Gry wideo w służbie kinematografii – serial The Mandalorian wykorzystuje Unreal Engine

Serial The Mandalorian zebrał fenomenalne oceny i podbił światowe rankingi oglądalności, czym zapewnił sobie chlubne miejsce w gronie tych „lepszych” tworów osadzonych w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Produkcja chwalona była między innymi za efekty specjalne, które – jak się okazuje – powstawały częściowo na silniku Unreal Engine.

Kreatywna technologia – zakrzywione ekrany zamiast green screena

Warto pochwalić niespotykane podejście speców do efektów do umiejscawiania postaci na wybranych tłach. W The Mandalorian nie wykorzystano klasycznego zielonego ekranu, dzięki któremu można wykluczować aktorów i wkleić ich do animowanego tła, a ogromne, zakrzywione ekrany.

Wirtualne plany filmowe nie były jedynie ruchomymi obrazami, a wszystkie obiekty umiejscowione na scenach są modelami 3D przypominającymi te znane z gier wideo. Skojarzenie to bynajmniej nie jest jedynie złudzeniem, bo scenerie zostały wykonane na silniku Unreal Engine stworzonym przez Epic Games. Ponadto na planie filmowym zamontowano zaawansowane oświetlenie, które za zadanie miało stworzenie podobnych warunków świetlnych w studiu, co to występujące aktualnie na ekranie.

Zastosowanie takiej techniki zdecydowanie pomogło aktorom wczuć się w rolę, dzięki faktycznemu poczuciu bycia w filmowanej lokacji, a i sam proces montażu uległ znacznemu uproszczeniu. Również zmiana scenografii wymaga od teraz mniejszego nakładu czasu, ponieważ pełna zmiana planu zajmuje około godziny. Technologia wykorzystująca Unreal Engine została nazwana StageCraft (nie mylić z nazwaną tak samo techniką budowy scenografii)  i najpewniej niedługo ujrzymy jej zastosowanie w innych filmach i serialach.

Jeszcze gry czy już filmy?

Mój ulubiony twórca gier wideo – Hideo Kojima – twierdzi, że granica między wirtualną rozgrywką a kinem jest już bardzo cienka. Trudno się z nim nie zgodzić, bo wystarczy spojrzeć na takie tytuły, jak Uncharted czy Death Stranding, aby utwierdzić się w przekonaniu, że gry nie są już „symulatorami nabijania punktów” i przypominają często wielkie, interaktywne superprodukcje filmowe.

Wymiana technologiczna pomiędzy dwoma segmentami popkultury to bardzo ciekawe zjawisko, które pokazuje jak łatwo połączyć ze sobą tak pozornie różne od siebie w założeniach media. Kto wie, może niedługo w kinach będziemy mogli uczestniczyć we wspólnych sesjach gamingowych?

Źródło: Engadget