idealna, ale wydaje się być słuszna. Ostatecznie, dział mobilny Nokii przeszedł do Microsoftu i za to Nokia też dostała pieniądze, pozbywając się także źródła strat. Skupi się teraz na odbudowaniu finansów i każdy będzie zadowolony. Microsoft też.

„To się nie będzie cięło!”

No, wcale. Tablet z 512 MB RAM na pewno nie zrobi mi ciekawego psikusa i w nieodpowiednim momencie nie zamyśli się. Polski producent, tablet o powalającej rozdzielczości 640 x 480 pikseli, 7 cali ekranu. Android Jelly Bean. Oświecony pan ze sklepu RTV-AGD próbuje mi wcisnąć, że to urządzenie będzie działać fajnie. Nawet są przystępne raty „zero procent”. Panie, zapłacisz pan tylko 34 złote miesięcznie, w rok będzie spłacony. Miły pan zapomniał jednak, że Android, to akurat system, który do w miarę przyzwoitego działania potrzebuje 1 GB pamięci operacyjnej. Przy KitKacie nie jest tak źle w sumie, ale wątpię, by zaprezentowany mi tablet otrzymał do niego aktualizację. Jeśli dostanie, to świetnie, jeśli nie – będzie dla mnie tylko bezużytecznym kawałkiem plastiku.

iOS 7 jest niedobry

Rozmawiam z facetem dalej. Według niego, aktualizacja do siódmej wersji systemu spod strzechy Apple to największe zło, jakie można było tym urządzeniem wyrządzić. Cóż z tego, że fajny, skoro… przycina? Jego szwagier ma ten tablet, bawił się nim kilkanaście minut i duby smalone mi opowiada. Interfejs też jakiś taki brzydki, niezbyt ładny, bardzo cukierkowy i to według pracownika sklepu dyskwalifikuje iPada jako dobry sprzęt.

ios-7

Ja bawiłem się iOS7 kilka godzin po udostępnieniu przez Apple możliwości aktualizacji systemu do wyższej wersji. I ja i siostra i ktokolwiek, z kim bym nie rozmawiał był zadowolony. Nie obyło się bez mikrowpadek Apple w zabezpieczeniach (można było odblokować telefon bez znajomości kodu), jednak nowa wersja systemu zdała egzamin. Tym bardziej, że była bardzo potrzebna, bowiem przez 6 generacji systemu nie zmieniało się zupełnie nic w kwestii interfejsu. I mało tego, podobnych problemów, jak pan ze sklepu RTV nie doświadczyłem. Wszystko śmigało bardzo porządnie, jak na sprzęt Apple przystało.

„Windows to Windows… wie Pan…”

Nie, nie wiem. Od tego odkrywczego stwierdzenia, pracownik tej samej sieci sklepów z elektroniką wszelaką rozpoczął swój wywód na temat Windows 8. Zapytałem go o urządzenie do pracy. Zaproponował mi Samsunga Galaxy Note 10.1 (którego lubię jak cholera, jednak do pisania bym go nie wziął). Pytam o coś z nowymi okienkami. I jest zgrzyt.

tablet z windowsem 8.1

Klienci nie lubią Windows 8.1. Mimo, że aż oczy mi się świecą patrząc na Asusa Transformera T100 (Konrad go ma i sobie chwali jak na razie), to facet kiwa głową i dalej prawi, że kafelki są nietrafione, że aplikacji mało, że ten nowy Windows to się po prostu nie udał. „Co się nie udało?!” – myślę. Każda rewolucja wymaga pewnych poświęceń, a Microsoft obecnie płaci cenę za to, że się ociągał z odpowiedzią na rewolucję mobilną. Światem nowych technologii rządzi swego rodzaju ksenofobia, boimy się nowego, bo lubimy to, co znane i powszechnie uznane jest za fajne. Czy Windows 8.1 jest nieudany? Skądże! To system dużo szybszy od Windows 7, przystosowany do pracy i na laptopach i na stacjonarkach i na tabletach.

Nie pozwalałem jednak tkwić tym ludziom w błogiej nieświadomości

Niewiedza jest błogosławieństwem. Ponoć. A według mnie to nic fajnego. Dlatego w pewnym momencie rozmowy z osobą, która uraczyła mnie „ciekawostkami” na temat sprzętu mobilnego kazałem skończyć i przedstawiałem się, wtedy już bez otoczki „nieznającego się” Jakuba. Wyciągałem także ten sprzęt, który ma honorowe miejsce w mojej kieszeni (wystaje z niej i się rozgląda, cholera jedna). Niektórzy się śmiali, niektórzy poważnieli do reszty, a inni mieli to dosłownie gdzieś.

Ten pan od Tibii w komisie GSM na pytanie „co Pan myśli o tym telefonie?” (chodzi o L1320) odpowiedział mi: „Wielki ekran, co mam myśleć?”. Piłeczkę odbił tak, jak umiał, niczego większego się nie spodziewałem.

I uświadamiałem te osoby, że niekoniecznie jest tak, jak oni mówią. Pracownik T-Mobile z ADHD nie dał sobie wmówić, że Nokia nie zbankrutowała, aż do momentu, gdy nie włączyłem przeglądarki i na jego własne oczy nie pokazałem mu prawdy. Wtedy wycofał się ze swojego stanowiska, ale nie przeprosił i nie przyznał się do błędu. Dyplomatycznie powiedział mi, że klienci czekają i że musi się nimi zająć.

Były miłe akcenty!

Bardzo zaskoczyła mnie pani z salonu Playa. Siedziała tam absolutnie sama i widocznie się nudziła. Postanowiłem jej zabrać nieco czasu i z automatu powiedziałem, co mnie interesuje. Chcę telefon, fajny, smartfon. Ile jestem w stanie dopłacić? A ile będzie trzeba. Ile chcę rozmawiać? Bez limitu. Ok – bierze trzy telefony i tłumaczy mi jak krowie na granicy.

S4 fajny, robi średnie zdjęcia, Android, tyle i tyle RAM-u, tyle i tyle pamięci wewnętrznej. Najlepiej sprzedający się smartfon na rynku w swojej generacji. HTC One, fajny ekran, ciekawa nakładka, RAM-u niemało, procesor taki i taki, w tej ofercie będzie za tyle i tyle. Lumia 925, obudowa z aluminium, fenomenalny aparat, Windows Phone. Pani aż się oczy świecą, jak go widzi. Jej się podoba.

Byłem tak oczarowany wiedzą pani w salonie Playa (wiedziała sporo, naprawdę), że o mało bym nie kupił trzeciego abonamentu. Przerwałem jej i powiedziałem, po co tak naprawdę jestem i… że w sumie, to wypadła najlepiej. Nie kłamała, nie powoływała się na „siostrę szwagra, która to ma i psioczy”, tylko kładła kawę na ławę. Ten to, tamten to, w tym fajne jest to, że, a ten tego nie ma. Ze mną pogadała o fotograficznych smartfonach i poleciłem jej Lumię 1020. Pokazałem także Windows Phone 8.1, który jej się spodobał. Powiedziała, że brakowało jej centrum powiadomień, tapeta to taki miły dodatek. No i złapała się za głowę, gdy zobaczyła bydlę, które gości w mojej kieszeni.

Hej, a czy to nie te same bzdury pojawiają się w komentarzach?

Słuchając niektórych osób wspominałem sobie komentarze z niektórych blogów technologicznych, gdzie pojawiają się nierzadko tak straszliwe bzdury, że aż oczy na drugą stronę wywraca. Ktoś coś usłyszy, nie doczyta, przekaże dalej, ktoś jeszcze bardziej przekręci i tym samym otrzymujemy festiwal ciekawych stwierdzeń w sklepach, salonach, czy komisach.

Dlatego właśnie cieszę się, że czytacie takie media, jak Tabletowo. Wtedy będziecie w stanie zweryfikować takie kwiatki, jakich ja doświadczyłem w trakcie eksperymentu.