Tablety a odrodzenie sztuki czytania

lean back 2.0 tablety

Jak wszyscy wiemy z czytaniem książek w naszym pięknym kraju nie jest dobrze. W zasadzie z czytaniem czegokolwiek, poza reklamami, którymi oklejone są pojazdy komunikacji miejskiej, nie jest dobrze. Statystyczny Polak czyta jakieś ćwierć książki i pół czasopisma rocznie, co na pewno nie jest powodem do dumy. Czytanie, rozumiane jako hobby, zdaje się od dłuższego czasu przegrywać z atakującymi nas zewsząd obrazem 3D i dźwiękiem dolby surround…

Ale czy aby na pewno?

The Economist doniósł w ostatnim czasie o tym, że wkraczamy w erę zwaną „Lean Back 2.0„. Co się kryje pod tą tajemniczą nazwą? W wolnym tłumaczeniu oznacza ona „pochylanie się do tyłu 2.0” i jest rozwinięciem „pochylania się do tyłu 1.0”, które odnosiło się do wszelkiej maści tekstu drukowanego. Wersja 2.0 dotyczy oczywiście tekstu w formie cyfrowej, a konkretniej – przeznaczonego na tablety. Opuszczamy więc barbarzyńską epokę „Lean Forward”, czyli „pochylania się do przodu nad ekranem komputera” i dziarsko kroczymy w stronę nowych lepszych czasów…

Pojęcia te wymyślił  Andrew Rashbass, Dyrektor Generalny The Economist Group, który w swojej prezentacji stwierdził, iż obecny model wydawniczy jest przestarzały i ludzie mediów muszą spojrzeć nań „na nowo”. Koncepcja „Lean Back 2.0” jest  prosta – „tabletowe” wydania czasopism prężnie rozwijają się kosztem ich „tradycyjnych” odpowiedników, a więc wydań papierowych i internetowych.

Oto kilka kluczowych punktów jego prezentacji, opartych na analizie preferencji czytelników tego brytyjskiego tygodnika:
– 42% użytkowników tabletów czyta artykuły „od dechy do dechy”, a dalsze 40% w ogóle wykazuje jakąkolwiek aktywność czytelniczą (o co wcale nie jest tak łatwo…),
– użytkownicy tabletów 3-krotnie bardziej wolą przeczytać newsa niż go obejrzeć,
– oko czytelnika jest dużo bardziej skoncentrowane na tabletowej aplikacji niż na klasycznej stronie internetowej,
– niektórzy użytkownicy uważają, że materiał otrzymany za pośrednictwem aplikacji jest wart więcej niż otrzymany w innej formie, a zdecydowana większość twierdzi, iż dzięki aplikacjom nowe informacje zdobywa się łatwiej  i przyjemniej,
– w ciągu najbliższych dwóch lat tabletowe wydania The Economist będą stanowiły 20 procent wszystkich,
– 71% użytkowników tabletów preferuje informacje podawane w formie tekstowej czy radiowej niż te w formie obrazkowej czy filmowej. W ogóle populacji te preferencje dzielą się w stosunku 50/50.

Fakty te skłoniły The Economist do nazwania tego swoistego czytelniczego  zrywu „odrodzeniem czytelnictwa„, sztuki czytania, która zdawała się zamierać. Skłoniło ich to też do przemyśleń nad modelem wydawniczym tak, by dostosować się do aktualnych wymagań czytelników, zamiast na siłę zadowalać ich różnego rodzaju ekskluzywnymi materiałami (np. wideo). Okazuje się bowiem, że gatunek Homo sapiens naprawdę lubi słowo pisane i zdaje się, że tablety mu o tym tylko przypomniały.

Kto wie – może tablety okażą się lekarstwem na szalejący po Europie i Polsce analfabetyzm. Specyficzny, ale jednak analfabetyzm.

źródło