Recenzja TP-Link Neffos C5 Max. Duży może więcej

Pod koniec czerwca przetestowałam dla Was pierwszy smartfon w ofercie TP-Link, Neffos C5. Chwilę później w moje ręce trafiła większa wersja modelu, Neffos C5 Max, która już na wstępie zrobiła na mnie dużo lepsze wrażenie niż 5-calowy odpowiednik. Urządzenie działa lepiej, dłużej, a – co dla mnie jest dość istotne – ma diodę powiadamiającą, której w mniejszym modelu zabrakło. Zapraszam do zapoznania się z recenzją TP-Link Neffos C5 Max.

Ale zanim, szybki rzut oka na parametry techniczne TP-Link Neffos C5 Max:

Cena w momencie publikacji recenzji: 799 złotych

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania, różnice Neffos C5 vs Neffos C5 Max

Zasadniczo Neffos C5 Max nie różni się od Neffos C5. Główną różnicą, jaką zauważymy przy bezpośrednim zestawieniu obu modeli, poza oczywistą różnicą wielkości (przez wzgląd na ekrany, odpowiednio, 5,5” i 5”), to umieszczenie diody LED obok delikatnie wystającego z obudowy obiektywu aparatu – w mniejszym modelu jest po prawej stronie, w większym – po lewej. I to tyle.

Bardzo cieszy mnie, że do testów otrzymałam białego Neffos C5 Max z jednego względu – wcześniej korzystałam z czarnego Neffos C5 i miałam możliwość porównania, jak zachowują się obie wersje podczas kilkutygodniowego użytkowania. I tu znowu w oczy rzuca się jedna różnica – w przypadku modelu czarnego widać, że obudowa lubi zbierać odciski palców, podczas gdy w białym nie są one praktycznie w ogóle widoczne. W obu przypadkach jednak, o czym warto pamiętać i co według mnie jest sporym plusem, mamy do czynienia z obudowami matowymi.

Obudowa została wykonana z tworzywa sztucznego, ale całkiem niezłej jakości. Co więcej, jest demontowalna, dzięki czemu bez żadnych problemów możemy ją zmienić, gdyby zaszła taka konieczność. Pod nią znajdziemy dwa sloty kart microSIM oraz osobny microSD, dzięki czemu dual SIM nie jest hybrydowy (rozwiązanie dość rzadko spotykane, ale to zdecydowany plus modelu). Niestety, fakt, że klapkę można zdjąć, nie jest równoznaczny z możliwością wymiany baterii, jak to miało miejsce w mniejszym Neffos C5.

Z różnic, o czym już wspomniałam we wstępie recenzji, dla mnie najistotniejsza jest obecność diody powiadomień. Dlaczego jest dla mnie tak ważna? Z jednego prostego powodu. Często zdarza mi się, że mam wyłączone dźwięki lub nawet włączony tryb nie przeszkadzać. Telefon umieszczony mam zawsze w stojaku przy biurku, więc jeśli przeoczę jakieś połączenie lub wiadomość, zawsze widzę świecącą się diodę. Jeśli jej nie ma, powiadomienia często pomijam. Chyba, że mam akurat na nadgarstku któryś z zegarków inteligentnych czy opasek. Tak więc mały dodatek, a cieszy. Dioda w Neffos C5 Max świeci się na dwa kolory – zielony, gdy przychodzi powiadomienie oraz czerwony – gdy bateria się rozładowuje (poniżej 15% stanu baterii).

Rzut oka na poszczególne krawędzie:

Wyświetlacz

W Neffos C5 mieliśmy 5-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli (294 ppi), w Neffos C5 Max postawiono na wyświetlacz o większej przekątnej – 5,5” i wyższej rozdzielczości – 1920 x 1080 pikseli. Dzięki temu nie tylko zwiększyła się przestrzeń robocza, ale również sama jakość wyświetlanego obrazu, który w tym przypadku charakteryzuje się zagęszczeniem pikseli na cal na poziomie 403 ppi. To z kolei jest jednoznaczne z wyższą ostrością czcionek i mniejszym ich poszarpaniem przy krawędziach. Słowem: wyższy komfort użytkowania telefonu podczas codziennych czynności.

Ten jednak w dużej mierze zależy również od jasności ekranu. Pomiar wykazał, że maksymalna wynosi 465 nitów i podczas słonecznych dni rzeczywiście sprawdza się przyzwoicie, choć bez rewelacji, bo we znaki dają się wszelkie refleksy. Jasność minimalna z kolei to 14 nitów – jak się domyślacie, taki poziom podświetlenia sprawia, że nocą wyświetlacz dość mocno świeci użytkownikowi w oczy. Co ważne, z poziomu belki systemowej możemy wybrać czy jasność ekranu ma się zmieniać automatycznie (dzięki czujnikowi światła), czy chcemy ją regulować ręcznie za pomocą suwaka.

W ogólnym rozrachunku dobrze oceniam matrycę zastosowaną w Neffos C5 Max. Szybko i precyzyjnie reaguje na polecenia użytkownika, a do tego palec gładko przemieszcza się po tafli ekranu. Kąty widzenia są dobre, nie ma efektu blaknięcia barw przy większym odchyleniu, jedynie nasycenie kolorów mogłoby być lepsze, a w ustawieniach miło by było, gdyby była możliwość zmiany temperatury barwowej, której niestety nie ma.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Interfejs. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

W Neffos C5 mieliśmy czterordzeniowy procesor Mediatek MT6735 z Mali-T720 MP2, w większym bracie jest już ośmiordzeniowy jednostka Mediatek MT6753 1,3GHz z Mali-T720 MP3. I dobrze, bo bardziej wydajny układ był tu potrzebny – ma do obsłużenia przede wszystkim większy ekran o wyższej rozdzielczości i musi odpowiednio zarządzać akumulatorem, którego pojemność w tym przypadku to 3045 mAh. Co ważne, ze wszystkimi zadaniami radzi sobie co najmniej dobrze.

Dzięki połączeniu Mediateka MT6753 z 2GB pamięci operacyjnej RAM i Androida 5.1 Lollipop, całość działa zaskakująco sprawnie. Telefon się nie zacina, aplikacje uruchamiane są żwawo (jak na tę półkę cenową) i w ogólnym rozrachunku pod względem samego działania trudno powiedzieć na jego temat złe słowo.

Benchmarki:
AnTuTu: 36586
Quadrant: 20797
GeekBench 3:
single core: 604
multi core: 2771
3DMark:
Ice Storm: 4376
Ice Storm Extreme: 4376
Ice Storm Unlimited: 6845

W testach syntetycznych Neffos C5 Max uzyskał nieco wyższe wyniki od mniejszego modelu. Nie ma się co dziwić – zastosowano w nim lepsze podzespoły. Trzeba jednak mieć świadomość, że bardziej wymagające gry na najwyższych detalach będą przycinać, czego doświadczymy np. w Asphalt 8: Airborne. Wszystko przez to, że procesor, wciąż budżetowy, ma do obsłużenia wyższą rozdzielczość. Problem ten można jednak łatwo obejść, zmniejszając ustawienia graficzne na nieco niższe, na których płynność jest dużo większa, a rozgrywka wciąż przyjemna.

Interfejs

Samo oprogramowanie nie różni się niczym względem Neffos C5. A, nie, przepraszam – różni się, brakiem błędów, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy, to brak dzielenia wyrazów na dwa wersy, gdy przychodzi wiadomość tekstowa, z czym miałam do czynienia w mniejszym modelu. Kolejna kwestia – brak problemu z klawiaturą ekranową, która w Neffos C5 czasem nie chciała się pojawiać. Również z przechodzeniem do poszczególnych aplikacji z poziomu powiadomienia na belce systemowej nie było problemu. Słowem, większy brat może więcej!

Choć w dalszym ciągu jedna rzecz była tu myląca. Podobnie jak w Neffos C5, także i w C5 Max na początku wyświetlał na belce systemowej informację, że „dymki czatu są aktywne” (te z Messengera), mimo że tak naprawdę żadnej rozmowy w danym czasie nie mam zminimalizowanej (zamknięcie aplikacji również nie pomagało). Rozwiązaniem sytuacji okazało się, podobnie jak w przypadku mniejszego modelu, wejście do aplikacji Zarządzanie systemem, następnie przejście do mało mówiącej sekcji zarządzanie oknami alertów i zaznaczenie Messengera.

Co prawda Neffos C5 Max bazuje na Androidzie 5.1 Lollipop, ale jest to lekko zmodyfikowana wersja i bez app drawera. I tu z pomocą przychodzi nam możliwość korzystania z funkcji Hidden apps, czyli ukrywania aplikacji. Wystarczy na ekranie głównym przeciągnąć dwoma palcami ku górze, by uruchomić widok ekranu z aplikacjami do ukrycia. Po wybraniu konkretnych programów i zatwierdzeniu, na ekranach domowych nie są one widoczne podczas korzystania z telefonu. Dobra alternatywa dla całkowitego usuwania programów.

Wśród preinstalowanych aplikacji znajdziemy Zarządzanie systemem, w którym to mamy do dyspozycji:

W samych ustawieniach liczba dostępnych opcji została okrojona do minimum, dzięki czemu łatwo jest się w nich odnaleźć. Nie ma jednak obsługi żadnych gestów, w tym wybudzania ekranu przez dwukrotne tapnięcie. Z dodatkowych funkcji znajdziemy jedynie turbo pobieranie (korzysta jednocześnie z WiFi i danych komórkowych podczas pobierania plików ważących ponad 20MB) oraz automatyczne włączanie i wyłączanie telefonu.

Zaplecze komunikacyjne:

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Interfejs. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Głośnik

Najgorsze miejsce na głośnik multimedialny? Dolna część tylnej obudowy. I niestety, właśnie w tym miejscu umieszczono głośnik w Neffos C5. Oznacza to, że każdorazowe położenie telefonu na płaskiej powierzchni, gdy odtwarzana jest muzyka, zawsze będzie zagłuszana. Sama jakość dźwięku w połowie skali głośności wydaje się w porządku, ale im głośniej, tym wyraźniej słychać, że dźwięk jest metaliczny i charakterystycznie spłaszczony. Lepiej ma się dźwięk na słuchawkach, ale wciąż do rewelacji mu brakuje.

A jak jest jakością nagrywanego dźwięku? Zarówno w aplikacji dyktafonu, jak i podczas nagrywania wideo, dźwięk zbierany jest poprawnie, aczkolwiek stosunkowo cicho i, znów, słychać metaliczny pogłos. W cenie, którą przyjdzie nam za niego zapłacić, jest OK, ale nic ponadto.

Akumulator

O ile w przypadku Neffos C5 mocno narzekałam na czas pracy, zwłaszcza na uciekające procenty w trybie czuwania, tak przy Neffos C5 Max nie mogę powiedzieć na ten temat złego słowa. Co prawda czas pracy jest ledwo zadowalający, ale dużo lepszy niż w mniejszym modelu.

TP-Link Neffos C5 Max został wyposażony w akumulator o pojemności 3050 mAh, który umożliwia korzystanie ze smartfona średnio dzień, czyli od rana do wieczora, z czego na włączonym ekranie ok. 3,5 godziny. Jak możecie zobaczyć na screenach poniżej, jest to wynik całkowicie powtarzalny, otrzymywany niezależnie od trybu – na WiFi czy mieszanego.

Aparat

13 Mpix z tyłu (4:3) i 5 Mpix z przodu (4:3) – takie matryce otrzymujemy w TP-Link Neffos C5 Max. Patrząc na zdjęcia, które zrobiłam za jego pomocą, muszę stwierdzić, że są dobrej jakości, zwłaszcza mając z tyłu głowy, że telefon kosztuje 800 złotych.

Na fotografiach widać dobrze odwzorowane kolory, ponadto są one zaskakująco szczegółowe, jak na sprzęt tej klasy. Czasem jednak zdjęcia wychodzą nie do końca ostre, przez co trzeba je odrzucić. W mojej opinii jednak, zdjęcia zrobione za pomocą Neffos C5 Max na portale społecznościowe czy do rodzinnego archiwum spokojnie się nadają.

Jeśli chodzi o sam interfejs aparatu, jest on bardzo prosty i przejrzysty, już po chwili można się do niego przyzwyczaić. Z trybów dostępne mamy: automatyczny, normalny, jedzenie, krajobraz, HDR, twarz i panoramę. Jest też dioda doświetlająca, przydatna w gorszych warunkach oraz filtry (zmierzch, gotyk, w ruchu, jesień, czarno-biały, miasto, retro).

Staram się na zdjęciach pokazywać Wam jakieś ciekawsze miejsca, żeby nie były to nudne fotki zawsze przedstawiające to samo. Tym razem, mając Neffos C5 Max, wybrałam się na krótki wypoczynek urodzinowy do Bergamo. Trochę zdjęć z tego miejsca możecie zobaczyć poniżej (oczywiście w oryginalnej rozdzielczości – wystarczy otworzyć w nowym oknie):

Podsumowanie

TP-Link Neffos C5 Max pokazał się z bardzo dobrej strony – zwłaszcza po wcześniejszym spędzeniu sporej ilości czasu z jego młodszym bratem, który niespecjalnie mnie do siebie przekonał. Tymczasem w przypadku 5,5-calowego modelu mamy do czynienia z większym i lepszym wyświetlaczem, baterią oferującą dłuższy czas pracy i tym, czego najbardziej brakowało mi w C5 – diodą powiadomień.

Wciąż jednak mamy starszą wersję systemu raczej bez szans na aktualizację do Androida 6.0 Marshmallow, nieco zbyt wysoką jasność minimalną ekranu i kiepski głośnik multimedialny.

Mimo wszystko w cenie 799 złotych, propozycja od TP-Link wydaje się co najmniej ciekawa.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Interfejs. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośnik. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version