Chciałem utopić głośnik Bluetooth – recenzja Ultimate Ears Boom 2

Jak to gra?

Głośnik był podpięty do Microsoft Surface Pro 3 oraz Xiaomi Redmi Note 4. Nie było żadnej różnicy w jakości dźwięku między tymi dwoma urządzeniami. Trudno było się jej spodziewać, skoro sygnał wyjściowy jest w obu wypadkach identyczny: najpierw cyfrowy, a dopiero później przetwarzany na analogowy, już po konwersji przez układ DAC głośnika.

Trzeba mieć na uwadze, że słuch muzyczny to kwestia bardzo osobista. I nie sprowadza się to do tego, czy ktoś go ma, czy też nie – wrażenia z odsłuchu sprzętów audio po prostu nie są obiektywne i arbitralne. Oprócz tego, że każdy odbiera dźwięki inaczej, dla jednego „bardzo dobry” będzie tylko „poprawny” dla drugiego.

Moim zdaniem? Muszę przyznać, że dźwięki wydobywające się z cylindrycznego sprzętu Ultimate Ears były naprawdę solidne. W gruncie rzeczy byłem zaskoczony, że ten stosunkowo niewielki walec potrafi tak „dorzucić do pieca”. Maksymalne natężenie drgań sięga 90 decybeli, a to naprawdę dużo. Do tego charakterystyczna budowa Boom 2 umożliwia wypełnienie muzyką słusznej wielkości salonu. Ta specyfika przydaje się też poza domem – głośnik radzi sobie bardzo dobrze na otwartych przestrzeniach, a to właśnie do działania w takim środowisku jest on stworzony. Jego moc jest odczuwalna nawet po włożeniu sprzętu do wody – wtedy wesoło dudni sobie spod jej powierzchni.

Ten głośnik naprawdę potrafi wypluwać wodę podmuchem powietrza

Jedyne, czego nie zrobiłem podczas testów, to zanurzenie się wraz z głośnikiem w wannie pełnej wody. Jako że przenosi ona dźwięk lepiej niż powietrze, spodziewam się eksplozji czaszki.

Wydawałoby się, że najlepszą opcją z dostępnych jest umieszczenie Boom 2 na samym środku pokoju, co nie jest złym pomysłem, biorąc pod uwagę, że wygląda całkiem fajnie. Jednak odniosłem wrażenie, że dobrze jest też postawić go gdzieś w rogu pokoju, na podłodze, albo na półce, za którą w odległości 20 centymetrów będzie ściana. Przy takim układzie, siedząc naprzeciwko głośnika, nie odróżnimy jego działania od średniej jakości zestawu głośników 2.0.

A to również z tego powodu, że UE Boom 2 dysponuje zadziwiająco dobrym basem, jak na tubę o takich rozmiarach. Jego dynamika i przejrzystość powodują uśmiech na twarzy, rytm jest czysty i doskonale wyczuwalny, a buczenie nie przysłania tonów średnich czy wysokich. Można by go niemalże odkroić od reszty dźwięków, bo pod tym względem separacja nie zawodzi. Sytuacja zmienia się, gdy głośnik nadaje na poziomie głośności powyżej 90%, jednak elastyczność dźwięku poniżej tego progu jest naprawdę zadowalająca – rzekłbym prawdziwie satysfakcjonująca.

Nie jest jednak tak, że basy zasłaniają górę i średnicę – wychodzą niejako przed nie, ale tony średnie najwyraźniej dobrze radzą sobie z taką kolejnością emisji i nieźle się w niej sprawdzają. Sopranom też ciężko coś zarzucić – nie są piskliwe czy nieprzyjemne, a zwykle stosunkowo dokładne, choć czasem brakuje im przejrzystości.

Boom 2 o dziwo bardzo dobrze interpretuje kawałki zarówno kipiące energią, jak i spokojne, klasyczne nuty. Można w jego towarzystwie zasłuchać się w operze, jak też potrząść głową w akompaniamencie amerykańskiego rocka. Elastyczność muzyczna jest imponująca, do tego stopnia, że na kilka tygodni zapomniałem o swoim wysłużonym, choć nadal pięknie grającym zestawie 2.1.

Gdy UE działa na maksymalnych obrotach, szczegółowość dźwięków mocno cierpi. Pojawiają się „lewe” drgania, a bas mocno zaburza inne tony. Średnica jeszcze bardziej się wtedy wycofuje, a soprany popiskują. Jest to jednak cena za naprawdę spore nagromadzenie decybeli. Wóz albo przewóz – to nie sprzęt do wyłapywania delikatnych niuansów w postaci trójkątów cicho dźwięczących na trzecim planie orkiestry. To ma grać, i gra bardzo dobrze.

Bateria nie zawodzi. Muszę przyznać, że niespecjalnie „dociskałem” UE Boom 2. Przez większość dnia z przetworników sączyły się spokojne melodie, uprzyjemniające pracę. Takie traktowanie zapewnia naprawdę bardzo dobre przebiegi na baterii.

W jednym scenariuszu, gdzie głośność chyba ani razu nie przekroczyła 10%, akumulator padł dopiero po 32 godzinach działania. Głośnik zwykle służył mi przez grubo ponad 20 godzin, a czas ten zmniejszał się, jeśli wystawiałem go na większe próby. Ale nawet wtedy, idąc w ekstremum, nie dało się zejść poniżej 17 godzin. Deklarowana przez producenta wartość 15 godzin widocznie musiała być podana ze sporym zapasem.

Ładowanie baterii trwa nieco ponad dwie godziny.

Nie skłamię, jeśli powiem, że Ultimate Ears Boom 2 bardzo mi się spodobał. Nareszcie głośnik Bluetooth, który nie tylko całkiem fajnie wygląda, ale przede wszystkim gra, jak należy.

Co prawda osobiście nie wydałbym na niego prawie 600 złotych, ale to dlatego, że nie należę do grupy docelowej tego urządzenia – aktywnych osób, które poszukują solidnego, odpornego i dobrze grającego sprzętu do rozsiewania pozytywnych nut poza domem. Warto jednak przemyśleć zakup przy okazji jakiejś dobrej promocji (niedawno można było go wyrwać stówkę taniej z okazji Czarnego Piątku). Dopilnujcie, żeby wtedy namówić znajomych na kupno kilku Boom 2, sparować je ze sobą i zorganizować imprezę z dźwiękiem, jakiego jeszcze na osiedlu nie było.

Spis treści:

1. Wykonanie i design. Aplikacja
2. Jakość dźwięku. Bateria. Podsumowanie

Chciałem utopić głośnik Bluetooth – recenzja Ultimate Ears Boom 2
Wnioski
To najładniejszy i najlepiej grający wodoodporny walec, jaki możecie sobie kupić w tym przedziale cenowym.
Zalety
świetny design
bardzo dobra jakość dźwięku
zaskakująco głęboki i soczysty bas
odporność na upadki, wodę i pył (IPX7)
czas działania na baterii
Wady
odrobinę przesadzona cena
sterowanie gestami do poprawki
9.2
OCENA