Squid, czyli fajny agregat treści „Made in Poland” – krótka recenzja

Znacie tak zwany „problem urodzaju”? W wielkim skrócie, doczekaliśmy tych ciekawych czasów, kiedy treści w sieci jest tyle, że dokładne wyselekcjonowanie wartościowych publikacji jest znacząco utrudnione. A gdyby tak skorzystać z aplikacji, która będzie serwowała nam treści dopasowane do naszych oczekiwań? Jedną z nich jest Squid.

Squid nie odkrywa przysłowiowej Ameryki. Aplikacja nie sili się na bycie naszym asystentem, druhem, kompanem czy odpowiednikiem jakiegoś znanego programu od konkurencji z zachodu. A trzeba tu dopowiedzieć, że w tym segmencie rynku polski program musi ścierać się z wieloma innymi programami tego typu, które mają o wiele lepszą pozycję startową, będąc na przykład preinstalowanymi na smartfonach wielu firm. Mimo pewnych obaw, zainstalowałem. I wiecie co? Nadal używam.

Po instalacji

Proces jest banalny w swojej prostocie. Po uruchomieniu Squida wita nas fajna animacja ośmiorniczki, co jednak nie ma w dalszym użytkowaniu większego znaczenia. Wspominam o tym, bo nie sposób nie spojrzeć w te jej wielkie, błękitne oczyska ;).

Gdy Squid już się załaduje, musimy podać interesujące nas tematy, spośród których program będzie wyszukiwał odpowiadające nam treści. Lista jest dość przewidywalna i zawiera takie pozycje, jak Aktualności, Piłka nożna, Moda i uroda, Technologie, Zdrowie i Trening, Biznes czy Polityka. Ciekawą opcją jest zakładka eSport – dobrze wiedzieć, że twórcy idą z duchem czasu i wiedzą, że te „dyscypliny” cieszą się coraz to większym zainteresowaniem użytkowników.

Aplikacja zezwala nam także na wybór artykułów z innych krajów. Na liście odnajdziemy chociażby Wielką Brytanię, Niemcy, Włochy, Francję czy Stany Zjednoczone. Jest także zakładka „International”, gdzie – jak zakładam – program segreguje wiadomości o znaczeniu ponadlokalnym. Po akceptacji naszych kategorii ośmiorniczka znowu poprosi nas o chwilę cierpliwości, a w kilka chwil później zobaczymy główne okno programu.

Pochwalę nawigowanie po menu, gdzie mamy pełną dowolność, między przesuwaniem palcem w lewo bądź brawo, aby przełączać się między uprzednio zaznaczonymi kategoriami, a tapaniem w wybrane kategorie. Po lewej odnajdziemy główne menu programu, gdzie możemy poszczególne źródła newsów zablokować, możemy włączyć bądź wyłączyć tryb powiadomień push, a także zapoznać się z polityką ochrony prywatności.

Działanie

Za wyjątkiem newsów technologicznych, nie jestem uzależniony od konsumpcji ton treści, bez względu na ich znaczenie. Wyjątek stanowią informacje związane z Liverpoolem (YNWA, fani ;)), jednak można wyjść z założenia, że do aplikacji zaglądałem kilka razy dziennie. Ładowanie poszczególnych newsów przebiegało szybko zarówno na łączności LTE, jak i podczas surfowania po sieci z wykorzystaniem WiFi. Podoba mi się możliwość wyboru, czy newsy mają być wyświetlane w oknie „przeglądarkowym” – wraz z komentarzami, czy też mają być one prezentowane jako RSS/ATOM z grafikami. To naprawdę ułatwia, a jednocześnie może pozwolić Wam zaoszczędzić nieco transferu.

Fajna rzecz to także możliwość „zejścia niżej”. Media ogólnopolskie mają tendencje do atakowania nas w nagłówkach bądź w najatrakcyjniejszych segmentach stron newsami „ogólnopolskimi” bądź też ponadregionalnymi. Jeśli kogoś bardziej interesuje jego województwo, „mała ojczyzna”, to program daje możliwość prezentowania wydarzeń dla wybranych regionów bądź miast. Bardzo mi się ta opcja spodobała. Wolę wiedzieć, co się dzieje w moim subregionie, a to, że jakiś znany działacz, sportowiec czy polityk zrobił coś na drugim krańcu Polski, ma dla mnie dość często znaczenie drugorzędne. To „zejście niżej”, to jak najbardziej fajna rzecz i cieszy mnie, że Squid daje mi tę opcję.

Transfer i bateria

Będzie krótko. Przez dzień Squid podjadł mi 70 MB, z czego niecałe 50 MB na pierwszym planie, a około 20 megabajtów w tle. Nie uważam tego za wynik zły. Gdybym nie korzystał z aplikacji „na wyrywki”, myślę że spokojnie zszedłbym do 50 MB, co jak na obecne realia jest wynikiem, który raczej nie uszczupli Waszych portfeli.

Pochwalę też nieduże zapotrzebowanie na energię. W ciągu jednego dnia program nawet nie zmieścił się w pierwszej dziesiątce najbardziej zasobożernych procesów Androida. Zresztą, podczas minionego tygodnia również zazwyczaj się tam nie mieścił. Nie miałem powiadomień, że Squid szybko zjada baterię, uznaję więc, że pod tym kątem aplikacja radzi sobie dobrze.

Krótkie podsumowanie

Delikatnie mówiąc, nie przepadam za agregatami treści. Chyba jeszcze żaden tego typu program nie przypadł mi do gustu. Squid, mimo swojej powtarzalności, które zresztą wynikają z filozofii działania aplikacji, nie narzucał mi się, nie wołając co godzinę czy dwie, że oto jest jakiś mega ważny news, na który muszę spojrzeć. I chyba tym zaskarbił sobie moją przychylną opinię.

Taki „dyskretnie milczący” program, gdzie to ja jestem kierownikiem, który włącza Squida, aby podejrzeć co tam ciekawego słychać na świecie, to świetna sprawa. Szkoda, że producent nie przewidział widżetu, jednak nie jest to wada, która odrzucałaby mnie od aplikacji na dobre. Czy nadal będę korzystał ze Squida? Prawdopodobnie. I liczę na jej ciągły rozwój, bowiem polski program ma naprawdę spory potencjał.

A Wy, korzystacie ze Squida?

Jeśli nie, aplikację możecie pobrać całkowicie za darmo zarówno na Androida, jak i iOS.