fot. Tomasz Szwast / Tabletowo.pl

Sztuka wyboru monitora, czyli dla każdego coś dobrego

Systematycznie na łamach Tabletowo pojawiają się różnego rodzaju poradniki zakupowe. Staramy się doradzać Wam sprawdzone wybory i urządzenia, które na pewno okażą się dobre w danej półce cenowej. Sami też często stajemy przed tego typu wyborem i zastanawiamy się, który model w danej półce cenowej byłby najlepszy. Ja ostatnio zastanawiałem się jaki monitor kupić i doszedłem do wniosku, że nie ma jednego słusznego wyboru.

Ostatnimi czasy coraz częściej w mojej głowie pojawiała się myśl, że przydałby mi się jakiś dodatkowy ekran. Zanim kilka lat temu zamieniłem starą, poczciwą stacjonarkę na laptopa, to na ścianie przede mną wisiały dwa monitory znacznie większe, niż zastosowana w przenośnym komputerze 15,6-calowa matryca i zwyczajnie po latach zaczęło mi tego brakować.

Dodatkowo, zbliża się wiosna, a więc w okna coraz częściej padać będzie słońce – są to warunki, przy których rzutnik po prostu nie domaga. W związku z tym zacząłem poszukiwania…

Jaki monitor mnie interesuje?

Zacząłem od postawienia sobie warunków, na rozgrzewkę wybrania dogodnego rozmiaru. Do tej pory zdarzało mi się jeszcze korzystać z 10-letniego monitora o przekątnej 21,5-cala i od razu postanowiłem, że potrzebuję więcej. 24 cale? Od wielkiej biedy mogłoby być, ale z drugiej strony przyrost rozmiaru względem staruszka wcale nie byłby taki imponujący.

Jako że to wciąż ma być monitor do użytku ze względnie niewielkiej odległości, postanowiłem, że słusznym dla mnie wyborem będzie 27 cali – wystarczająco dużo, a jednocześnie do ogarnięcia wzrokiem.

Co dalej? Rozdzielczość. I tutaj sprawa się komplikuje… Przede wszystkim, musiałem ograniczyć się do proporcji 16:9 – szkoda, bo rynek nawet przy niewielkich pieniądzach oferuje sporo szerszych wariantów, które świetnie nadają się do pracy.

Jednak ze względu na fakt, że jednym z dwóch zastosowań dla monitora miałby być Xbox One S, który natywnie wspiera tylko 16:9, wybór nie był zbyt szeroki. W obu znaczeniach tego słowa ;).

Przyszedł czas na ustalenie budżetu. Nie będę czarował – monitory to sprzęt, na którym nie znam się najlepiej, postanowiłem więc zapytać kolegów z działu Gaming, którzy są w tej kwestii bardziej biegli. Warunek postawiony z mojej strony – jak najmniej, żeby miało to ręce i nogi. W końcu z monitora nie będę korzystał cały czas, bo często 15,6 cala oferowane przez laptop, a przy konsoli wcale nie spędzam setek godzin. W głowie postanowiłem jednak, że chciałbym ten zakupić zmieścić w obrębie kwot trzycyfrowych, nawet z dziewiątką z przodu.

Jakieś wymagania specjalne? Właściwie to nie – koniecznie montaż VESA (przy dowolnym rozstawie śrub) i dwa wejścia HDMI. Mile widziane głośniki, ale bez żadnego parcia – ot, jeśli nadarzą się gdzieś po drodze. Wydawało mi się, że w ciągu kilku minut koledzy doradzą mi kilka przyzwoitych modeli.

W tym momencie okazało się, że wybór wcale nie jest taki prosty…

Dyskusję zaczęliśmy od krótkiego omówienia częstotliwości odświeżania. Gracze zgodne stwierdzili, że 144 Hz dla wielu wymagających pozycji to dobry wybór, niemniej nie dla konsoli. Ustaliliśmy więc, że tym parametrem się nie kierujemy, zwłaszcza, że to oznacza dodatkowy wydatek.

A skoro już przy wydatkach jesteśmy, udało mi się natrafić na orientacyjną kwotę, którą trzeba przygotować – rząd wielkości tysiąca złotych. Uff, tyle, ile chciałem, a więc można rozglądać się za jakimiś konkretami.

Znacznie więcej kłopotu sprawiła nam rozdzielczość. Z jednej strony, Full HD dla monitora o przekątnej 27 cali to wcale nie jest dużo – Karol i Jakub zgodnie powtarzali, że niezbędne byłoby 1440p, a najlepiej 4K. Niemniej, Xbox One S do płynnej obsługi takich rozdzielczości i tak się nie nadaje, szkoda więc zainwestować w coś, czego potencjał nigdy nie zostanie wykorzystany.

Z tego powodu koledzy zaczęli podpowiadać, żeby pójść w stronę 24 cali przy rozdzielczości Full HD – w tym samym budżecie spokojnie dostanie się bardzo przyzwoity model.

Pyrrusowe zwycięstwo, czyli 27 cali i 1440p

Po przejrzeniu dostępnych modeli, koledzy z działu Gaming podsunęli mi jedyne słuszne rozwiązanie – monitor o rozdzielczości 27 cali i rozdzielczości 1440p. Właściwie zgodnie zasugerowali mi konkretny model, powiedzieli o nim kilka dobrych słów, wskazali ewentualne wady, które od zakupu mogłyby mnie zniechęcić. Po uznaniu tych drugich za zupełnie dla mnie nieznaczące, uśmiechnąłem się w duchu i pomyślałem, że całkiem szybko poszło.

Zadowolony postanowiłem przyjrzeć mu się bliżej i zobaczyłem cenę – 1400 złotych. Podobno bardzo dobra, jak oferowane przez monitor parametry, ale w gruncie rzeczy… przekraczająca budżet wyjściowy o 40%.

Skoro już poruszamy się w obrębie tej dosyć luźnej formy tekstu i jestem w roli, w którą dosyć rzadko się wcielam, to… Wy też tak macie?

Każdy zakup jakiegoś sprzętu kończy się tak, że ktoś sugeruje ci powiększenie budżetu co najmniej o kilkadziesiąt procent, często nawet o kilka razy. Owszem, na ogół robi to w dobrych intencjach, ale często jest tak, że ktoś doradza nam zwiększenie budżetu nawet wtedy, kiedy kwota wyjściowa wcale nie jest mała.

Zgadzam się, że sam nie chciałem wydać zbyt dużo – choć wydawało mi się, że skoro (fakt faktem, wcale nie najlepsza, ale dla moich potrzeb wystarczająca) konsola kosztowała mnie mniej więcej 700 złotych, to na monitor, co do którego wcale nie mam sporych wymagań, wydam w najgorszym wypadku nieznacznie więcej.

To nie był jedyny problem, czyli między młotem a kowadłem

Gdzieś pomiędzy moim ociąganiem się do przystania na propozycję droższego modelu, a ostatecznym zadecydowaniu, że jednak monitory 24-calowe nie interesują mnie wcale, a wcale, pojawił się temat matrycy. Na szczęście w tym temacie od strony merytorycznej czułem się trochę lepiej – uznałem, że matryca IPS interesuje mnie bardziej niż TN.

W dyskusji zaznaczyłem więc, że czas reakcji nie jest dla mnie aż tak istotny, zresztą i tak sporą część czasu monitor spędzi na pracy biurowej. Wtedy pojawił się głos, że w takim razie najlepiej byłoby sięgnąć po matrycę VA.

Najlepiej? Nie ma czegoś takiego!

Każdy typ matrycy ma swoich zwolenników. Jeden oferuje dobre kąty widzenia i odwzorowanie barw, w zamian zabierając trochę z czasu reakcji i częstotliwości odświeżania – zwłaszcza w przypadku modeli nieco tańszych.

Drugi może radzi sobie trochę gorzej z kolorami czy kątami widzenia i ogólnie wygląda mniej efektownie, ale czas reakcji jest znacznie krótszy, nie uświadczymy na nim efektu smużenia, a przy okazji jest nieco tańszy.

Natomiast trzeci typ stoi… gdzieś pomiędzy – to właśnie matryca VA. Barwy będą mniej żywe,  choć z drugiej strony czerń będzie bardzo głęboka, a kontrast duży.

Reasumując można byłoby pokusić się o to, że matryce IPS najlepiej nadają się dla grafików i do komfortowej pracy biurowej, matryce TN są rewelacyjne dla graczy (zwłaszcza przy rozgrywkach sieciowych), zaś matryce VA są świetne do oglądania filmów i pracy biurowej, a przy okazji kosztują niezbyt wiele.

Czy któraś jest najlepsza? Co do zasady nie – po pierwsze wszystko zależy od zastosowania, a po drugie… zależy ile chcemy wydać.

A Wy, na jakiej podstawie wybieracie monitor?

Jestem ciekawy Waszego zdania. Spokojnie, nie chodzi mi o zdania profesjonalistów, przez ręce których przeszły dziesiątki przeróżnych modeli. Zapewne spora część z Was stała kiedyś, stoi lub wie, że wkrótce będzie stała przed wyborem monitora dla siebie i jestem ciekawy, na co sami byście postawili.

Czy najlepiej byłoby po prostu zwielokrotnić budżet, czy może jednak przyoszczędzić i pójść na jakieś kompromisy. A jeśli tak, to jakie najlepiej? Wolelibyście monitor mniejszy, acz o lepszej rozdzielczości (a raczej – gęstości pikseli), czy większy bez względu na wszystko? Bardziej interesuje Was matryca TN, IPS czy może VA?

To tylko podstawowe pytania, bo w końcu dylematów i wymagań jest jeszcze więcej – dostępne porty, wielkość ramek czy dodatkowe technologie poprawiające jakość obrazu.

Jeśli macie jakieś swoje ulubione modele lub takie, które uznajecie za najlepsze w swojej kategorii – dajcie znać. Choć jestem bardzo ciekawy, co byście mi polecili, to Wasze odpowiedzi przysłużą się też czemuś innemu. Redakcyjna dyskusja zaowocowała refleksją, że wybór monitora wcale nie należy do najprostszych.

Z tego powodu, mój redakcyjny kolega, Karol, wkrótce przygotuje dla Was materiał z serii Co kupić? dotyczący właśnie monitorów. Dobrze będzie wiedzieć, czego szukają nasi czytelnicy podczas wybierania opłacalnych modeli ;).