Recenzja LG G6 – LG skutecznie odrobiło pracę domową

Jedni wolą zakrzywione ekrany, inni płaskie. Dla jednych pojedynczy, ale za to rewelacyjny aparat, jest szczytem marzeń, podczas gdy inni szukają czegoś więcej, w postaci np. szerokiego kąta. Na szczęście smartfonów na półkach sklepowych jest tak dużo, że każdy spośród nich może wybrać coś dla siebie. Przedwczoraj przedstawiłam Wam recenzję Samsunga Galaxy S8+, dziś natomiast zapraszam do zapoznania się z recenzją głównego rywala jego mniejszej wersji – LG G6.

Parametry techniczne LG G6:

Cena LG G6 w momencie publikacji recenzji wynosi 3299 złotych.

Wideorecenzja LG G6

Wzornictwo, jakość wykonania

Nie ukrywam, że LG G6 miałam w rękach pierwszy raz jeszcze na jakiś czas przed oficjalną premierą na MWC 2017 w Barcelonie. I muszę Wam powiedzieć, że wtedy nie zrobił na mnie jakiegoś spektakularnego wrażenia. Ot, całkiem przyjemny dla oka smartfon, ale raczej nic szczególnego – bez fajerwerków.

Podczas dłuższych testów G6 nieco zyskał w moich oczach, ale nie na tyle, bym się zachwycała tym, jak się prezentuje. Zwłaszcza, że jego szklana obudowa (głównie w czarnej wersji kolorystycznej) jest lepem na odciski palców – już po dosłownie chwili korzystania z telefonu, całość jest strasznie zapalcowana. Niestety, jest też podatna na zarysowania – gdy się dobrze przyjrzycie, zwłaszcza w dolnej części obudowy dopatrzycie się kilku pomniejszych rysek.

Obudowa jest nieco zaoblona przy krawędziach, co poprawia chwyt telefonu. A z racji tego, że wymiarowo też nie jest przesadnie duży, co zawdzięcza głównie wąskim ramkom dookoła ekranu, obsługa tego telefonu jedną ręką nie stanowi większego problemu. A i czytnik linii papilarnych jest w odpowiednim miejscu – pod aparatami, dzięki czemu znajduje się dosłownie na wyciągnięcie palca wskazującego.

Obudowa, co istotne, względem poprzednich generacji przedstawicieli serii G od LG, przeszła solidny lifting. I o ile o G3, G4 czy w końcu o G5 nie mogłam powiedzieć, że mi się podobają, tak wzornictwo G6 całkiem przypadło mi do gustu. Jest dość proste, minimalistyczne, ale zarazem ma w sobie coś eleganckiego i przyciągającego wzrok. Być może jest to kwestia zeszlifowanych krawędzi oraz błyszczącej, zwracającej na siebie uwagę, obudowy.

Jeśli chodzi o rozmieszczenie przycisków, te od regulacji głośności powędrowały na lewą krawędź telefonu i są oddzielne – zapewniają odpowiedni skok i są dobrze wyczuwalne pod palcami, choć ten znajdujący się niżej wydaje się być nieco zbyt luźno osadzony w obudowie. Włącznik znajduje się z tyłu, tuż pod dwoma obiektywami aparatu przedzielonymi podwójną diodą doświetlającą LED.

Prawa krawędź skrywa w sobie wyłącznie tackę na kartę nanoSIM i microSD. U góry, poza 3,5 mm jackiem audio i mikrofonem, nie znajdziemy zupełnie nic.  Na dole natomiast umieszczono USB typu C oraz głośnik mono. Z przodu, nad taflą ekranu, mamy obiektyw kamerki, czujnik światła i głośnik do rozmów telefonicznych, z kolei pod – wyłącznie logo LG.

Obudowa LG G6 spełnia normę IP68, co oznacza, że jest wodo- i pyłoszczelna. A do tego spełnia też militarną normę odporności – MIL-STD-810G.

Wyświetlacz

LG G6, obok Samsunga Galaxy S8 (i S8+), jest kolejnym smartfonem z dużym ekranem zamkniętym w obudowie o relatywnie małych wymiarach. Patrząc na G6 z tyłu nigdy nie powiedzielibyście, że jest to urządzenie z wyświetlaczem o przekątnej 5,7”. Tymczasem wystarczy go odwrócić i podświetlić ekran, by wszystko stało się jasne. Ramki wokół matrycy są tak wąskie, że całość zdecydowanie może się podobać. A i z obsługą jedną ręką nie ma najmniejszych problemów.

G6 został wyposażony w ekran o przekątnej 5,7” i rozdzielczości 2880×1440, co przekłada się na proporcje 18:9, czyli idealne dwa kwadraty. Fakt ten sprawia, że każdą z aplikacji musimy dostosować do nowych wymogów – w ustawieniach znajdziemy opcję Skalowania aplikacji, dzięki której możemy zdecydować, jak każda z nich ma się wyświetlać – 16:9, 16,7:9 czy 18:9 (w pierwszych dwóch przypadkach na ekranie widoczne są paski u góry i na dole). Prawda jest jednak taka, że mało która aplikacja jest przystosowana do 18:9 – Samsung poradził sobie z tym dużo lepiej.

Zagęszczenie pikseli na cal wynosi tu 565 punktów, co jest równoznaczne z wyśmienitą ostrością czcionek – nie ma mowy o jakichkolwiek niedociągnięciach w tej materii.

Jak na smartfon tej klasy, brakuje mi w jego ustawieniach choćby niewielkiej możliwości ingerencji w wyświetlane barwy. Tymczasem nie ma tu żadnej opcji zmiany trybu emitowanych kolorów ani temperatury barwowej, co jest przecież bardzo często spotykane w smartfonach ze średniej, a czasem nawet i niskiej półki. Jest natomiast tryb czytania, który niweluje wyświetlanie światła niebieskiego, by nasze oczy nie męczyły się czytając treści po zmroku.

Jeśli chodzi o jasność wyświetlacza, tu nie mam zupełnie żadnych zastrzeżeń – minimalna nie razi w oczy (a dodatkowo wspomniany tryb czytania powoduje, że używanie G6 nocą jest komfortowe), z kolei maksymalna nie zawodzi; można z telefonu korzystać w pełnym słońcu. Oczywiście jasność ekranu możemy regulować zarówno ręcznie, jak i zostawić automatyce – czujnik światła w smartfonie z tej półki cenowej to oczywistość.

Wartą wspomnienia jest jeszcze możliwość zmiany rozmiaru elementów wyświetlanych na ekranie (ja preferuję jak najmniejsze) oraz rozmiaru czcionki.

Pozostając w temacie wyświetlacza, spore słowa uznania należą się LG za funkcję, za którą do tej pory nieszczególnie przepadałam. Tymczasem LG sprawiło, że się z nią bardzo mocno zaprzyjaźniłam. Jest nią Always on Display, ale w nieco innym wykonaniu niż u konkurencji. Owszem, wyświetla godzinę oraz ikony aplikacji, z jakich oczekują na nas powiadomienia, ale robi coś jeszcze – za każdym razem, gdy jakieś nowe powiadomienie pojawia się na telefonie, na ekranie powiększana jest ikona (np. Messengera czy poczty) tak, by użytkownik wiedział, co konkretnie zadziało się na telefonie. Jest to zrobione w bardzo przejrzysty i czytelny sposób, dzięki czemu nie sposób przeoczyć powiadomienie nawet wtedy, gdy włączony mamy tryb nie przeszkadzać. A jest to dość istotne, bo warto pamiętać, że w LG G6 nie uświadczymy diody powiadomień, czego osobiście całkowicie nie rozumiem.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Skaner linii papilarnych. Aparat. Akumulator. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

Koreańskiemu LG mocno dostaje się po rękach za to, że zastosował starszy procesor, Qualcomm Snapdragon 821, zamiast nowszej jednostki. I z jednej strony faktycznie można mieć do niego o to żal, bo w końcu mowa jest o flagowcu za ponad trzy tysiące złotych (!), ale z drugiej – zapewnia odpowiednio wysoką wydajność i szybkość działania podczas codziennego użytkowania. Działa niezawodnie – dokładnie tak, jak tego oczekuję od flagowca.

Do Snapdragona 821 dołączyło tu 4GB pamięci operacyjnej RAM oraz Android 7.0 Nougat z nakładką LG. I muszę stwierdzić, że smartfon jest na tyle dobrze zoptymalizowany, że korzystając z niego na co dzień trudno wyczuć, że faktycznie działa w oparciu o starszą jednostkę. Aplikacje uruchamiane są może nieco wolniej niż w przypadku Galaxy S8+ i to jest fakt, który zresztą pokazałam Wam na wideo (odsyłam do recenzji Galaxy S8+), ale za to są nieco dłużej trzymane w RAM-ie.

Zrobiłam eksperyment, który zresztą powtórzyłam trzykrotnie, żeby mieć pewność, że nic nie jest dziełem przypadku. Na obu smartfonach w tym samym czasie odpalałam po kolei te same programy  – w sumie było ich jedenaście. Po pierwszej pętli, czyli przy drugim włączaniu aplikacji, w G6 wszystkie wczytywały się z pamięci podręcznej, podczas gdy w S8+ wybrane już się przeładowywały. Oznacza to, że G6 lepiej zarządza RAM-em.

Benchmarki:
AnTuTu: 126640
Geekbench 4:
single core: 1701
multi core: 3883
3DMark:
Ice Storm: 14127
Ice Storm Extreme: 13812
Ice Storm Unlimited: 27898

Powyższe wyniki uzyskane przez G6 w testach syntetycznych, zwłaszcza biorąc pod uwagę pierwsze trzy, są dużo gorsze od rodzimego rywala. Nie oznacza to jednak, że LG G6 ma jakiekolwiek kompleksy pod względem radzenia sobie z wymagającymi grami – co to to nie. Asphalt 8: Airborne, Real Racing 3, Dead Trigger 2 czy w końcu GTA: San Andreas – nie ma z nimi najmniejszego problemu. Podobnie jak z nagrzewaniem się smartfona – nie spotkała mnie sytuacja, w której jego obudowa osiągnęłaby niekomfortowe temperatury.

Interfejs

Odnoszę wrażenie, że autorskie nakładki poszczególnych producentów mają swoje grono zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Jeśli chodzi o interfejs od LG, mam do niego raczej ambiwalentny stosunek. Nie jest przesadnie ciężki, ani przeładowany niepotrzebnymi, preinstalowanymi aplikacjami czy funkcjami. Spójrzmy na ich listę:

Zaplecze komunikacyjne jest tu dokładnie takie, jak byśmy oczekiwali od flagowca. LTE działa bardzo dobrze, jakość rozmów stoi na dobrym poziomie (moi rozmówcy nie narzekali, ja również ich dobrze słyszałam), NFC/GPS/Bluetooth pracują bez zastrzeżeń.

W przypadku portów i złączy do dyspozycji mamy jacka audio 3,5 mm, USB typu C (do ładowania telefonu, przesyłania danych pomiędzy nim a komputerem oraz podłączenia pendrive’a – bo jest taka możliwość) oraz slot kart microSD, który obsługuje karty 2TB. A pozostając chwilę przy pamięci – z 32GB wewnętrznej do wykorzystania przez użytkownika zostaje 22,4GB.

Test pamięci systemowej – AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 432,57 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 120,98 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 90,2 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 16,85 MB/s.

Jakość dźwięku

Może nie jestem audiofilem, ale złą jakość dźwięku jestem w stanie rozpoznać na kilometr. Tymczasem w LG G6 nie może być o niej mowy. Głośnik odtwarza dźwięk czysto, a – co najważniejsze – o jakości bardzo przyjemnej dla ucha. Dodatkowo w preinstalowanym odtwarzaczu muzycznym dostępny jest equalizer i kilka trybów dźwięku, dzięki czemu możemy nieco podrasować odtwarzany dźwięk tak, by zapewnić sobie jeszcze lepsze doznania muzyczne. Na słuchawkach również jest bardzo dobrze. Mimo wszystko szkoda jednak, że w Polsce G6 dostępny jest bez 32-bitowego przetwornika cyfrowo-analogowego Quad DAC, który sprawiłby, że spokojnie można by było nazwać G6 smartfonem dla melomanów.

Choć i tak uważam, że bez niego jest jednym z tych telefonów, które oferują świetną jakość odtwarzanego dźwięku.

A i w drugą stronę jest bardzo dobrze – G6 kilka razy posłużył mi jako dyktafon i muszę przyznać, że spisał się w tej roli świetnie. Do tego preinstalowany ma zaawansowany rejestrator dźwięku z trzema trybami nagrywania: normalnym, koncert i niestandardowym, dzięki czemu można go wykorzystać nie tylko do amatorskich nagrań, ale i pół-profesjonalnych.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Skaner linii papilarnych. Aparat. Akumulator. Podsumowanie

Czytnik linii papilarnych

LG G6 jest jednym z tych smartfonów, w których skaner odcisków palców umieszczony został bezpośrednio pod obiektywem aparatu, dzięki czemu korzysta się z niego bardzo wygodnie. Abstrahując już od tego, czy bardziej komfortowy jest czytnik z przodu, czy z tyłu – zwłaszcza, że mamy tu KnockON, czyli możliwość wybudzania ekranu dwukrotnym tapnięciem.

Czytnik w większości przypadków działa szybko i precyzyjnie, aczkolwiek kilka razy w ciągu dwóch tygodni zdarzyła mi się sytuacja sugerująca, że się zawiesił lub zamroził. Telefon nie reagował na przyłożenie palca do skanera, a na ekranie wyświetlał się komunikat, że nie można w tym momencie z niego skorzystać. Po wpisaniu pinu i ponownym zablokowaniu ekranu, błąd mijał, a czytnik znów zaczynał poprawnie działać.

Akumulator

Obawiałam się, że LG G6 nie będzie w stanie zaskoczyć czasem pracy, tymczasem pod tym względem smartfon pokazał się z niezłej strony. Jego ogniwo o pojemności 3300 mAh w moich rękach pozwalało na średnio dzień, a czasem nawet dwa, intensywnego użytkowania. Oczywiście wszystko zależało od tego, z jakich modułów korzystałam oraz czy włączone było Wi-Fi, czy tylko komórkowa transmisja danych.

Czas na włączonym ekranie najczęściej wahał się między 4 a 6 godzinami, choć dwukrotnie udało mi się zejść poniżej tej skali, do 3 godzin – wtedy jednak telefon działał na LTE, z GPS i z maksymalną jasnością ekranu.

Pełny proces ładowania telefonu trwa nieco ponad półtorej godziny.

Aparat

W LG G6 zastosowano przednią kamerkę 5 Mpix z obiektywem standardowym o kącie 82° i z trybem szerokokątnym 100° (oba f/2.2) oraz aparat główny 13 Mpix z kątem 71°, f/1.8 i szerokim – 125°, f/2.4. W przypadku kamerki mamy możliwość nagrywania wideo wyłącznie w Full HD, natomiast głównym aparatem – w QHD i muszę przyznać, że jakość jest rewelacyjna, a płynność ujęć – na najwyższym poziomie. Przejdźmy jednak do samych zdjęć.

Truizmem jest stwierdzenie, że w dobrym świetle wszystkie smartfony robią dobre zdjęcia – bo nie mają z nimi problemów także tańsze produkty. Prawdziwy pazur flagowce powinny pokazywać nocą, a w przypadku LG G6 niestety trudno powiedzieć zbyt wiele dobrego na ten temat. Główne zastrzeżenia mam dwa. Pierwszym jest fakt, że w słabym oświetleniu i nocą aparat ma bardzo duże problemy ze złapaniem ostrości, natomiast drugim – przesadnie widoczne flary na zdjęciach oświetlonych budynków czy ulic rozświetlonych latarniami.

Zastrzeżeń nie mam do szczegółowości zdjęć – pod tym względem G6 to najwyższa półka. HDR też działa świetnie – w trybie automatycznym radzi sobie nieźle, ale dopiero przełączenie na pełny HDR daje najlepsze efekty. Swoją drogą, tego chyba ktoś do końca nie przemyślał, bo tryb HDR został ukryty dość głęboko w ustawieniach, zamiast zostawienia go na wierzchu, tuż pod ręką użytkownika.

No i ten tryb szerokiego kąta… jest rewelacyjny, bajerancki i zdecydowanie może się podobać. Choć oczywiście trzeba mieć na względzie fakt, że wpuszcza mniej światła do matrycy niż soczewka ze standardowym kątem (różnica między f/1.8 a f/2.4 jednak jest spora). Ale o ile efekty zdjęciowe w przypadku szerokiego kąta w głównym aparacie są świetne, tak przy ocenie frontowego aparatu jestem bardziej ostrożna – tutaj widać znaczne zniekształcenia kadru, co nie zawsze wpływa na pozytywny odbiór tych zdjęć.

Ale jakość fotografii wykonanych za pomocą LG G6 jak zawsze możecie ocenić sami. Zdjęcia w oryginalnej rozdzielczości zobaczycie otwierając miniaturki w nowej karcie.

Szeroko:

Selfie:

Podsumowanie

Nie mam wątpliwości, że LG G6 to świetny sprzęt. Ale kupowanie go w tym momencie za 3299 złotych jest według mnie nieco szalonym pomysłem. Zwłaszcza, że w tej cenie przesadne flary na zdjęciach nocnych zakrawają o mało śmieszny żart. A do tego Snapdragon 821, czyli zeszłoroczny procesor (choć podobno w odświeżonej wersji – tak przynajmniej tłumaczy LG), a także braki względem koreańskiego i amerykańskiego rynku – kastracja z indukcyjnego ładowania, DAC audio czy dual SIM.

Być może uznacie, że G6 oceniam zbyt surowo, ale robię to nie bez powodu. W mojej opinii bowiem LG po prostu strzeliło sobie w kolano wyceniając G6 na 3299 złotych. Zwłaszcza, że za 200 złotych więcej otrzymujemy Samsunga Galaxy S8 z topowymi parametrami (i dwukrotnie większą pamięcią wewnętrzną), a za 100 złotych mniej – Sony Xperia XZ Premium, który również zasługuje na miano ciekawego flagowca.

W mojej opinii, gdyby na starcie LG G6 kosztował 2899 złotych – wtedy miałby dużo większe szanse na sukces.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Skaner linii papilarnych. Aparat. Akumulator. Podsumowanie

Exit mobile version