Tablet – zbędny gadżet?

11470931345_4af4707879_h

Taki tytuł tekstu na blogu skupiającym fanów tabletów może być kontrowersyjny, ale do takich właśnie wniosków dochodzę po 2 latach posiadania tego rodzaju urządzeń. Zacznijmy jednak od początku.

Autorem felietonu jest Jerzy Piechowiak – autor bloga technologicznego Alt Control Delete.

Każdy z nas inaczej rozumie zastosowanie tabletu i do innych celów go używa (przynajmniej te osoby, które rzeczywiście miały z nimi do czynienia). Jak to wygląda u Was? Zgadzacie z się z opinią Jerzego, a może macie zgoła odmienne zdanie? Dajcie znać w komentarzach. Każda ciekawa opinia, nawet jeżeli skrajnie inna od naszej, jest warta przeczytania. Tak więc, drodzy, miłej lektury!
Łukasz Ładecki

Od zawsze miałem wielkie zamiłowanie do technologii, a pierwszy swój komputer zakupiłem już w 1995 roku. Z czasem zamiłowanie przerodziło się w pasję. Później były studia w tym kierunku, a dziś (kto by przypuszczał?) pracuję jako programista. Przez wszystkie te lata wchłaniałem kolejne nowinki świata technologii i siłą rzeczy musiałem natknąć się najpierw na smartfony, a później na tablety.

Z tymi pierwszymi zacząłem stosunkowo szybko. We wrześniu 2009 roku, kupiłem swojego pierwszego smartfona HTC Hero i w tym momencie był to dla mnie spory szok oraz skok technologiczny (w tej właśnie chwili zaczęła się również moja androidowa pasja, która w mniejszym, lub większym stopniu trwa do dziś). Dosyć szybko przyzwyczaiłem się do możliwości oferowanych przez zielonego robota i w chwili obecnej nie wyobrażam sobie powrotu do klasycznego „bezdotykowego” urządzenia.

Android oraz iOS szybko zaczęły zdobywać liczne grono odbiorców, a producenci wietrząc interes postanowili przygotować dla smartfona większego brata, którego nazwali ładnie tabletem. Osobiście nie spieszyłem się z zakupem swojego pierwszego tabletu i w pewnym sensie wyręczyła mnie w tym zadaniu moja firma, która pod koniec 2011 roku sprezentowała mi oraz kolegom 10 calowego Samsunga Galaxy Tab I.

Z samego urządzenia oczywiście się ucieszyłem i czym prędzej postanowiłem znaleźć dla niego jakieś praktyczne rozwiązanie. W tym momencie zaczęło się gdybanie, ponieważ w owym czasie posiadałem już wystarczające portfolio urządzeń. Teraz więc pomyślmy:

  • Komputer wykorzystywałem do pisania bloga, programowania, grania i oglądania filmów.
  • Czytnik ebooków po prostu do czytania.
  • Smartfona – do szybkiego sprawdzania poczty, RSSów i social media.

Sumarycznie więc pozostało mi ewentualne przeglądanie stron lub dublowanie innych czynności, które już wcześniej w lepszych warunkach mogłem wykonać na innych urządzeniach. W podróży również nie było lekko, ponieważ 10 cali to już całkiem sporo. Nie zmieszczę takiego urządzenia w kieszeni kurtki, więc podróżowanie z tabletem = podróżowanie z dodatkowym pakunkiem. W praktyce więc, rola tabletu została sprowadzona do okazjonalnego przeglądania stron wieczorami i do wyświetlania filmów w trakcie dłuższych pobytów poza domem.

Po kilku miesiącach urządzenie zaczęło ostro lagować, oficjalne update’y się skończyły i nawet Cyanogenmod niewiele tutaj pomógł, na wszystkie bolączki, które zaczęły dotykać ten tablet.

Po 13 miesiącach „użytkowania” postanowiłem sprzedać Galaxy Taba i skusić się na mniejszego i perspektywicznego Nexusa 7. Dzięki temu zyskałem na mobilności i dostałem niepisaną gwarancję kolejnych aktualizacji Androida. W praktyce dzięki tym dwóm aspektom zacząłem częściej używać tabletu i taki stan rzeczy utrzymał się mniej więcej jakieś pół roku. Później z różnych względów miałem mniej czasu i tablet znów poszedł w kąt. Za to pojawiły się kolejne aktualizacja Androida, które w moim przypadku dosłownie zabiły Nexusa. Po 4.3 i 4.4.2 znacząco wzrosły lagi oraz konsumpcja baterii. Spadek baterii rzędu 40%/24h, przy wyłączonej sieci komórkowej, WiFi i GPSie nie jest mimo wszystko chyba czymś normalnym – oczywiście mówię tu o sytuacji, gdy urządzenie leżało włączone w „trybie czuwania”.
W tym tygodniu postanowiłem sprzedać Nexa i bynajmniej nie szukać nowego urządzenia z tej kategorii.

Podsumowując, mimo licznych prób, ciężko mi znaleźć sensowne zastosowanie dla tabletu. Pisanie, oglądanie i granie lepiej wychodzi mi na komputerze. W tym obszarze ciężko porównywać ekran tabletu, z klawiaturą, myszką, padem oraz dużym monitorem/TV. Czytać z kolei wolę na Kindle – moje oczy w tym momencie pozdrawiają święcące ekrany tabletów.

Oczywiście taki stan rzeczy mocno jest uzależniony od moich ulubionych czynności i posiadanego portoflio urządzeń, ale warto w tym momencie zwrócić uwagę na jeden fakt. Smartfony rosną, a wraz z nimi zmieniają się ich ekrany. Dziś pewnym standardem jest przekątna powyżej 4”, często jest to nawet wartość w rejonie 5”. W takiej sytuacji przewaga tabletów zaczyna się topić i wiele osób balansuje pomiędzy komputerem a smartfonem. Czy warto w tym miejscu wydawać 1000 zł na kolejne urządzenie, które nie zapewni nam wystarczającej wartości dodanej?