Tablet z Androidem i telewizor z Android TV. Dobrana para na święta?

Z telewizorami mam dosłownie tyle wspólnego, co święta Wielkiej Nocy z choinką i unoszącym się w powietrzu zapachem pierników. Co prawda w moim mieszkaniu na jednej ze ścian wisi kilkuletnia już 42-calowa plazma, ale włączana jest wyłącznie od święta (skoro już przy nich jesteśmy…) i to w większości przypadków albo żeby zagrać w coś na konsoli, albo obejrzeć film na większym ekranie niż ten od mojego laptopa. Tym bardziej możecie być zdziwieni, „co u licha robił u mnie telewizor” (cytuję mamę po tym, jak zobaczyła kuriera z wielką paką). Już tłumaczę.

Mobilny system operacyjny Android znamy wszyscy. Aktualnie ma ok. 70% udziałów w rynku urządzeń mobilnych (około – w zależności od grupy analitycznej). Ale w tym roku na rynku pojawiły się pierwsze telewizory z Android TV, z którymi – przyznaję – jeszcze do niedawna nie miałam zupełnie żadnej styczności. Postanowiłam sprawdzić co to tak naprawdę oznacza „telewizor z Androidem” (w moim przypadku 40-calowy 40PFH6510/88 z 2-stronnym oświetleniem Ambilight) i w jaki sposób można to utożsamiać z tabletami z tym samym systemem. Okazuje się, że telewizor to taki większy tablet, tylko zdecydowanie mniej mobilny i bez dotykowego ekranu… ;)

Zacznijmy od początku

Po pierwszym uruchomieniu telewizora z Android TV można doznać szoku – całe mnóstwo ustawień wychodzi z niego wprost na nas, a my, biedni, w pierwszej chwili nie możemy się odnaleźć. Przynajmniej ja tak miałam. Zwłaszcza, że dwustronny pilot, jaki dodawany jest do Philipsa 40PFH6510/88, miałam w ręce pierwszy raz. Po chwili rekonesansu wszystko staje się dużo łatwiejsze, a po dłuższym czasie trudno nie przyznać, że interfejs jest całkiem sensownie poukładany.

tv-philips-tekst-03

Na początku przyjdzie nam podłączyć telewizor do internetu. Hah, kiedyś nawet nie pomyślałabym, że można będzie robić takie cuda. Oczywiście zabezpieczone sieci bezprzewodowe WiFi również są obsługiwane. Kolejnym krokiem jest zalogowanie się na swoje konto Google. Tak, dokładnie na to samo, którego używamy na naszym smartfonie czy tablecie. Jakie są tego korzyści? Nie trzeba ich szukać daleko.

(prawie) zwykły Android na telewizorze

Przede wszystkim po wejściu w Google Play mamy dostępną listę aplikacji, które wcześniej pobraliśmy na swoje mobilne urządzenia. W YouTube nie zabrakło wszystkich kanałów, które subskrybujemy oraz rekomendacji treści, pojawiających się na ekranie w zależności od historii, czyli przeglądanych przez nas wcześniej klipów w tym serwisie.

Gros androidowych aplikacji na telewizorze działa, aczkolwiek jest kilka, których bardzo brakuje – w tym, na ten moment, Player. Bez problemu odpalimy ulubiony serial w wybranym przez siebie odtwarzaczu mobilnym, obejrzymy śmieszne filmiki na YouTube czy po prostu skorzystamy z aplikacji, których standardowo używamy na mniejszym ekranie.

System Android TV jest jeszcze niedopracowany. Aplikacje ściągają się i instalują o wiele dłużej niż na wersji mobilnej (na komórce lub tablecie) podłączonej do tej samej sieci bezprzewodowej. W pilocie zabrakło mi również mikrofonu, który w tym konkretnym telewizorze (jak i zapewne w innych z Android TV) bardzo by się przydał. System Google w wersji telewizyjnej wykorzystuje te same usługi umożliwiające wprowadzanie treści głosem.

Oczywiście warto pamiętać, że mając telefon z portem podczerwieni można go wykorzystać jako pilot do telewizora – działa bezproblemowo.

tv-philips-tekst-02

A to dopiero początek

Jeśli korzystacie ze smartfona lub tabletu i chcecie przerzucić obraz i dźwięk do telewizora, jest na to dziecinnie prosty sposób. Wystarczy na urządzenie mobilne pobrać aplikację Chromecast, a program sam wyszuka telewizor znajdujący się w zasięgu tej samej sieci bezprzewodowej i po zaakceptowaniu odpowiedniego modelu, treść zostanie na nim wyświetlona. Prawda, że proste? Oczywiście może występować niewielkie opóźnienie pomiędzy akcjami wykonywanymi na tablecie a tym, co widnieje na ekranie telewizora, ale to akurat całkowicie naturalne. Co ciekawe, funkcja ta działa również w połączeniu z laptopami (wystarczy korzystać z przeglądarki Chrome i przewidzianego do niego rozszerzenia Google Cast).

Jak to działa, możecie zobaczyć tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=k8eS_-3c9W4

Idąc dalej, na telewizorze z Android TV można… grać. Tak, dobrze czytacie. W dodatku bez konieczności podłączania PlayStation 3 czy XBOX 360. Wystarczy pobrać wybraną grę z Google Play, podłączyć kontroler przewodowy lub bezprzewodowy (testowałam z kontrolerem bezprzewodowym od XBOX) i można cieszyć się rozgrywką na dużym ekranie. Choć i tu jest spore ograniczenie – pierwszym jest jakość gier, które nie zawsze dobrze się skalują na tak duży ekran, drugim natomiast – pamięć wewnętrzna telewizora, której w moim przypadku było tylko 4GB. Można jednak podpiąć dysk i odpowiednio sformatować w TV – sfromatowany dysk telewizor zawsze dzieli na trzy części (pauza TV, aplikacje i nagrywanie TV) – w poniższej tabeli znajdziecie szczegóły dotyczące Philips Android TV 2015:

AndroidTV-podziałdysku

Dla mnie, człowieka, który korzysta z telewizora raz na ruski rok, Android TV to ciekawostka, obok której jednak trudno jest mi przejść obojętnie. Przeciętny użytkownik, kupując telewizor z tą platformą, z pewnością będzie zadowolony. Czy Android TV jest lepszy od systemów Smart TV, stosowanych przez poszczególnych producentów w swoich telewizorach? O to musicie zapytać się mojego telewizorowego guru, Szymona z ObywatelHD. Ja wiem jedno: każde z tych rozwiązań ma szereg zalet, ale i swoje wady.

Z okazji zbliżających się świąt wraz z Szymonem Adamusem i Pawłem Okopieniem, przy współpracy z Philips Polska, przygotowaliśmy serię artykułów na temat telewizorów z platformą Android TV. U Szymona przeczytacie o prezentowym kupowaniu gier na Android TV zamiast skarpetek ;), natomiast u Pawła dowiecie się czy warto zainwestować w Philips PFH6550.