Recenzja Wiko Robby

Wiko możecie nie kojarzyć. Jest starym-nowym graczem na polskim rynku. Starym, bo jego produkty były przez jakiś czas dostępne w naszym kraju (może pamiętacie model Rainbow?). Nowym, bo właśnie wraca. Wraca z całą gamą nowych smartfonów, którymi chce Was zainteresować. W ostatnim czasie miałam okazję zapoznać się z modelem Wiko Robby. Zapraszam do zapoznania się z jego recenzją. 

Parametry techniczne Wiko Robby:

Cena Wiko Robby w momencie publikacji recenzji: 499 złotych

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania

Niezaprzeczalną zaletą wszystkich smartfonów Wiko jest to, że dostępne są w wielu wersjach kolorystycznych. Robby można kupić w aż pięciu: szarej, złotej, różowe złoto, limonkowej i bleen (połączenie zielonego z niebieskim, coś na kształt turkusowego). Mi w udziale przypadł ten ostatni kolor i muszę przyznać, że chyba najładniejszy. Ale to już pozostawiam ocenie każdemu z osobna – kwestia gustu.

Obudowa, choć demontowalna, wykonana została w dużej części z aluminium (tył), ale przy sporym udziale tworzywa sztucznego (górna i dolna część tyłu oraz wszystkie krawędzie). Jej jakość oceniam pozytywnie – jest odpowiednio spasowana i nie trzeszczy po wzięciu w dłonie. Co równie istotne – obudowa mieni się (jakby została pokryta brokatem), przez co delikatne zarysowania, jeśli w ogóle się pojawią, powinny być ledwo widoczne (podczas testów nie udało mi się zarysować tego telefonu). Odcisków palców z kolei nie widać w ogóle.

Jak wspomniałam, obudowę można zdjąć, a to w większości przypadków sugeruje, że mamy do czynienia z wymiennym akumulatorem. I faktycznie, tutaj właśnie tak jest. Oprócz niego pod pokrywą znajdziemy dwa niezależne od siebie sloty kart microSIM oraz dodatkowy, osobny, microSD. To powinno ucieszyć zwolenników korzystania z dwóch kart SIM i możliwości rozszerzenia pamięci jednocześnie.

Na prawym boku telefonu umieszczone zostały przyciski – do regulacji głośności i poniżej – włącznik. O ile korzystanie z tego pierwszego nie sprawia trudności, tak w przypadku drugiego trudno nie odnieść wrażenia, że raz – jest nieco za mały, a dwa – mógłby choćby trochę bardziej wystawać z obudowy, bo jest słabo wyczuwalny pod palcami. Dolna krawędź skrywa w sobie port microUSB, z kolei przeciwległa – 3.5 mm jack audio. Lewy bok jest zupełnie pusty.


Z tyłu swoje miejsce znalazł obiektyw aparatu z diodą doświetlającą. Z przodu natomiast, pod ekranem, mamy niepodświetlane przyciski systemowe (dotykowe, nie fizyczne), a nad ekranem – obiektyw kamerki z diodą doświetlającą, czujnik światła oraz niewielką diodę powiadamiającą. Po obu stronach wyświetlacza są też frontowe głośniki stereofoniczne – rzadko spotykane w tej półce cenowej.

Sam wygląd Wiko Robby jest dyskusyjny. Patrząc na front smartfona w oczy rzucają się dwie rzeczy. Są to dwie symetryczne, srebrne, podziurawione ramki, które mogą wskazywać na umieszczenie w nich głośników. Ale nic z tych rzeczy, te są nieco niżej (w przypadku górnej części) i wyżej (w przypadku dolnej). Wygląda to… w mojej opinii, nieco tandetnie (trochę nawet jakby odpustowo?), choć jestem przekonana, że założenie było wprost przeciwne (gdyby nie te dziurki, to prawdopodobnie wyglądałoby to lepiej). Nieco w tle przebija się turkusowy odcień tylnej obudowy. Ale to, co mi nie pasuje najbardziej, to szerokie ramki nie tylko nad i pod ekranem, ale również po lewej i prawej jego stronie.

Przy okazji omawiania wyglądu Robby trzeba też wspomnieć o jego sporej grubości – 10 mm i masie, która wynosi 185 g.

Wyświetlacz

W smartfonie za 500 złotych z ekranem o przekątnej 5,5” nie możemy spodziewać się rozdzielczości wyższej niż HD, czyli 1280 x 720 pikseli. Przekłada się to na zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 267 ppi, co oznacza z kolei, że poszarpanie czcionek będzie widoczne dla bardziej wymagających użytkowników. Bo ci mniej albo tego nie zauważą, albo nie będą świadomi, że ekran może wyświetlać ostrzejsze treści.

Pójdźmy dalej – jasność ekranu. Możemy ją regulować zarówno ręcznie, jak i automatycznie (dzięki czujnikowi światła). I o ile jasność maksymalna (wynosząca aż 575 nitów) zasługuje na słowa pochwał, bo zapewnia odpowiedni komfort korzystania z telefonu w słońcu, tak minimalnej należą się wyłącznie negatywy. Już korzystając z Robby wieczorami zauważyłam, że jasność minimalna jest zdecydowanie zbyt wysoka – ekran świecił w oczy z dużą siłą, przez co je dodatkowo męczył. Pomiar wyłącznie to potwierdził – aż 30 nitów. Jak wspomniałam, regulację jasności można zostawić automatyce – radzi sobie nieźle, choć czasem miewa opóźnienia w rozjaśnianiu/przyciemnianiu ekranu wtedy, kiedy tego trzeba.

Kąty widzenia w Wiko Robby są zaskakująco dobre – kolory nie ulegają degradacji nawet przy dużym odchyleniu. Odwzorowanie kolorów z kolei bez zarzutu – biały jest faktycznie biały, bez nawiązań do żółtego ani niebieskiego, z kolei czarny wydaje się minimalnie wyblakły. Mowa jest o obrazie w trybie standardowym. A można go łatwo zmienić. W ustawieniach mamy do dyspozycji MiraVision – opcję, w której zdecydujemy przede wszystkim, czy chcemy korzystać z ekranu w trybie domyślnym, żywym (żywsze, bardziej nasycone kolory) czy użytkownika, gdzie ustawimy kontrast, nasycenie barw, a także ostrość i temperaturę kolorów.

Przyszła pora na najważniejszą rzecz – reakcja na dotyk, która jest… jako taka. Tylko zastanawiam się czy jest to efektem słabej czułości warstwy dotykowej czy jednak wydajności smartfona, która pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Skłaniam się ku drugiej wersji, zwłaszcza, że wszystkie polecenia wydawane przez użytkownika są odpowiednio interpretowane, ale… często ze sporym opóźnieniem.

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

Zaprawdę powiadam Wam: z połączenia czterordzeniowego procesora MediaTek MT6580 Cortex-A7 o częstotliwości taktowania 1,3GHz z Mali-400MP i 1GB pamięci operacyjnej RAM nic dobrego nie wyjdzie. Niestety, choćby Wiko starało się z całych sił, Robby nie będzie smartfonem, który działa bez zająknięcia. Powiem więcej, nie będzie też urządzeniem, które działa nawet zadowalająco. Robby jest telefonem, który najnormalniej w świecie ciągle zamula. Działa bardzo wolno, na wczytywanie stron internetowych trzeba długo czekać, na uruchomienie aplikacji również, podobnie jak na przełączanie się pomiędzy programami. O wielozadaniowości również nie może być mowy. Niestety, Robby to niska półka, która pod względem działania wymaga naprawdę wiele cierpliwości. Piszę to z perspektywy osoby, która ma do czynienia z różnym sprzętem, przez co może być nieobiektywna. Dlatego poprosiłam przyjaciółkę, która aktualnie korzysta z trzyletniego już Galaxy S4, aby powiedziała, jak jej się korzysta (przez chwilę) z Wiko Robby. Niestety, jej opinia była tożsama z moją. Po testach Wiko Robby wiem doskonale, że jest on przeznaczony dla bardzo niewymagających odbiorców.

Benchmarki:
AnTuTu: 18776 (nie przeszedł testu 3D)
Quadrant: 7208
GeekBench 4:
single core: 396
multi core: 1107
geekbench score: 581
3DMark:
Ice Storm: 2919
Ice Storm Extreme: 2005
Ice Storm Unlimited: 3230

A jak Robby radzi sobie z grami? Oczywiście możemy uruchomić takie tytuły, jak Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne, ale nie ma mowy o rozgrywce na pełnych detalach. Co więcej, często zdarzają się braki płynności animacji, a i liczba klatek szybko spada.

Test pamięci systemowej – Androbench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 131,58 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 12 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 14,63 MB/s,
szybkość losowego zapisu danych: 5,16 MB/s.

Wiko Robby pracuje w oparciu o Androida 6.0 Marshmallow, ale zdecydowanie nie jest to czysty system – na każdym kroku mocno w oczy rzuca się ingerencja Wiko. Daleko nie trzeba szukać – wystarczy odblokować ekran i przejść do widoku ekranu domowego, na którym umieszczone są skróty do poszczególnych aplikacji. Skróty… bardzo cukierkowe i okrągłe do tego. Idąc dalej – przejście do szuflady z aplikacjami powoduje oczywiście ich wyświetlenie, ale nie w formie, jaką znamy, a w postaci alfabetycznie ułożonej listy programów zainstalowanych na smartfonie, z możliwością skorzystania z wyszukiwarki. Z rzeczy głównych zmianie nie uległa belka systemowa wysuwana z góry.

Szybki rzut oka na ustawienia Wiko Robby, a tam znak, że interfejs nie został do końca przetłumaczony na nasz język, co sugerują dwie funkcje: smart actions i smart gestures, czyli akcje i gesty. Oto one:

Jest też tryb jednoręczny (uruchamia się go przez przesunięcie palca po dolnej belce od lewej do prawej) oraz możliwość tworzenia kont użytkowników i gości. Ale największym bajerem w Wiko Robby jest fakt, że ma on obracany interfejs – oznacza to, że można z niego korzystać zarówno standardowo, jak i „do góry nogami”. Na tym nie koniec – nie tylko możemy go dowolnie użytkować, ale również przeprowadzać połączenia telefoniczne. A wszystko dzięki temu, że ma dwa mikrofony – jeden na górze, drugi na dole, podobnie jest z głośnikami. Jest też opcja zrobienia długiego screenshota (swoją drogą, po zrobieniu zrzutu ekranu można go zapisać – przesuwając w dół, lub od razu usunąć – przesuwając w górę; przez co wiele screenów przypadkowo usuwałam) oraz tryb oszczędzania energii, który może się uruchamiać automatycznie

Na uwagę zasługuje jedna z preinstalowanych aplikacji, ale z całą pewnością najważniejsza spośród nich: Pomoc Telefonu. Mamy tu: zarządzenie energią, menadżer powiadomień (sami decydujemy, które aplikacje mogą wyświetlać powiadomienia), optymalizację rozruchu (które programy mogą startować automatycznie), strażnika (pod tą nazwą kryje się czarna lista numerów, od których blokowane są połączenia i wiadomości), domyślną aplikację (wybieramy domyślny odtwarzacz muzyczny, aplikację do SMS-ów czy galerię zdjęć), aktualizację aplikacji (sprawdza, które programy wymagają nowszej wersji) oraz zarządzanie pozwoleniami (czyli uprawnieniami). Warto się z tym programem zaprzyjaźnić na początku przygody z Wiko Robby.

Zaplecze komunikacyjne:

Głośniki

Naprawdę super, że w smartfonie za 500 złotych znajdziemy głośniki stereofoniczne. W dodatku frontowe (!), co się niestety rzadko kiedy zdarza – również w dużo droższych produktach. Co najważniejsze, jakość odtwarzanego dźwięku jest naprawdę bardzo dobra. Ale moja opinia na ich temat nie była od początku zbyt pochlebna. Wszystko przez jedną funkcję, która w teorii ma polepszać jakość dźwięku, a w praktyce – czyni go bardzo zniekształconym, metalicznym, dodatkowo na siłę podbita jest przestrzenność dźwięku i… no nie da się tego słuchać (zwłaszcza jadąc samochodem z włączoną nawigacją – aż mnie odpychało od tego telefonu).

Domyślnie bowiem włączona jest opcja „3D Sound by Auro-3D”. Jeśli kupicie Wiko Robby lub będziecie się nim bawić w sklepie i chcieli sprawdzić jak grają jego głośniki, najpierw koniecznie udajcie się do ustawień i tam odhaczcie wskazaną przeze mnie funkcję. Dopiero po jej odznaczeniu głośniki pokazują, na co je stać.

Oczywiście miejcie świadomość, że cały czas mówię o głośnikach ze smartfona za 500 złotych, więc jakość odtwarzanego dźwięku nie może być rewelacyjna, ale spokojnie należy mu się miano bardzo dobrej. Wokale są dobrze słyszalne, a dźwięk czysty – bez zbędnego trzeszczenia czy charczenia.

Zatem zdecydowany plus dla Wiko Robby za głośniki.

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Akumulator

Wydawać by się mogło, że akumulator o pojemności 2500 mAh przy ekranie o przekątnej 5,5” to prosty sposób na porażkę. Pamiętajcie jednak, że ten wyświetlacz ma rozdzielczość HD (a nie wyższą), a za działanie całości nie odpowiada jakiś super wydajny układ, przez co całość jest mało energochłonna.

W rzeczywistości Wiko Robby działa średnio dzień (w niektórych scenariuszach użytkowania mógłby nawet dwa, ale w trybie czuwania dość szybko ulatują mu procenty baterii), z czego na włączonym ekranie 3-4,5 godziny – w zależności od włączonych modułów (im jest ich więcej i częściej eksploatowane, tym smartfon rozładowuje się szybciej).

Pełne ładowanie Robby ładowarką dołączaną do zestawu (5V 1A) trwa 2,5 godziny.

Zdjęcie jest elementem kampanii reklamowej ADATA

Aparat

Jak przystało na dzisiejsze standardy, Wiko Robby ma dwa aparaty. Główny, 8 Mpix, nagrywa wideo w 1920 x 1080 pikseli, natomiast frontowy – 5 Mpix – 640 x 480 pikseli.

Jak na smartfon za 500 złotych wydaje mi się, że jakość zdjęć, jaką oferuje Wiko Robby, jest bardziej niż dobra. Fotografie wykonane w dzień mogą się podobać – kolory prezentują się nieźle (choć w wielu przypadkach są przejaskrawione/zbyt nasycone), szczegółowość pozostaje na dobrym poziomie, a i nie ma problemów z ostrością fotografowanych obiektów. W nocy jest już jednak sporo gorzej – widoczny jest szum, zdjęcia są w sporej części nieostre, ogólnie pozostawiają wiele do życzenia.

Przednia kamerka radzi sobie nieźle, choć w jej przypadku na uwagę zasługuje przede wszystkim frontowa dioda doświetlająca. Muszę Wam powiedzieć, że jest to zdecydowanie jedna z większych zalet testowanego smartfona. Dzięki niej widać nas na zdjęciach, na których nie było na to szans bez użycia lampy – za przykład niech posłuży widok mojej facjaty na tle praskiej panoramy. Nieźle, co?

Sama aplikacja aparatu nie należy do moich ulubionych – wygląda na strasznie przestarzałą. Funkcje oferuje dokładnie te same, co w innych smartfonach. Po prawej stronie: spust migawki aparatu, nagrywanie wideo i przejście do galerii. Po lewej: zmiana aparatu głównego na frontowy i odwrotnie, ustawienia lampy (automatyczna, włączona/wyłączona, latarka), tryby (normalny, upiększanie twarzy, sportowy, HDR, nocny, panorama). Wśród trybów jest też, co jest dość zaskakujące, profesjonalny, z możliwością ustawienia takich parametrów, jak ekspozycja, ostrość, ISO (100 – 1600), balans bieli i nasycenie.

Wchodząc w ustawienia wita nas widok przełączników: dotknij, by zrobić zdjęcie, zdjęcie uśmiechem, dźwięk migawki, zapis lokalizacji, samowyzwalacz, linie siatki, rozmiar zdjęcia (8, 5 lub 4 Mpix), jakość wideo (1080p, 720p lub 480p) oraz brak opóźnienia migawki.

Poniżej przykładowe zdjęcia wykonane aparatem Wiko Robby (jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości – wystarczy otworzyć w nowej karcie):

Podsumowanie

Zaczynając testy Wiko Robby byłam do niego dość sceptycznie nastawiona. Tani smartfon, ze starym, kiepskim procesorem, do tego 1GB RAM i brak LTE – przyznajcie, że moje obawy były uzasadnione. Cóż, podczas testów okazało się, że faktycznie – miałam prawo domniemywać, że nie będzie to smartfon, który choć w niewielkiej części zadowoli mnie tym, jak działa. Tymczasem działa, co tu dużo mówić, bardzo wolno.

Ale im dłużej czasu spędzałam z Robby, tym więcej zalet zaczęłam w nim dostrzegać. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim wysoka jasność maksymalna ekranu, pozwalająca na bezproblemowe korzystanie z telefonu w słońcu, do tego frontowa dioda LED, dzięki którym możemy być widoczni na zdjęciach w ciemności czy w końcu frontowe głośniki, „robiące robotę”.

Gdyby tylko ten smartfon lepiej działał… miałby potencjał na bycie hitem. Tymczasem muszę stwierdzić, że tylko mało wymagające osoby powinny rozmyślać nad wejściem w jego posiadanie.

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version