Recenzja Unitek Y-P535, czyli sześciu portów USB w jednej ładowarce

Tegoroczne wakacje obfitowały u mnie w liczne wyjazdy, a na przestrzeni ostatnich miesięcy liczba używanych przeze mnie urządzeń elektronicznych wzrosła kilkukrotnie. Dosyć szybko zorientowałem się, że wożenie ze sobą kilku ładowarek staje się uciążliwe zwłaszcza wtedy, kiedy planujemy wyjazd do Wielkiej Brytanii. Z pomocą przyszła mi sześcioportowa ładowarka Unitek Y-P535.

Słowem wstępu…

Przyznam się szczerze, że zakup ładowarki był dla mnie kompletnie… spontaniczny. Dzień przed wyjazdem, w godzinach popołudniowych, zorientowałem się, że tego typu sprzętu zwyczajnie potrzebuję i okazało się, że ten model był jedynym dostępnym stacjonarnie w promieniu 30 kilometrów, który spełniał podane założenie – pięć lub więcej portów ładowania. Z tego powodu z pewnym bólem przyjąłem dwie cechy, które zwróciły moją uwagę w szczególności. Jedną z nich jest technologia Quick Charge 2.0, a nie, jak można byłoby oczekiwać w tej cenie, 3.0. A skoro już przy cenie jesteśmy, to za tę ładowarkę zapłacić trzeba mniej więcej 129 złotych. No ale nic, słowo się rzekło, potrzeba została wypełniona. Jak w moich rękach sprawowała się ładowarka?

Specyfikacja techniczna

Jak sami widzicie, w specyfikacji rozdzieliłem maksymalne natężenie na wyjściu między 2,4 A, a 2 A. Wynika to z ograniczenia, jakie daje nam maksymalna moc urządzenia wynosząca 60 W – nietrudno przeliczyć, że przekłada nam się to na 5 V i 12 A, co zresztą jest uwzględnione na obudowie urządzenia. Przy podłączeniu sześciu maksymalnie obciążających ładowarkę urządzeń, każde z nich otrzyma do swojej dyspozycji dwuamperowe natężenie prądu, jednak kiedy tylko ładowarka będzie „wydolna”, to każde z pięciu gniazd zapewni nam natężenie wynoszące 2,4 A, a port Quick Charge 2.0 parametry prądu charakterystyczne dla swojej technologii. Producent chwali się, że za inteligentne sterowanie ładowaniem odpowiada standard BC 1.2, choć w istocie jest to zwykły standard USB powiązany z zasilaniem urządzeń.

Jeżeli chodzi o zestaw sprzedażowy, to tutaj tak naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. Oprócz kilku papierów, w pudełku znajduje się sama ładowarka oraz odpinany przewód zasilający typu „ósemka”. Oznacza to, że jego potencjalna wymiana będzie prosta i wręcz śmiesznie tania, o możliwości zakupu stosownego przewodu w wersji do różnych gniazdek nawet nie wspominając. Jestem wręcz przekonany, że w sytuacji awaryjnej każdy powinien znaleźć taki kabel w domowym, czy nawet hotelowym, zaciszu.

Wygląd i jakość wykonania

Nie sądziłem, że kiedyś będę rozważał aspekty wizualne ładowarki, ale w przypadku tak zwanej listwy ładującej warto byłoby o tym wspomnieć. Urządzenie jest w całości wykonane z matowego plastiku, zaś nadruki mają kolor jasnoszary. Jedyne wytłoczenia to znajdujące się na tyle parametry ładowarki, zaraz obok gniazda na przewód zasilający oraz otworów odpowiadających za wentylację. Miłym aspektem jest przesuwana „stopka”, która w razie poziomego używania ładowarki staje się niemalże niewidoczna, a w razie potrzeby umożliwia ułożenie Uniteka w pionie.

Jeżeli chodzi o jakość wykonania, to ładowarce nie jestem w stanie zarzucić niemalże nic. Użytkuję ją od ponad kilku tygodni, a oprócz licznych podróży, służy mi też w domu – jedyna ładowarka, oprócz tej, która pozostała pod ręką, to ta oryginalna z telefonu, w razie potrzeby skorzystania z technologii Quick Charge 3.0. Zauważyłem jednak, że sprzęt bardzo chętnie wyłapuje kurz, co zresztą widać na niektórych zdjęciach ;).

Ładowanie

Jeżeli chodzi o ładowanie, to jego aspekty techniczne omówiłem już w wyższej części tekstu. Porty zwykłe ładują urządzenia z natężeniem zgodnym z zapewnieniami producenta, a zarówno natężenie, jak i napięcie są utrzymywane na stałym, adekwatnym poziomie – jeżeli można ufać taniemu miernikowi z Aliexpress ;).

Podczas testów przez ładowarkę przewinęły się wręcz dziesiątki urządzeń, nierzadko sześć na raz, ale na rzecz recenzji postanowiłem sprawdzić jej zachowanie w trakcie stałego obciążenia. Pod ładowarkę podpięty został mój smartfon (tj. LG G6), dwa powerbanki, dwie baterie do aparatu Sony A6000, dwie baterie do kamerki Yi Action, a na deser dołożyłem zegarek Fossil Q Explorist na zmianę ze słuchawkami Optoma NuForce BeSport3 – po części dlatego, że są to w dużej mierze naturalnie używane przeze mnie urządzenia, a ich ładowanie jest całkiem obciążające. Przyznam jednak, że dodatkowych wyborów wykonałem po to, żeby użyty przeze mnie zestaw zbliżył się choć trochę do tego, którego używał Dawid podczas testów pięcioportowej CRDC PA-T15, również pod kątem obciążenia. Pozwalając sobie na małą dygresję – przysięgam, że podobieństwo bezlusterkowca, ładowanych słuchawek, miernika oraz samej chęci zrecenzowania listwy ładującej są absolutnie przypadkowe! No, chyba, że Dawid zobaczył mój szkic w panelu i przypomniał sobie te urządzenia prywatne, które dublują się z moimi ;). Ale wróćmy do rzeczy…

Podczas zarówno normalnego użytkowania, jak i tego testowego, ładowarka ładowała urządzenia z prądem prawdopodobnie pokrywającym się specyfikacją – wszystkie sprzęty ładowały się w swoim normalnym tempie, a Unitek potrafi wyciągnąć swoje maksymalne parametry. Dostarczany prąd jest stały i stabilny, nie zauważyłem również żadnych przerw w ładowaniu – co więcej, po odpięciu ładowarki od zasilacza, ta przez chwilę dystrybuuje energię, jest więc nadzieja, że bardzo krótkie przerwy w dostawie prądu obędą się bez przerywania ładowania.

Co więcej, ładowarka się nie grzeje, to znaczy nie zauważyłem wzrostu jej temperatury, które powinno budzić jakiekolwiek wątpliwości – staje się minimalnie ciepła, ale pod żadnym pozorem nie pokusiłbym się o określenie tego „gorącem”. Słowem – wszystko dokładnie tak, jak należy.

Podsumowanie

O wieloportowej ładowarce myślałem już jakiś czas temu i wydawało mi się to być zbędną fanaberią. Do czasu, kiedy w życiu codziennym zaczęło towarzyszyć mi coraz więcej urządzeń – smartfon oraz smartwatch mają swoje stałe miejsce, a na pozostałe porty wciąż znajdują się chętni. Prosty zestaw podróżny obejmuje dwa wymienione urządzenia, powerbank, ładowarkę do aparatu, słuchawki bezprzewodowe, a w danym momencie również etui ładujące do szczoteczki Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500, którą testuję (a jej recenzja niebawem pojawi się na łamach Tabletowo). Owszem, da się rozplanować ładowanie w inny sposób, ale… po co? Odpwiedzią na to pytanie było pełne obłożenie ładowarki w Warszawe, między europejską premierą Pocophone F1, a targami IFA 2018 w Berlinie – do dyspozycji miałem dwa gniazdka i kilka godzin, a prąd był mile widziany zarówno przez laptopa, jak i sześć różnych urządzeń ;).

Podsumowując – listwę ładującą, tudzież wieloportową ładowarkę, umieszczam na liście absolutnego must-have. Nawet, jeśli na co dzień wykorzystuję tylko dwa-trzy porty, to bardzo często zdarza się tak, że nawet w warunkach domowych, przy nieograniczonej liczbie ładowarek i przedłużaczy, sięgam po szóste gniazdo. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Unitek Y-P535 w pełni spełnia swoje zasady, a jedyne wady, jakie mogę wskazać po kilku tygodniach użytkowania, pokrywają się z tymi, które namierzyłem jeszcze przed zakupem – cena oraz Quick Charge 2.0. Bo w przeciwieństwie do Dawida wolę, jeżeli moja ładowarka nie za bardzo świeci się w nocy ;).

Recenzja Unitek Y-P535, czyli sześciu portów USB w jednej ładowarce
Zalety
jakość wykonania
rozmiar
możliwość pionowego ustawienia
kultura pracy
wypinany kabel sieciowy
prostota wyglądu
Wady
brak Quick Charge 3.0
cena mogła by być ciut niższa
9
OCENA
Exit mobile version